BIAŁA RÓŻA
Rozdział XLVIII
Plan był świetny, plan był doskonały i choćby miała kamienie tłuc to plan musiał się udać.
Plan był świetny, plan był doskonały i choćby miała kamienie tłuc to plan musiał się udać.
- Chyba nic nie poradzę- mówiła, wolno
idąc z łazienki kobieta.
Mankiet rękawa jednocześnie podwinęła,
tak żeby splamiony fragment płaszcza zasłonić. Dla równowagi z drugim zrobiła
to samo, cały czas na pewną odległość od Diamonda stojąc. Nie patrzyła ku niemu, a on, na odwrót-
wpatrywał się w nią i wpatrywał, gdy tak nerwowo dłońmi ruszała. Koniec końców przestała
materiał wokół nadgarstków układać i zamiast bliżej mężczyzny podejść, zaczęła
ostrożnie się ku drzwiom wycofywać.
- Myślę, że powinnam już iść…- szepnęła,
głowę niepewnie unosząc dziewczyna.
Na te słowa Diamond z miejsca
gwałtownie ruszył, wylękłej Ann dopadł i za rękaw ją porządnie chwycił.
- Nigdzie nie idziesz- zaczął,
prosto w oczy rudowłosej patrząc mężczyzna- Tylko wszystko ładnie mi opowiadasz.
Pomiń bzdury o dziecku, bo naprawdę, mam dość kłamstw, które moje życie rujnują…
Ann się wtedy szarpnęła, ale bez większego
skutku. Była fizycznie słaba, tego akurat nie grała, a Diamond trzymał ją naprawdę
mocno. Innymi słowy, po tym dalej w jego uchwycie trwała.
- To nie bzdury! Wracałam właśnie
od lekarza i…- przerwała, krzyk na łagodną rezygnację zmieniając- I… I
zwyczajnie pomyślałam…
Wyczuła, że Diamond uścisk zwalnia
i na nowo, tym razem z powodzeniem ręką targnęła.
- Zresztą i tak wiedziałam co
sobie pomyślisz- kontynuowała , wolną dłonią obolałe miejsce masując -Kłamie,
oszukuje, chce rozbić moje małżeństwo. Nie spodziewałam się, że uwierzysz. I
rozumiem, bo na logikę to czemu byś miał i dlatego…
W tym momencie lewą dłoń z
ramienia do kieszeni płaszcza przeniosła.
- Dlatego przyniosłam to…-
powiedziała i małego pudełeczka wstydliwie dobyła- Lekarz doradził, nie chciałam.
To dla mnie krępujące, ale chyba jednak konieczne. Bazuje na pobraniu wymazu z
policzka…
Mówiła to wszystko wzrok spuszczony
trzymając.
- Zadzwoń, przyjedź, napisz…
Cokolwiek, kiedy się zdecydujesz- dodała, krok w tył robiąc dziewczyna.
Tym razem Diamond jej nie
zatrzymał i wyszła, hallem na zewnątrz, do stojącego przez budynkiem auta.
Usiadła z tyłu i od razu kopertę wyciągła. Chwyciła czarnego parkera i
drukowanymi literami przy odwrocie w jednej linii napisała: Diamond Kentaro,
Gerald Walker. Między nimi jeszcze dwie, przeciwne strzałki zrobiła.
- Cedrik- rzuciła, długopis w tym
czasie zamykając- Zawieź to szybko do laboratorium, wiesz gdzie. I powiesz, że
jest ode mnie.
Ann kopertę szoferowi dała i
zaraz jeszcze jedną, z między siedzeń wyjęła.
-Ją też przekaż ze słowami ,,Tak
jak się umawialiśmy, reszta po fakcie”. Załatw to, a ja wrócę sama
Cedrik najpierw zapisaną, a
potem czystą kopertę chwycił i tak przechylony do tyłu, na pracodawczynię patrzył.
-Ale panienko…- zaoponował.
- W porządku Cedrik- odparła mu i
okiem mrugnęła.
Wysiadła, Cedrik odjechał, a ona
szła, sięgając do drugiej, nie tej z której pudełeczko wyciągła, kieszeni po zapalniczkę. Była zadowolona, oj bardzo-
praktycznie własnym światłem świeciła, bo do tej pory wszystko się układało. Kobieta
popatrzyła więc z zadowoleniem przed siebie. Nad Tamizą stali jacyś ludzie i
robili pamiątkowe zdjęcia. Bardzo głośna była pewna dziewczynka, która uwagę
Ann zwróciła. Rudowłosa się na ten widok cynicznie uśmiechnęła i mocno papierosem
zaciągła.
,,Ciekawe czy będziemy mieć
dziewczynkę, Di…”- myślała z głęboka satysfakcją i poczuciem zwycięstwa kobieta.
Tymczasem Di stał wsparty o
ścianę, śmiertelnie blady i patrzył w napis ,,Badanie DNA” bez słowa. Znowu wyglądał,
jakby go ktoś, dopiero co, czymś ciężkim walnął. Kiedy wreszcie się ruszył to
podszedł do kanapy, usiadł i zatopił we włosach trzymane na stoliku ręce. Jakiś
czas siedział zamarłe, jak sfinks na pustyni. Potem drgnął, jeszcze raz w trzymane
pudełeczko zerknął, siarczyście przeklął i opakowaniem rzucił. Z wściekłej
bezsilności zaczął się po apartamencie miotać. Nie mógł, dla odmiany w jednym
miejscu pozostać. Przechodził z salonu do łazienki, kuchni, sypialni. Podnosił
się, siadał, zatrzymywał i ruszał. Tak ożywionego zastał go Rubeus. Rubeus omówił z
Diamondem problem pokrótce. Zresztą wobec tyle niewiadomych nie było się za
bardzo jak wgłębiać. Do tego Ann dała test Diamodowi. Fakt beznadziejny, bo
jeśli kłamała to przecież czemu z tym badaniem DNA od siebie wyszła. Rubeus
westchnął i oczy ku podłodze skierował. Zajmował fotel naprzeciwko stojącego Diamonda i milczał. Po dłuższej chwili sięgnął do kieszeni spodni i okazaną paczkę papierosów w stronę jasnowłosego wyciągnął.
- Dalej palisz?- pytał Diamond.
- A Ty dalej nie?- w odpowiedzi niebawem
usłyszał.
Zapalili, a Diamond vis-a-vis
przyjaciela usiadł. Oparł tył głowy na kanapie i zamknął swoje fioletowe oczy. Rubeus
zaś się w jeden punkt z nabożnym skupieniem wpatrywał.
- Kłamie, nie kłamie, Twoje, nie
Twoje, zrób ten test…- ostatecznie poradził ognistowłosy.
Co za lafirynda.... :-b Takie to powinni oznakować i na marsa wysłać, żeby swoją osobą krwi innym nie psuły.
OdpowiedzUsuńOk wymyśliła sobie test i jeszcze chce podmienić wyniki, żeby wyszło na jej ale naprawdę jest taka głupia, że wierzy że Di nie powtórzyłby tych wyników gdy dziecko się już urodzi. I że może je wysłać do laboratorium, które ma zaprzyjaźniony z nim i nieprzekupny lekarz?
A Usa to chyba się wścieknie i zażąda rowodu...
Pozdrawiam Marta
Ann nie chce podmienić wyników :) Albo raczej nie chce ,,po prostu” podmienić wyników :) A do urodzenia dziecka jeszcze sporo czasu ;)
UsuńPzdr cieplutko :)
no ochłonęłam trochę po przeczytaniu kolejnego rozdziału i teraz mogę napisać komentarz :-? widzę że świetnie się przygotowała ta żmija [-( nawet już teraz pomyślała o DNA chodź co do tego to tak się zastanawiam czy w ogóle jest możliwość w tak krótkim stadium ciąży zrobić już te badania ? no bo na pewno nie jest ona w dłuższym niż w pierwszym miesiącu ciąży ? a Si powinien wreszcie wziąść się w garść i zacząć rozsądnie myśleć no i przede wszystkim powinien sam wybrać jakiegoś lekarza i pójść razem z nią do niego i być przy badaniu żeby nie mogła przekupić kolejnego lekarza ! no i również wydaje mi się że jak Usa się o tym dowie to na pewno będzie chciała rozwodu bo wątpie czy będzie w stanie czekać aż dziewięć miesięcy zwłaszcza że przez te miesiące wiele może się wydarzyć zwłaszcza że jest jeszcze pewien przystojniak który tak łatwo nie odpuści sobie Usy :)czekam niecierpliwie na dalszy rozwój wydarzeń może moje serduszko jakoś wytrzyma do końca opka ? :d pozdrawiam fanka 12 :)
OdpowiedzUsuńKiedyś czytałam, że obecnie ojcostwo można ustalić już w drugiej dobie życia dziecka :)
UsuńPowiem tak- prawie do samego końca musisz brać przed rozdziałem kilka głębokich wdechów ;) I powiem jeszcze, że niedawno byłam pewna co do tego, jak ma wyglądać zakończenie, a teraz już pewna nie jestem ;P
Pzdr cieplutko ;) I nie bój nic ;)