środa, 25 lutego 2015


BIAŁA RÓŻA

Rozdział XLVII


Po przylocie Usagi długa rozmowa ze wszystkimi kolejno czekała. Reakcje dziewczyn, Safira, Ikuko były co prawda różne, ale ostateczna sugestia taka sama pozostawała- mianowicie, ,,Diamond Cię kocha, zejdźcie się i bądźcie szczęśliwi”. Nie to, że Usagi się zejść nie chciała, chciała. Diamond był świetnym mężczyzną. Kochała go i nie mogła stracić. Dlatego taką decyzję podjęła. Może i nie zbyt dobrze ich tymczasowe rozstanie się prezentowało, ale jedyne co miał zrobić to do Tokio bez Ann wrócić. I chociaż sama taki plan zgotowała, bała się. Bała się tego, że Di jest z Ann w tym samym mieście, kraju, ba- na jednym kontynencie. I bała się słusznie.

Ann swoje bowiem już zaplanowała i dzień po wyjeździe Usagi niezapowiedzianie do hotelu Diamonda przyszła. Przyszła od tak, na farta, jak twierdziła, pod wpływem chwili, nie dzwoniąc  do niego wcześniej. Diamond oczywiście chciał z Ann rozmawiać, bo musiał jakoś sytuację ich dwojga, czy tam trojga, wyjaśnić. Nie wiedział jednak co ma, żeby się czegoś więcej dowiedzieć zrobić. We flashbacku kolejno: jechał załatwić sprawę z Ignaciem, Ignacia nie było, Ann zaproponowała mu wina, odmówił, poczęstowała go wodą i zaprowadziła na górę. I dalej nic, zero, czarna dziura, a potem wiadomo. To, że nie pił potwierdziły badania. Ann o nich nie wiedziała i liczył, że może dzięki temu się potknie, powie coś przydatnego. Nie chciał też oskarżeniami, jak granatem rzucać, bo w krwi poza alkoholem nic innego nie było. Musiał najwyraźniej coś bez zapachu, smaku i śladu dostać. Tak więc nad głową mu ogromny znak zapytania wisiał. Tym bardziej, że ostatnia rozmowa z Ann nic świeżego do jego śledztwa nie wniosła. To było dwa dni temu i teraz, kiedy Usagi wyjechała, białowłosy strategię działania obmyślał.  Nagle, jak torpeda, w jego plany pewna rzecz uderzyła, a konkretnie to Ann się zjawiła. Osłupiały przy drzwiach z namysłem zastygł. Ona również, ale z nadzieją i w oczekiwaniu na inicjatywę, zastygła. I tak sobie zastygli oboje, stojąc naprzeciw, aż Diamond klamkę ostatecznie puścił. Obrócił się, podszedł do stołu i usiadł, miejsce Ann jednocześnie wskazując. Ann drzwi zamknęła i leniwie, z przygryziona wargą i spojrzeniem utkwionym w dywan do Diamonda  poszła. Mimo, że zajęła vis-a-vis mężczyzny miejsce to wzroku wcale na niego nie podniosła. Do tego milczała, sprawiając wrażenie osoby, która przyszła z jakąś nadzieją i której ta nadzieja po pierwszym spojrzeniu od strzała zgasła.

- Słyszałam, że Usagi wyjechała…- zaczęła cicho dziewczyna.

Białowłosy, który już wcześniej zamiar niedawania robienia z siebie łatwowiernego idioty podjął, zdecydował zachowanie rudowłosej dokładnie ważyć.

- Tak, wczoraj. Co pewnie Cię cieszy- skomentował, bacznie się jej przyglądając.

Miał nie dawać robić z siebie idioty, ale w tym momencie umysłowo zamarł, bo Ann, chwilę wcześniej na granicy paniki, prosto, inaczej niż zwykle, się mu w twarz popatrzyła.

- Owszem- przyznała tak pewnie i odważnie, że wszystko znowu dla Diamonda mglistym chaosem było.

Ciasno się mu w głowie błyskawicznie zrobiło. Dalej jednak z niej oczu nie spuszczał. Ona zaś wzrokiem uciekła i przez dłuższą chwilę nic nie mówiła. Twarz się jej wtedy znowu zmieniła i znowu była inna, tym razem zrozpaczona. Niemniej chodziło o rozpacz osoby silnej, która mimo szczerych chęci przestaje nad własnym umysłem panować.

- Sprawa nie jest prosta. Od początku wiedziałam, że trudno mi będzie tą rozmowę prowadzić…- mówiła łamiącym się głosem dziewczyna.

Rudowłosa powieki zamknęła i spod nich, niby niekontrolowanie się ciepła łza ciurkiem wymknęła.

- Jak mam Ci powiedzieć to wszystko…- szepnęła i policzek wierzchem dłoni przetarła.

Oddychała powoli i płytko.

- Co ja zrobiłam…- mamrotała z najgłębszą rozpaczą dziewczyna- Co ja zrobiłam…

Ann ciało gwałtownie zgięła i twarz w dłoniach ukryła. Tego było dla Diamonda zbyt wiele. Nigdzie się mu jej zachowanie mieścić nie chciało, a w głowie to już chyba najmniej. Schylił się więc, 
chwycił jej ramiona i jak workiem ziemniaków potrząsnął.

- Uspokój się, Ann, o co chodzi?! Mów do cholery!

Kobieta się odsłoniła i prosto w twarz mężczyźnie krzyknęła.

- Jestem w ciąży, Diamond!

Ręce na szyję mu zarzuciła i nie zrażona brakiem reakcji, dalej mówiła.

- Zakochałam się w Tobie szalenie! Od pierwszego wejrzenia. Nie wiedziałam, że masz żonę. A kiedy się dowiedziałam to znienawidziłam ją. Chciałam Ciebie dla siebie i kiedy, u mnie w domu, zaistniała sytuacja, wykorzystałam ją. Zmieniłeś mnie, Diamondzie. Zawsze byłam niewinna, strachliwa, skromna. Teraz jestem inna i ta ,,inna” ja Cię uwiodła. Nie wiedziałam że takie będą tego skutki. Na Boga, przysięgam, że nie wiedziałam…

Początkowo Diamond stał nieruchomo, bo jakby głupie się mu wyznanie Ann nie wydawało to przerażenie jego gardło w supeł związało. Miał niemniej szczęśliwie przytomność umysłu i koniec końców kobietę odepchnął. Gdy to jednak zrobił to ona bransoletką mu po szyi przejechała.

- Nie kłam- rzucił twardo, mechanicznie jasnowłosy.

- O Boże!- krzyknęła Ann, do torebki po chusteczkę sięgając- Przepraszam, diament się ukruszył i…

I teraz dopiero Diamond krew na swojej szyi i mankiecie Ann zauważył. Stał jednak niewzruszony, ciągle dziwnym wzrokiem się tej, która go nerwowo wycierała, przyglądając.

- Zostaw- powiedział chłodno.

Jednocześnie na jej rękaw popatrzył.

- Tam jest łazienka…- wskazał w rezultacie gestem ręki jasnowłosy.

Ann z chusteczką w jednej ręce i torebką przy drugiej, znieruchomiała. Niosła wzrok przez mieszkanie, a potem znowu wróciła oczyma do niego. Dłoń wtedy opuściła i ku łazience poszła. Tam drzwi za sobą zamknęła i z triumfalnym wyrazem twarzy plecy o ich powierzchnię wsparła. Nie czekając dłużej wodę odkręciła i kiedy się woda tak lała to kopertę z torebki wyciągła. Poplamioną chusteczkę do niej włożyła, z powrotem w listonoszce schowała i dla picu rękaw płaszcza prowizorycznie zmoczyła.

6 komentarzy:

  1. no ty to chyba koniecznie chcesz mnie do grobu w pędzić !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! :-b bo aż takich kombinacji po Ann to się w ogóle nie spodziewałam a Di znowu dał się jej podejść jak małe dziecko ! :( i co teraz ??????? fanka 12

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Shysh :/ Kurcze blaszka, nie chciałam, żeby takie ,,wrażenie” podejścia zostało :) Według mnie zachowywał się rozsądnie i zdystansowanie, ale może po prostu chcę to zachowanie takim widzieć :/

      No nie powiem co :P :)

      Usuń
  2. A po co tej harpii krew Di? Do testu na ojcostwo? Ale przecież i tak wyjdzie negatywny, bo on nic z nią nie miał do czynienia.
    No ja nie mogę.....niech się ktoś zlituje i w końcu ją zdemaskuje... proszę :-?
    Pozdrawiam Marta :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wkurzająca, co nie :P Mnie tak nie wkurza, bo to ja o niej piszę, ale gdyby było inaczej to ojojoj- piana by mi szła z pyszczka ;)

      Z tą krwią… A już się bałam, że będzie zbyt proste do wymyślenia :)

      Pzdr cieplutko :)

      Usuń
  3. Ann jak ja nienawidZę lafiryndy! Wydrapałabym jej oczy!
    Usa chyba teraz nie odpuści :-/
    Pozdrawiam i życzę weny :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, zołza, ze hej ;) Ze świecą takiej piekielnicy szukać :P

      Mam wrażenie, że nikt się chyba nie spodziewa tego, co będzie :) Jeśli rzeczywiście nie to oh- ależ jestem zadowolona :P

      Dziękować. I pzdr cieplutko :)

      Usuń

Translate