niedziela, 30 marca 2014


ZAGUBIONA

Rozdział LII


Słysząc ciche ,,proszę”  Mamoru otworzył drzwi szpitalnego alkierzu Usagi. Wszedł ze spuszczona głową podnosząc wzrok dopiero wewnątrz świeżo zamkniętego pokoju dziewczyny. Kiedy zobaczył  przywierającą plecami do wezgłowia łóżka kobietę  skrócił fizycznie dzielący ich dystans i zgarniając ciśnięty gdzieś po drodze taboret przysunął go bliżej tak słabo wyglądającej blondynki. Zajmując miejsce przy boku Usagi oparł przedramiona na swoich kolanach splatając rozbiegane nieco wcześniej dłonie.

- Usako, ja… - zaczął patrzący w dół ciemnowłosy- Ja… Naprawdę cieszyłem się na to dziecko…

Blondynka lekko uniosła wargi ku górze przykrywając swoją drobną rączką splecione dłonie Mamoru. Ten zaś odruchowo rozdzielił palce jedną ręką najpierw ujmując ją delikatnie, a potem nieco mocnej ściskając.

- Mamo-chan…- powiedziała zwracając uwagę dotychczas wpatrzonego w dłonie bruneta- Ja też się cieszyłam i mimo, że planowałam wychować dziecko z Di to ta mała istotka wiązała nas ze sobą na trwałe.

Wypełnione bezradnością oczy Mamoru śledziły teraz przyozdobioną śladami łez twarz wciąż trzymanej za rękę blondynki.

- Teraz kiedy…- kontynuowała tu na chwilę ponownie przystając- Kiedy ono nie żyje to nie ma już chyba nic, co mogłoby nas połączyć…

Ciemnowłosy dołożył lewą dłoń do swojej prawej i przesiadając się na skraj łóżka ujętą w ten sposób podwójnie rękę Usagi ucałował pozostawiając przywartą wierzchem do swojego policzka.

- Przepraszam, że to spartoliłem Usagi… Przepraszam, mogliśmy być razem szczęśliwi…

- Żałuję że to spartoliłeś, bo kiedyś Cię naprawdę kochałam…- odparła zupełnie szczerze patrząca mu prosto w oczy dziewczyna.

Na takie słowa urzekającej swoją prostolinijnością blondynki kąciki ust Mamoru uniosły się nieco ku górze.

- A Esmeralda Watanabe… Bo myślę, że wiesz jak dzięki niej zeszłam po schodach… - mówiła dalej przy tym zdaniu wolną ręką ściskając poszewkę przykrywającej ją znacznie kołdry- Skoro dziecka i tak mi już nikt nie wróci to ewentualnie płynące z wciśnięcia jej do więzienia poczucie sprawiedliwości jest dla mnie całkowicie pozbawione jakiegokolwiek znaczenia. Tak więc zdecydowałam, że poproszę Diamonda o niewnoszenie aktu oskarżenia, jeśli obiecasz dać nam święty i wiecznie trwający spokój.

Ciemnowłosy gwałtownie wstał i wkładając ręce do kieszeni zaczął przechadzać się wzdłuż pomieszczenia z mocno zaciętym wyrazem twarzy.

- Przeklęta idiotka!- syknął ponownie obracając twarz ku trochę zdziwionej tym epitetem blondynki- Nic mnie nie obchodzi, niech zgnije w najgłębszej ciemnicy…

- Ale przecież-… zaczęła kompletnie zbita z pantałyku blondynka.

- Naprawdę myślałaś, że mi na niej zależy?- zapytał lustrujący jej skuloną postać Mamoru.

Dziewczyna przytaknęła lekko wywołując tym samym mglisty uśmiech u stojącego naprzeciw mężczyzny.

- Ale nie bój nic, dam Wam spokój… - odparł uspokajająco ciemnowłosy.

- Dziękuję… Mamo-chan- skwitowała wyciągająca ku niemu rękę blondynka.

Mamoru podszedł ujmując zapraszającą do pożegnalnego uścisku dłoń.

- Na razie  Usako- powiedział już kierujący się w stronę drzwi chłopak.

- Do zobaczenia- odpowiedziała wdzięcznie wiodąca za nim spojrzeniem jasnowłosa.

I tak patrzyła się w znikającą jej z oczu postać mężczyzny, który jeszcze nie tak dawno miał być przecież tym jedynym.

,,Eh, Mamo-chan…”- westchnęła odwracając wzrok od bielusieńkich drzwi, drzwi za którymi stał wciąż zastygły nieco Mamoru.

Chłopak zamiast puścić metalową klamkę ściskał ją co raz mocniej, jakby chcąc wpaść tam zaraz z powrotem i wszystko odwołać, powiedzieć, że się rozmyślił, zmienił zdanie, bo zamierza ją odzyskać i już. Koniec końców zwolnił jednak uścisk i wsuwając rękę do kieszeni markowych spodni smętnie ruszył przed siebie. Szedł tak sobie z wolna powłóczywszy nogami i oczyma traktując sufit, gdy nagle zniżył wzrok napotykając rozwścieczone spojrzenie prowadzącego żywą rozmowę Diamonda. Ten zaś momentalnie spostrzegłszy obecność byłego rywala zaprzestał słownej rozterki i ku protestom stojącej obok Berthier ruszył na niego z impetem.

- Zabiję Cię draniu- rzucił błyskawicznie zmierzając w jego stronę.

Widząca opromienione nimbem wielkiej katastrofy starcie nadmienionej dwójki jasnowłosa uniosła błagalnie oczy ku niebu po sekundzie również idąc już szybkim krokiem wzdłuż rażącego bielą korytarza szpitalu Uniwersytetu Tokai.

- Twoja plastikowa lala niemal wyprawiła Usagi na drugi świat! I teraz mi powiedz kto swoimi gierkami pchnął do tego tą wymagającą intensywnego leczenia wariatkę?- rzucił gniewnie chwytający ciemnowłosego za koszulę mężczyzna.

Początkowo zdezorientowany taką reakcją rywala Mamoru zaczynał powoli rozumieć powody czynnej napaści białowłosego.

- Diamond, spokojnie. To nic nie da…- radziła akurat stająca przy nich Berthier.

- Właśnie Kentaro- dodał cynicznie unoszący kąciki ust brunet- Wyluzuj trochę…

- Zamknij się Chiba, bo zetrę Ci te cwaniacki uśmieszek!- odparł wściekle przypierający go do ściany mężczyzna.

Bertie ujęła nagle od tyłu ramię gotowego udusić Mamoru Diamonda.

- Myślę, że Usagi tej afery by tutaj nie chciała- powiedziała  z niekłamaną nadzieją na natychmiastowy efekt  jasnowłosa.

Dziewczyna nie przeliczyła się jednak, bo Diamond w końcu puścił tak chętnie przygniatanego do muru mężczyznę. Akurat dotarła też reszta nieco skołowanej ferajny milcząco przerzucając pytające spojrzenia po stojącej przy ścianie trójce.

- O co chodzi Berthier?- zapytał wreszcie nieprzychylnie świdrujący wzrokiem Mamoru Seiya.

Dziewczyna przewróciła tylko oczami, jakby niewerbalnie komunikując ,,powiem Ci później”.

,,Jeszcze tylko tego brakuje, żebyś i Ty się pięściami zaangażował”- pomyślała dodatkowo nieprzychylna bezzwłocznemu tłumaczeniu sytuacji Bertie.

Ciemnowłosy otwierał już jednak buzię chcąc podkreślić chęć natychmiastowego uzyskania informacji, ale wszedł mu w paradę głos wyrzucającego Mamoru Diamonda.

- Wynoś się stąd Chiba-zażądał nieprzerwanie rozeźlony mężczyzna.

- Nie rozkazuj mi Kentaro- lekceważąco odparł poprawiający koszule brunet.

- Chodźmy lepiej Mamoru- zasugerował stojący obok blondyn.

Rzucając jeszcze ostatnie spojrzenie nadal ciskającemu gromy białowłosemu Mamoru wraz z Reiką i obejmującym ją ramieniem Motokim ruszyli w kierunku windy. Kiedy drzwi się za nimi zamknęły uprzedzający pytanie towarzyszącej mu dwójki mężczyzna przywarł plecami do stalowej ścianki zwracając wzrok ku wyczekującej jakiejś głębszej relacji pary.

- Obiecałem jej dać spokój po wszeczasy- powiedział mocniej westchnąwszy – A Kentaro właśnie zasięgnął wiedzy o sprawcy wypadku Usagi…

- Boże…- skometowała zasłaniająca usta dłonią szatynka.

Żadne słowo nie padło już z niczyjej strony do momentu finalnego otwarcia drzwi windy na parterze szpitalnego budynku. Właściwie dopiero kiedy zbliżali się już do wyjścia Motoki wyjął kluczyki wręczając je trochę zdziwionej dziewczynie.

- Wracaj sama do mieszkania, ja pojadę z Mamoru- rzucił całując na pożegnanie szatynkę.

- W porządku- odparła po chwili przechodząca przez oszklone drzwi Reika.

Tuż za nimi mimowolnie wpadła na chcące wejść do wnętrza budynku kobiety. Przystanęła ostro krzyżując wzrok z doskonale jej znaną szatynką. Upłynęło jednak parę sekund i przerwane słowami Motokiego ,,cześć Mako” połączenie linii Reika Nishimura- Makoto Kino zostało gwałtownie przerwane. Ta pierwsze bez słowa minęła tę drugą, która z kolei zdawkowo odpowiadając Motokiemu ,,cześć” też minęła się z nim dość szybko bez dalszych dyskusji.

7 komentarzy:

  1. ech szczerze mówiąc to czekałam na większą chryję ale może to i lepiej bo teraz najważniejsza jest Usa a na Chibie Di zdąży się jeszcze zemścić { mam taką nadzieję :) } i tak się zastanawiam po jaką cholerę przypałętała się tam Rei !!!!!!!!!!!!! czekam więc na ciąg dalszy i pozdrawiam bardzo baaaaaaardzo serdecznie :))) fanka 12

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mogli się zatłuc, bo potem jeszcze samego Mamoru musiałabym na jakimś oddziale umieścić i znowu opowiadanie by się rozciągło ;P To w żadnym wypadku nie miało mieć więcej niż 50 rozdziałów ;P W ogóle na początku to myślałam, że będzie max z 15:) No, ale jak już byłam przy czterdziestym którymś to wyliczyłam sobie fabułę na do 50 rozdziałów max… i guzik;P

      A co do Rei to Ty masz chyba jakiś sygnalizator;P Nigdzie nie napisałam, jakiejś wskazówki, która mogłaby podpowiadać, że to jest ona;P Fakt, że przyszła z Mako może tutaj co nieco podsuwał, ale i tak to jasne nie było:)

      Pzdr cieplutko:)

      Usuń
    2. nic na to nie poradzę że jestem na nią uczulona he he he a od razu mi ona wpadła na myśl no bo kto inny mógłby przyjść z Mako zwłaszcza że Mina i Ami już były w szpitalu więc to logiczne chociaż została jeszcze Naru z którą Usa się przyjaźniła no ale jej postać to chyba raczej w tym opo jest bardziej chwilowa :) fanka 12

      Usuń
  2. Kochana
    Przepięknie to wszystko okazałaś, te emocje..... zwłaszcza napięcie w trakcie rozmowy U/M - ja to po prostu czułam, żadne słowa nie są w stanie złagodzić bólu i straty. Szczerość Usagi, to jej największa zaleta, nigdy nie owija w bawełnę. Szkoda, że nie napisałaś o reakcji Mamoru jak dowiedział się, że to sprawka Esmeraldy....., bo wydaje mi się, że nie miał wcześniej o tym zielonego pojęcia. Później ta złość Chiby, który odsłania część prawdziwego siebie, co dziwi naszą Tsukino. No i ta jego zgoda na to by dać im święty spokój......, hmm ciekawa jestem, czy dotrzyma obietnicy.
    Złość Di i jego konfrontacja z Mamoru.... bezcenne, gdyby nie Bertie, pewnie skończyło by się to dużo gorzej, ale na szczęście ona wie jak uspokoić białowłosego, wystarczy delikatna wzmianka o pewnej złotowłosej dziewczynie i proszę już mamy spokój.
    To spotkanie pod szpitalem i konfrontacja Mako/Reika/Motoki - coś mi się wydaje, że to jeszcze nie koniec i w tym temacie również nas zaskoczysz.
    Z niecierpliwością czekam na więcej i ciąg dalszy.
    Pozdrawiam i życzę WENY
    SereUsako

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję:)

      Mamoru wiedział wcześniej:) Rzeczywiście tego nie opisałam, ale tak mi to jakoś do kompozycji rozdziałów nie pasowało, a priorytetowe nie było, więc postanowiłam zostawić tą scenkę w domyśle:) Mamoru wpadł do szpitala z Ikuko wiedząc o całym wypadku, a zaraz po nim pojawiła się z Reika z Motokim:) I to miało być tak, że Motoki zadzwonił do wracającego z lotnika z Ikuko Mamoru mówiąc mu o wszystkim, tzn ,,Esme zrzuciła Usę ze schodów i Usa jest teraz w szpitalu” :) Ale równie dobrze można to sobie inaczej wyobrazić z założeniem, że wchodząc do szpitala Mamoru wiedział kto załatwił Usagi pobyt w tym miejscu:)

      Cieszę się, że rozmowa Di i Usy przypadła do gustu:) Chociaż bardziej bałam się jak wyjdzie utarczka Di z Mamoru:)

      Co do końcówki muszę Cię niestety rozczarować:) Między Mako a Motokim definitywny koniec:)

      Pzdr cieplutko:)

      Usuń
  3. rozdział bardzo fajny:) zresztą jak i całe opowadanie. Pamiętaj, że im dłuższe tym lepsze:) bardziej się cieszymy, że mamy co czytać i komentować. A starcie "tytanów" przypomniało mi walkę kogutów :D Jest moc!!! Przydałaby się jeszcze konfrontacja z Rei aby jej wytłumaczyć parę spraw :D Weronika

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję:)

      No tak, tylko, że ja mam go już dość:) Ale to wynika z mojego słomianego zapału do wszystkiego wokoło, więc moim brakiem chęci nie ma się co przejmować, bo straszny leń ze mnie;P

      Cieszę się, że utarczka Di z Mamoru zdobyła uznanie;P

      Heh, cos chyba dużo osób za Rei nie przepada;D Ja w sumie też tak średnio, a u mnie w opowiadaniu chyba jeszcze nie daje się za bardzo lubić;) Ale nie jest z natury zła:P

      Usuń

Translate