wtorek, 19 listopada 2013



ZAGUBIONA

Rozdział II


Długowłosa blondynka wyszła z cukierni kierując się na przejście dla pieszych.

,,Proszę, nowe światła…”- pomyślała wciskając przycisk ,,czekaj”- ,,A może nie takie nowe... W końcu byłam tu ostatnio ze 2 lata temu”.

Usagi nie odwiedzała narzeczonego w pracy. Była wspomniany raz i wszyscy patrzyli na nią wilkiem z malującym się na twarzach poczuciem wyższości.

,,Wystarczy, że muszę towarzyszyć Mamoru na tych wszystkich przesączonych snobizmem przyjęciach miejskiej burżuazji. Trafiają się tam  sympatyczni ludzie- nie powiem, ale ich pozytywna aura jest tłamszona szerzonym przez większość moralnym zepsuciem.”

Mamoru nie należał co prawda do najbardziej prominentnych członków burżuazyjnej społeczności, ale sam fakt wciągnięcia w te kręgi przypinał łatkę osoby znaczącej i chociaż dla niej było to nic to dla niego stanowiło ucieleśnienie życiowych pragnień i metę dla lat wytężonej pracy. Tak więc raz za czas zbierała się w sobie i rozdając tej całej zgrai nadętych bałwanów sztuczne uśmiechy odliczała w myślach czas do zakończenia kolejnego przyjęcia z cyklu imprez marzeń.

,,Mamo-chan uważa, ze wszyscy są w porządku, a ja demonizuję porządnych i prawych obywateli… O, jest zielone”- pomyślała ruszając na przejście dla pieszych- ,,Nie mówię, że jego towarzystwo to zło wcielone, ale w porządku to oni na pewno nie są. Eh, Mamo-chan, Mamo-chan… Co robisz między tą bandą zimnokrwistych karierowiczów… Przecież nie jesteś taki jak oni.  Niemniej trudno- to znajomi mojego przyszłego męża więc jakoś przełknę tą gorzką pigułkę…”

Nagle gwałtownie zatrzymała się na środku pasów. Tuż przed nią stał sportowy samochód Mamoru z nikim innym za kierownicą jak uśmiechniętym od ucha do ucha samym Mamoru i przyklejoną do niego w wyjątkowo intymnych punktach elegancką kobietą.

,,Boże, wiedziałam, że zbyt długo siedziałam na wykładach. Przemęczyłam się i mam haluny… I nawet kawy dzisiaj nie piłam…”

Z zamyślenia wyrwał ją klakson kierowcy czarnego volvo.

-Hej, paniusiu! Czerwone!- zdawał się krzyczeć.

Tymczasem świeżo uświadomiona Usagi widziała tylko zamrożone spojrzenie świeżo uświadomionego Mamoru. Tak jak kierowca czarnego subaru otrzeźwił skamieniałą na pasach Usagi to prowadzący srebrną toyotę otrzeźwił skamieniałego przed pasami Mamoru. Ale jej już nie było…


 ***

- Uspokój się nerwusie! Ruszaj, bo zaraz zostaniesz strąbiony przez pół miasta!

Odzyskawszy logiczne myślenie Mamoru przejechał przez światła i skręcił pod okazały biurowiec.

- Cholera! Nie mogłaś trzymać rąk przy sobie?- warknął uderzając dłońmi o kierownicę.

- Jakoś w trakcie Ci to nie przeszkadzało- syknęła obruszona.

- Niech to szlag!- ciągnął tym razem łapiąc się za głowę- Co ona tam w ogóle robiła? Muszę to teraz jakoś odkręcić, naprostować, wymyślić coś do jasnej cholery!

- Phyyy…- prychnęła krzyżując ręce pod niezmiernie pokaźnym biustem- Wytłumacz mi teraz szanowny Panie Chiba taką jedną, małą rzecz- po co właściwie chcesz TO odkręcać i czemu TO tak przeżywasz. Ktoś by gotów pomyśleć: ,,biedny chłopak może utracić miłość swojego życia przez nierozważny błąd, którego będzie żałował do końca swoich dni”, ale nie ze mną takie numery Mamoru. Możesz mydlić oczy wszystkim dookoła, jednak ja wiem jaki jesteś naprawdę- jesteś taki jak ja: żądny władzy egoista idący po trupach do celu.

Nagle przechyliła się przez fotel kierowcy i wieszając ręce na jego szyi namiętnie pocałowała.

- Więc wyjaśnij czemu nie pozwolisz, żeby ta szara mysz posłała Cię do wszystkich diabłów, skoro piękne, eleganckie i bogate kobiety lgną do Ciebie jak muchy do miodu.

- To nie czas ani miejsce na taką opowieść, Esme- powiedział już spokojniej- Zdzwonimy się na dniach, a teraz wybacz- muszę ratować swój związek.

Esmeralda skwitowała to tylko sarkastycznym uśmiechem i wysiadła.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Translate