środa, 23 lipca 2014


BIAŁA RÓŻA

Rozdział XVI


Diamond odłożył torbę podróżną na bok, kucając przy łóżku śpiącej jeszcze Usagi. Jedną rękę wsparł o zgięte do połowy kolano, drugą zasłaniające oczy małżonki włosy odgarniając. Czując aksamitność skóry dziewczyny pod swoimi palcami patrzył w jej twarz kochająco, ale powściągliwie. Rozbudzana powoli tą drobną pieszczotą blondynka uśmiechnęła się lekko, rozmarzonym głosem słowo ,,Di” z na wpół otwartymi oczami szeptając. Niemniej nagle coś w sielskości tego obrazka ją uderzyło i przy pomocy łokci ciało nieco unosząc brwi znacząco zmarszczyła. Dopiero tak prowizorycznie siedząc torbę przy łóżku spostrzegła.

- Miałeś lecieć dopiero wieczorem…- rzuciła zrywając się gwałtownie Usagi.

Zauważalna pretensja w jej głosie tkliwe odczucia u mężczyzny zatarła wczorajszą sprzeczkę i daremne próby kontaktu na myśl przywodząc.

- Owszem- zgodził się do stojącej postawy szybko wracając- Ale wyjeżdżam przed południem o czym usilnie od niespodziewanej zmiany planów swoją żonę poinformować próbuję… Oczywiście na próżno, bo: w domu Cię nie ma, telefonów nie odbierasz...

- Byłam w domu… Tzn. przyszłam niedługo po Twoim wyjściu, a wcześniej siedziałam z dziewczynami w centrum handlowym i telefonu nie słyszałam- tłumaczyła żywiołowo blondynka niebawem z ofensywy do ataku przechodząc- A Ty skoro mnie tak strasznie szukałeś to powinieneś był chociażby o zadzwonieniu do Rei pomyśleć...

- Pomyślałem…- odparł skrajnie spokojnie jasnowłosy- Ale stwierdziłem, że co będę jej głowę zaprzątać skoro Ty najpewniej nie chcesz ze mną rozmawiać albo masz lepsze rzeczy do roboty albo… jedno i drugie...

Usagi aż się wyprostowała paznokcie w materac wbijając.

- Oddzwaniałam…- powiedziała wolno, z nieulęknionym wyrazem twarzy na wierzchu  i mocno zaciśniętymi zębami trochę głębiej.

- Raz, a ja potem trzy… i nic…- skomentował przy końcu ramionami wzruszając.

Dziewczyna nabrała więcej powietrza o zostawieniu komórki w łazience sobie akurat przypominając.

- Nieważne Usagi…- westchnął napięcie jakby tym obniżając- Rób co chcesz i kiedy chcesz… Jeśli chodzi o firmę wszystko Ci wczoraj powiedziałem, a w razie czego Safira będziesz mieć ciągle pod ręką...

Mówiąc to schylił się i torbę podróżną chwytając miał już zwrócić ciało ku drzwiom, gdy przywołały go jeszcze słowa małżonki.

- Di… Co z nami?- usłyszał niespodziewanie jasnowłosy.

Mężczyzna popatrzył w świdrujące go dogłębnie błękity. Twarz dziewczyny drastycznie zmieniła się z ciskającej gromy Bellony na wyczekującej pojednania Westy. Jej drżące usta i pełne nadziei spojrzenie były gorsze niż pula wulgarnych obelg. Widok ten nie tylko to, że odbierał mu zdolność logicznego myślenia, ale też ranił, bo uświadamiał jak bardzo odejście jest dla niego trudne. Stokroć wolałby bowiem słyszeć tyradę wyzwisk, ażeby tylko uniknąć tego co dziewczyna właśnie przed nim roztacza.

,,Cholera, Usagi... Czemu nie powiesz mi, żebym szedł do diabła… Czemu nie powiesz mi, że nie chcesz mnie więcej widzieć…”- dumał spoglądając równie poszerzonymi oczyma Diamond- ,,Nie patrz tak na mnie Kochanie, proszę… Jak mam Ci powiedzieć, że to koniec skoro tak robisz…"

Nagle opuścił wzrok dolną wargę przy tym zagryzając, by chwilę później wrócić nim ku buźce blondynki. Wyciągnął wolną rękę policzek żony delikatnie ujmując, a swoją twarz zbliżył do jej żarliwie niebawem całując.

- Jesteś wolna…- powiedział z trudem wycofując się białowłosy.

I wyszedł, ale pozostająca jeszcze jakiś czas w tej samej pozycji blondynka wiedziała, że stał jeszcze chwilę pod drzwiami, wiedziała, że czuł to, co ona kiedy ją całował i przede wszystkim wiedziała, że wbrew temu wszystkiemu ją cały czas kocha. Po paru minutach posągowej wręcz nieruchawości gwałtownie wstała biegiem łazienkę forsując. Sięgnęła komórki i kwaśnym wyrazem fakt nieodebranych połączeń witając numer do Berthier wybrała.

- Ratuj moje małżeństwo Bertie i mów, gdzie dokładnie Diamondowi bilety zarezerwowałaś- błagała przez telefon blondynka.

- Wiem, że kochasz Diamond Kochana- zaczęła spokojnie jasnowłosa- I wiedziałam o tym zanim Ty jeszcze wiedziałaś, ale niestety ja biletów nie rezerwowałam...

Znowu wchodząca do pokoju Usagi apatycznie opadła na łóżko.

- A kto rezerwował?- dopytywała nie chcąc jednak dać za wygraną dziewczyna.

- Nikt od nas…- odparła zaciekawiona intencjami przyjaciółki kobieta.

- Dzwoń na lotniska i pytaj gdzie i o której wylatuje Diamond Kentaro, a potem zarezerwuj mi jeszcze dzisiaj lot w to miejsce...

- Ale Usagi, nie sądzę...

- Wiem, że dasz radę- przerwała jej zdeterminowana odzyskaniem męża blondynka- Błagam, Bertie...

Jasnowłosa zamilkła swoje możliwości jakby oceniając, a że rachunek chyba nie najgorzej wyszedł to zaraz przerwała ciszę obiecując spróbować. Usagi w tym czasie wysunęła spod łóżka walizkę przy drzwiach ją ustawiając. Sama zaś wpadła do garderoby wzorzyste szorty symulujące spódniczkę i jednokolorowy T-shirt z napisem wyciągając. Była to jedna z niewielu okazji podczas których mogła się ubrać swobodnie, więc marnować jej nie zamierzała. I nie zmarnowała, o względach kamuflażowych już nie wspominając. Do tego wysoko kucyk spięła i prawie delikatny makijaż kończyć robiła, gdy zadzwonił telefon.

- Będziesz mnie święcić i błogosławić...- zaczęła Berthie uśmiech triumfu na twarzy Usagi wywołując.

- Co tylko sobie życzysz- odparła oczy ku niebu wznosząc.

- No, więc: zastępuje asystentkę Pana Kentaro podczas jej urlopu. Zanim wyjechała zostawiła mi notatki z rzeczami, które koniecznie muszę załatwić. Rzeczy było jednak mnóstwo, a w firmie z powodu niespodziewanych planów rozbudowy dodatkowe zamieszanie i jako osoba niedoświadczona zaczęłam się gubić. W ferworze zajęć zapomniałam poczynić stosowne przygotowania na wyjazd Pana Kentaro. Sam Pan Kentaro się nie przypominał, bo ostatnio z powodu kłopotów osobistych w firmie mniej bywał. Ja o swoim zaniedbaniu uświadomiłam sobie dzisiaj, ale niestety Pan Kentaro dzisiaj, a pewnie nawet zaraz wylatuje i jedyna szansa, żeby naprawić mój błąd to polecieć tam gdzie on jak najszybciej. Na telefoniczne załatwianie spraw jest już zbyt późno, ale Pan Kentaro ma całodzienną serię spotkań tuż po przylocie, więc będąc trochę po nim i tak istnieje spora szansa wszystko dobrze załatwić. Do tego dodam, że: mam czwórkę dzieci, mąż mnie zostawił i pracy stracić nie mogę, a kobieta z którą rozmawiałam była kiedyś w identycznej sytuacji i bardzo mi współczuła.

- Ozłocę Cię Bertie…- przerwała skrajnie szczęśliwa blondynka.

- Przypomnę- obiecała szczerząc ząbki jasnowłosa- Teraz musisz tylko zadzwonić i zrobić awanturę...

- Że jakiś ćwierćinteligent  wydrukował bilet nie na moje nazwisko, tylko asystentki, która go za mnie rezerwowała…- dokończyła pomyślnie Usagi- Aleee… Jeśli trafię na tą samą kobietę?

- Nie bój nic- wyciszyła jej obawy Berthier- Wspominała, że nie ma czasu na zawodowe rozterki, bo zaraz kończy zmianę.

1 komentarz:

  1. no no co raz ciekawiej :) więc szybciutko proszę o ciąg dalszy i pozdrawiam :) fanka 12

    OdpowiedzUsuń

Translate