piątek, 29 listopada 2013



ZAGUBIONA

Rozdział VII


Siedziała tak jeszcze parę minut obdarzając spojrzeniem przeciwległą ścianę. Nagle zeszła z łóżka i skierowała się w stronę łazienki.

,,Całkiem suche to to nie jest, ale przynajmniej nie ocieka wodą”- pomyślała dotykając rozwieszonych na grzejniku ubrań.

Sięgnęła po bieliznę, dżinsy i biały sweterek, a czerwone tenisówki przerzuciła na korytarz oddając się poszukiwaniom kurtki.

,,Hmm, gdzie ja ją zostawiłam. Przecież szłam w niej do łazienki…”- dumała.

,,O, jest!”- krzyknęła znajdując zgubę przewieszona przez barierkę- ,,Kurde, jestem okropna. Zanim rozporządzić odzieniem wierzchnim przy wejściu wtoczyłam się do sterylnego mieszkania w przemoczonej kurtce i zabłoconych butach. Wypadałoby uprzątnąć po sobie ten syf, ale gdzie on ma jakiegoś mopa…”

Po piętnastu minutach zrezygnowała z poszukiwań. Pokój na uboczu, który miał wedle jej przypuszczeń stanowić pomieszczenie gospodarcze okazał się być gustownie urządzonym biurem.

,,Dobra Usagi, mopa nie ma, ale przynajmniej znalazłaś papier… Jakbyś swojego w torebce nie miała”- pomyślała.

Siegnęła po długopis i naskrobała: ,,Dziękuję i przepraszam za kłopot i syf na podłodze. Muszę wyjaśnić parę spraw.”

Kiedy odkładała pisadło naszedł ją lekki zawrót głowy, a nieufna wobec swojego błędnika dziewczyna wsparła się o biurko, tak, że jej wzrok centralnie utkwił w srebrnym stojaku na wizytówki.

- Diamond Kentaro, Dyrektor- przeczytała.

,,Zaraz, zaraz… dyrektor czego”- myślała marszcząc brwi- ,,O Boże, Kentaro Computer Ltd… Nieeeee… Niemożliwe, to pewnie inne Kenatro…”

Wahała się chwile po czym wsunęła świstek do kieszeni i na liściku dopisała: ,,PS: Wzięłam Twoją wizytówkę ;P”. Wyjrzała przez okno i zadowolona z faktu, że zawierucha ustąpiła wyszła z pomieszczenia. Zgarnęła buty, kurtkę, torebkę, pośpiesznię upieła włosy i opuściła mieszkanie. Będąc na dole podeszła do portiera, dozorcy, ochroniarza czy kogokolwiek kim ten człowiek był.

- Przepraszam- zaczęła nieśmiało- Pan Kentaro pojechał gdzieś, a ja właśnie wychodzę z jego mieszkania i nie mam kluczy. Nie chciałabym zostawiać drzwi otwartych…

- Dobrze panienko…- powiedział wyraźnie nie wiedząc co o tym sądzić.

- Dobranoc- rzuciła na odchodnym.

,,Mogłam jeszcze spytać co to za dzielnica…”- pomyślała zbliżając się do drzwi.

Jednak gdy wyszła na zewnątrz wiedziała doskonale gdzie jest.

-  Minami Azabu- szepnęła.


 ***

Wysoki blondyn niecierpliwie stukał palcami w kierownicę.

- Duża biała kawa dla Pana- dało się wnet słyszeć z boku- Dziękuję i zapraszam ponownie.

Chłopak ruszył przechylając kubek, gdy nagle gwałtownie zahamował wylewając na siebie dziesięć razy więcej, niż zdążył wypić.

- Cholera!-  zaklął odkładając kawę miedzy przednie siedzenia i pośpiesznie otwierając drzwi.

- Usagi!- krzyknął do idącej chodnikiem charakterystycznie uczesanej blondynki.

Dziewczyna obróciła się ze zdziwieniem i uświadamiając sobie kogo ma przed oczami wykonała asekuracyjny krok w tył.

- Nie bądź dzieckiem Usa!- rzucił chłopak najwyraźniej odgadując, że znajoma rozważa ucieczkę- Siadaj szybko do samochodu, bo tamuję ruch.

Blondynka rozmyślała jeszcze parę sekund, ale zdając sobie sprawę, że to najlepsze co może zrobić pospiesznie przeniosła się wewnątrz srebrnego volvo.

- Witaj Motoki- powiedziała zapinając pas.

- Witaj nasza drogocenna zgubo- odparł ponownie ruszając- Gdzieś Ty była kobieto? Mamoru przetrząsa całą Japonię… Czekaj, zadzwonię do niego, że Cię znalazłem…

,,Ehhh… Może to i dobrze, że przyplątał się Motoki”- myślała- ,,W końcu co się odwlecze to nie uciecze.  Tylko co ja powiem Mamoru?... ,,Słuchaj, zawiodłam się na Tobie”, albo nie- ,,Mamoru, zdradziliśmy się nawzajem”… Nie, nie, nie- źle!.. ,,Mamoru, jestem zagubiona…””

- Ziemia do Usagi Tsukino!- krzyknął jej w ucho przyjaciel narzeczonego, że ta aż podskoczyła na przednim siedzeniu.

- Mogłeś ciszej- powiedziała z lekkim wyrzutem.

- Ciszej nie działało- odparł chłopak.

Dziewczyna obniżyła się na fotelu pasażera wciąż masując obolałe ucho.

- Co Ci Mamoru w ogóle powiedział?- zapytała.

- Że mieliście sprzeczkę i tyle.

- Sprzeczkę, hm? Więc tak to nazwał- rzuciła wykazując nagle ożywione zainteresowanie kondycją swoich paznokci.

- O co chodzi Usa?

- Aaa, takie tam. Zresztą nie wierzę, żebyś naprawdę nie wiedział… Ale w porządku, rozumiem- w końcu to Twój najlepszy przyjaciel- powiedziała uśmiechając się blado.

- Owszem, Mamoru to mój najlepszy przyjaciel i wiem jedno- kocha Cię do szaleństwa, a jeśli zrobił coś źle to na pewno nie dlatego, że mu na Tobie nie zależy- odparł zatrzymując samochód.

- Słuchaj, z mojej perspektywy….

Przerwało jej potężne burknięcie w żołądku, na dźwięk którego Motoki nie mógł utrzymać należytej powagi sytuacji i buchnął śmiechem.

- Przepraszam…- jęknęła- Z tego wszystkiego nie jadłam od przed wczoraj…

Chłopak wytrzeszczył oczy ze zdziwienia.

- Chcesz mi powiedzieć, że Usagi Tsukino- osoba, którą taniej jest ubrać niż wyżywić nie jadła prawie dwa dni?

- Tak wyszło… Zaspałam na wykład, zapomniałam kanapki, kupiłam ptysie, ale… Właśnie, ptysie- powiedziała poklepując torbę- Pewnie wiele z nich już nie zostało. Potem cała ta sytuacja z Mamoru i tak jakoś…

- To pewnie dlatego jesteś blada jak trup- odparł wysiadając- Dobra, chodźmy…

Usagi wstała, ale dopadł ją konkretny zawrót głowy i zachwiała się lekko chwytając drzwi.

- W porządku?- zapytał wyraźnie zaniepokojony.

- Chyba tak, po prostu jestem osłabiona i zdenerwowana.

środa, 27 listopada 2013



ZAGUBIONA

Rozdział VI


Białowłosy mężczyzna leżał na łóżku obejmując wtuloną w jego ciało blondynkę. Nagle wysunął delikatnie spod jej głowy rękę i obracając się na bok zaczął subtelnie przesuwać palcem po odsłoniętym ramieniu dziewczyny. Kobieta aż drgnęła pod wpływem jego pieszczoty, a on z wyrazem satysfakcji na twarzy wpatrywał się w nią zafascynowany.

,,Co za śpioch…”- pomyślał- ,, Dopiero 21, a ona już leży jak długa.”

Na dole rozległ się dzwonek do drzwi.

- Szlag, nie dadzą człowiekowi spokoju we własnym domu- burknął do siebie mężczyzna przewracając oczami.

Niechętnie wstał i pośpiesznie ubierając przewieszone przez barierkę spodnie dresowe zbiegł po drewnianych schodkach kierując się w stronę wejścia i otwierając drzwi.

- Witaj bracie, czemu zawdzięczam ten zaszczyt?- powiedział do stojącego w progu bruneta.

- Interesy…

- Ważne?- zapytał- Bo jestem zajęty.

- Dość…- odparł.

- Dobra- westchnął wyraźnie niezadowolony z pojawienia się osoby trzeciej- Rozgość się.

- Sakuraba dogadał się z Nomurą- rzucił czarnowłosy siadając na kanapie.

- Fuzja?- zapytał jego rozmówca przeciągając przez szyje czarny bezrękawnik.

- Hmm… Oficjalnie, w rzeczywistości raczej akwizycja. I moje pytanie jest takie- co  z tym zrobimy?

-  Jak to co, przeszkadzamy im- rzucił z uśmiechem na twarzy siadając naprzeciwko młodszego brata- Obecnie nie mamy sobie równych na japońskim rynku- ani Sakuraba ani Nomura z osobna nie stanowią dla nas zagrożenia. Niemniej Nomura z Sakurabą razem to już inna bajka. Sakuraba jest idiotą. Kompletnie nie umie zarządzać odziedziczoną firmą, która ma duży potencjał. Nomura zaś to bystry facet i z pewnością dobrze wykorzysta możliwości Sakuraby. Nie sądzę, by Sakuraba domyślił się, że Nomura chce go najprawdopodobniej wchłonąć, więc zaproponujemy Sakurabie nieco lepsze warunki i to my go pozyskamy.

- Tak myślałem, że tak powiesz, więc umówiłem Cię  z Tomiichim Sakurabą dzisiaj o 22.00- powiedział brunet.

Białowłosy otworzył szeroko oczy ze zdziwienia.

- Co?- rzucił podirytowany- Słuchaj, poznałem dzisiaj pewną dziewczynę. Jest fantastyczna, wzięło mnie jak cholera i tak się składa, że akurat przeżywa jakieś załamanie i śpi u mnie na górze, a Ty mi mówisz, że za 45 min mam randkę z Sakurabą?

- Zauważyłem, że nie jesteś sam- odparł wskazując na opróżnione szklanki- ale Sakuraba leci jutro rano do Jokochamy podpisać z Nomurą umowę fuzji, więc innej opcji nie ma.

- Szlag, co za pech!…- warknął wściekły.

Posiedział jeszcze parę sekund i nagle zerwał się z kanapy biegnąc schodami w górę.

- Czekaj tu!- rzucił na odchodnym.

Wziął ekspresowy prysznic, a potem owinięty samym ręcznikiem wszedł do sypialni i spojrzał czule na postać skulonej dziewczyny.

- Hej Maleńka, wake up! - powiedział lekko potrząsając jej ramię, ale Usagi Tsukino nie można było obudzić tak łatwo- Hmm… Skoro nie reagujesz zastosujemy inną metodę…

Zaczął całować jej szyję, a ona momentalnie wygięła swoje ciało w łuk. Czując znajomy już dotyk zalała ją fala przyjemności, która nagle została przerwana. Otwierając oczy na znak ,,co jest” napotkała spojrzenie fioletowych tęczówek.

- Słuchaj Kochanie. Muszę pilnie wyjść w interesach. Postaram się wrócić szybko, a Ty czuj się jak u siebie. I koniecznie coś zjedz- z tego wszystkiego zapomniałem Cię nakarmić- powiedział puszczając jej oczko.

Poszedł do garderoby, by zaraz z niej wyjść ubranym w dżinsy i białą koszulę.

Wpatrywała się w niego przez parę sekund jakby dogłębnie coś analizując. Nagle podeszła bliżej  gwałtownie wpijając się w jego usta.

- Ok- powiedziała słabym głosem- no to pa.

- Jeśli o mnie chodzi to możesz tak częściej- odparł głaszcząc jej policzek- Pa.

Usagi została sama. Wróciła do łóźka, oparła się o ścianę i pogrążyła w zadumie.

,,Cholera, co ja najlepszego wyprawiam?"- pomyślała przecierając oczy- ,, Przespałam się z poznanym przed niespełna czterema godzinami facetem, a teraz jakby nigdy nic siedzę sobie w jego mieszkaniu, podczas gdy on załatwia interesy. Nie byłoby w tym nic skomplikowanego, gdybym nie miała narzeczonego, który mnie zdradził i to przynajmniej raz i to na chwilę przed tym jak ja go zdradziłam. I gdyby ten narzeczony nie przetrząsał właśnie pół miasta, żeby mnie znaleźć. I gdybym mogła spokojnie wrócić do siebie i w oderwaniu od wszelkich form natrętnej ingerencji postanowić o swoim życiu. Wiedziałam, że zbliżenie z nieznajomym będzie koronacją moich problemów, ale mimo tego chciałam to zrobić. Ale czemu? Może dlatego, by zrewanżować się Mamoru. A może dlatego, że go kocham i wbrew jego zdradzie szukam na siłę rozwiązania, które pozwoli mi mu wybaczyć- rozwiązania w stylu ,,Ty mnie zdradziłeś, ja Cię zdradziłam, więc jesteśmy kwita, żyjmy długo i szczęśliwie”. A może dlatego, że ten napotkany przystojniak samą swoją obecnością sprawia, że chcę go mieć, dotykiem pali, a spojrzeniem rozbraja. Co w tym gościu takiego jest? Poza ciętym dowcipem oczywiście… inteligentną gadką… wyjątkową opiekuńczością… miękkimi ustami… pięknymi oczami… niesamowitym seksapilem… ciałem boga… sprawnymi rękami… Aaa, Usagi przestań! W każdym razie przy nim zniknęły wszystkie moje troski. Chciałam się poddać tej niewiedzy, nie myśleć o tym, co będzie jutro, ale Mr Handsome wyszedł i troski wróciły… I co teraz? Ehhh… Muszę się wziąć w garść i skonfrontować z Mamoru. Może nie powinnam tu zostawać?”

poniedziałek, 25 listopada 2013



ZAGUBIONA

Rozdział V


Oszołomiony mężczyzna wpatrywał się intensywnie w kobietę swoich snów.

- Brudna dalej jestem czy co?- powiedziała podpierając rękami biodra.

- Nie, skąd… Tu masz herbatę, siadaj proszę- odpowiedział trzeźwiejąc.

Zajęła miejsce na fotelu naprzeciw niego i biorąc do ręki kubek zapytała:

- Mógłbyś mi podać jakiś koc? Nie, żebym była niegrzeczna, ale tyle gadania o moim wyziębieniu i szlafrok jak na Majorkę.

- Heh.. jasne, przepraszam, nie pomyślałem. Twój urok osobisty zabił u mnie zdolność logicznego myślenia, a to jedyny szlafrok jaki mam- odparł rzucając jej czarny koc.

- Jedyny szlafrok jaki masz? Wiesz, że to wyznanie brzmi niepokojąco?- zapytała opatulając się polarową zdobyczą- Jesteś transwestytą?

Mężczyzna prawie zakrztusił się własną silną słysząc sugestię blondynki, a śmiertelna powaga z jaką to wypowiedziała spowodowała, że chłopak nie mógł zdusić własnego śmiechu.

- Ehhhhhhhhhhhh- westchnęła.

- Szlafrok jest jednej ze znajomych. Podobnie jak inne podejrzane rzeczy, które możesz pewnie znaleźć sam nie wiem gdzie- odpowiedział nieco się uspokajając.

- Wiesz, u mnie znajomi nie gubią skarpetek…

- To pozazdrościć- rzucił pijąc kolejny łyk drinka- A poważnie, kobiety zostawiają u mnie mnóstwo bibelotów i to sam nie wiem jakich. Mówię im, żeby tego nie robiły, ale efekt jest porównywalny do walenia grochem o ścianę.

- Więc playboy milioner?- zapytała odkładając opróżniony kubek na stolik przed sobą.

- Mówisz o mnie w samych superlatywach Kochanie. A Ty czemu znowu płakałaś?

- Znowu?

- Przecież widzę świeże ślady łez. Musiałaś w łazience dawać niezły koncert- odparł.

- Ty bezduszny troglodyto!- powiedziała ostentacyjnie zadzierając głowę w górę i przechylając na bok.
Miał znowu buchnąć śmiechem, ale zauważył, że spod zaciśniętych powiek spływa kolejna łza. Ruszony tym widokiem podszedł do dziewczyny i kucając przed fotelem delikatnie złapał ją za podbródek.

- Przepraszam- szepnął- chcesz porozmawiać?

Otwarła oczy i przez parę sekund ich spojrzenia świdrowały się nawzajem.

- Najpierw nalej mi tego co Ty pijesz- powiedziała.

Mężczyzna podszedł do barku i niebawem wrócił wręczając Usagi drinka i siadając koło niej.

- Więcccccccccccccc….- zaczął.

- Więc najpierw chciałam Ci podziękować, że się mną wtedy zainteresowałeś.

- Cała przyjemność po mojej stronie- odparł z lekkim uśmiechem.

- W ogóle pewnie myślisz, że jestem strasznie nierozważna skoro późnym wieczorem siedzę z totalnie obcym facetem w jego mieszkaniu i płaczę mu w ramię.

- No rzeczywiście, jakby tak o tym pomyśleć to mogę udawać miłego i pod przykrywką bohatera zwabiać niewinne panienki do domu, żeby je później zabić i sprzedawać na organy- próbował ją rozweselić, ale bezskutecznie.

- Prawda jest taka, że fakt- emanuje bezmyślnością, a tak poza tym to nie mam gdzie iść- ciągnęła- Moja rodzina od dwóch lat mieszka w  Stanach. Przyjaciółki nie wchodzą w grę.  Nie mam przy sobie zbyt dużo pieniędzy… Nalej mi jeszcze proszę…

Mężczyzna podał jej pełną szklankę.

- Co byś zrobił gdyby osoba, której ufałeś bezgranicznie zdradziła Cię?

- Posłałbym ją do wszystkich diabłów- odpowiedział spokojnie.

- A jeśli by rozum mówił, żeby nie wybaczać, a serce, żeby wybaczać?

- Nie wybaczyłbym…

- A jeśli potrzebowałbyś tej osoby?

- Czemu miałbym potrzebować kogoś kto mnie zdradził?

- Ehhhhh…- westchnęła- Mogę jeszcze jedną szklaneczkę?

- No nie wiem, raz, że tego się haustem nie pije, a dwa wyglądasz już trochę nieteges…- powątpiewał.

- Proszęęęęęęęęęęęęęęęęęęęęęęęę- powiedziała przewracając się na plecy i patrząc z dołu na niego błagalno- zalotnym wzrokiem.

- No dobrze, ale ostatni...

W sypialni na górze zaczął dzwonić telefon.

- Masz, pij wolno… Zaraz wracam- rzucił.

Blondynka nie zastosowała się do polecenia i gdy mężczyzna wrócił do salonu rysowała już palcem kółka w powietrzu.

- Ehhhh- westchnął jak ją zobaczył- Czuje się przez Ciebie winny…

- I słusznie!- usłyszał.

- Heh… Myślałem, że powiesz ,,nie, nie, przecież sama się opiłam”.

- Czemu nie siadasz koło mnie?- gwałtownie zmieniła temat.

- Może dlatego, że rozłożyłaś się na całej długości kanapy- wyjaśnił podchodząc do sofy z rękami w kieszeniach.

- No to się połóż obok- nonszalancko zaproponowała.

Mężczyzna uniósł brwi w górę.

- Nie będę się wzbraniał- powiedział legając na kanapie.

Była godzina 8 wieczór. Deszcz i wiatr nie dawały za wygraną, a w mieszkaniu panowała niczym niezmącona cisza… Do czasu…

-Cholera, ciasno tu- dało się słyszeć kobiece narzekanie parę minut później.

- Bo to sofa Skarbie, tu się z założenia siedzi- nie leży, zwłaszcza w dwie osoby…

Dziewczyna zaczęła się strasznie wiercić i w końcu przechyliła nad nim swój tułów. Otworzył przymknięte patrzałki i dostrzegł zamyśloną twarz blondynki.

- Myślałam, że tylko Elizabeth Taylor miała fioletowe oczy…

- Heh… Podobają Ci się?- zapytał też podnosząc się lekko w górę, ale zanim zdążyła mu odpowiedzieć uwiedziony jej spojrzeniem pocałował ją.

,,Co robisz, idioto! Dziewczyna podoba Ci się jak żadna inna, nie zepsuj tego!”- pomyślał odrywając się od niej, ale ona gwałtownie ujęła jego policzki w dłonie i przyciągnęła do siebie.

W miarę pogłębiania pocałunku czuł wzbierające w nim pożądanie. Wsunął ręce delikatnie pod szlafrok i zaczął gładzić jej delikatne plecy schodząc coraz niżej. Nagle wykonał sprytny manewr  obracając partnerkę w dół i wykorzystując wszelkie pokłady najgłębiej zakorzenionej siły woli niechętnie oderwał się od niej.

- Jesteś super seksowana i strasznie mi się podobasz, ale nie wiesz co robisz, a ja nie chcę Cię wykorzystać. Jeśli zaraz nie powiesz mi, żebym spadał to po prostu nie wytrzymam.

- Od jutra muszę poważnie zastanowić się nad swoim życiem. Dzisiaj chce być jeszcze bezmyślna- powiedziała zdecydowanie.

Nie trzeba było mu drugi raz powtarzać. Wziął blondynkę na ręce i zaniósł do sypialni.

sobota, 23 listopada 2013



ZAGUBIONA

Rozdział IV



Gdy Esmeralda wysiadła z samochodu Mamoru sięgnął po telefon i wybierając numer narzeczonej odjechał z piskiem opon.

,,Odbierz, Usa…”- myślał próbując połączyć się już czwarty raz z rzędu.

- Przepraszamy, abonent nie odpowiada. Prosimy zadzwonić później- usłyszał po raz kolejny.

,,Eh…”- westchnął- ,,Mam nadzieje, że wróciła do mieszkania…”

10 min później wjechał na podziemny parking zamieszkiwanego budynku i żwawym krokiem ruszył schodami w górę. Kiedy okazało się, że drzwi są zamknięte przez jego twarz przeszedł grymas niezadowolenia.

,,Usagi przeważnie zostawia otwarte jeśli jest w środku…”- pomyślał zapalając światło, ale dla pewności krzyknął w progu ,,Kochanie, jesteś?”

Odpowiedziała mu spodziewana cisza. Zszedł jeszcze całe mieszkanie wzdłuż i wszerz i zrezygnowany padł na kanapę zakładając ręce za głowę.

,,Szlag!”- zaklął- ,,Muszę coś wymyślić… Powiem jej, że ją kocham, że jest dla mnie wszystkim, że to partnerka w interesach, która wbrew sygnałom niechęci z mojej strony się do mnie przystawia, a ja nie mogę całkowicie jej olać bo ucierpi na tym intratny biznes. Ba, raczej myślałem, że nie mogę ale w sytuacji gdy w grę wchodzi mój związek poświęcę interesy, które przecież wie jak są dla mnie ważne. Zaś to co widziała było pierwszym tak śmiałym zagraniem z jej strony, na który nigdy więcej już nie pozwolę… Oby to kupiła! Usa się we mnie duży na zabój, więc szanse rosną, ale szlag mnie trafia, że w ogóle znalazłem się w takiej sytuacji.”

Ponownie wyciągnął telefon i próbował zadzwonić, ale znowu nic.

Próbował tak co 10 min przez następne półtora godziny, aż w końcu komunikat ,,abonent nie odpowiada” zmienił się na ,,abonent czasowo niedostępny”.

,,Pięknie!”- krzyknął- ,,Nie dość, że jest niewiadomo gdzie to jeszcze albo wyłączyła telefon albo padła jej bateria…”

W międzyczasie ściemniło się i zaczął padać ulewny deszcz.

Mamoru podszedł do barku, nalał sobie whisky i patrząc przez obszerne okno w salonie wybrał nr do najlepszej przyjaciółki dziewczyny.

- Cześć Minako, jest u Ciebie Usa?- zapytał.

- Cześć, nie, nie ma. Zresztą dzwoniłam do niej parę razy i nie odbiera. Nie zdziwiło mnie to bo ona częściej nie odbiera niż odbiera. Coś się stało?

- Hm…. Mieliśmy małą sprzeczkę. W każdym razie nie ma jej w domu i się martwię. Tym bardziej, że pogoda koszmarna. Jakbyś coś wiedziała to daj znać, ok?

- Jasne. Zadzwonię jeszcze do reszty dziewczyn. A jeśli wróci do domu to też daj znać, bo nie tylko Ty się o nią martwisz.

- W porządku, więc do usłyszenia- powiedział kończąc rozmowę.


 ***

Usagi wyszła spod prysznica i siadając na brzegu wanny owinięta ręcznikiem zaczęła czesać swoje długie włosy.

,,Boże…”- pomyślała- ,,I co ja mam teraz zrobić. Wypadałoby najpierw manifestacyjnie się od niego wyprowadzić. Ale gdzie? Rodzice z Schingiem mieszkają w Stanach, dziewczyny mają swoje życie, a na wynajem mnie nie stać. Ba, na nic mnie nie stać. Wszystkie pieniądze które wydaje są pieniędzmi Mamoru. Ehhh, zabawne- nigdy nie myślałam co by było gdyby… Nie myślałam, bo scenariusz był jeden: neverending dream z człowiekiem, którego kocham… właśnie, kocham. Mamoru… Ja nie chce się z Tobą rozchodzić, ja Cię potrzebuję… ale Ty mnie najwyraźniej nie.”

Szczotka (tak, Mr Handsome miał w łazience ceramiczną szczotkę do włosów) wypadła jej z ręki spadając na płytki.

,,Hmmm, jak on utrzymuje tak idealnie czyste fugi? Ja się swoich nie mogę doczyścić”- pomyślała podnosząc zgubę.

Otarła świeże łzy, podeszła do wieszaka i zrzucając ręcznik założyła szlafrok, ale zanim to spojrzała na metkę.

,,Proszę, kusy, różowy szlafroczek z Victoria’s Secret. A ja myślałam, że nie mam się czego obawiać.”

Wyszła z łazienki i poszła do salonu, w którym rozdzieliła się wcześniej z nieznajomym. Zastała go siedzącego na kanapie i sączącego drinka. Przed nim na stole stał kubek parującej, gorącej herbaty. Mężczyzna jak ją zobaczył to oczy mu prawie wyszły z orbit, naczynia krwionośne się rozszerzyły, a wszystko dookoła pojaśniało.

czwartek, 21 listopada 2013


ZAGUBIONA

Rozdział III



Usagi zbiegła z pasów i znajdujących się zaraz przy chodniku kamiennych schodach. Dzięki temu zabiegowi Mamoru nie mógł już dostrzec poruszającej się poziom niżej dziewczyny. Blondynka zwolniła i szurając nogą o nogę skraplała chodnik spływającymi z wbitej w ziemię twarzy łzami. Gdy zauważyła małą, ciemną uliczkę, odgrodzoną od niebacznych obserwatorów zasłaniającą ją tablicą reklamową, przykucnęła przy jej ścianie i obejmując rękami nogi wtuliła twarz w kolana.

,,Mamo-chan, jak mogłeś…”- pomyślała

Mijały sekundy, minuty, kwadranse, godziny, a telefon bez przerwy dzwonił. Była późna jesień, więc szybko zapadł zmrok. Do tego ruszył się mocny wiatr i zaczął padać rzęsisty deszcz. Usagi zaś niezmiennie siedziała w pozycji embriona. Do tej pory mało kto ją zauważał, a ten kto zauważał najzwyczajniej w świecie olewał. Teraz zaś nadeszła taka zawierucha, że wydawałoby się cudem spotkać w niniejszym zaułku żywego ducha.. A jednak… Idący szybkim krokiem mężczyzna gwałtownie przystanął.

- Co tu robisz w taką pogodę?- usłyszała czując jednocześnie na ramieniu ciepło dotykającej ją dłoni.

- Myślę-  szepnęła kompletnie ignorując życzliwego nieznajomego.

- Aha…- powiedział całkowicie zbity z pantałyku-  zamierzasz długo tak myśleć?

Odpowiedziała mu głucha cisza.

,,Pięknie!”- pomyślał- ,,Wracam wykończony z pracy, a zamiast znaleźć w sypialni playmate of the year co znajduję? Jakąś użalającą się nad sobą na ulicy beksę”.

- Chodź, zawiozę Cię do domu- oświadczył podając rękę na znak pomocy przy wstawaniu.

- Zostaw mnie proszę- odpowiedziała przez łzy w dalszym ciągu nie podnosząc głowy.

- Więc nie powiesz mi gdzie mieszkasz?- zapytał.

Pokręciła przecząco głową.

,,Szlag, co za baba! Powinienem ją tutaj zostawić”- pomyślał.

- Dobra księżniczko, widzę, że zadawanie pytań i liczenie na sensowna odpowiedz jest bezcelowe- powiedział biorąc ją na ręce.

Usagi zaczęła się wyrywać, ale były to tak słabe szarpnięcia, że jedynie rozweseliła swojego ,,oprawcę".

- Widzę, że jeść też Ci musimy dać- rzekł rozbawiony.

Otworzył drzwi od strony pasażera i przypiął blondynkę pasem. Zerknął przy tym na jej twarz, ale zasłonięta kapturem głowa Usagi była uporczywie skierowana w dół. Darując sobie głębszą lustrację siadł na fotelu kierowcy i odjechał.

,,Chyba zasnęła”- pomyślał skręcając pod oszklony apartamentowiec.

Gdy dotarli na miejsce ponownie wziął ja na ręce i zamykając nogą drzwi od samochodu ruszył w kierunku okazałego budynku. Po wejściu do mieszkania położył przemoczona jak kura nieznajomą na skórzanym fotelu. Dziewczyna jednak obudziła się i podnosząc głowę ujrzała ucieleśnienie marzeń większości kobiet. On zaś jednocześnie zatonął w jej pięknych, wielkich i smutnych oczach. To parę sekund wzajemnie przykutych spojrzeń było bezcenną chwilą oderwaną od codzienności, wlewającym w ich serca ciepło momentem totalnej fascynacji, który brutalnie przerwał dźwięk włączającego się gdzieś nieopodal alarmu samochodowego.

- Gdzie ja jestem?- zapytała cicho, ale zanim białowłosy zdążył odpowiedzieć szepnęła trzymając obie ręce na skroni- A tak, zasnęłam…

,,Zajęcia, cukiernia, Mamoru, kobieta, świdrujący jej mózg dźwięk dzwoniącego telefonu, nieznajomy… Właśnie, telefon- dawno go nie słyszałam. Pewnie bateria padła”- pomyślała nie wykazując jakiejkolwiek chęci, żeby sprawdzić gdzie go ma, czy go ma i co w ogóle stało się z jej torebką.

- Tak, zasnęłaś, a ja przywiozłem Cię do siebie, bo nie chciałaś powiedzieć gdzie mieszkasz. Nie mogłem Cie tak zostawić, bo jeszcze byś mnie straszyła po nocach.

- Innymi słowy dzięki Tobie nie skończyłam jak dziewczynka z zapałkami- powiedziała ścierając spływającą po policzku łzę.

- Heh…

- Co się śmiejesz?- krzyknęła obruszona jakby zapominając o wszystkich problemach.

Jej nagła zmiana nastroju jeszcze bardziej go rozbawiła.

- Dziewczynka z zapałkami nie miała czerwonych conversów, robiła coś żeby nie zamarznąć i na pewno nie była taką beksą jak Ty.

- Ty bezczelny! Wynoś się stąd!- krzyknęła rzucając w niego jaśkiem, który wpadł jej w rękę.

- Hola, hola! Jesteś u mnie Kochanie- powiedział rozbawiony bez trudu łapiąc poduszkę.

- O Boże! Zapomniałam!- zaskamlała.

,,Nie, ja z tą kobietą nie mogę… Jest powalająca”- pomyślał.

- Przepraszam Cię za kłopot, już znikam….- powiedziała zbierając się w kierunku drzwi.

- Zaraz! Oszalałaś? Gdzie idziesz?

- W sumie to nie wiem…- odparła studząc swój zapał i znowu smutniejąc.

Spodobała mu się ta dziewczyna i nie miał zamiaru jej od tak puścić.

- Ciemno, wieje, leje, a ty będąc przemoczona, wyziębiona i roztrzęsiona chcesz sobie urządzić spacer? A czy wiesz jak w ogóle wyglądasz?- próbował ją jakoś zniechęcić.

Podeszła do zawieszonego w korytarzu lustra i wydała kolejny jęk rozpaczy. Przyklejone do ciała ciuchy, włosy w wersji właśnie kopnął mnie prąd i rozmazany po całej twarzy makijaż.

- Trzymaj- powiedział podając jej ręcznik i szlafrok- Łazienka jest antresolą do góry i po prawej stronie, a torebkę masz na wieszaku jak coś. Ja zrobię w tym czasie gorącą herbatę.

Nie protestowała, nie komentowała, nie zastanawiała się nad wyjątkową życzliwością nieznajomego tylko pomyślała: ,,dobra i tak nie mam przecież gdzie iść, a Mr Handsome nie wydaje się być mordercą”

wtorek, 19 listopada 2013



ZAGUBIONA

Rozdział II


Długowłosa blondynka wyszła z cukierni kierując się na przejście dla pieszych.

,,Proszę, nowe światła…”- pomyślała wciskając przycisk ,,czekaj”- ,,A może nie takie nowe... W końcu byłam tu ostatnio ze 2 lata temu”.

Usagi nie odwiedzała narzeczonego w pracy. Była wspomniany raz i wszyscy patrzyli na nią wilkiem z malującym się na twarzach poczuciem wyższości.

,,Wystarczy, że muszę towarzyszyć Mamoru na tych wszystkich przesączonych snobizmem przyjęciach miejskiej burżuazji. Trafiają się tam  sympatyczni ludzie- nie powiem, ale ich pozytywna aura jest tłamszona szerzonym przez większość moralnym zepsuciem.”

Mamoru nie należał co prawda do najbardziej prominentnych członków burżuazyjnej społeczności, ale sam fakt wciągnięcia w te kręgi przypinał łatkę osoby znaczącej i chociaż dla niej było to nic to dla niego stanowiło ucieleśnienie życiowych pragnień i metę dla lat wytężonej pracy. Tak więc raz za czas zbierała się w sobie i rozdając tej całej zgrai nadętych bałwanów sztuczne uśmiechy odliczała w myślach czas do zakończenia kolejnego przyjęcia z cyklu imprez marzeń.

,,Mamo-chan uważa, ze wszyscy są w porządku, a ja demonizuję porządnych i prawych obywateli… O, jest zielone”- pomyślała ruszając na przejście dla pieszych- ,,Nie mówię, że jego towarzystwo to zło wcielone, ale w porządku to oni na pewno nie są. Eh, Mamo-chan, Mamo-chan… Co robisz między tą bandą zimnokrwistych karierowiczów… Przecież nie jesteś taki jak oni.  Niemniej trudno- to znajomi mojego przyszłego męża więc jakoś przełknę tą gorzką pigułkę…”

Nagle gwałtownie zatrzymała się na środku pasów. Tuż przed nią stał sportowy samochód Mamoru z nikim innym za kierownicą jak uśmiechniętym od ucha do ucha samym Mamoru i przyklejoną do niego w wyjątkowo intymnych punktach elegancką kobietą.

,,Boże, wiedziałam, że zbyt długo siedziałam na wykładach. Przemęczyłam się i mam haluny… I nawet kawy dzisiaj nie piłam…”

Z zamyślenia wyrwał ją klakson kierowcy czarnego volvo.

-Hej, paniusiu! Czerwone!- zdawał się krzyczeć.

Tymczasem świeżo uświadomiona Usagi widziała tylko zamrożone spojrzenie świeżo uświadomionego Mamoru. Tak jak kierowca czarnego subaru otrzeźwił skamieniałą na pasach Usagi to prowadzący srebrną toyotę otrzeźwił skamieniałego przed pasami Mamoru. Ale jej już nie było…


 ***

- Uspokój się nerwusie! Ruszaj, bo zaraz zostaniesz strąbiony przez pół miasta!

Odzyskawszy logiczne myślenie Mamoru przejechał przez światła i skręcił pod okazały biurowiec.

- Cholera! Nie mogłaś trzymać rąk przy sobie?- warknął uderzając dłońmi o kierownicę.

- Jakoś w trakcie Ci to nie przeszkadzało- syknęła obruszona.

- Niech to szlag!- ciągnął tym razem łapiąc się za głowę- Co ona tam w ogóle robiła? Muszę to teraz jakoś odkręcić, naprostować, wymyślić coś do jasnej cholery!

- Phyyy…- prychnęła krzyżując ręce pod niezmiernie pokaźnym biustem- Wytłumacz mi teraz szanowny Panie Chiba taką jedną, małą rzecz- po co właściwie chcesz TO odkręcać i czemu TO tak przeżywasz. Ktoś by gotów pomyśleć: ,,biedny chłopak może utracić miłość swojego życia przez nierozważny błąd, którego będzie żałował do końca swoich dni”, ale nie ze mną takie numery Mamoru. Możesz mydlić oczy wszystkim dookoła, jednak ja wiem jaki jesteś naprawdę- jesteś taki jak ja: żądny władzy egoista idący po trupach do celu.

Nagle przechyliła się przez fotel kierowcy i wieszając ręce na jego szyi namiętnie pocałowała.

- Więc wyjaśnij czemu nie pozwolisz, żeby ta szara mysz posłała Cię do wszystkich diabłów, skoro piękne, eleganckie i bogate kobiety lgną do Ciebie jak muchy do miodu.

- To nie czas ani miejsce na taką opowieść, Esme- powiedział już spokojniej- Zdzwonimy się na dniach, a teraz wybacz- muszę ratować swój związek.

Esmeralda skwitowała to tylko sarkastycznym uśmiechem i wysiadła.



Translate