wtorek, 29 kwietnia 2014


CHAOS


Jakby pierwotny bóg, który na początku nie był ani dobry, ani zły, ale po prostu był i trwał jako bezkształtna pustka stanowiąca ostateczne wyrażenie nicości wszechświata. Z tej jednak nicości wyłoniło się życie dające początek wszystkiemu, co rozumne, ukształtowane i stałe, porządkując tym samym materialny nieład pradawnego kosmosu. I teraz chaos, który niegdyś istniał w charakterze przepastnej pustki na nowo chce być jedynym bytem skupiającym całą materię wszechświata. Aby to osiągnąć atakuje planetę po planecie, królestwo po królestwie pozbawiając życia miliardy istnień i zostawiając po sobie nie zgliszcza, nie ruiny, nie konające masowo populacje, ale przerażającą wszechogarniającym niebytem nicość. I tak wskutek namów męża i najbliższych strażniczek Królowa Serenity zapieczętowała mocą Srebrnego Kryształu granicę swojego władztwa, chroniąc tym samym poddanych przed siejącym dosłowne spustoszenie Chaosem. Królestwo było bezpieczne, ale napełniona żywą niechęcia do samej siebie królowa straciła dawny blask, by koniec końców popaść w totalną apatię. Dręczona wyrzutami sumienia władczyni słyszała nocami krzyk ginących ,,na zewnątrz” ludzi i sama też krzyczała, budząc się z kropelkami potu na zdradzającej oznaki wewnętrznego napięcia twarzy. Chcący przywrócić dawny uśmiech małżonki Endymion postanowił wykorzystać nadchodzące urodziny królowej. Zorganizował więc ku jej błędnie oczekiwanej radości bal maskowy. Monarchini zamiast pogodnie witać szturmem przybywających gości siedziała jak struta, obok świeżo uświadamiającego sobie niepoprawność założeń małżonka. Kiedy zegar zaczął wybijać dwunastą, a wszyscy sięgnęli po szampana, by wznieść toast za miłościwie im panującą drzwi niespodziewanie się otworzyły i weszła przez nie przyodziana w głęboką czerń postać. I może normalnie nikt nie zwróciłby na nią szczególnej uwagi, ale że akurat ucichła muzyka i śmiechy wyczekujących przemowy króla dworzan to szczęk rozwieranych wrót poruszył jednocześnie twarze zgromadzonych przy Endymionie gości. Widok sunącej przed siebie miarowym krokiem postaci wzdrygnął nieco tłumem i bliżej nieokreślony strach ogółu dotarł aż do samego władcy. Skrzętnie ukryty pod zwałami ciemnego całunu przybysz wybijał zaś trzymanym berłem idealnie stopiony z dźwiękiem zegara i własnymi krokami stukot. I szedł tak dalej i dalej, a czujący wewnętrzny niepokój goście kolejno rozstępowali się przed nim, dając mu wolną drogę. Patrzący trzeźwym wzrokiem na schowaną za pozłacaną maską istotę Endymion, przywołał skinieniem dłoni stojącą przy boku królowej strażniczkę.

- Zabierzcie Serenity do jej komnaty- rozkazał zapobiegawczo, starający się zachować zimną krew władca.

Kobiety posłusznie ruszyły w przeciwną niż reszta zgromadzonych stała stronę, a siedzący z podpartą ręką brodą Endymion bacznie obserwował będącą już niemalże przed jego obliczem postać. Ta jednak minęła króla bokiem, wywołując natychmiastowy zryw u samego władcy i wiernie trwających obok generałów wojsk Księżycowego Królestwa. Gdy stojący najbliżej nieproszonego gościa Jadeite zastąpił mu drogę, ten momentalnie wyzuł go z wszelkich oznak życia sprowadzając bezwładnego już mężczyznę na kamienną podłogę. Generał upadł idealnie w dźwięk ostatniego bicia mosiężnego zegara. Król oniemiał, dworzanie uciekli, a ciało Jadeite przykrył wydający właśnie ostatnie tchnienie Nephrite. Za nieustanie przesuwającą się do przodu koszmarną zmorą ruszyli dwaj kolejni: Zoisaite i Kunzite. Prędko minęli robiącą sobie z nich guzik postać i stanęli na jej biegnącej niezmiennie prostą linią  trasie. Przyłożyli miecze do gardła tego napawającego grozą widziadła, ale niebawem i ich miecze i oni sami również bez mrugnięcia okiem upadli. Rozwścieczony król zamachnął się z tyłu próbując przeciąć straszydło na wskroś. Osłonięta warstwami czarnego materiału zjawa obróciła jednak tułów ustawiając tym samym twarz wprost pod tnący już powietrze miecz Endymiona. Pęknięta w ten sposób maska zleciała idealnie przed opadającego na kolana monarchę.

- Chaos…- szepnął skrajnie przerażony mężczyzna.

Postać zrobiła krok w jego stronę i już Endymion leżał obok ciała Kunzite. A postać szła dalej i dalej… Ostatkiem siły opuszczający ten księżycowy padół król wyciągnął przed siebie rękę i do momentu kiedy nie znikła trzymał ją tak, jakby chciał jeszcze powstrzymać zmierzający do najdalszej komnaty Chaos. Chaosu jednak nie powstrzymał. Nie powstrzymały go też padające jedna po drugiej wojowniczki i chaos wreszcie osiągnął ostateczny cel swojej podróży. Kiedy drzwi najdalszej komnaty otwarły się mała dziewczynka sprawnie uciekła z objęć troskliwie ujmującej ją matki.

- Tatuś!- radośnie pisnęła niewidząca jeszcze nawet zarysu postaci księżniczka.

Ale Serenity już ją widziała… Na ziemię upadła lalka, a zaraz po niej mała dziewczynka.

- Nieee…- krzyknęła rzucająca się przed siebie władczyni.

Nie dosięgła jednak ciała córeczki, bo wcześniej uosabiająca nicość wszechświata postać złapała ją za rękę, nie pozwalając ostatni raz przygarnąć ciała dziewczynki. I trzymała ją tak dopóty, dopóki obie ostatecznie nie znikły. I tak historia zatoczyła swój bieg i wszystko się znów stało chaosem.



THE END


piątek, 25 kwietnia 2014


ZAGUBIONA

Rozdział LX


Parę miesięcy później


Piękna kobieta z ciężko opadającymi na ramiona włosami starannie poprawiała krawat stojącego przed nią Diamonda.

-  Mama dzwoniła prosząc, żeby przekazać życzenia… Dziewczyny tak samo- powiedziała jeszcze gładząca końcowym ruchem powierzchnię satynowego materiału blondynka.

- Częściej się z nimi ostatnio spotykasz, prawda?- dopytywał chłonący widok Usagi mężczyzna.

A było co chłonąć, bo Usagi zapierała dech w piersiach każdemu przechodzącemu obok samcowi. Klasyczna mała biała przed kolano w minimalistycznej wersji święciła na niej swoje triumfy. Odpowiedniego koloru torebka ze srebrną sprzączką idealniej pasowała do tej ozdabiającej gruby pasek sandała wokół filigranowej kostki dziewczyny. Rozpuszczone włosy przykrywały jej plecy, a jeszcze piękniejsze w dziennym świetle oczy właśnie zaczęły spoglądać ku bacznie świdrującym ją od dłuższego czasu fioletowym tęczówką Diamonda.

- Tak- odparła ukontentowana jego zainteresowaniem blondynka- I powiem Ci, że wreszcie wszystkie jesteśmy szczęśliwe… No może Naru nie znalazła jeszcze swojej drugiej połówki i chociaż facet nie determinuje szczęścia to widać, że ten brak jej doskwiera...

- Naru?- powtórzył odtwarzający w pamięci wszystkie przyjaciółki narzeczonej mężczyzna.

- Jeszcze nie poznałeś, a możesz nie kojarzyć, bo to nie z tej paczki- tłumaczyła zauważająca jego zdziwienie Usagi- Trzymałyśmy się bardziej zanim poznałam dziewczyny i chociaż nasz kontakt później osłabł to jako, że wcześniej byłyśmy przyjaciółkami i potem jeszcze poszłyśmy razem na studia to te koleżeńskie relacje ciągle zachowywałyśmy. No a Mako sobie radzi, Mina i Yaten aż zbyt dobrze. Podobnie Taiki i Ami.

Bialowłosy przechylił raptem głowę wskazując dyskretnie na pogrążoną w rozmowie z Rubeusem parę.

- Berthier i Seiya chyba też całkiem nieźle...

- Tak- potwierdziła dobrotliwie uśmiechnięta Usagi- Rubeus i Coan również...

Mówiąc to blondynka zdawała się jakby szukać wzrokiem tej drugiej.

- Jest u Petz- odpowiedział na jej nieme pytanie jasnowłosy- Bertie też chyba właśnie do niej drepta…

W tym momencie Usagi popatrzyła na odprowadzaną przez Seiyę wzrokiem Berthier, która akurat minęła się z...

,,O zgrozo…”- pomyślała przewracająca oczami dziewczyna.

- Kalaberas…- szepnął Diamond widząc idącą w ich stronę szatynkę.

Kobieta stąpała zaskakująco sprawnie, jak na reklamowane przy stopach obuwie. Niestety ku podpartemu ogólnym grymasem niezadowoleniu Usagi modelka zaiste prezentowała się niezwykle wdzięcznie.

- Di… - powiedziała całująca mężczyznę w policzek szatynka.

Blondynka już miała skomentować powitanie Kalaberas,  kiedy ta nagle odwróciła twarz, do niej się tym razem zwracając.

- Usa...- rzuciła, ją również koleżeńsko całując i po chwili nieco zmieszanym głosem dodając- Zapomnijmy o tym, co było wcześniej… Moje siostry Cię lubią, więc ja też chcę mieć z Tobą pozytywne relacje...

Usagi marszcząc brwi przybrała wysoce zaskoczony wyraz twarzy na białowłosego jakby dla pewności zasłyszanych słów jeszcze zerkając.

- Diamond, pozwól tutaj!- krzyknął raptem gdzieś z tyłu doniosłym głosem Safir.

Momentalnie lokujący jego położenie mężczyzna ukłonił się lekko towarzyszącym mu damom i po wyrażeniu głębokiej nadziei na brak bójek poszedł ku wzywającemu go bratu. Usagi zaś przyjęła zawieszenie broni i przechadzając się powoli prowadziła integracyjną rozmowę z w gruncie rzeczy sympatyczną szatynką. Rozmowę przerwał ostatecznie dobiegający ją zza pleców baryton.

- Witaj Usako...

Kobiety niemal jednocześnie obróciły skierowane całkiem gdzie indziej twarze. Widząca stojącą przy nich parę Kalaberas uścisnęła z uśmiechem Usagi dłoń spokojnie się oddalając. Blondynka zaś padła w objęcia świeżo przybyłej szatynki, a zaraz potem już nieco mniej impulsywnie przylgnęła do towarzyszącego Unazuki Mamoru. I z nimi również długo rozmawiała dowiadując się przy okazji o mediatorskiej roli Fiore, związku Motokiego i Reiki oraz nowościach kolorystycznych nadchodzącego sezonu.

- Zastanawia mnie tylko czemu Esmeralda…- zaczęła nowy wątek blondynka.

- Kochanie, siadajcie. Zaraz zaczynają…- przerwał jej rozważania nadchodzący od tyłu Diamond.

Białowłosy ucałował dłoń Unazuki, przywitał się z Mamoru i obejmując Usagi ramieniem wolną ręką odgarnął opadający jej na czoło kosmyk złocistych włosów.

- Gratuluję kolejnego sukcesu Kentaro Computers Diamondzie- powiedział bacznie spoglądający ku zajętej swoim widokiem dwójce.

Mężczyzna nie zdążył jednak odpowiedzieć, bo trzy grosze wtrąciła chcąca uciąć nożem temat szatynka.

- A Ty ciągle o interesach…- rzuciła z udawanym fochem dziewczyna- Pogratuluj im lepiej czego innego...

Ciemnowłosy zdębiał patrząc mozolnie po obecnej tutaj trójce kolejno.

- Dziękujemy- powiedział unoszący kąciki ust Diamond.

Zauważywszy dopiero ochronnie obejmującą brzuch Usagi rękę mężczyzny Mamoru zrozumiał sens słów szatynki. Wypadało mu coś teraz powiedzieć, ale że nie bardzo wiedział co z ulgą przyjął wezwanie do ostatecznego zajmowania miejsc przez resztę gości. Kiedy to już nastąpiło Petz w eskorcie sióstr i pod czujnym spojrzeniem masy przybyłych osób sunęła na koniec rozłożonego między krzesełkami miękkiego dywanu. Po podwójnym ,,tak” i gromkich oklaskach wzruszona Usagi podniosła się z ulokowanego blisko pary młodej fotela i szczerze gratulując uściskała ich mocno. Ci zaś przeszli zaraz dalej, a blondynka przylgnęła do stojącego przy niej Diamonda.

- Chyba poczekamy ze ślubem aż urodzę- stwierdziła zabawnie przygryzająca wargę dziewczyna.

- Bo?- dopytywał trochę rozśmieszony tym widokiem białowłosy.

- Bo nie chcę w tak pięknym momencie mojego życia wyglądać jak krowa- odparła całkiem poważnie blondynka.

Ta właśnie powaga całkowicie już rozwaliła ujmującego ją w pasie Diamonda.

- Oj Maleńka…- szepnął całym ciałem zbliżając się do niej.




THE END




No to by było na tyle :P I ogólnie wszyscy szczęśliwi i żyją :) Mam nadzieje, że nie przynudziłam za bardzo przez tą sielankę na końcu :)

czwartek, 24 kwietnia 2014


ZAGUBIONA

Rozdział LIX


Jadący właśnie do redakcji gazety Fiore stanął przed wstrzymującymi ruch aut światłami. Palcami jednej ręki bębniący w kierownice swojego subaru mężczyzna drugą dłonią podpierał obróconą nieco na bok głowę. Sprawiał wrażenie człowieka zamyślonego- zdecydowanie pochłoniętego jakimś trapiącym go do żywego tematem. I tak naraz dźwięk niemal jednocześnie ruszających wśród niego aut wytrącił z zadumy patrzącego w bezbrzeżną przestrzeń Fiore. Ten zaś przy okazji uświadomił sobie, że lustrował właśnie leżący po drodze do redakcji budynek mieszkalny Unazuki. Ściągając wzrok przed siebie ruszył za kierowcą niebieskiej mazdy, ale dopiero co ustępujące pod wpływem zmiany świateł zamyślenie Fiore ponownie zagościło na jego szczupłej chyba od zawsze twarzy. Sprawiając wrażenie kierowcy jednak zaufanego wzniecił nagle pisk klaksonów. A konkretnie- ewidentnie podejmujący  na sekundę przed manewrem decyzję mężczyzna gwałtownie zwolnił niespodziewanie zjeżdżając w boczną uliczkę.

- Niech Cię Mamoru… Mam nadzieję, że będziesz mi przynajmniej wdzięczny…- mruknął do siebie długowłosy.


***

Na zasłyszane z wnętrza pomieszczenia słowo ,,proszę” Makoto otworzyła drzwi. Dopiero kiedy znalazła się w środku zauważyła siedzącego przy łóżku Usagi Diamonda. Spłoszona nieco intensywnością jego spojrzenia dziewczyna uciekła wzrokiem, z powrotem ku drzwiom się już odwracając.

- Przepraszam Usa, myślałam, że jesteś sama- rzuciła zaskoczona swoją nieśmiałą reakcją kobieta- Poczekam na korytarzu...

- Daj spokój Mako- skomentowała szczerze uśmiechnięta blondynka- Ja się tu cieszę, że wybawienie nadchodzi, a wybawienie postanawia zarządzić odwrót...

- Wybawienie?- zapytała ponownie stająca twarzą do dwójki szatynka.

- Wybawienie od…- zaczęła niegubiąca radosnego wyrazu twarzy blondynka.

- Odddd?- podjął tracący zainteresowanie Makoto Diamond.

- Odddd…- przeciągała udająca zamyślenie i kładąca palec na ustach Usagi.

Białowłosy zaś w międzyczasie wstał i wkładając ręce do kieszeni popatrzył z góry pełnym żarliwego uczucia wzrokiem.

- Od pewnego niesamowicie seksownego zaborcy…- dokończyła zerkająca na niego figlarnie blondynka.

Lekko unoszący jeden kącik ust Diamond wyciągnął dłoń delikatnie obrysowując palcem kontur jej twarzy.

- Zostawiam Was same- powiedział zwracający się zaraz ku drzwiom jasnowłosy.

Usagi odprowadziła go jeszcze czułym wzrokiem, co nie uszyło uwadze zaskoczonej ich stopniem bliskości Mako. Kiedy nagle idący do drzwi Diamond zatrzymał się koło niej dziewczyna spłonęła lekkim rumieńcem, który jeszcze bardziej pogłębił składany zaraz na jej dłoni grzecznościowy pocałunek.

- Miło mi poznać, Makoto Kino- rzucił przez ułamek sekundy patrzący w jej oczy mężczyzna.

- Tak…- zaczęła nie mogąca rozplątać języka szatynka- Mi również...

Zanim dziewczyna zdążyła wykrzesać z siebie coś jeszcze białowłosy uwolnił rękę i już go w pomieszczeniu nie było. Odzyskująca tymczasem normalny kolor policzków szatynka podeszła do łóżka opartej o jego wezgłowie Usagi i po przyjacielsku się z nią witając usiadła na zajmowanym wcześniej przez białowłosego krześle.

- Więc Mako…- zaczęła radośnie blondynka- Co myślisz o moim Di?

Ta zaś przewróciła tylko swoimi głęboko zielonymi oczyma.

- Cudowny…- dodała po chwili powstrzymująca się już od komentarza, że ,,każdemu zawróciłby w głowie” szatynka- Widziałam go już wczoraj na korytarzu, ale atmosfera nie sprzyjała raczej oficjalnemu nawiązywaniu kontaktów...

Dziewczyna nagle spuściła wzrok bawiąc się sprzączką trzymanej przed sobą torebki.

- Usa, ja chciałam Cię bardzo przeprosić…- zaczęła kątem oka gotowość Usagi do protestacyjnej wypowiedzi zauważając- Tylko błagam, nie przerywaj mi...

Faktycznie szykująca przemowę blondynka kiwnęła głową ze swoich wszystkich sił w słuch się zamieniając.

- Chciałam Cię bardzo przeprosić za brak zainteresowania Twoją osobą- podjęła czująca palący wstyd Mako- Jesteśmy przyjaciółkami, zawsze mogłam na Ciebie liczyć… Udostępniłaś mi nawet swoje mieszkanie, za co w ogóle strasznie dziękuję. Swoją drogę wreszcie coś zdatnego znalazłam, więc będę mogła przestać być jak głaz narzutowy u dziecięcej nogi. Ale wracając- byłaś zawsze taka pomocna dla mnie, a ja zamiast również być pomocna dla Ciebie zakopałam się w spotęgowanych przez mój umysł problemach. Wiesz… teraz tak sobie myślę, że przy tym wszystkim tutaj one są po prostu śmieszne. Facet mnie zostawił- Boże, nie pierwszą i nie ostatnią, a ja cudowałam jak bałwan na wiosnę...

- Mako…- skomentowała przełamująca nagłą ciszę Usagi- Primo: Twoje problemy nie były wyssane z palca, secundo- ja sama unikałam konfrontacji, tertio- nie jesteś dla mnie ciężarem, a mieszkanie i tak stałoby puste, quatro- cieszę się, że tu jesteś...

Dziewczyna odpowiedziała jej pełnym ciepła i ulgi uśmiechem.

- W ogóle było dzisiaj tyle osób … Seiya, Rei, matka, że przeze mnie chyba na stałe wprowadzą zakaz odwiedzin…- zauważyła zadowolona jednak troską przyjaciół blondynka.

- A kiedy wychodzisz?- pytała troskliwie rozluźniona już nieco szatynka.

- Dzięki Di jutro...- powiedziała popadająca w tajemnicze zamyślenie Usagi.

Widząca banan na jej twarzy Makoto również się uśmiechnęła.

- A, spotkałam Naru... Pytała co u Ciebie, ale to było jeszcze przed...- zauważyła nagle Mako przez moment nad słusznością dalszego słowa się zastanawiając-... przed wypadkiem.

- O Jezu, Naru...- niemal krzyknęła uderzając własne czoło blondynka- Dawno już miałam się z nią zobaczyć... Przez to wszystko na śmierć zapomniałam. Pewnie teraz myśli, że nosa zadzieram...


***

Esmeralda siedziała na łóżku zdejmując otrzymane jako prezent kolczyki. Kiedy drugi kryształek znalazł się już w jej dłoni kobieta spojrzała ku nim z wręcz pewnego rodzaju czułością. Słysząc nagle dobiegające jej uszu pukanie odłożyła kolczyki na nocną szafeczkę i ruszyła ku wejściu.

- Chciałam prosić dodatkową…- zaczęła pewnie otwierając drzwi.

- Czy ja wyglądam na room service?- zapytał rozkładający przed nią ręce mężczyzna.

Poszerzająca oczy z przestrachu brunetka momentalnie pchnęła wciąż trzymane za klamkę drzwi. Rubeus skutecznie jednak uniemożliwił ich zamknięcie powodując tym samym jeszcze większy napór ze strony niechcącej go wpuścić do środka Esme.

- To jakaś pomyłka, nie znam Pana…- rzuciła mało przyjemnym głosem brunetka.

- Ja Pani osobiście też nie, ale z widzenia i owszem- odparł ciągle blokując prawą ręką drzwi Rubeus.

Esmeralda zaś nadal pchała je w przeciwnym niż tego chciał ognistowłosy kierunku.

- Napada Pan tak wszystkich, których zna z widzenia?- zapytała w końcu zaprzestająca pressingu dziewczyna.

- Nie- zaprzeczył przywołujący szelmowski uśmiech mężczyzna- Tylko tych, którzy próbują zabijać dziewczyny moich szefów...

Ręka Esmeraldy spadła bezwładnie z tak jeszcze przed chwilą mocno ściskanej klamki.

- Pani pozwoli…- rzucił przechodzący obok niej Rubeus.

Mężczyzna bez żadnych już przeszkód znalazł się we wnętrzu zajmując wygodnie ułożone frontem do okna krzesło.

- Zawrzyjmy układ…- powiedział znienacka wywołując ruch u praktycznie skamieniałej Esme.

Kobieta odwróciła się raptem i krzyżując ręce na piersiach popatrzyła w trącące chłodem oczy mężczyzny.

- Słucham…- odparła wreszcie próbująca opanować drżenie głosu dziewczyna.

- Nigdy nie zbliżysz się do nas: mnie, Usagi, Diamonda, a nawet Mamoru…- zaczął przy ostatnim imieniu znacząca prychając- Zresztą on Cię nie chce widzieć nawet… Nigdy nie będziesz miała nic wspólnego z Kentaro Computers i nigdy więcej Twoja noga nie postanie w Tokio, a my za to damy Ci święty spokój… Innymi słowy będziesz wolną kobietą…



poniedziałek, 21 kwietnia 2014


ZAGUBIONA

Rozdział LVIII


Na dźwięk dzwonka podnoszący z kanapy niemal już zaległy odwłok Mamoru ruszył hallem do drzwi wejściowych swojego mieszkania. Widząc po drugiej stronie w sumie spodziewanego Fiore przesunął się nieco zapraszającym gestem wskazując wnętrze przestronnego apartamentu.

- Przykro mi Mamoru…- zaczął stający między stolikiem a kanapą w salonie mężczyzna- Z powodu wszystkiego co się wydarzyło, albo i nie...

Mamoru westchnął siadając i to samo sygnalizując będącemu vis-a-vis niego Fiore.

- Mam dla Ciebie zadanie- zaczął bębniący palcami o bok fotela ciemnowłosy- Zawiadom prasę, że Esmeralda Watanabe już u nas nie pracuje i zarówno firma, jak i ja osobiście odcinamy się od wszelkich działań, które w przeszłości albo przyszłości mogłyby być przez nią podjęte...

- Jasne…- odparł jakby się jednak nad czymś zastanawiający Fiore.

Odgadujący jego pytanie Mamoru odpowiedział na nie z lekko uniesionym kącikiem wcześniej nieprzerwanie opuszczonych ust.

- Przecież Ty jesteś naszym rzecznikiem… A poza tym nie chce, żeby Motoki miał potem jakieś ewentualne problemy z Reiką. Niech im się przynajmniej się ułoży.

Fiore skwitował jego stanowisko porównywalnym wizualnie uśmiechem.

- Masz z nią jakiś kontakt?- zapytał po chwili badawczo spoglądający ku koledze mężczyzna.

Bez trudu odgadujący o kogo chodzi przyjacielowi Mamoru ponownie zacisnął usta wzrokiem do własnych rąk uciekając.

- Dzwoniła, ale nie odbierałem- rzucił sucho ciemnowłosy- A powinienem, żeby móc konkretnie zmieszać ją z błotem...

- Wiesz..- zauważył lokujący ręce w kieszeniach Fiore- Nikt Ci tam jej do łóżka nie wpychał...

- Owszem- przyznał zgodnie Mamoru- Ale wiesz jaki ja jestem, a ta kobieta rozpalała mnie sobą do czerwoności.  Skąd miałem wiedzieć, że taka z niej straszna wariatka. Jezuuu… Trzeba było trzymać jaja w spodniach. Miałbym teraz udziały Kentaro, miłość Usagi i nasze dziecko. Straciłem ich Fiore! Straciłem ich przez tą szajbuskę, a teraz jeszcze przez własną głupotę mogę stracić przyjaźń Motokiego...

Mężczyzna zmarszczył brwi w geście całkowitego braku zrozumienia słów ciemnowłosego.

- Przespałem się wczoraj z Unazuki- precyzował brunet- A właściwie to chyba ona ze mną…


***

Unazuki niecierpliwie ściągnęła buty z westchnieniem i torbą przez ramię w kurtce na kanapie siadając.

,,On teraz pewnie myśli, że to był gest wsparcia …”- dumała- ,,Cholera, Mamoru… Ja po prostu spanikowałam”.

Dziewczyna znów nabrała więcej powietrza i przymykając wciąż idealnie pomalowane oczy ukryła twarz w dłoniach. Chociaż miała to do siebie, że jej makijaż, niezależnie od panujących warunków środowiskowych, był absolutnie trwały to i tak unikała zbędnego dotykania buzi rękoma. Teraz jednak bez żadnego zastanowienia przykryła dłońmi zatroskaną rozwojem sytuacji twarz. Nagle ponownie ujawniając ją światu sięgnęła do najmniejszej kieszonki torebki po leżący tam sobie spokojnie telefon.

,,No tak, idiotko… Czego się spodziewasz”- myślała patrząc w niewskazujący nic nowego wyświetlacz- ,,Spałaś z przyjacielem, zwiałaś mu w środku nocy, a kiedy chciał dowiedzieć się o co kaman rozłączyłaś rozmowę… Drugi raz nie zadzwoni, znam go…"

Unazuki rzuciła komórkę na kanapę z rezygnacją przeczesując palcami włosy.

,,Więc czemu gapisz się w ten ekran kretynko!?”- skarciła sama siebie szatynka-,, Mamoru stwierdził, że moje podejście to wykasować temat i tyle… Nie jestem Usa, więc mnie obskakiwać nie będzie…"

Dziewczyna zaczęła świdrować nieobecnym wzrokiem rozciągającą się przed nią przestrzeń.

,,No i po cholerę wtryniam w swoje depresyjne dedukcje Usagi? By poczuć się lepiej myśląc o tym, że i tak byłam na spalonej pozycji nie mając żadnych szans, bo ja to nie ona, a ona nie ja?- rozważała dalej szatynka- ,,Taaaak… Każda nie-Usagi jest tutaj przegrana, więc oprócz mnie cała reszta kobiet w Japonii  jest również przegrana. Czy mnie to pociesza? Cholera, nie… Ale przecież myślałam, że przyzwyczaiłam się już do tego…"

Unazuki wstała i powłóczywszy nogami w stronę kuchni wyciągnęła swój ulubiony kubek.

,,Mogłabym do niego niby zadzwonić…”- rozważała włączająca ekspres dziewczyna- ,,Ale co ja mu powiem? Zwiałam, bo spanikowałam widząc go obok siebie nagiego, a potem nie odebrałam, bo spanikowałam przed wizją intymnej rozmowy podczas zakupów z klientką… Mogłam to do jasnej cholery odebrać i powiedzieć, że oddzwonię później… No i właśnie- dalej powiem, że nie oddzwoniłam, bo też spanikowałam! Świetnie!"

Unazuki oparła ręce o blat patrząc w lejący się do kubka strumień odsączonej kawy.

- Zrób to co pomaga Ci zawsze zapomnieć- skomentowała na głos swoje rozterki szatynka- Bierz się po prostu do roboty dziewczyno!


***

Usagi uniosła ręce za głowę wymownie przy tym ziewając.

- Di, ja już chcę stąd wyjść…- powiedziała przeciągle siedząca na łóżku blondynka.

- Jeszcze trochę Maleńka- odparł wspierający brodę o wnętrze dłoni mężczyzna.

- Ale to łóżko jest takie twarde, jedzenie niedoprawione, a pomieszczenie nader mocno przygnębiające- argumentowała kierowana chęciom powrotu blondynka- Zabierz mnie stąd Di proszęęę...

Diamond uniósł brwi ku górze posyłając przy tym Usagi iście szelmowski uśmiech.

- Wiesz kochanie…- zaczął celowo dla wzmocnienia efektu głos zawieszając- Myślałem, że będziesz chciała tu jeszcze trochę posiedzieć...

- IIIII?- drążyła wyczuwająca szwindel blondynka.

- I nic…- odparł na pozór nonszalancko wzruszający barkami jasnowłosy- Po prostu przyjaciółka się rozczaruje, jak od tak każe jej zwijać świeżo przyniesione manele...

Usagi momentalnie zesztywniała i przypominając rzetelnie nabity manekin wystosowała pełen powagi apel do jeszcze wyżej lokującego kąciki ust mężczyzny.

- Diamondzie Kentaro- zaanonsowała iście podniosłym tonem blondynka- Uroczyście oświadczam, że przeczesze każdy cm2 Twojego mieszkania i...

Dziewczyna nie skończyła jednak trącącego niezwykłym terrorem  wywodu, bo przerwał jej śmiech skrajnie rozbawionego obrazem grożącej mu palcem Usagi Diamonda. Ta zaś widząc jego reakcję również zaświergotała ponownie się przy tym rozluźniając. Białowłosy zaś nagle wstał i gwałtownie do niej podchodząc zatopił soje usta w jej wciąż roześmianych wargach. Usagi z kolei ciągle czując przeszywający ją pod wpływem dotyku Diamonda dreszcz przyciągnęła go do siebie równie żarliwie całując.

- Idę poszukać lekarza- wycedził w końcu przerywający pocałunek mężczyzna.

- Myyyyyyyy… A było tak miło…- zamruczała manifestująca swoje niezadowolenie blondynka.

- Będzie jeszcze milej jak wrócimy do domu- rzucił posyłający jej spod drzwi oczko jasnowłosy- Poszukam doktorka, żeby negocjować Twój możliwie najszybszy powrót...

Przekraczający próg pokoju mężczyzna nie dostrzegł jednak rumieńca wizualizującej sobie właśnie ich sam na sam Usagi, bo jego uwagę przyciągnął dzwoniący w kieszeni spodni telefon.

- Znalazłem ją- usłyszał po chwili idący już korytarzem białowłosy- Mam się zbierać na lotnisko?


poniedziałek, 14 kwietnia 2014


ZAGUBIONA

Rozdział LVII


Seiya stanął jak wryty przed łóżkiem radośnie uśmiechającej się do niego Usagi.

- Czy wielka gwiazda jest już zbyt wielka, żeby przytulić na powitanie starą znajomą?- zapytała figlarnie blondynka.

Przekrzywiający głowę chłopak drapał się po niej lewą ręką, prawą trzymając świeżo kupioną różę.

- No coś Ty Po prostu myślałam, że w każdej chwili może wpaść tutaj Twój facet, a że z Mamoru chciał wczoraj zrobić mielone…

- Terefere… Co jak co ale Seiya Kō swojego zachowania nie warunkuje tym czy może za nie dostać manto. Poza tym Di musiał po coś tam jechać do firmy. I chwała Bogu, bo mam takie wyrzuty, że cały czas przy mnie siedzi…- Usagi przerwała na chwilę o obecności gościa zapominając, zaraz jednak do tego świata i myślami i pytaniem wracając- Więc?

Więc Seiya uśmiechnął się i kwiatuszek uroczyście wręczając przytulił mocno wyczekującą tego ruchu blondynkę.

- Po prostu mi głupio przez tą naszą ostatnią rozmowę Króliczku- mówił tuląc dziewczynę do piersi- Jestem idiotą, przepraszam…

- W porządku Seiya- odparła przyjmująca już samodzielną pozycję Usagi- Zapomnij o tym.

Ciemnowłosy siadł na skraju łóżka patrząc w jej również bacznie śledzące go oczy.

- Nie, będą sobie zawsze wyrzucał, że przez własne humory mogłem stracić przyjaźń tak cudownej istoty jak Ty…

- Seiya…- szepnęła tym razem samodzielnie go przygarniając.

Na twarzy bruneta zagościł niewidoczny dla przerzuconej przez jego ramię Usagi uśmiech.

- Mam nadzieję, że będziecie szczęśliwi...- dodał po chwili mężczyzna


***

Tuż po godzinie otwarcia energiczna jak zwykle szatynka parła dzielnie przez centrum handlowe w towarzystwie próbującej dotrzymać jej kroku blondynki.

- Ale Unazuki…- jęknęła wyraźnie kwestionująca słuszność pomysłu Fumiko- Groszki z paskami?

- Zdecydowanie- odparła wciąż niezwalniająca tempa dziewczyna- I to najlepiej kontrastowe…

Jasnowłosa westchnęła głośno nagle stając by błagalnie wnieść oczy ku niebu, a właściwie przeszklonemu zadaszaniu ekskluzywnego domu towarowego Minami Azabu. Wydawany przez jej obcasy stukot ucichł jak nożem uciął, więc łącząca brak miarodajnie wybijanego tuż obok niej dźwięku z podejrzaną dematerializacją widzianej wcześniej kątem oka kobiety szatynka obróciła się sprawnie na pięcie również znacząco wzdychając.

- Zawsze to samo…- stwierdziła łagodnie podchodząc do przygryzającej wargę blondynki- Uwierz mi, będziesz wyglądać świetnie…

Kobieta spojrzała na nią wzrokiem wyciągającego białą flagę wojaka.

- Ok- odparła ostatecznie dająca się prowadzić do przodu Fumiko- Koniec końców i tak ciągle wychodzi, że Twój wybór był strzałem w dziesiątkę, ale znasz mnie… Wole sprawdzone rozwiązania. Jeden błąd i moje zdjęcia lodują na okładce obciachu roku. Jesteś najlepsza i dlatego nikomu innemu nie pozwoliłabym robić ze sobą takich ekstrawagancji…

- To żadne ekstrawagancje tylko groszki z paskami. Do tego widzę jeszcze stylowe szpile, okularki retro i klasyczny płaszcz w stylu przydługawej, męskiej marynarki.

Możliwe, że ciągle prezentująca skwaszoną minę Fumiko chciała właśnie wydać z siebie kolejne stęknięcie, a  jeśli tak to tego nie zrobiła, bo rozproszył ją dźwięk dzwoniącej komórki szatynki. Unazuki sprawnie wyciągnęła telefon i po krótkim, aczkolwiek widocznym momencie wahania  zignorowała przychodzące połączenie komórkę ponownie do kieszeni płaszcza wrzucając.

- Stało się coś?- zapytała zdziwiona jej zachowaniem klientka.

- Nie…- odparła gwałtownie odzyskująca kontakt z rzeczywistością dziewczyna jednocześnie na najbliższy butik radośnie wskazując- Chodźmy tutaj, Altuzarra ma teraz naprawdę świetne spódnice…


***

Na trącącym bielu korytarzu szpitalu Uniwersytetu Tokai siedziała trochę niecierpliwie czterdziestoletnia Ikuko Tsukino. Widząc otwierające się drzwi pokoju córki kobieta nerwowo drgnęła wyczekując wzrokiem wyłaniającej się zza nich postaci ciemnowłosego mężczyzny.

- Pani Tsukino?- rzucił dostrzegający ją od razu chłopak.

- Seiya…- powiedziała nagle zrywająca się do niego Ikuko- Lekarz mówił, że ktoś u Usagi jest, więc czekałam na swoją kolej…  Wszystko z nią ok? Jest załamana? Bardzo cierpi?

Chłopak położył dłonie na jej ramionach patrząc w pełne histerycznych obaw oczy brunetki.

- Czuje się dobrze i stąd moja prośba Pani Tsukino- proszę nie dołować jej swoimi spazmami ani denerwować wziętymi  z kosmosu radami…

Powiedziawszy to ciemnowłosy opuścił ramiona i zostawiając oniemiałą jego słowami kobietę ruszył korytarzem do windy.


***

Ponadprzeciętnie wystrojona szatynka ruszyła spod budynku mieszkalnego starszej siostry ze straszą siostrą jako pasażerką włącznie.

- Więc najpierw wybrać suknię ślubną… Masz szczęcie, bo zastaniesz samego Kobo. Zobaczysz, jego kreacje są takie lekkie…

- Kalaberas!- przerwała jej zniecierpliwiona brakiem odpowiedzi brunetka.

Kobieta milczała jeszcze parę sekund po chwili dopiero na zadane wcześniej pytanie odpowiadając.

- Nie…- zaczęła sucho szatynka- Naprawdę nie cieszę się, że Tsukino miała wypadek… Życzyłam jej tylko utraty zainteresowania Diamonda...

Spod skutecznie zasłaniających oczy Kalaberas ciemnych okularów spłynęła samotna łza.

- Ale wbrew moim wcześniejszym przypuszczeniom to chyba już nie nastąpi…


***

Stanowiący wzór dla każdego pracoholika Mamoru leżał teraz leniwie w salonie jedynie z  naciągniętymi na cztery litery gaciami. Niecodzienne zachowanie dopełniał więc zdecydowanie nietypowy dla niego look. Pod ramieniem wpatrzonego w sufit bruneta spoczywał zaś pokazujący nieodebrane połączenie telefon.




Translate