niedziela, 31 sierpnia 2014


BIAŁA RÓŻA

Rozdział XXV


Ellen, na poprawę humoru :*


Podczas przejazdu do firmy Diamond parę rzeczy Usagi wyjaśnił. Dziewczyna słuchała uważnie, bo jeśli o interesy chodzi to miała w zwyczaju się skupiać. Informacje chłonęła jak gąbka ciągle wyczekując kolejnych. Droga im jednak dość szybko minęła i na zwykłych ogólnikach poprzestać musieli. Tak naprawdę nie było potrzeby, żeby Usagi wszystko dokładnie wiedziała, ale Diamond zbyt dobrze ją znał i możliwości pominięcia szczegółów słusznie nie przewidywał. Dlatego o detale jej wiedzy miała zadbać sekretarka Rubeusa- Yvonne. Spotkało się to z jękiem zawodu i grymasem niezadowolenia samej Usagi, której ręce na wspomnienie szatynki bezwładnie opadały. Zapamiętała ją jako bojaźliwą trzpiotkę o nieskoordynowanych ruchach i cnotliwym głosiku, co Usagi do roli jej korepetytora całkowicie nie pasowało. Pytała więc Diamonda pełnym dramatu głosem czy nie znalazłby się ktoś jeszcze, żeby jej te kwestie wyłożyć, lecz ten uparcie kompetencje Yvonne podkreślał. Fakt, iż pracowników mieli zbyt mało, a on sam był zajęty, bo musiał szybko pewne sprawy załatwić, ale chciał też z Rubeusem bez obecności Usagi pogadać. Napięty grafik zbyt wiele czasu na sprawy osobiste nie dawał i dlatego miał nadzieję wykorzystać okazję, aby się przyjaciela poradzić. Niby wiedział, że jest on stronnikiem Usagi i od zawsze specyficznym uczuciem ją darzy, ale miał też świadomość jego obiektywnej i szczerej oceny rzeczy. Takiej zaś przed rozmową z Usagi wyraźnie potrzebował. Tej natomiast przesuwać już nie mógł, bo w zasadzie na wstępie powinni sytuację między sobą wyjaśnić, a raczej on powinien wyegzekwować to, co wcześniej zostało postanowione. Mianowicie najsłuszniejszym rozwiązaniem było odesłać ją natychmiast do Tokio. W końcu zadecydował, iż się rozwodzą i jej gierki już na niego działać przestają. Nie, żeby takie odprawienie Usagi do łatwych spraw należało, ale Diamond akurat dałby radę to zrobić. Niemniej tak nie postąpił, a zamiast tego swoim uczuciom dał upust i się z Usagi przespał.

- Chcesz, żeby została, prawda?- mówił zajmujący miejsce naprzeciw Rubeus- Kochasz ją i Cię jej przyjazd ucieszył.

Diamond siedział nieruchomo, brodę wspartą na podłokietniku fotela ręką podtrzymując. Obserwujący go przez chwilę Rubeus uśmiechnął się lekko, wzrokiem niebawem do trzymanego palcami obu dłoni długopisu wracając. Wtem zadzwonił umiejscowiony na biurku  telefon, ale Rubeus początkowo był miarowym dźwiękiem kompletnie niewzruszony. Niespodziewanie jednak pisadło odłożył, palcem wolnej ręki na Diamonda wskazując.

- Powiedz jej to i żyjcie szczęśliwie- ostatecznie doradził wyciągniętą rękę opuszczając, by odebrać dzwoniący już chwilę telefon.

- Yhy, niech wejdzie…- mówił niebawem, słuchawkę na aparacie kładąc ognistowłosy.

W stronę Diamonda wzroku nie zwracając ponownie ją sekundę później chwycił i jakiś numer wewnętrzny wybrał.

- Yvonne, Ann przyszła. Daj znać Usagi...

Kiedy to mówił Diamond czoło w zastanowieniu zmarszczył.

- Kto dzwonił, skoro Yvonne się na dole z Usagi zamknęła?- pytał ciekawy tego niuansu białowłosy.

Mężczyzna zaś ramionami, jakby nie wiedział wzruszył, ale po chwili odparł ,,praktykantka” i wolno ciało z fotela podniósł. Akurat się drzwi gabinetu otwarły i stanęła w nich ubrana elegancko dziewczyna. Były to jednak ciuchy odpowiednie dla osoby nieśmiałej, a więc ołówkowa spódnica za kolano i mysiego koloru żakiecik.

,,Jest tak inna od Usagi”- myślał obserwując powoli idącą ku biurku dziewczynę Diamond.

Ta z Rubeusem się już witała, gdy on prawie podchodził zwalniając najbliższe siedzenie. Ann mu cnotliwe spojrzenie rzuciła, rękę do przywitania nadspodziewanie radośnie wyciągając. Diamond ją więc ucałował, co idealnie w moment wejścia Usagi do gabinetu się wkomponowało. Blondynka z dystansem i miną zbrodniarza podeszła, jedynie głową na przywitanie kiwając. Atmosfera stała się gęsta i w miarę spotkania była już ciężka jak ołów. Gdy wstępną naradę planistyczną skończyli to wszyscy się we swoje strony rozeszli. Ann oczywiście nie zapomniała Diamonda stosownie pożegnać, bo kiedy ten ujął jej rękę ona się wychyliła, milimetr od ust wargami jego skórę muskając. Naturalnie zaraz wzrok opuściła i lekkie zażenowanie udając, coś o nieprzystającej damie wylewności zaczęła mamrotać. Widząc to Usagi prawą ręką gwałtownie szarpnęła i rozdziawioną z niedowierzania buzię na bok obróciła. W końcu patrząc gdzie indziej palcami o torebkę bębnić zaczęła, swoje podirytowanie jeszcze bardziej uzewnętrzniając. Podirytowanie było na domiar podwójne, bo wywołane bezczelnością płomienistej córy Koryntu w habicie i ślepotą ewidentnie omamionego jej fałszywą cnotą Diamonda.

- Usagi, nie pożegnasz się?- usłyszała zaraz głos męża Usagi.

Kiedy obróciła głowę dostrzegła patrzącego z dezaprobatą Diamonda i spoglądającą na nią triumfalnie Ann Reiter, która sądząc po układzie ciała miała właśnie wychodzić.  Usagi się do niej więc uśmiechnęła i to tak szeroko, że aż ją policzki bolały.

- Ależ oczywiście- odparła słodziutko, ciało w przeciwną stronę zwracając.

Parę kroków przed siebie zrobiła i stojąc plecami do rudej piranii ognistowłosego ucałowała. Nic po tym nie mówiąc najzwyczajniej w świecie gabinet opuściła. Tak więc podczas drogi powrotnej aura sprzyjająca małżeńskim uniesieniom nie była- chyba, żeby do małżeńskich uniesień napastliwe wymiany argumentów zaliczyć. Kiedy byli już w hotelu Usagi gwałtownie drzwi apartamentu otwarła i torebkę na ziemię rzucając, szybko korytarz zakończony łazienką minęła. Tam dłonie zimną wodą przemyła, usta delikatnie zwilżyła, włosy palcami przeczesała i wspierając się o brzegi umywalki w swoje odbicie patrzyła. Raptem usłyszała głos mówiącego coś do kogoś Diamonda i wyszła, ale akurat kiedy ten rozmowę zakończył. Stanęła jednak przed nim z położonymi na biodrach rękoma, brwi pytająco unosząc.

- Fiore będzie tu za 5 min- powiedział telefon na stoliku w salonie kładąc mężczyzna.

- Co proszę?- żywo zareagowała Usagi- Tyle czasu jego kuzynkę dzisiaj znosiłam i po powrocie do domu mam moje oczęta jeszcze jego osobą napawać? Nie mógł przyjść do firmy, żebym dwóch Sakatów za jednym razem z głowy miała?

Diamond popatrzył na nią złowrogo.

- Widocznie nie mógł...

Raptem Usagi buty z powrotem ubrała i torebkę gwałtownie chwyciła.

- Gdzie idziesz?- pytał rozkładający ręce białowłosy.

- Będę w lobby na dole…- odparła naciskająca klamkę blondynka- Mam na dziś tej rodziny po dziurki w nosie. Powegetuje przy małej czarnej dzwoniąc do Rei i Ikuko…

środa, 27 sierpnia 2014


UCIECZKA



Ciemnowłosy mężczyzna siedział samotnie na schodkach prowadzących do urządzonego z dużym przepychem budynku. Będący miejscem zabawy dziesiątek gości dworek otaczał tradycyjny, japoński ogród. Chociaż zaprojektowano go na płaskim terenie to sprawiał wrażenie całkowicie naturalnego dzieła przyrody. Mimo widocznej dominacji zieleni nikt chyba jej łamanego sporadycznymi kwiatami wiśni, peonii czy azalii przesytu nie czuł. Drogę pomiędzy przynależnymi tutaj gruntami ułożono z pojedynczych, płaskich kamieni. Kończyła się ona u schodków, które właśnie zajmował tępo patrzący w ich najniższy stopień Seiya. Poluzowany krawat swobodnie dyndał na uwolnionej spod jarzma górnych guzików szyi, co idealnie współgrało z niechlujnie zawiniętymi pod łokcie rękawami koszuli. Ciemne spodnie od garnituru świadczyły, że pasująca marynarka jest, lecz niewiadomo gdzie, a przynajmniej właściciel zdaje się tego nie wiedzieć. Wprawdzie słońce dopiero się pojawiało i mgła wypełniała nadspodziewanie mroźne o tej porze roku powietrze, ale temu facetowi nie było zimno, a właściwie to wyszedł z budynku, bo nazbyt mu w chłodnicy zagrzało. Wyszedł więc nie po to, żeby wytrzeźwieć, ale trochę ochłonąć. Grzała go bowiem raz-złość na ewidentnie zadowoloną z podrywu tego Fioletowookiego Usagi i dwa- pity bez przerwy alkohol. Chociaż spożywane przewlekle od wczoraj wieczorem trunki jakoś tam wątroba mieliła to uczestniczący w obrzędach weselnych intensywnie mężczyzna był niewątpliwie pijany. Może nie tak, by nie móc stać, ale wystarczająco, że o podupadłą bystrość i omamy wzrokowe logiczne go było posądzać. Seiya sam chyba do tego co widzi podchodził nieufnie, bo  trzymany w dole wzrok uniósł i łyk wódki z kurczowo ściskanej butelki robiąc oczy nieco przymrużył. Patrzył dłuższą chwilę, nim oglądany widok, a raczej mocno rozmazany we mgle i przekrwionym spojrzeniu obraz względnie się unormował. Niestety podług niemrawej percepcji Seiyi były nim jedynie dwie, białe plamki. Nagle mężczyzna głową dla otrzeźwienia potrząsnął, bo plamki zamiast jakieś konkretne kształty nabierać znowu się mu rozmywały. Zebrawszy więc mocno okrojone zdolności koncentracji zmarszczył czoło, twarz ku przodowi wychylił i silnie badawczy wzrok przybrał. Niespodziewanie plamki ubranych na biało ludzi przypominać chłopakowi zaczęły, ale, że pewien nie był to wstał i niepozornym krokiem parę metrów do przodu przeszedł. Będąc bliżej nich ciemnowłosy swoje spostrzeżenia uszczegółowił na stojącą bardzo blisko siebie, mieszanej płci parę. Po jeszcze paru krokach obraz względnie ostrych konturów nabrał i Seiya swoją wizję ponownie rozszerzył. Otóż para nie tyle stała, co on- mężczyzna o białych włosach i tegoż samego koloru ubraniu przyciskał ciałem do drzewa ją- blondynkę w długiej sukni z wyraźnie odsłoniętym jego dłonią udem.

- Minako?- powiedział cicho do siebie mężczyzna wzrok na towarzysza dziewczyny przenosząc.

Pomimo swojej często bezczelnej natury teraz gwałtownie przystanął, dalej podchodzić nie śmiejąc. Wzrok niemniej wytężył, ale było to chyba już dla jego zmysłów zbyt wiele, bo zamiast dwóch białowłosych miał teraz trzech i tyleż samo Minako.

- Zachowuj się przy gościach zboczeńcu!- krzyknął niespodziewanie, ust nie potrafiąc jednak okiełznać Seiya - Co będziesz w noc poślubną robił braciszku?

Mówiąc to flaszkę wymownie ku górze uniósł. Odpowiedzi nie wyczekując gwint butelki do spierzchłych warg, by głębszy łyk zrobić przyłożył. Kończąc wzrok wyraźnie ku dołowi opuścił i w stronę pary go już nie zwracając obrócił ciało, pod nosem wciąż z zaistniałej sytuacji się śmiejąc. Nagle spod ziemi wyrósł przed nim nikt inny, a tylko sam Yaten. Żywo zaskoczony Seiya wykonał pijacki krok w tył, oczy jak spodki na niego unosząc.

- Yaten!- krzyknął z dziwiącym jego brata szokiem ciemnowłosy- Jak to się stało, że teraz jesteś tu, a przed chwilą byłeś tam?

Przy słowie ,,tam” Seiya wykonał zamaszysty ruch ręką za siebie.

- Gdzie ,,tam”?- dopytywał marszczący brwi Yaten.

- No ,,tam”- powtórzył obracając się, żeby precyzyjniej wskazać miejsce bratu mężczyzna.

Chociaż jasnowłosy grzecznościowo zerknął na uginające się pod naporem kwiatów wiśni drzewo to jego wracające ku Seiyi spojrzenie wypełniało ogromne politowanie.

- Yaten, naprawdę… Byłeś tam, widziałem…. Z Minako. Pieściliście się jak dwa, dzikie koty.

- Seiya, Ty pijaku…- skwitował za przód koszuli go przelotnie chwytając- Weź się lepiej ogarnij i poszukaj Usagi...

Mimo, że Yaten go już nie trzymał to podirytowany gestem brata brunet szarpnął się, kwaśną minę przy tym ruchu robiąc.

- Usagi?- powtórzył kolejnego łyka biorąc ciemnowłosy- Jakiej Usagi?

- Twojej dziewczyny pacanie…- odparł stanowczo butelkę bratu wyrywając Yaten- Rodzice wychodzą i chcą się pożegnać, a ja nie mogę znaleźć Minako. Widziałeś ją?

- Taa- przytaknął flaszkę odbierając i ku dworkowi wolnym krokiem samotnie ruszając brunet- Byliście pod tym drzewem...

Yaten przewróciwszy oczami westchnął, w plecy pokracznie odchodzącego Seiyi chwilę jeszcze patrząc. Zaraz jednak więcej powietrza do płuc nabierając położył ręce na biodrach i wokół rozglądać się zaczął. Nic jednak nie zauważając ciało w stronę, z której szedł Seiya obrócił i spacerowym krokiem zaczął ku wspomnianemu drzewu podążać. Nie, żeby słowa brata rozważał, bo ten i bez alkoholu różne historie mu wkręcał, ale tak jakoś się stało, że ostatecznie o to właśnie drzewo wiśni się wsparł nad miejscem pobytu Minako dumając.

- Niech ją tylko znajdę…- szepnął już trochę wściekłym być zaczynając mężczyzna.

Raptem jego uwagę przykuł błyszczący między kwiatami na jednej z niższych gałęzi przedmiot. Serce mu aż szybciej zabiło, gdy sięgał po leżącą tam złotą obrączkę. Chwycił ją palcami pod kątem, tak by móc przeczytać wygrawerowany od wewnątrz napis: ,,Minako&Yaten, 12 lipca”. Poprzedniego dnia był 12 lipca, poprzedniego dnia Yaten Minako na palec tą obrączkę wsunął, a następnego, czyli dzisiaj ona ją od tak zdjęła. Minako Kō, a niebawem pewnie znowu Minako Aino musiała niemal biec, by dotrzymać kroku prowadzącemu ją za rękę mężczyźnie. Stojący dalej, pijany facet mógł go rzeczywiście we mgle z Yatenem pomylić. Był jednak od niego zupełnie inny: starszy, dojrzalszy i spokojniejszy. To opanowanie uwidaczniało się również i teraz, kiedy Minako wśród drzew ogrodu milcząco prowadził. Ona się też nie odzywała, raz za czas jedynie ku niemu ciekawie zerkając. Mimo wrażenia, że od dworku do bramy wjazdowej jest spory kawałek wnet zaskoczona spostrzegła, że na wyłożoną kamieniami drogę przy ogrodzeniu wychodzą. Jeszcze większe było jej zdziwienie, kiedy czekającą tam hondę zauważyła.

- Szybciej Minako- powiedział otwierający jej tylne drzwi Saitō.

Dziewczyna przytaknęła pospiesznie do wnętrza samochodu wsiadając. I tu na taki szok trafiła, że jasnowłosy, aby móc się obok niej zmieścić sam musiał jej osłupiałe ciałko delikatnie przesunąć.

- Usagi?- wykrztusiła wreszcie patrząc na spoglądającą z siedzenia pasażera blondynkę.


THE END


                                                                                                                                       

Nagłówek z Usagi i Di jest autorstwa Amai :) :* 



czwartek, 21 sierpnia 2014


PRZYJAŹŃ



Seiya Kō był wschodzącą gwiazdą bijącego rekordy popularności zespołu muzycznego ‘Three Lights’. W jego składzie znajdowali się również dwaj bracia gwiazdora, a mianowicie: opanowany pragmatyk- Taiki oraz impulsywny odludek- Yaten. Ci dwaj bracia właśnie niezależnie od różniących ich charakterów, zdań i poglądów co do jednego byli ze sobą zgodni- Seiya musi zapomnieć o Usagi Tsukino. Usagi Tsukino miała narzeczonego- przebywającego aktualnie w Stanach Mamoru Chibę. Mamoru Chiba był zaś wcześnie osieroconym synem właścicieli największej agencji nieruchomości w Tokio i osobą powszechnie znaną. Od czasu wypadku japońskie prasa obserwowała jego drogę ku dorosłości. Nagłówki gazet głosiły: ,,Co będzie z młodym paniczem?”, ,,Mamoru pod opieką wujostwa”, ,,Młody Chiba mówi: ,,chcę przejąć biznes mojego ojca””. Zanim to musiał jednak wyjechać i swoją dziewczynę w Tokio zostawić. Dziewczyna bardzo ciężko rozłąkę przyjęła, ale żadnych problemów chłopakowi z powodu podróży robić nie zamierzała. I chłopak wyjechał, a Usagi niedługo potem totalnym przypadkiem wokalistę ‘Three Lights’ poznała. Szybko się zaprzyjaźnili, ale jak to w przyjaźni między kobietą i mężczyzną bywa prędzej czy później jedno albo drugie (jeśli nie oboje) się bujnie. No i Seiya Kō wpadł po uszy, a Usagi była emocjonalnie rozchwiana. Taiki i Yaten uważali, że dziewczyna się uczuciami ich brata bawi, więc po prostu zbytnio za nią nie przepadali. Kiedy jednak Haruka Tenoh im wizytę złożyła to dla fizycznego dobra Seiyi jego relacje z Usagi mężczyźni postanowili ukrócić. Haruka była dość wybuchową kuzynką Mamoru, która pod nieobecność krewnego oko na Usagi mieć miała i tak miała, że już  dawno pseudo związek Usagi i Seiyi wywąchała. Nie chciała działać zawczasu i swoje postanowiła odczekać. Wymagający jednak interwencji obrót sprawy przybrały i Haruka się u progu braci Kō pojawiła. Ci więc za wszelką ceną od spotkań z Usagi Seiyę odwieść próbowali, czego sama Usagi absolutnie nie chciała. Problem polegał jednak na tym, że czego chciała to nie wiedziała, a Seiya cierpiał. Zagoniony w kozi róg przez braci ciemnowłosy koniec końców koniec ich spotkań zadeklarował i przestał telefony dziewczyny odbierać. Ta się zaś jakby tym podłamała i przez parę dni całkowicie milcząca chodziła. Pewnego wieczoru tuż po wejściu do domu przed łóżkiem wsparta o materac uklękła. Prawą rękę na wierzch wyciągnęła, palcami lewej dłoni pierścionek zaręczynowy wolno pocierając. Długo myślała w połyskujący kryształek oczy wlepiając i dopiero przemykająca między rozchylonymi kolanami kotka jej wzrok odwróciła.

- Chyba masz rację…- powiedziała Usagi, gdy Luna obok półeczki ze zdjęciem Mamoru głośne ,,miau” z siebie wydała.

Raptem Usagi drgnęła słysząc dźwięk dzwoniącej komórki i drgnęła ponownie widząc wyświetlający imię ,,Seiya” ekran.

- Zaraz gramy na Makuhari Messe. Przyjdź proszę, muszę Ci coś powiedzieć…

I się rozłączył, a Usagi bez zastanowienia ciało ku wyjściu poderwała. Nie pamiętała potem jakim sposobem bez biletu bramkę obeszła, ani co zrobiła, że tyle ciasno ustawionych osób w połowie koncertu minęła. Wspominała tylko ileś lat później moment, gdy stała między śpiewającymi razem z Seiyą ludźmi i patrzyła oniemiała w pokazujący jego twarz ekran. Nie wiedziała jak to możliwe, by mógł ją zauważyć, ale była pewna, że spogląda wprost na nią. Niczym zahipnotyzowana jego wyrażające tak wiele w połączeniu ze słowami piosenki oczy zgłębiała. Nagle łza po jej policzku spłynęła i kiedy później Ci dwoje się wreszcie spotkali to Seiya nie musiał już Usagi nic mówić. Niemniej gdy jeszcze tak tam pośród rozwrzeszczanego tłumu z mokrymi policzkami sterczała to pewną scenę sobie w myślach odwzorowała. Była tam ona, Mamoru i słowa: ,,Będę zawszę na Ciebie czekać”.

- Przepraszam Mamoru, że okazuję się być taką kłamczuchą- szepnęła ściągając z palca pierścionek i w kieszeni kurtki go zamykając.


THE END

środa, 20 sierpnia 2014


BIAŁA RÓŻA

Rozdział XXIV


To, że Usagi wstaje wcześnie rano zdarza się równie rzadko jak kometa Halleya i pewnie dlatego jej zszokowany nagłą zmianą biorytmu organizm padł intuicyjnie tuż po pierwszym zetknięciu ciała z pościelą. Tak więc kiedy Diamond pchnął uchylone do niby jego sypialni drzwi zobaczył śpiącą na boku blondynkę. Z początku westchnął rozczarowany nieco brakiem możliwości rozmowy, bo takowa była im zdecydowanie potrzebna, a restauracja dobrym miejscem ku temu nie była. Usagi posiadała burzliwy charakter i mimo, że w towarzystwie jak najbardziej się zachować umiała to Diamond wolał nie ryzykować i na bardziej prywatny grunt ich rozmowę przenieść. Niemniej teraz Usagi dość mocno spała i małżeńska pogawędka tych dwojga racji bytu nie miała. Stojący chwilę przy drzwiach mężczyzna  podszedł do łóżka i siadł cicho na jego kraju. Nieprzerwanie od swojego przyjścia obserwując żonę białowłosy wyciągnął teraz jeszcze w jej stronę rękę i palcem delikatnie kontur twarzy dziewczyny obrysował. Ona jakby czując przez sen łaskotki policzek o swoje ramię potarła ciepły uśmiech na twarzy Diamonda wywołując. Ten z kolei zauroczony jeszcze moment patrzył, niebawem jednak z pokoju wychodząc. Drzwi jak wcześniej były zostawił, a samemu do przestronnego salonu poszedł. Gdy znalazł się mniej więcej na jego środku przystanął i nabierając więcej powietrza przeczesał palcami włosy w ten sposób, że ostatecznie ręce za głową ułożone zostawił. Tak wyglądając chodził tam i z powrotem, odpowiednio obok wyznaczających dostępną długość salonu kanapy i kominka nawroty robiąc. Koniec końców usiadł i dolną wargę przygryzł w zamyśleniu. Nie minęła jednak chwila, a nogi na skórzaną powierzchnię mebla zarzucił i rąk spod głowy nie wyciągając ciało do końca długości sofy przysunął. Tak leżącego męża znalazła rano Usagi. W sięgającemu połowy uda szlafroczku z koronkowym wykończeniem u dołu i przy rękawkach blondynka cichutko salon obeszła. Mieszcząc się spokojnie między ścianą, a sofą dziewczyna ramiona przez jej tylne oparcie rzuciła i palcem zaczęła po nagim torsie Diamonda przesuwać.

,,Powinien być zmarznięty, a tymczasem jego skóra jest tak gorąca…”- myślała, gdy mężczyzna niespodziewanie chwycił jej pieszczącą go rękę.

Wplutł swoje palce między jej i dalej zamknięte patrzałki trzymając tak ujętą dłoń pocałował.

- Dzień dobry Usagi- szepnął otwierając już oczy Diamond.

Czar jego spojrzeniem rzucony dotknął Usagi, ale ta nagle sobie coś przypomniała, z hipnotycznej fazy się uwolniła i czoło brzydko zmarszczyła.

- Czemu się koło mnie spać nie położyłeś?- pytała ciężkim wzrokiem go obarczając.

Jasnowłosy jej dłoń puścił, ręce pod głowę założył i brwi w oszukańczym zaskoczeniu uniósł.

- Może dlatego, że od paru miesięcy ze mną sypiać nie chciałaś- odparł poważnie, ale bez żadnej pretensji i z lekką nutką ironii w głosie- Mam na myśli sypiać w jednym łóżku oczywiście, bo o tym innym sypianiu już dawno zapomniałem...

Usagi z nabranego gwałtownie powietrza się aż wyprostowała i tak wyprostowana z rękami wspartymi na biodrach sofę obeszła i przed Diamondem od tej właściwej strony stanęła.

- Źle wczoraj było?- drążyła sarkastyczny wyraz twarzy przybierając blondynka.

- Hmm, pomyślmy…-  odparł mężczyzna ręce do tyłu w geście przeciągania prostując.

Jednocześnie oczy ku górze uniósł i głowę lekko przechylił, wargi przy tym lekko wybrzuszając.

- Może być…-  skitował po udawanym namyśle szelmowsko się uśmiechając.

- Ty paskudo!- krzyknęła w zawrotnym tempie okładająca go rękami małżonka.

Diamond najpierw przyjmował ciosy wielce rozbawiony, a kiedy chyba stwierdził, że dość już tego dobrego nadgarstki Usagi chwycił  jakikolwiek ruch jej rąk uniemożliwiając. Usagi naraz się uspokoiła prosto w jego niespodziewanie spoważniałą twarz patrząc.

- Usa… Musimy poważnie porozmawiać...

- Yhy…- powiedziała jak omamiona powoli coraz bliżej się przysuwając- Musimy...

I wpiła się w jego usta, a on bierny pozostać nie potrafił. Kiedy tylko zwolnił uścisk Usagi ręce uwolniła na szyję mu je zarzucając. Ten z kolei pocałunek pogłębił i już miał ją dłońmi do siebie przygarnąć, kiedy ich niewyjaśnione wciąż relacje sobie uświadomił. Skrajnie niechętnie się więc odsunął, ciężko powietrze łapiąc.

- Zabijesz mnie czymś takim Usagi- powiedział podnosząc ciało mężczyzna.

Dziewczyna patrzyła na niego milcząco zszokowane odtrąceniem oczy smutkiem wypełniając.

- Nie myśl, że Cię nie pragnę Usagi- powiedział podbródek jasnowłosej ujmując- Po prostu pewne rzeczy trzeba najpierw sobie wyjaśnić...

- To wyjaśniajmy…- skomentowała potulnie blondynka.

Diamond uśmiechnął się lekko w czoło żonę całując.

- Wieczorem- rzucił wstając mężczyzna- Mamy dzisiaj dużo pracy i wypada się szybko zebrać.

Usagi wargi w niezadowoleniu wydęła, ale troski u niej już widać nie było.

- To jak dzisiejszy dzień będzie wyglądał?- dociekała również postanawiając się ruszyć dziewczyna.

- Kiedy przyjedziemy pójdę do Rubeusa. Musimy się z naszym biurem projektów skontaktować i pewne rzeczy ustalić. Ty w tym czasie będziesz przyuczana przez Yvonne co do tego jak pozycja firmy się ma w Europie i jak się ma po tych wszystkich inwestycjach mieć będzie. W południe powinna przyjść Ann z planem budynku Welsa...

Imię ,,Ann" wystarczyło, żeby Usagi przestała słuchać.


niedziela, 17 sierpnia 2014


BIAŁA RÓŻA

Rozdział XXIII


Tora siedział w tyle jadącej do głównego budynku Igarashi Group limuzynie. Jedną stopę wsparł na skórzanym fotelu, nogę tym sposobem zgiętą utrzymując. Prawe ramię swobodnie wskroś niej zwisało. Lewa zaś ręka na drugiej nonszalancko była ułożona. Miejsca naprzeciw zajmowało trzech mężczyzn: szatyn, brunet i szatyn. Tym środkowym brunetem był Kanade Maki- prawa ręki i przyjaciel Tory, całkowicie mu pod każdym względem oddany. Z normalnie ciągle mu towarzyszącym uśmiechem Maki patrzył teraz na Torę powód jego zamyślenia gruntownie analizując. Chociaż bez żadnych wyjaśnień ten powód znał to pojąć go kompletnie nie potrafił i takie uparte dążenie do zrozumienia w jego spojrzeniu było widoczne. Chyba jednak ostatecznie stwierdzając, że nie zrozumie brunet się ku jasnowłosemu zwrócił.

- Czemu Cię ta dziewczyna tak bardzo zaprząta, Tora?- pytał uśmiechu z twarzy nie odklejając Kanade.

Blondyn zaś kąciki ust w niewiadomego pochodzenia zadowoleniu uniósł.

- Po prostu uważam, że ona…- mówił przerwę na chwilę robiąc jasnowłosy- Może być wyjątkowo interesująca...

Brunet oczy ze zdziwienia poszerzył uśmiech automatycznie nieco prostując.

- To pierwszy raz, kiedy jakaś kobieta Cię tak ciekawi, Tora- zauważył niekryjący swojego zaskoczenia mężczyzna.

- Taaa…- odparł popadający w zamyślenie blondyn- Dlatego...

- Nie ma sensu- uprzedził grzecznie jego słowa Kanade- Prawdopodobnie nie ma jej już nawet w Londynie.  Poza tym pozwolę sobie przypomnieć, ze jutro przylatuje Chiyo i zbytnie uganianie za kobietami nie jest wobec tego wskazane.

Tora nabrał więcej powietrza i głośno je zaraz wypuścił, głowę przy tym ku dołowi schylając.

- Wiem, nie przypominaj mi…- skomentował twarz po chwili unosząc jasnowłosy- A co u ojca?

I tak trochę sfrustrowany Tora zmienił temat akurat, gdy jego limuzyna mijała doskonale znaną w mieście restaurację. Jeśliby chociaż na chwilę wzrok odwrócił to mógłby zobaczyć właśnie wchodzącą do środka blondynkę, ale ani on, ani Maki tego nie zrobili. Tymczasem rzeczona blondynka w progu restauracji ze swoim mężem stanęła.

- Czemu tutaj?- pytała kiedy ktoś z obsługi im drzwi do wnętrza budynku otwierał- Widziałam wczoraj fajną, japońską knajpkę...

- Tylko mi nie mów Usagi…- zaczął małżonkę przodem puszczając Diamond- Że przy pierwszym europejskim wyjeździe chcesz się w azjatyckiej kuchni stołować.

Widząc niezbyt wyraźną na słowa krytyki minę Usagi Diamond szybko dalszy komentarz dodać postanowił.

- Tu masz typowo brytyjską restaurację. Co więcej, jest wykwitnie, miło i przytulnie...

Usagi przystanęła rozległą salę z dwoma rzędami oddzielonych wąskim przejściem stolików wzrokiem omiatając. Złote wzory utkane na powierzchni całkowicie pokrywających podłogi dywanów doskonale komponowały się z widocznymi gdzieniegdzie dekorami. Ściany dodatkowo ozdabiały wiszące jeden za drugim na różnej wysokości w czarnych lub złotych ramach obrazy. Mroczne raczej malowidła  równoważyły ustawione przy specjalnych balkonikach posągi oraz rozlokowane tu i ówdzie popiersia. Równie bordowe jak dywany obicia krzeseł w hebanowej konstrukcji do ogólnego wystroju wnętrza idealnie wprost pasowały.

- Podoba mi się- szepnęła Diamondowi na ucho, kiedy kelner ich ku stoliku prowadził- Elegancko i oryginalnie… Poza tym, czuję zapach historii Di...

- Jedyne co Twój nos może tu wyczuć to moje perfumy Kochanie…- psotnie zauważył na wskazanym miejscu siadając białowłosy.

Dziewczyna otworzyła buzie do odwetu się chyba szykując, ale w tym momencie kelner rozłożył przed nimi menu swoje usługi uprzejmie oferując. Usagi od razu zamówiła jedno z długiej listy win nad jedzeniem jeszcze się zastanawiając.

- Co myślisz o Ignacio Welsie Usagi? – pytał zamykając swoją kartę mężczyzna.

- Ekstremalnie napompowany staruch z przerośniętym ego, dużą władzą i wiecznie skrzywionym wyrazem twarzy- powiedziała nieszczędząca szczerości blondynka- Ale mimo wszystko w zasadzie mi nie przeszkadza. Co innego jego bratanica...

Zaskoczony opinią żony Diamond zmarszczył w zdziwieniu czoło.

- Co z nią nie tak?- drążył jasnowłosy.

Słysząc jego pytanie Usagi oczyma aż przewróciła.

- Proooszę Cię… Fałszywe babsko, które całe spotkanie myślało jak mnie zabić, a Ciebie rozebrać.

Chociaż Diamonda rozbawiły rzucone przez żonę słowa to w ogóle się z nimi nie zgadzał. O ile jednak ponadprzeciętnego sprytu i wysokiej zdolności dedukcji nie szło mu normalnie odmówić to teraz został przez Ann zmylony. Dziewczyna skutecznie mydliła oczy wszystkim dookoła osobę delikatną, cnotliwą i nieśmiałą udając. Nawet wuj czy kuzyn ją za taką brali, ale Usagi jakimś sposobem Ann od razu przejrzała. Może chodziło o to, że wychwycić jej prawdziwą naturę mogła tylko kobieta. A może trochę w tym było tego, że Ann się nieuważnie przed Usagi na chwilę odkryła i ta ją już bacznie obserwować zaczęła. Bądź co bądź Diamond się bardzo mylił odnośnie Ann Reiter. Ba, prawie wszyscy się odnośnie Ann Reiter bardzo mylili. Ta zaś własnym sprytem zachłyśnięta na werandzie swojego domu siedziała. Coś jej jednak nie pasowało, bo dolną wargę miała zębami przygryzioną.

,,Żona…”- myślała- ,,Do głowy mi nie przyszło, że mój idealny kandydat na męża jest już żonaty… Może to dość silne postanowienie, jak na to, że znam go od wczoraj, ale nie zrezygnuję. Wreszcie się taki co ma wszystko, czego oczekuje trafił. Poza tym szybko ojca dla dziecka potrzebuję…W innym wypadku się mój niewinny image posypie, a oświadczyn Geralda nie zamierzam przyjmować. Prędzej swoją reputację zrujnuję, niż wyjdę za takiego chorowitego cielaka”.

środa, 13 sierpnia 2014


BIAŁA RÓŻA

Rozdział XXII


Kiedy drzwi windy otworzyły się najpierw wyszła zza nich Usagi. Prąc pewnie do przodu blondynka obok biurka  Yvonne przystanęła. Następnie zrobiła zgrabny półobrót ciało skosem w stronę dziewczyny i męża zwracając. Wolną wcześniej ręką torebkę chwyciła, obiema dłońmi ją teraz przed sobą trzymając.

- Wszyscy już są?- pytał szatynkę stojący krok dalej Diamond.

Yvonne, która właśnie papiery do teczki zbierała zaczęła robić to nieuważnie nad osobą Usagi się zastanawiając. Jej oczy nerwowo biegały między  porządkowanymi dokumentami, piękną kobietą z wczoraj, a nadzwyczajnie przystojnym szefem jej szefa. Nie mogła się przez to na skrajnie prostej odpowiedzi skupić i stąd parę sekund utrwało nim dziewczyna rzuciła ,,tak” nerwowo podbródkiem kiwając.

- Można zaczynać- dodała jeszcze swoje poruszenie tuszować próbując.

Słysząc to Diamond zrobił krok w przód dłoń na plecach Usagi chwilowo kładąc. Zauważając kątem oka gest jasnowłosego dziewczyna, która akurat błędy segregacyjne sobie uświadomiła puściła niechcący parę oddzielonych już placami papierów. Czując na skórze dłoni ślizg wymykających się dokumentów szatynka oprzytomniała, głową dla dodatkowego otrzeźwienia jeszcze potrząsając.

,,Do licha…”- myślała ku podłodze ciało schylając kobieta- ,,A ja ją wczoraj prawie szarpać zaczęłam…"

Kiedy Yvonne wolniej, niż szybciej zbierała rozrzucone po panelach papiery Diamond otwierał prawie Usagi drzwi pomieszczenia na prawo od gabinetu dyrektora. Pomieszczeniem tym była niewielkich rozmiarów sala konferencyjna z owalnym stołem i pięcioma osobami dookoła, które swoje oczy teraz jednocześnie ku Usagi zwróciły. Każdy patrzył jednak inaczej: Rubeus figlarnie, Fiore zdziwienie, pierwszy raz przez Usagi widziany mężczyzna niezrozumiale, obcy jej również dziadek z wyglądem Mikołaja po ciemnej stronie mocy pytająco, a płomiennoruda kobieta u jego boku ogniście wściekle. Chociaż spojrzenia Ann i Usagi się tylko na chwilę spotkały i chociaż całą resztę czasu w tej sali spędzoną Ann była jak do rany przyłóż to Usagi swoim oczom i pierwszemu wrażeniu ostatecznie ufała. Miała co prawda przez moment pewne wątpliwości widząc jej na tyle nieśmiałą, by siedzieć cicho  i na tyle życzliwą, by słowa każdego uśmiechem kwitować twarzyczkę, ale koniec końców wariant zwidów szybko odrzuciła. Mimo bowiem, że ich ówczesny kontakt wzrokowy trwał ledwie chwilę, ponieważ uwagę Usagi prędko odwrócił szepczący jej coś na ucho przez ramię Diamond to później blondynka jednoznacznie dwulicowość płomiennowłosej stwierdziła. Teraz jednak szła wzdłuż linii krzeseł do wolnego przy końcu stołu siedzenia. Stając już gdzie jej Diamond wcześniej polecił dziewczyna stanowczym wzrokiem salę omiotła. Jej pewna postawa w ogóle lekkiej niezręczności, jaką z powodu braku dodatkowego miejsca odczuła nie pokazała.

- To jest moja żona, Usagi- zaczął będący już obok niej Diamond- Usagi, poznaj Ann- kuzynkę Fiore, która zechciała nam swoją pomocą przy rozbudowie firmy służyć...

Ann oczy zmrużyła serdeczny  uśmiech na twarz przywołując. Jeśli jakaś nienawiść w niej była, a wedle Usagi zdecydowanie, to jej śladu póki co widać nie było.

- Sōtarō Kanō- kontynuował proces poznawczy jasnowłosy- czyli zastępca, alias odciążenie naszego dyrektora. Następnie zapewne Pan Ignacio Wels- znana w środowisku londyńskim postać i właściciel budynku obok...

Prezentując tego drugiego Diamond przerwał swój wywód podając mężczyźnie rękę.

- Fiore znasz- kontynuował niebawem prostując ze skłonu plecy białowłosy- Rubeusa aż nazbyt dobrze...

Ten ostatni zaś się szelmowsko uśmiechnął dłoń dziewczyny do pocałunku ujmując.

- Usagi…- szepnął porozumiewawczo patrząc w jej oczy mężczyzna.

- Rubeus…- odparła równie znacząco blondynka.

Po tym Usagi się ku reszcie sali zwróciła głowę w przywitaniu grzecznie skłaniając.

- Dzień dobry wszystkim- powiedziała właściwym dla zaistniałej sytuacji głosem dziewczyna- Przepraszam za niezapowiedzianą wizytę, ale dopiero co  zdecydowałam się Londyn odwiedzić, by móc męża na każdym kroku w tak nowej rzeczywistości wspierać. Mam jednocześnie  nadzieję, że nasza, tzn. moja, mojego męża i Wasza współpraca tu, teraz i zawsze będzie przebiegać owocnie.

Usagi zdanie skończyła uśmiechem, a Diamond jej wolne krzesło odsunął. Sam zaś stanął tuż za nią przedramiona na oparciu fotela wspierając.

- Zacznijmy więc…- powiedział klaśnięciem dłoni sygnał początku rozmowy dając.

I zaczęli, a spotkanie, choć nie najkrótsze, szybko Usagi minęło, bo sprawy biznesu zawsze ją głęboko wciągały. Również teraz wszystkie szczegóły wyłapywała i własne spostrzeżenia zgłaszała uwagę zebranych bardziej na sobie niż omawianej sprawie skupiając. Raz za czas przy tym ku Ann niepozornie zerkała, ale wrogiego spojrzenia nie dane jej było znowu zobaczyć. Spokojna, nieśmiała i grzeczna- takie wrażenie swoim anielskim wyrazem twarzy Ann Reiter bowiem sprawiała i taki tez wyraz twarzy Ann Reiter miała, gdy po spotkaniu, a przed swoim wyjściem do Usagi podeszła.

- Witamy w Londynie Usagi-chan- zagaiła obrzydliwie słodkim głosikiem dziewczyna- I życzymy miłego pobytu...

Wbrew prezentowanej na prawo i lewo grzeczności właśnie tyłek do Usagi wypięła jej chęć odpowiedzi kompletnie ignorując. Kiedy ta druga buzię w próbie odzewu otwarła Ann obróciła się najzwyczajniej sobie gdzie indziej, a konkretnie obok rozmawiającego z jej wujem Diamonda idąc.

,,Nie lubię Cię Ann…”- myślała wiodąca za nią oczyma blondynka- ,, Oj bardzo nie lubię…"

I tak kiedy Usagi dłonie w pięści z wkurzenia ściskała Ann pożegnalne pocałunki od Diamonda i wuja zbierała. Po jeszcze kilku mdłych dla Usagi uśmieszkach dziewczyna w końcu pomieszczenie, piętro i budynek samotnie opuściła. Na parkingu wsiadła do wyczekującego jej pojawienia auta i tam tylne siedzenie zajmując ręce pod głowę przy głośnym wydechu złożyła.

- Coś nie tak poszło Panienko? –pytał wyjeżdżający na drogę szofer.

- Taaa…- niemrawo odparła w dach samochodu patrząc dziewczyna- Ma żonę. Sucza jest piękna, mądra i pewna siebie...

Szofer uśmiechnął się lekko na Ann przez lusterko samochodowe zerkając.

- Czy to zmienia Twoje plany Panienko?

Dziewczyna kąciki ust również uniosła ręce na boki, by móc się przeciągnąć rozkładając.

- Absolutnie nie…

Translate