ZAGUBIONA
Rozdział IV
Gdy Esmeralda wysiadła z samochodu Mamoru sięgnął po telefon
i wybierając numer narzeczonej odjechał z piskiem opon.
,,Odbierz, Usa…”- myślał próbując połączyć się już czwarty
raz z rzędu.
- Przepraszamy, abonent nie odpowiada. Prosimy zadzwonić
później- usłyszał po raz kolejny.
,,Eh…”- westchnął- ,,Mam nadzieje, że wróciła do
mieszkania…”
10 min później wjechał na podziemny parking zamieszkiwanego
budynku i żwawym krokiem ruszył schodami w górę. Kiedy okazało się, że drzwi są
zamknięte przez jego twarz przeszedł grymas niezadowolenia.
,,Usagi przeważnie zostawia otwarte jeśli jest w środku…”-
pomyślał zapalając światło, ale dla pewności krzyknął w progu ,,Kochanie,
jesteś?”
Odpowiedziała mu spodziewana cisza. Zszedł jeszcze całe
mieszkanie wzdłuż i wszerz i zrezygnowany padł na kanapę zakładając ręce za
głowę.
,,Szlag!”- zaklął- ,,Muszę coś wymyślić… Powiem jej, że ją
kocham, że jest dla mnie wszystkim, że to partnerka w interesach, która wbrew
sygnałom niechęci z mojej strony się do mnie przystawia, a ja nie mogę
całkowicie jej olać bo ucierpi na tym intratny biznes. Ba, raczej myślałem, że
nie mogę ale w sytuacji gdy w grę wchodzi mój związek poświęcę interesy, które
przecież wie jak są dla mnie ważne. Zaś to co widziała było pierwszym tak
śmiałym zagraniem z jej strony, na który nigdy więcej już nie pozwolę… Oby to
kupiła! Usa się we mnie duży na zabój, więc szanse rosną, ale szlag mnie
trafia, że w ogóle znalazłem się w takiej sytuacji.”
Ponownie wyciągnął telefon i próbował zadzwonić, ale znowu
nic.
Próbował tak co 10 min przez następne półtora godziny, aż w
końcu komunikat ,,abonent nie odpowiada” zmienił się na ,,abonent czasowo
niedostępny”.
,,Pięknie!”- krzyknął- ,,Nie dość, że jest niewiadomo gdzie
to jeszcze albo wyłączyła telefon albo padła jej bateria…”
W międzyczasie ściemniło się i zaczął padać ulewny deszcz.
Mamoru podszedł do barku, nalał sobie whisky i patrząc przez
obszerne okno w salonie wybrał nr do najlepszej przyjaciółki dziewczyny.
- Cześć Minako, jest u Ciebie Usa?- zapytał.
- Cześć, nie, nie ma. Zresztą dzwoniłam do niej parę razy i
nie odbiera. Nie zdziwiło mnie to bo ona częściej nie odbiera niż odbiera. Coś
się stało?
- Hm…. Mieliśmy małą sprzeczkę. W każdym razie nie ma jej w domu i się martwię. Tym bardziej, że pogoda koszmarna. Jakbyś coś wiedziała to daj znać, ok?
- Jasne. Zadzwonię jeszcze do reszty dziewczyn. A jeśli wróci do domu to też daj znać, bo nie tylko Ty się o nią martwisz.
- W porządku, więc do usłyszenia- powiedział kończąc rozmowę.
- Hm…. Mieliśmy małą sprzeczkę. W każdym razie nie ma jej w domu i się martwię. Tym bardziej, że pogoda koszmarna. Jakbyś coś wiedziała to daj znać, ok?
- Jasne. Zadzwonię jeszcze do reszty dziewczyn. A jeśli wróci do domu to też daj znać, bo nie tylko Ty się o nią martwisz.
- W porządku, więc do usłyszenia- powiedział kończąc rozmowę.
***
Wyszła z łazienki i
poszła do salonu, w którym rozdzieliła się wcześniej z nieznajomym. Zastała go
siedzącego na kanapie i sączącego drinka. Przed nim na stole stał kubek
parującej, gorącej herbaty. Mężczyzna jak ją zobaczył to oczy mu prawie wyszły
z orbit, naczynia krwionośne się rozszerzyły, a wszystko dookoła pojaśniało.
Usagi
wyszła spod prysznica i siadając na brzegu wanny owinięta ręcznikiem zaczęła
czesać swoje długie włosy.
,,Boże…”-
pomyślała- ,,I co ja mam teraz zrobić. Wypadałoby najpierw manifestacyjnie się
od niego wyprowadzić. Ale gdzie? Rodzice z Schingiem mieszkają w Stanach,
dziewczyny mają swoje życie, a na wynajem mnie nie stać. Ba, na nic mnie nie
stać. Wszystkie pieniądze które wydaje są pieniędzmi Mamoru. Ehhh, zabawne-
nigdy nie myślałam co by było gdyby… Nie myślałam, bo scenariusz był jeden:
neverending dream z człowiekiem, którego kocham… właśnie, kocham. Mamoru… Ja
nie chce się z Tobą rozchodzić, ja Cię potrzebuję… ale Ty mnie najwyraźniej
nie.”
Szczotka
(tak, Mr Handsome miał w łazience ceramiczną szczotkę do włosów) wypadła jej z
ręki spadając na płytki.
,,Hmmm,
jak on utrzymuje tak idealnie czyste fugi? Ja się swoich nie mogę doczyścić”-
pomyślała podnosząc zgubę.
Otarła
świeże łzy, podeszła do wieszaka i zrzucając ręcznik założyła szlafrok, ale
zanim to spojrzała na metkę.
,,Proszę,
kusy, różowy szlafroczek z Victoria’s Secret. A ja myślałam, że nie mam się
czego obawiać.”
no to teraz mogę pisać komentarze :) na początek opowiadanie bardzo mi się z podobało a jeszcze gdy zobaczyłam kim jest jeden z bohaterów chodzi mi oczywiście o białowłosego czyli jak myślę chodzi mi tu o Diamanda to jeszcze bardziej się ucieszyłam bo uwielbiam go również na równi z Seyią więc tym bardziej będę czytać to opowiadanie :) a jeśli chodzi o dzisiejszy rozdział to mam nadzieję że Usa nie będzie taka głupia i nie da się omotać kłamstwom Mamoru czekam więc niecierpliwie na ciąg dalszy i bardzo serdecznie pozdrawiam i życzę dużo weny :))) fanka 12
OdpowiedzUsuńFajnie, że wychwyciłaś bohatera:) Co do relacji Usy z Mamoru nie mogę oczywiście nic zdradzić;P Dziękuje i pzdr:)
Usuńjego to ja zawsze uchwycę :)))))))))))))) fanka 12
UsuńNaprawdę rozbawiają mnie Twoje rozdziały. Tym bardziej się cieszę, jeżeli jest tu jeszcze paring U&D. Nic tylko czytać ;D Nie mam nic przeciwko, żebyś pisała częściej, przynajmniej tak często, jak pozwoli Ci czas, bo oprócz kilku drobnych błędów jest naprawdę dobrze ( tak, wiem strasznie się czepiam)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Marika
Nie mogłoby nie być Di w moim pierwszym opowiadaniu ;P
OdpowiedzUsuńWszelkie uwagi mile widziane:)
Postaram się pisać nie rzadziej niż raz na tydzień, ale obecnego tempa napewno nie uda mi się utrzymać:/
Jasne, rozumiem Cię, w końcu nikt nie ma czasu, aby ciągle pisać a takie przetrzymywanie czytelnika ( byle nie za długie!) tylko wzmaga apetyt na kolejny rozdział :)
Usuń