BIAŁA RÓŻA
Rozdział XXVIII
Ostatecznie skończyło się na tym, że chociaż Usagi nie była
ubrana wyzywająco to całkiem seksownie, bo, jak Diamondowi mówiła, worków na
ziemniaki nie posiadała. Swoja drogą zupełnie jego kopciuszkowym upodobaniom
wiary dać nie chciała, ale przyznać musiała, iż faktycznie sporadyczne uwagi
odnośnie niektórych elementów jej garderoby zwykł kiedyś tam zrobić. Były one co prawda w żartobliwym tonie
utrzymane, ale mimo wszystko Usagi ziarnko powagi wśród słów jasnowłosego teraz
znajdywała. Tak naprawdę się jej te komentarze wręcz podobały, bo przez nie
czuła, jakoby Diamond chciał mieć ją tylko dla siebie. Niemniej ubrania życzyła
sobie wybierać sama. To był jej konik, a poza tym jak coś takiego w ogóle by wyglądało.
Przyzwolenie temu nie korespondowało przecież z jej poczuciem niezależności i
kobiecym prawem do samostanowienia.
,,Tak”- stwierdziła gładząc nierówności spódnicy blondynka- ,,Nie będzie mi mówił, co mogę nosić, a czego nie…"
Myśląc o tym Usagi była jednak rozanielona. Jej twarz rozjaśniał uśmiech, a w oczach tańczyły wesołe ogniki, co kompletnie do treści powziętej decyzji nie pasowało. Dziewczyna powinna bowiem raczej prezentować mimiką jakąś zawziętość, przekorę, determinację, a nie, jak tutaj błogą sielskość. Siedziała w fotelu przed biurkiem ze skrzyżowanymi nogami i utkwionym przed siebie wzrokiem. Jedną ręką trzymała gotowe do analizy papiery, a drugą stale pocierała ciemny materiał ołówkowej spódnicy. Tkanina już po pierwszym przeciągnięciu idealnie leżała, ale Usagi maniakalnie ją w kółko gładziła. Był to jednak bardziej wyraz zamyślenia, niż pedantyzmu, bo ciężko, żeby Usagi po prostu sobie dumając specjalnie chciała dziurę na wylot zrobić. Tak ją w swojej nieprzytomności radosną zastał nagle wchodzący do gabinetu Diamond.
- Skończyłaś?- pytał oczęta podejrzliwie mrużąc.
Usagi raptem do rzeczywistości wróciła, ciału ku idącemu w jej stronę mężowi zwracając.
- Szczerze…- zaczęła robiąca minę niewiniątka blondynka - to nie...
Zaskoczony jasnowłosy uniósł brwi w górę i tak przed żoną z włożonymi do kieszeni spodni dłońmi przystanął.
- To do Ciebie nie podobne Kochanie…- mówił bez wyrzutu Diamond.
Usagi westchnęła i wzrok odwróciła, dokumenty na powierzchni mahoniowego biurka kładąc. Gdy tak już zrobiła plecami do oparcia fotela przywarła, ręce wygodnie na jego podłokietnikach lokując.
- Wiem…- skomentowała znowuż jego twarz śledząc blondynka.
Diamond zaś nic nie powiedział, jakby w tym czasie się zastanawiając. Jego wzrok był równocześnie na buźce żony skupiony tak, że Ci dwoje milcząco siebie obserwowali. Koniec końców białowłosy wreszcie się do zajmującej vis-a-vis fotel kobiety zwrócił.
- Co byś powiedziała na to, żebyśmy sobie już wolne dzisiaj zrobili Usagi?- pytał głową w ogóle nie drgnąwszy mężczyzna.
- Wolne? Ale Di…- zaczęła poderwawszy ciało blondynka- Mamy pracy po uszy, a nawet wyżej…
,,Tak”- stwierdziła gładząc nierówności spódnicy blondynka- ,,Nie będzie mi mówił, co mogę nosić, a czego nie…"
Myśląc o tym Usagi była jednak rozanielona. Jej twarz rozjaśniał uśmiech, a w oczach tańczyły wesołe ogniki, co kompletnie do treści powziętej decyzji nie pasowało. Dziewczyna powinna bowiem raczej prezentować mimiką jakąś zawziętość, przekorę, determinację, a nie, jak tutaj błogą sielskość. Siedziała w fotelu przed biurkiem ze skrzyżowanymi nogami i utkwionym przed siebie wzrokiem. Jedną ręką trzymała gotowe do analizy papiery, a drugą stale pocierała ciemny materiał ołówkowej spódnicy. Tkanina już po pierwszym przeciągnięciu idealnie leżała, ale Usagi maniakalnie ją w kółko gładziła. Był to jednak bardziej wyraz zamyślenia, niż pedantyzmu, bo ciężko, żeby Usagi po prostu sobie dumając specjalnie chciała dziurę na wylot zrobić. Tak ją w swojej nieprzytomności radosną zastał nagle wchodzący do gabinetu Diamond.
- Skończyłaś?- pytał oczęta podejrzliwie mrużąc.
Usagi raptem do rzeczywistości wróciła, ciału ku idącemu w jej stronę mężowi zwracając.
- Szczerze…- zaczęła robiąca minę niewiniątka blondynka - to nie...
Zaskoczony jasnowłosy uniósł brwi w górę i tak przed żoną z włożonymi do kieszeni spodni dłońmi przystanął.
- To do Ciebie nie podobne Kochanie…- mówił bez wyrzutu Diamond.
Usagi westchnęła i wzrok odwróciła, dokumenty na powierzchni mahoniowego biurka kładąc. Gdy tak już zrobiła plecami do oparcia fotela przywarła, ręce wygodnie na jego podłokietnikach lokując.
- Wiem…- skomentowała znowuż jego twarz śledząc blondynka.
Diamond zaś nic nie powiedział, jakby w tym czasie się zastanawiając. Jego wzrok był równocześnie na buźce żony skupiony tak, że Ci dwoje milcząco siebie obserwowali. Koniec końców białowłosy wreszcie się do zajmującej vis-a-vis fotel kobiety zwrócił.
- Co byś powiedziała na to, żebyśmy sobie już wolne dzisiaj zrobili Usagi?- pytał głową w ogóle nie drgnąwszy mężczyzna.
- Wolne? Ale Di…- zaczęła poderwawszy ciało blondynka- Mamy pracy po uszy, a nawet wyżej…
Mówiąc to spojrzeniem stosy teczek na biurku omiotła.
- Zgadza się- odparł, gdy oczyma ku niemu wróciła- Ale ponieważ w następnych dniach grafik będzie jeszcze bardziej napięty to dzisiaj jest ostatnia okazja, żeby...
- Dobrze, chodźmy!- wystrzeliła nagle jak z procy, torebkę błyskawicznie chwytając.
Ponieważ wstała to była tuż przed nim, oczekującym reakcji wzrokiem spoglądając. Początkowo nieco osłupiały jej wystąpieniem Diamond chytrze się teraz uśmiechnął i już rękę, żeby ją objąć wyciągał, gdy Yvonne lekko, ale słyszalnie w drzwi zapukała.
- Przepraszam, Pani Reiter czeka u dyrektora- mówiła zaraz po przyzwoleniu wejścia szatynka.
Słysząc to Usagi wymownie przewróciła oczyma. Ewidentnie niezadowolona blondynka parę kroków w stronę odsłoniętego okna zrobiła i kiedy obok drewnianego parapetu już była, gwałtownie się obróciła. Skrzyżowane zarazem ręce doskonale treść spojrzenia uwydatniały.
- Daj mi minutę- powiedział z jej twarzy bez problemu czytając mężczyzna.
I rzeczywiście ,,minuta” mu wystarczyła, a czas na mieście spędzili cudownie. Było jak w pierwszych miesiącach ich małżeństwa: beztrosko, szczęśliwie, ciekawie. Usagi się miesiąc miodowy przypomniał, gdy tak nonszalancko sobie spacerowali, a ona, jak dziecko każdą atrakcją mamiona Diamonda wszędzie ciągnęła. Ten z kolei niczego jej nie odmawiała, samemu radość ogromną czerpiąc. Usagi jako doświadczające najbardziej absurdalnych przypadków dziecko momentalnie potrafiła jednak się w tą silną i napełniającą pożądaniem kobietę zamienić. Kusiła, pociągała, rozpalała, a Diamond miał ochotę razem z nią pod ziemią zniknąć. Ludzie jakby się zmówili, żeby być nawet tam, gdzie zwykle ich nie ma, więc dopiero kiedy próg apartamentu minęli Diamond ostrożnie, ale zdecydowanie ją do ściany docisnął, zachłannie przy tym całując.
- Di…- szepnęła, gdy jego usta niżej, na jej szyję się ześliznęły.
- Hmm?- wydusił, rękę pod spódnicę dziewczyny wsuwając.
Usagi zaś tak przyjemnie było, że z trudem oderwać się spróbowała.
- Nie mogę Di…- szepnęła oczy niechętnie otwierając blondynka.
Kiedy to zrobiła zauważyła na sobie przenikliwe spojrzenie Diamonda. Wiedziała co czuł, bo sama była do granic wytrzymałości rozbudzona. Każda cząsteczka jej ciała paliła, a on był jedynym, który mógł ten pożar ugasić. Niestety biologia im na przeszkodzie stanęła.
- Przepraszam- mówiła, samej wargę przygryzając blondynka- Odstawiłam tabletki i taki jest efekt, że na razie nie mogę...
Diamond oczy ku górze uniósł i zaraz popatrzył na nią jakby miał lada chwila zwariować.
- Zgadza się- odparł, gdy oczyma ku niemu wróciła- Ale ponieważ w następnych dniach grafik będzie jeszcze bardziej napięty to dzisiaj jest ostatnia okazja, żeby...
- Dobrze, chodźmy!- wystrzeliła nagle jak z procy, torebkę błyskawicznie chwytając.
Ponieważ wstała to była tuż przed nim, oczekującym reakcji wzrokiem spoglądając. Początkowo nieco osłupiały jej wystąpieniem Diamond chytrze się teraz uśmiechnął i już rękę, żeby ją objąć wyciągał, gdy Yvonne lekko, ale słyszalnie w drzwi zapukała.
- Przepraszam, Pani Reiter czeka u dyrektora- mówiła zaraz po przyzwoleniu wejścia szatynka.
Słysząc to Usagi wymownie przewróciła oczyma. Ewidentnie niezadowolona blondynka parę kroków w stronę odsłoniętego okna zrobiła i kiedy obok drewnianego parapetu już była, gwałtownie się obróciła. Skrzyżowane zarazem ręce doskonale treść spojrzenia uwydatniały.
- Daj mi minutę- powiedział z jej twarzy bez problemu czytając mężczyzna.
I rzeczywiście ,,minuta” mu wystarczyła, a czas na mieście spędzili cudownie. Było jak w pierwszych miesiącach ich małżeństwa: beztrosko, szczęśliwie, ciekawie. Usagi się miesiąc miodowy przypomniał, gdy tak nonszalancko sobie spacerowali, a ona, jak dziecko każdą atrakcją mamiona Diamonda wszędzie ciągnęła. Ten z kolei niczego jej nie odmawiała, samemu radość ogromną czerpiąc. Usagi jako doświadczające najbardziej absurdalnych przypadków dziecko momentalnie potrafiła jednak się w tą silną i napełniającą pożądaniem kobietę zamienić. Kusiła, pociągała, rozpalała, a Diamond miał ochotę razem z nią pod ziemią zniknąć. Ludzie jakby się zmówili, żeby być nawet tam, gdzie zwykle ich nie ma, więc dopiero kiedy próg apartamentu minęli Diamond ostrożnie, ale zdecydowanie ją do ściany docisnął, zachłannie przy tym całując.
- Di…- szepnęła, gdy jego usta niżej, na jej szyję się ześliznęły.
- Hmm?- wydusił, rękę pod spódnicę dziewczyny wsuwając.
Usagi zaś tak przyjemnie było, że z trudem oderwać się spróbowała.
- Nie mogę Di…- szepnęła oczy niechętnie otwierając blondynka.
Kiedy to zrobiła zauważyła na sobie przenikliwe spojrzenie Diamonda. Wiedziała co czuł, bo sama była do granic wytrzymałości rozbudzona. Każda cząsteczka jej ciała paliła, a on był jedynym, który mógł ten pożar ugasić. Niestety biologia im na przeszkodzie stanęła.
- Przepraszam- mówiła, samej wargę przygryzając blondynka- Odstawiłam tabletki i taki jest efekt, że na razie nie mogę...
Diamond oczy ku górze uniósł i zaraz popatrzył na nią jakby miał lada chwila zwariować.
a już się bałam że jednak nici będą z tego wolnego dnia gdy usłyszałam że czeka w gabinecie Di Ann ech że też ona wie kiedy się pojawić a rozdział przecudowny tylko szkoda że końcówka nie taka jak sobie wymarzyłam ;-( ale mam nadzieję że szybko się to zmieni :) fanka 12
OdpowiedzUsuńNo niestety nie może być zbyt pięknie :) Chociaż jeśli chodzi o mnie to na temat szczęścia Usagi i Di bym tak czytała i czytała :P
Usuńi pisała i pisała i pisałaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa he he he i znowu czytałaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa :)))))))))))) fanka 12
UsuńNo jak mogłaś... ale nie to przecież matka natura pokrzyżowała im plany ;) ciekawe czy Di się ucieszy z faktu, że Usa chciałaby powiększyć rodzinę. Wyobrażacie sobie mieszkanie pod jednym dachem z dwoma superprzystojniakami, jeden duży a drugi mały (zakładając,że będzie to syn)? Ja bym się nie mogła skupić na życiu ;P Marta
OdpowiedzUsuńJa bym ze szczęścia chyba zwariowała :P Jeszcze normalnie synka Di i Usy tak sobie uroczo wyobrażam… To w mojej głowie taka słodka miniaturka DI- skóra zdjęta z ojca, ale oczy mamusi… Ehhhhhhhhhhhhhhhhhh :)
UsuńNo to Di się troszeczkę zdziwił.Takiego obrotu spraw na pewno się nie spodziewał!Ciekawe co zrobi?!
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział;)
Andie