ZAGUBIONA
Rozdział XXVIII
Mamoru Chiba siedział przy stoliku małej knajpki centralnie naprzeciwko jego budynku
mieszkalnego. Bębniące o szklaną ścianę kawiarni krople deszczu zlewały się z
dźwiękiem stukających w blat palców zamyślonego bruneta.
- Czy
coś jeszcze Panu podać?- zapytała wyrosła nagle przed nim kelnerka.
- Na
razie dziękuję- odparł upijając kolejny łyk kawy.
Dziewczyna
odeszła, a ciemnowłosy dalej świdrował
skąpaną w strugach deszczu ulice Tokio. Nagle kąciki jego ust uniosły się
formując coś na kształt cynicznego uśmieszku zadowolonego ze swojego ruchu
gracza.
-
Wiedziałem, że uciekniesz. Zawsze uciekasz… To się akurat w Tobie nie zmieniło-
szepnął obserwując wsiadającą do sportowej toyoty Usagi.
Kiedy
jasnowłosa zamknęła za sobą drzwi Mamoru przechylił się nieco próbując dojrzeć
niezbyt widoczną z jego perspektywy tablicę rejestracyjną.
-
Cholerna pogoda- mruknął zawiedziony.
Narzucając
na siebie przewieszony przez sąsiednie krzesło płaszcz zostawił obok niedopitej
kawy banknot i wolnym krokiem ruszyl do wyjścia.
***
***
Białowłosy
otworzył przed Usagi drzwi do swojego pokaźnych rozmiarów mieszkania.
- Di, to
tylko na parę dni zanim czegoś nie znajdę…- powiedziała jeszcze w progu obracając
się przez ramię do idącego za nią Diamonda.
- Prawdę
mówiąc to wynająłem Ci rano mieszkanie…
- Cooo?-
rzuciła przekręcając resztę ciała w stronę swojego rozmówcy- Jakim cudem tak
szybko? I czemu mi do cholery nie powiedziałeś? Nie zwalałabym Ci się na głowę…
No, przynajmniej nie bezpośrednio…
Usagi
przygryzła dolną wargę uderzając go pięścią w klatę. Słysząc jego śmiech
obróciła się tyłem i krzyżując ręce na piersiach wolno podeszła do okna.
Obserwując strugi spływającej po szybie wody położyła na niej swoją prawą dłoń,
jakby próbując dotknąć kropel od środka. Nagle czując silne dłonie na swojej
tali i przesuwające się po jej szyi usta błogo się uśmiechnęła.
- Hyyy,
upaćkam Ci okno!- oprzytomniała gwałtownie cofając rękę.
Białowłosy
przewrócił wymownie oczami.
-
Gosposia przyjdzie to posprząta…- odparł ciągle nie wypuszczając jej z objęć.
Usagi
jakby drgnęła.
- Pfi,
pewnie ma 20 lat, długie nogi, duży biust i czasami gubi u Ciebie bieliznę.
Usatysfakcjonowany
jej reakcją Diamond rozluźnił uścisk, tak, że dziewczyna zdołała obrócić się w
jego stronę.
- To ja
od jutra zamieszkam w tamtym mieszkaniu… Jeśli mogę oczywiście. Będę na siebie
zarabiać i…
- Chcesz
mnie zostawić samego z tą straszną kobietą?- zapytał chytrze się uśmiechając- A
jeśli udusi mnie fartuszkiem?
Twarz
blondynki momentalnie nabrała pogodnego wyrazu.
- A
czemu miałaby to zrobić?- zapytała na niby podejrzliwie.
- Hm… No
nie wiem- odparł krzyżując ręce na piersi- Może np. wyczuć unoszący się w
powietrzu zapach kobiecych perfum i rzucić na mnie z tekstem ,,nie będziesz mój
to nie będziesz niczyj”.
Rozbawiona
Usagi zrobiła krok w przód
- W
takim razie gruntownie przewietrzymy- powiedziała stając tuż przy nim.
- Nie mogę,
wiesz… jestem strasznie chorowity…- rzucił cynicznie.
- Ujjj-
zaskamlała przechylając głowę w bok.
Diamond
sprawnym ruchem wziął ją na ręce niosąc w stronę kanapy.
- A
poważnie to nie pozwolę Ci na razie mieszkać samej. Jesteś na to zbyt
rozklejona… Dopiero kiedy Cię poskładamy… Ale mam nadzieję, że wtedy już sama
będziesz chciała u mnie zostać.
Białowłosy
usiadł z dziewczyną ułożoną na jego kolanach
- To
czemu wynająłeś mieszkanie?- zapytała
- Tak na
wszelki wypadek, żebyś w razie czego miała coś w zanadrzu.
Usagi
wpatrywała się w niego swoimi wielkimi oczami.
-
Cudowny jesteś… wiesz?- rzuciła, ale zamiast czekać na odpowiedź musnęła go
delikatnie w usta.
Kiedy się
odkleiła nawzajem w ciszy chłonęli swoje spojrzenia.
- Czy
nie powinniśmy pójść do firmy?- wydusiła w końcu.
- Dajmy
sobie dzisiaj wolne. Co Ty na to, żebyśmy się lepiej poznali? W zasadzie wiem o
Tobie tyle, ile wyczytałem w dokumentach… Pogadamy, pokażę Ci dokładnie
mieszkanie, zamówimy jakąś niezdrową żywność…
- A
jutro do pracy… Chcę się wszystkiego nauczyć- dokończyła rozentuzjazmowana.
Zadowolony
z zapału Usagi Diamond posłał jej ciepły uśmiech.
- W
porządku…- odparł- A teraz chodź. Pokaże Ci gdzie możesz wypakować swoje rzeczy, ale…
w tej walizeczce chyba niewiele Ci się zmieściło.
Blondynka
rzuciła okiem na leżącą pod drzwiami torbę.
- Nom-
przyznała- Ale obładowana jak muł bym za szybko nie uciekała.
- Nie za
szybko, niemniej na pewno zabawnie- rzucił, lecz widząc jej mordercze spojrzenie
porzucił zwizualizowany wątek- To może byśmy skoczyli wieczorem do centrum
handlowego?
Dziewczyna
westchnęła spuszczając głowę w dół.
- Ale ja
nie mam zbyt dużo pieniędzy Di… Cała kasa, którą wydawałam była kasą Mamoru. Aż
wstyd się przyznać…
- Nie
rozśmieszaj mnie Kochanie. Jestem miliarderem, zapomniałaś?- zapytał delikatnie
ujmując jej podbródek.
- Ale to
Twoje pieniądze Di…- odparła zmieszana.
- Nie
bierzesz pod uwagę Skarbie, że masz 40 %. Nawet jeśli nic nie robiłaś to pewne
sumy wpływały na Twoje konto, a właściwie konto Mamoru. Cała kasa, którą
wydawałaś była Twoja, a jemu zostało jeszcze tyle, żeby wyżywić pół Tokio.
***
Berthier
mieszała kawę przeglądając jednocześnie papiery.
-
Odwołanie pełnomocnictwa Mamoru Chiby…- przeczytała na głos.
- To
chyba jasne, skoro dziewczyna bierze sprawy we własne ręce- odparła siedząca
naprzeciwko Coan.
Zamyślona
jasnowłosa podparła prawą ręką podbródek, lewą dalej trzymając wertowane
dokumenty.
- Wiesz…
Ten cały Chiba nie wygląda na takiego, co miałby być z tego zadowolony.
Coan
przestała stukać tipsami w klawiaturę i rozłożyła się wygodnie na skórzanym
fotelu.
- Fakt-
odparła- Tym bardziej, że jest zaręczony z naszą nową vice…
- Nie
sądzę- rzuciła Berthier.
Brunetka
posłała jej pytające spojrzenie.
- A
raczej nie sądzę, żeby byli dalej zaręczeni- kontynuowała- Albo są, ale
wszystko im się sypie…
-
Znawczyni związków- skwitowała żartobliwie ciemnowłosa rzucając przed siebie zgnieciony
papierek.
Berthier
zgarnęła odbity od jej ręki świstek z powrotem ciskając go w młodszą siostrę.
-
Przyganiał kocioł garnkowi! Ty lepiej wreszcie wyznaj Rubeusowi, że do niego
wzdychasz…
- A Ty
wreszcie znajdź sobie kogoś do wzdychania- skontrowała Coan ponownie
przerzucając papierek na drugą stronę-
Może Diamond…
- Żeby Kalaberas
mnie siekierką potraktowała? Nieee… I coś mi się widzi, że Diamond kręci z
Tsukino… A poza tym- wole brunetów.
Jasnowłosa
wróciła wzrokiem do rozłożonych przed nią papierów.
- Hyyy…-
kontynuowała najwyraźniej nieskora do zakończenia rozmowy Coan- To dobrze się składa, bo wg Twojej dedukcji
Chiba jest wolny.
Papierek
znowu poleciał w stronę ciemnowłosej.
sory że wczoraj od razu nie z komentowałam ale już nie miałam czasu a za to dziś mogłam sobie jeszcze raz go przeczytać he he he :) rozdział super a Mamrot widać że coś kombinuje tylko co ??? no i jestem bardzo ciekawa reakcji Mamrota jak się dowie że Usa wycofała pełnomocnictwo i teraz ona będzie zarządzać sama swoimi udziałami :) a Di jak zawsze boski i zapobiegliwy :) niecierpliwie czekam na ciąg dalszy i pozdrawiam :))) fanka 12
OdpowiedzUsuńHahahaha;D Co za ulga, że Usagi uciekła. Śmiać mi się w sumie chciało, bo to zabawnie wyszło. Facet oskubywał ją z jej kasy, ale całym plusem jest to, że trafił się jej taki Di. W sumie ma szczęście dziewczyna ;) Generalnie scena z Diamandem wyszła super. Mogłoby być więcej takich. A na Mamrota, to może rzucić się Esmeralda i reszta desperatek :D O ile go zechcą, bo biedaczek bez kasy :D
OdpowiedzUsuń