BIAŁA RÓŻA
Rozdział XXXII
Wyrwany ze snu o zbyt wczesnej porze Rubeus niemrawo szedł korytarzem, przez salon, do drzwi swojego mieszkania. Kiedy cel tej wątpliwej długości podróży osiągnął to ręką się domofonu uwiesił. Czoło na zimnej powierzchni drewna wspierając, oczy ku podłodze skierował i niezbyt optymistycznie ,,kto tam” w stronę głośnika mruknął.
- Ja…- usłyszał zaraz znajomy głos ognistowłosy- Mam problem...
Rubeus twarz uniósł, a z nią razem i brwi, wyrażając tym samym zdziwienie i jakby bardziej się budząc.
- I przychodzisz z nim do mnie po czwartej nad ranem?- pytał, nie czekając jednak odpowiedzi mężczyzna- Jestem zawodowo hiperaktywny, co wiesz bardzo dobrze. Ciężko mi stosownie wypocząć, a Ty jeszcze moją kulejącą proporcję relaksu do pracy zakłócasz. Poza tym mogła być u mnie jakaś gorąca laseczka...
- Spałem z Ann…- wszedł mu w zdanie przez domofon Kentaro.
Drzwi się momentalnie otwarły i Diamond ruszył schodami na górę. Winda niby czekała, ale tak jakoś wolał pokonać tą trasę samemu. Rubeus zaś stał w progu mieszkania, twarzy przyjaciela wypatrując. Jak czas pokazał ,,twarzy” dosłownie, bo gdy go tylko zobaczył to z pięścią w policzek uderzył. Diamond się zachwiał, ale nie przewrócił, opuszkami palców krew z kącika ust wycierając. Raptem odchyloną ciosem Rubeusa twarz naprostował i za koszulkę ognistowłosego chwytając, do drzwi silnie jego ciało przyłożył.
- Możesz mnie najpierw wysłuchać?- rzucił patrząc na kolegę Diamond.
Wcześniej zmęczenie w oczach Rubeusa się na wściekłość zmieniło, a teraz znowu do stanu względnego spokoju wróciło. Było to pod wpływem zauważenia w spojrzeniu Diamonda nienaturalnej dla niego bezsilności. Przez wszystkie lata, od dzieciństwa począwszy, tak głębokiego rozbicia u niego nie widział. Co prawda z zewnątrz obrazu nędzy i rozpaczy jasnowłosy nie przypominał, ale jeśli ktoś znał Diamonda Kentaro, a Rubeus znał doskonale, to wiedział, że coś jest na rzeczy.
- Taa…- odparł więc spokojnie Rubeus, a Diamond jego koszulkę puścił.
Palcami włosy przeczesał, głowę do tyłu odchylił i z pozostawionymi na karku dłońmi w stronę salonu poszedł. Idąc przed siebie mocno powietrza nabrał. Dopiero jednak miejsce zajmując głośno je z płuc wypuścił. Ręce przy tym na schyloną już buzię przełożył, tak, że jej większość nimi zasłaniał. Siedział więc w rozkroku z opartymi na nogach łokćmi i przykrytą dłońmi twarzą.
- Ann zadzwoniła, że Ignacio nagle się zechciał wycofać i najlepszą szansą, aby temu zapobiec jest od razu do niej pojechać- powiedział Diamond głowę nagle unosząc.
Ręce jednocześnie z twarzy odsunął tak, że teraz splecione w powietrzu na wysokości gardła zawisły.
- I Ty od razu do niej pojechałeś?- powtórzył pytająco, zaskoczony wizją tak banalnego zachowania Diamonda Rubeus.
- A co niby Twoim zdaniem miałem zrobić?- rzucił zirytowany białowłosy- Trzeba było sprawę zbadać...
Stojący przed Diamondem Rubeus westchnął, dłonie z kieszeni wyciągnął i vis-a-vis przyjaciela usiadł.
- No to zbadałeś- skomentował ręce również, jak do modlitwy składając- Gruntownie...
- Niby tak- odparł wargę przygryzając Diamond- Ale nic z tego nie pamiętam...
Rubeus brwi zmarszczył, jakby właśnie ,,co Ty gadasz” do mężczyzny naprzeciw mówił.
- Obudziłem się w środku nocy z nagą Ann pod ramieniem i pustymi butelkami obok, a jedyne co pamiętam to moment, gdy Ann częstuje mnie szklanką wody. Żadnego seksu, picia, ani rozmowy o interesach sobie nie przypominam. Niemniej dokument z podpisem Ignacio leżał na szafce obok- kontynuował białowłosy.
- Gdyby sytuacja była mniej poważna to bym powiedział, że dałeś ciała za podpis- wtrącił drugi mężczyzna- Ale ponieważ jest cholernie ciężka mówię...
- Coś tutaj nie gra- dokończył za niego świdrujący biały posążek Jadis Diamond.
Nagle swój wzrok oderwał i znowu twarz w dłoniach utopił.
- Cholera, ona mi się nawet nie podoba… A tak poza tym to dla żadnej bym straty Usagi nie ryzykował- relacjonował swoje podejście Diamond.
- Szlag! Mam przerąbane- dodał zaraz gwałtownie wstając.
- Ooo tak- zawyrokował ognistowłosy- Masz przerąbane, bo jeśli jej powiesz, a wypadałoby to, że spakuje manatki jest pewne, jak śnieg w Alpach zimą...
- A jeśli nie powiem?- rzucił ciszej do mebla przy ścianie podchodząc.
- No nie wiem Diamond…- odparł kręcąc głową Rubeus.
Stanąwszy akurat obok docelowej komody Diamond gwałtownie chwycił leżącą na niej figurkę.
- Jadis- szepnął w marmurowy posążek się aktywnie wpatrując mężczyzna-Kłamliwa, zła, fałszywa kobieta, która udając dobrą podporządkowywała sobie innych...
- Hmm?- mruknął nierozumiejący słów Diamonda Rubeus.
Jasnowłosy zaś trzymany posążek odłożył i ciało ku przyjacielowi skierował. Ręce w kieszeniach spodni ułożył, a jego wzrok jakby ostrego wyrazu zdawał się nabrać.
- Przyjechałem taksówką, więc jakbyś mógł moje auto spod domu Ann jutro zabrać. Niech Usagi póki co myśli, że byłem z Tobą i trochę sobie razem wypiliśmy. Zresztą jej telefon mnie od śpiącej Ann Reiter odkleił. W szoku i tak powiedziałem, że jestem z Tobą i wrócę nad ranem.
Wyrwany ze snu o zbyt wczesnej porze Rubeus niemrawo szedł korytarzem, przez salon, do drzwi swojego mieszkania. Kiedy cel tej wątpliwej długości podróży osiągnął to ręką się domofonu uwiesił. Czoło na zimnej powierzchni drewna wspierając, oczy ku podłodze skierował i niezbyt optymistycznie ,,kto tam” w stronę głośnika mruknął.
- Ja…- usłyszał zaraz znajomy głos ognistowłosy- Mam problem...
Rubeus twarz uniósł, a z nią razem i brwi, wyrażając tym samym zdziwienie i jakby bardziej się budząc.
- I przychodzisz z nim do mnie po czwartej nad ranem?- pytał, nie czekając jednak odpowiedzi mężczyzna- Jestem zawodowo hiperaktywny, co wiesz bardzo dobrze. Ciężko mi stosownie wypocząć, a Ty jeszcze moją kulejącą proporcję relaksu do pracy zakłócasz. Poza tym mogła być u mnie jakaś gorąca laseczka...
- Spałem z Ann…- wszedł mu w zdanie przez domofon Kentaro.
Drzwi się momentalnie otwarły i Diamond ruszył schodami na górę. Winda niby czekała, ale tak jakoś wolał pokonać tą trasę samemu. Rubeus zaś stał w progu mieszkania, twarzy przyjaciela wypatrując. Jak czas pokazał ,,twarzy” dosłownie, bo gdy go tylko zobaczył to z pięścią w policzek uderzył. Diamond się zachwiał, ale nie przewrócił, opuszkami palców krew z kącika ust wycierając. Raptem odchyloną ciosem Rubeusa twarz naprostował i za koszulkę ognistowłosego chwytając, do drzwi silnie jego ciało przyłożył.
- Możesz mnie najpierw wysłuchać?- rzucił patrząc na kolegę Diamond.
Wcześniej zmęczenie w oczach Rubeusa się na wściekłość zmieniło, a teraz znowu do stanu względnego spokoju wróciło. Było to pod wpływem zauważenia w spojrzeniu Diamonda nienaturalnej dla niego bezsilności. Przez wszystkie lata, od dzieciństwa począwszy, tak głębokiego rozbicia u niego nie widział. Co prawda z zewnątrz obrazu nędzy i rozpaczy jasnowłosy nie przypominał, ale jeśli ktoś znał Diamonda Kentaro, a Rubeus znał doskonale, to wiedział, że coś jest na rzeczy.
- Taa…- odparł więc spokojnie Rubeus, a Diamond jego koszulkę puścił.
Palcami włosy przeczesał, głowę do tyłu odchylił i z pozostawionymi na karku dłońmi w stronę salonu poszedł. Idąc przed siebie mocno powietrza nabrał. Dopiero jednak miejsce zajmując głośno je z płuc wypuścił. Ręce przy tym na schyloną już buzię przełożył, tak, że jej większość nimi zasłaniał. Siedział więc w rozkroku z opartymi na nogach łokćmi i przykrytą dłońmi twarzą.
- Ann zadzwoniła, że Ignacio nagle się zechciał wycofać i najlepszą szansą, aby temu zapobiec jest od razu do niej pojechać- powiedział Diamond głowę nagle unosząc.
Ręce jednocześnie z twarzy odsunął tak, że teraz splecione w powietrzu na wysokości gardła zawisły.
- I Ty od razu do niej pojechałeś?- powtórzył pytająco, zaskoczony wizją tak banalnego zachowania Diamonda Rubeus.
- A co niby Twoim zdaniem miałem zrobić?- rzucił zirytowany białowłosy- Trzeba było sprawę zbadać...
Stojący przed Diamondem Rubeus westchnął, dłonie z kieszeni wyciągnął i vis-a-vis przyjaciela usiadł.
- No to zbadałeś- skomentował ręce również, jak do modlitwy składając- Gruntownie...
- Niby tak- odparł wargę przygryzając Diamond- Ale nic z tego nie pamiętam...
Rubeus brwi zmarszczył, jakby właśnie ,,co Ty gadasz” do mężczyzny naprzeciw mówił.
- Obudziłem się w środku nocy z nagą Ann pod ramieniem i pustymi butelkami obok, a jedyne co pamiętam to moment, gdy Ann częstuje mnie szklanką wody. Żadnego seksu, picia, ani rozmowy o interesach sobie nie przypominam. Niemniej dokument z podpisem Ignacio leżał na szafce obok- kontynuował białowłosy.
- Gdyby sytuacja była mniej poważna to bym powiedział, że dałeś ciała za podpis- wtrącił drugi mężczyzna- Ale ponieważ jest cholernie ciężka mówię...
- Coś tutaj nie gra- dokończył za niego świdrujący biały posążek Jadis Diamond.
Nagle swój wzrok oderwał i znowu twarz w dłoniach utopił.
- Cholera, ona mi się nawet nie podoba… A tak poza tym to dla żadnej bym straty Usagi nie ryzykował- relacjonował swoje podejście Diamond.
- Szlag! Mam przerąbane- dodał zaraz gwałtownie wstając.
- Ooo tak- zawyrokował ognistowłosy- Masz przerąbane, bo jeśli jej powiesz, a wypadałoby to, że spakuje manatki jest pewne, jak śnieg w Alpach zimą...
- A jeśli nie powiem?- rzucił ciszej do mebla przy ścianie podchodząc.
- No nie wiem Diamond…- odparł kręcąc głową Rubeus.
Stanąwszy akurat obok docelowej komody Diamond gwałtownie chwycił leżącą na niej figurkę.
- Jadis- szepnął w marmurowy posążek się aktywnie wpatrując mężczyzna-Kłamliwa, zła, fałszywa kobieta, która udając dobrą podporządkowywała sobie innych...
- Hmm?- mruknął nierozumiejący słów Diamonda Rubeus.
Jasnowłosy zaś trzymany posążek odłożył i ciało ku przyjacielowi skierował. Ręce w kieszeniach spodni ułożył, a jego wzrok jakby ostrego wyrazu zdawał się nabrać.
- Przyjechałem taksówką, więc jakbyś mógł moje auto spod domu Ann jutro zabrać. Niech Usagi póki co myśli, że byłem z Tobą i trochę sobie razem wypiliśmy. Zresztą jej telefon mnie od śpiącej Ann Reiter odkleił. W szoku i tak powiedziałem, że jestem z Tobą i wrócę nad ranem.
oj nie ładnie Di nie ładnie znając Ann to szybko wypapla że spędziłeś noc w jej łóżku więc po co te kłamstwa w ten sposób jeszcze bardziej pogorszysz sprawę i będzie jeszcze gorzej ;-( a reakcja Rubeusa na tą wieść super należało się Di dać się tak wrobić @-) pozdrawiam i już nie mogę się doczekać na ciąg dalszy :) fanka 12 :)
OdpowiedzUsuńEj nooo, ja nie powiedziałam, że on jej nie powie… On się po prostu zastanawia :P
UsuńPzdr cieplutko :)
No cóż Di za głupotę trzeba płacić. Jednak na Twoim miejscu powiedziałabym Usagi prawde, moze ona cos wymysli i nie uwierzy tak latwo w ta cala sytuacje. Poza tym zrob sobie test na obecnosc alkoholu we krwi i wszystko bedzie jasne :p pozdrawiam Marta
OdpowiedzUsuńDi na razie do głowy jeszcze nie przyszło, że mógł zostać naćpany :P W końcu czuje się jak po alkoholu i leżały koło niego puste butelki ;) Tak, że test możeee, ale jeśli tak to poźniej ;)
UsuńPzdr cieplutko :)
No co za su.. dopięła swego. :-t Przeklęta ruda pirania zaciągnęła Di do łóżka.
OdpowiedzUsuńMyślałam, że przystojniak ma więcej rozumu i wcześniej się domyśli, że ta cała sytuacja to podstęp Ann ale jednak niewinne minki i robienie z siebie słodkiej idiotki bardzo jej w tym pomogło.
Z jednej strony żal mi Di, że jak taki głupolek dał się wmanewrować w zasadzkę Reiter ale z drugiej strony Usa ostrzegała go przed dwulicowością Ann i tym, że ta kobieta coś kombinuje i co ? Nie posłuchał żony, więc teraz powinien ponieść karę. b-(
Najpierw Usagi robiła wszystko by zatrzymać przy sobie męża a teraz role powinny się odwrócić.
A jeśli chodzi o reakcję Rubeusa (o), no takie odświeżenie umysłu na pewno wpłynęło pozytywnie na Di, oby razem udało im się dojść do tego, że to spotkanie z Reiter było zwykłą intrygą.
A tak ogólnie to radziłabym Diamandowi przyznać się do wszystkiego Usie , może ona słysząc to wszystko dostrzeże w tej całej historii ukryte intencje Ann i niech to zrobi za nim ta ruda zołza wkręci go w dziecko, bo z bobasem Usagi walczyć na pewno nie będzie. mimo, że w tym opowiadaniu to twarda sztuka, to czasem przebija się na powierzchnię jej wrażliwość i dlatego sądzę, że nie będzie próbowała odebrać ojca dziecku.
Jednak wszystko może się teraz wydarzyć :-d
Pozdrawiam :>) i mam nadzieje, że niedługo dodasz kolejny rozdział
Si, si :) Masz rację z tym odwracaniem ról :) W ogóle chodziło mi o to w tym opowiadaniu, żeby nacisk na skomplikowanie ludzkich zachowań i różnorodność charakterów położyć :) Nie mówię, że mi się moje opowiadanie podoba, bo nie, ale i tak wole je od ,,Zagubionej” :) Ja po prostu kocham… hmm, jakby zgłębiać psychikę postaci, a w ,,Zagubionej” tego nie ma. Tutaj, już trochę się z tym bawić próbuję :) Np. Di- taki mega inteligentny, a się dał oszukać, albo Usagi- kompletnie ślepa w sprawie Mamoru, a przy Ann wzrok bystrzaka albo sama Ann- taka ostrożna, a wobec Usagi wysyła oczywiste sygnały, ryzykując zdemaskowanie, żeby tylko rywalkę jeszcze bardziej zdenerwować. Ludzkie zachowania są często irracjonalne i to też się staram przemycić, ale… nie wiem czy wychodzi ;)
UsuńNo, aż dziw, że po geście otrzeźwiającym Rubeusa Di sobie wszystkiego nie przypomniał ;)
A każdym razie: żony trzeba słuchać :P
Ostatnio mam bardzo kiepsko z czasem i jeśli się coś poprawi to niewiele, więc nie uda mi się początkowego tempa utrzymać :(
I ślicznie Ci dziękuję za komcia :) Tak mi się milusio zrobiło :) Muahhh :*
Pzdr cieplutko :)
Opowiadanie jest cudowne, zresztą poprzednie też bardzo mi się podobało :) I doskonale udaje Ci się oddać te zawirowania w ludzkich charakterach, więc nie musisz się przejmować, że coś Ci nie wychodzi, bo to tylko Twoje zdanie :p
UsuńUwierz, że Twoje opowiadania są genialne.
Przyznam szczerze, że zawszę czuję niedosyt po przeczytaniu rozdziału i mam ochotę szybko przeczytać następny a raczej gdyby były to jakieś teksty o wszystkim i jednocześnie o niczym, to po prostu nie czytałabym tego wcale :p
Z tym pisaniem, to nie musisz się spieszyć, zobacz jak ja się obijam. Dawno niczego nie wrzuciłam na bloga, bo nie za bardzo mam czas ale się staram, a to najważniejsze.
Mogę Cię zapewnić, że chociażbyś dodawała rozdział nawet raz na rok, to ja i tak będę za nim czekać :)
Rumienię się jak szalona :) Dziękuję Ci :*
UsuńTylko, że jeśli Ty coś wrzucasz to jest idealnie dopracowane i nawet pod lupą nie można by się niczego przyczepić :)
Buziaki :*