ZAZDROŚĆ
Yaten Kō wraz ze swoimi braćmi tworzył trzyosobowy zespół rockowy, którego sława dawno
sięgnęła już poza granice Japonii. Miał głęboko zielone oczy osadzone blisko
nosa na niemal mlecznej buźce z łagodnie dziecięcymi rysami. Zwinięte w kitkę
włosy zakrywały i tak często otoczony idealnie wyprasowanym kołnierzykiem kark.
Schludność skromnego wyglądu i wytłoczona na twarzy poczciwość dawały obraz
człowieka zawsze zimną krew zachowującego. Po prawdzie jednak Yaten Kō świetnie
ilustrował, a wręcz wiernie ucieleśniał twierdzenie, że powierzchowność ludzka bywa
złudna. W rzeczywistości można by bowiem z pewnością powiedzieć o nim trzy
rzeczy, a mianowicie, iż był: szalenie przystojny, szalenie porywczy i szalenie
zazdrosny. Niemniej prawie nikt nie wiedział jak ten wzbudzający na co dzień zachwyt
mężczyzna momentalnie potrafi stać się nieobliczalny, bo chociaż życie gwiazdy
dostarczało wiele iskier mogących wzniecić pożar to hamowany przez braci,
managera i szczątki rozsądku mężczyzna dawał jakoś radę ukryć buzujące wewnątrz
niego emocje. O ile jednak jeszcze przed ludźmi umiał opanować swój wybuchowy
charakter to w domu sprawa wyglądała zgoła inaczej. Wracający z szargającego mu
nerwy studia Yaten oczekiwał niczym niezmąconej idylli. Uważał, że po całodniowym
piekle należy mu się przynajmniej wieczorny raj, ale w jego raju Minako chciał
mieć tylko dla siebie. Tymczasem jednak cała agencja szykowała jej pierwszy
poważny debiut aktorski, który wymagał sporego nakładu pracy. Yaten wtedy stwierdził,
iż dziewczyna mocno go zaniedbuje na rzecz
rozwoju swojej kariery. W ogóle całe to jej aktorstwo kompletnie się mu nie
podobało. Zewsząd zaczął widzieć otaczających ją dookoła mężczyzn. I nie miało
znaczenia czy to był jej szef, manager, sprzedawca z warzywniaka czy nawet
listonosz i nie miało znaczenia czy rozmawiała zawodowo przez telefon z kolegom
czy grzecznościowo mówiła ,,dzień dobry” spotkanemu przypadkiem sąsiadowi. Yaten
miał wrażenie, że Minako każdemu posyła sekretne uśmiechy i od każdego dostaje
miłosne liściki. Innymi słowy, wszyscy byli podejrzani. I to nie tak, że Yaten
nagle zaczął strugać zazdrośnika. Yaten zawsze zazdrośnikiem był, ale teraz
dopiero zazdrość wkroczyła na niebezpieczne grunty. Odkąd stał się gwiazdą
życie zaczęło dostarczać mu dodatkowych stresów, którym ze względów
wizerunkowych nie mógł dać zwyczajowego upustu. Kiedy więc przekraczając próg
mieszkania napotykał najmniejszy impuls czuł jakby ktoś z granatu wyciągnął zawleczkę.
Wystarczyło, że mająca wrócić na 19.00 Minako przyszła rozpromieniona o 19.15. I Yaten wybuchał. I wybuchał coraz częściej,
aż w końcu doszło do rękoczynów. Pewnego dnia przegiął. Dziewczyna leżała cała
we krwi brudząc klejący się do niej włochaty dywan. Uwielbiała go i zawsze
ganiła Yatena za najmniejszy okruszek, a teraz sama kalała shaggy’ego plamami
czerwieni. Obok na parapecie z wspartymi o grzejnik stopami przysiadł sparaliżowany
szokiem mężczyzna. W wyciągniętej przed siebie dłoni trzymał zapalony papieros.
Spopielona końcówka sama odpadła robiąc mu dziurę w spodniach, ale on nic nie
poczuł drżącą ręką dalej szluga ujmując. Nagle ktoś zapukał. Pukał raz, drugi, trzeci,
a Yaten nic- jakby nie słyszał.
,,Dziwne, widziałem przecież jak wchodziła do budynku”- myślał po drugiej stronie drzwi zaskoczony brakiem odzewu Kunzite.
Intuicyjnie nacisnął więc klamkę kątem oka zaraz widząc pokazany tym uchyłem fragment wnętrza mieszkania.
,,Otwarte i nikt się nie odzywa?”- dumał zastanawiając się przy tym czy właściwe będzie samowolne wejście, by tylko zostawić Minako scenariusz, którego od niego z samochodu zapomniała.
Najwyraźniej stwierdził, że właściwie, bo raptem szerzej otworzył drzwi, ale to co zobaczył wstrząsnęło nim do głębi. Patrzył to na nią, to na niego, to znowu na nią i w końcu na nich oboje. Widział go nieraz w telewizji czy gazetach, ale był przedstawiany jako nieprzystający, bo zbyt delikatny do świata rocka, aczkolwiek bardzo utalentowany dzieciak. Tymczasem miał przed sobą umazanego krwią Minako potencjalnego mordercę. Sam potencjalny morderca nie reagował przechodząc najpewniej fazę osłupiającego wstrząsu i chociaż pierwszą myślą Kunzite było samemu ,,zabić” to zignorował ją biegnąc prędko do nieruchomej dziewczyny. Po szybkiej obdukcji wziął ją delikatnie na ręce i zmierzając zaraz ku wyjściu zwrócił się jeszcze głową w tył.
- Dopilnuję, żebyś słono zapłacił- powiedział mający nadzieję, iż Yaten go słyszał Kunzite.
,,Dziwne, widziałem przecież jak wchodziła do budynku”- myślał po drugiej stronie drzwi zaskoczony brakiem odzewu Kunzite.
Intuicyjnie nacisnął więc klamkę kątem oka zaraz widząc pokazany tym uchyłem fragment wnętrza mieszkania.
,,Otwarte i nikt się nie odzywa?”- dumał zastanawiając się przy tym czy właściwe będzie samowolne wejście, by tylko zostawić Minako scenariusz, którego od niego z samochodu zapomniała.
Najwyraźniej stwierdził, że właściwie, bo raptem szerzej otworzył drzwi, ale to co zobaczył wstrząsnęło nim do głębi. Patrzył to na nią, to na niego, to znowu na nią i w końcu na nich oboje. Widział go nieraz w telewizji czy gazetach, ale był przedstawiany jako nieprzystający, bo zbyt delikatny do świata rocka, aczkolwiek bardzo utalentowany dzieciak. Tymczasem miał przed sobą umazanego krwią Minako potencjalnego mordercę. Sam potencjalny morderca nie reagował przechodząc najpewniej fazę osłupiającego wstrząsu i chociaż pierwszą myślą Kunzite było samemu ,,zabić” to zignorował ją biegnąc prędko do nieruchomej dziewczyny. Po szybkiej obdukcji wziął ją delikatnie na ręce i zmierzając zaraz ku wyjściu zwrócił się jeszcze głową w tył.
- Dopilnuję, żebyś słono zapłacił- powiedział mający nadzieję, iż Yaten go słyszał Kunzite.
THE END
nie no zrobiłaś z Yatena potwora a on zawsze jest taki słodziutki zwłaszcza gdy się złości :) fanka 12
OdpowiedzUsuńLubię Yatena :) Ale lubię też rzeczy nieszablonowe i stąd ten narażający mnie na lincz pomysł :) Ale fakt, jest uroczy kiedy się złości :)
UsuńA ja lubie takie nieszablonowe pomysły, nie można zawsze trzymać się utartego schematu bo byłoby zbyt nudno ;) Opowiadanie zdecydowanie zasługujące na swoją kontynuację chociaż z drugiej strony pozostawia wiele pola dla wyobraźni czytelnika :) A co do jatena to fakt jest słodki (prawie tak jak Seiya). Powoli nadrabiam wszelkie zaległości więc z pewnością jeszcze niejednokrotnie tu zajrzę bo twój styl bardzo mi się podoba. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWiesz, tak jak sobie teraz pomyślałam to rzeczywiście mógłby być materiał na coś dłuższego, ale niech tak zostanie :) Bardzo rzadko mnie jakiś pomysł na jednorazówkę nachodzi, więc skoro już naszedł niech tą jednorazówką zostanie :) A i tak pewnie zbyt wielu chętnych do czytania by to nie miało. Chociaż jeżeli by mnie kiedyś taka opcja nawiedziła to nie będę się tym przejmować :)
UsuńDziękuję i zapraszam :*
Ty wiesz co ja lubię :D Nie żebym chciała z Yatena robić potwora, ale jest mój Kunzie, <3 a reszta się nie liczy. :D
OdpowiedzUsuńRównież zdobywa moje uznanie :D W ogóle strasznie spodobało mi się parowanie czarodziejek z generałami :) Tam Zoisite i Ami mi nie leżą, ale nie dlatego, że mam coś do nich jako pary- po prostu za obojgiem z osobna nie przepadam :P Ale za Taikim zresztą też nie bardzo :)
UsuńAmi I Zoisite także nie są moją ulubioną parą, właściwie to jakoś nie wyobrażam sobie o nich pisać. Może przekonam się. :)
UsuńTo myślimy podobnie :) No... Tyle, że ja średnio z Mamoru :P
UsuńHmmmm.... Najbardziej mnie przeraża chyba to, że To faktycznie mogło się stać. Bez problemu potrafię sobie wyobrazić niesionego na skrzydłach zazdrości Yatena, który w mrocznym szale nie panując nad sobą uderza Minako w taki sposób, że ta uderza w coś i umiera. Yaten zawsze był w gorącej wodzie kompany.
OdpowiedzUsuńNatomiast Kunzite... niestety, jako książę na białym rumaku zjawił się ciutkę za późno, ale jestem przekonana, że rola ucieleśnienia boskiego gniewu, mrocznego Anioła Sprawiedliwości czy też samego Boga Zemsty jak najbardziej mu pasuje.
Czekam na kolejny rozdział. Lub na nowe opowiadanie.
I ty wiesz, że ja na to czekam :)
Pozdrawiam.
Ellen
No z Yatena nerwus zawsze był, ale na szczęście raczej bawił swoimi reakcjami ;)
UsuńCoś w weekend się powinno pojawić :)
Tylko tak jeszcze zwrócę uwagę, że nie było wyraźnie napisane czy on ją zabił czy nie :) Ja sama bardziej się chyliłam ku temu, że nie, ale też napisałam to w ten sposób, żeby w domyśle pozostawić resztę :)
Pozdrawiam cieplutko :)