środa, 28 maja 2014



ZAZDROŚĆ


Yaten Kō wraz ze swoimi braćmi tworzył trzyosobowy zespół rockowy, którego sława dawno sięgnęła już poza granice Japonii. Miał głęboko zielone oczy osadzone blisko nosa na niemal mlecznej buźce z łagodnie dziecięcymi rysami. Zwinięte w kitkę włosy zakrywały i tak często otoczony idealnie wyprasowanym kołnierzykiem kark. Schludność skromnego wyglądu i wytłoczona na twarzy poczciwość dawały obraz człowieka zawsze zimną krew zachowującego. Po prawdzie jednak Yaten Kō świetnie ilustrował, a wręcz wiernie ucieleśniał twierdzenie, że powierzchowność ludzka bywa złudna. W rzeczywistości można by bowiem z pewnością powiedzieć o nim trzy rzeczy, a mianowicie, iż był: szalenie przystojny, szalenie porywczy i szalenie zazdrosny. Niemniej prawie nikt nie wiedział  jak ten wzbudzający na co dzień zachwyt mężczyzna momentalnie potrafi stać się nieobliczalny, bo chociaż życie gwiazdy dostarczało wiele iskier mogących wzniecić pożar to hamowany przez braci, managera i szczątki rozsądku mężczyzna dawał jakoś radę ukryć buzujące wewnątrz niego emocje. O ile jednak jeszcze przed ludźmi umiał opanować swój wybuchowy charakter to w domu sprawa wyglądała zgoła inaczej. Wracający z szargającego mu nerwy studia Yaten oczekiwał niczym niezmąconej idylli. Uważał, że po całodniowym piekle należy mu się przynajmniej wieczorny raj, ale w jego raju Minako chciał mieć tylko dla siebie. Tymczasem jednak cała agencja szykowała jej pierwszy poważny debiut aktorski, który wymagał sporego nakładu pracy. Yaten wtedy stwierdził, iż dziewczyna mocno go zaniedbuje  na rzecz rozwoju swojej kariery. W ogóle całe to jej aktorstwo kompletnie się mu nie podobało. Zewsząd zaczął widzieć otaczających ją dookoła mężczyzn. I nie miało znaczenia czy to był jej szef, manager, sprzedawca z warzywniaka czy nawet listonosz i nie miało znaczenia czy rozmawiała zawodowo przez telefon z kolegom czy grzecznościowo mówiła ,,dzień dobry” spotkanemu przypadkiem sąsiadowi. Yaten miał wrażenie, że Minako każdemu posyła sekretne uśmiechy i od każdego dostaje miłosne liściki. Innymi słowy, wszyscy byli podejrzani. I to nie tak, że Yaten nagle zaczął strugać zazdrośnika. Yaten zawsze zazdrośnikiem był, ale teraz dopiero zazdrość wkroczyła na niebezpieczne grunty. Odkąd stał się gwiazdą życie zaczęło dostarczać mu dodatkowych stresów, którym ze względów wizerunkowych nie mógł dać zwyczajowego upustu. Kiedy więc przekraczając próg mieszkania napotykał najmniejszy impuls czuł jakby ktoś z granatu wyciągnął zawleczkę. Wystarczyło, że mająca wrócić na 19.00 Minako przyszła rozpromieniona o 19.15.  I Yaten wybuchał. I wybuchał coraz częściej, aż w końcu doszło do rękoczynów. Pewnego dnia przegiął. Dziewczyna leżała cała we krwi brudząc klejący się do niej włochaty dywan. Uwielbiała go i zawsze ganiła Yatena za najmniejszy okruszek, a teraz sama kalała shaggy’ego plamami czerwieni. Obok na parapecie z wspartymi o grzejnik stopami przysiadł sparaliżowany szokiem mężczyzna. W wyciągniętej przed siebie dłoni trzymał zapalony papieros. Spopielona końcówka sama odpadła robiąc mu dziurę w spodniach, ale on nic nie poczuł drżącą ręką dalej szluga ujmując. Nagle ktoś zapukał. Pukał raz, drugi, trzeci, a Yaten nic- jakby nie słyszał.

,,Dziwne, widziałem przecież jak wchodziła do budynku”- myślał po drugiej stronie drzwi zaskoczony brakiem odzewu Kunzite.

Intuicyjnie nacisnął więc klamkę kątem oka zaraz widząc pokazany tym uchyłem fragment wnętrza mieszkania.

,,Otwarte i nikt się nie odzywa?”- dumał zastanawiając się przy tym czy właściwe będzie samowolne wejście, by tylko zostawić Minako scenariusz, którego od niego z samochodu zapomniała.

Najwyraźniej stwierdził, że właściwie, bo raptem szerzej otworzył drzwi, ale to co zobaczył wstrząsnęło nim do głębi. Patrzył to na nią, to na niego, to znowu na nią i w końcu na nich oboje. Widział go nieraz w telewizji czy gazetach, ale był przedstawiany jako nieprzystający, bo zbyt delikatny do świata rocka, aczkolwiek bardzo utalentowany dzieciak. Tymczasem miał przed sobą umazanego krwią Minako potencjalnego mordercę. Sam potencjalny morderca nie reagował przechodząc najpewniej fazę osłupiającego wstrząsu i chociaż  pierwszą myślą Kunzite było samemu ,,zabić” to zignorował ją biegnąc prędko do nieruchomej dziewczyny. Po szybkiej obdukcji wziął ją delikatnie na ręce i  zmierzając zaraz ku wyjściu zwrócił się jeszcze głową w tył.

- Dopilnuję, żebyś słono zapłacił- powiedział mający nadzieję, iż Yaten go słyszał Kunzite.




THE END



10 komentarzy:

  1. nie no zrobiłaś z Yatena potwora a on zawsze jest taki słodziutki zwłaszcza gdy się złości :) fanka 12

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubię Yatena :) Ale lubię też rzeczy nieszablonowe i stąd ten narażający mnie na lincz pomysł :) Ale fakt, jest uroczy kiedy się złości :)

      Usuń
  2. A ja lubie takie nieszablonowe pomysły, nie można zawsze trzymać się utartego schematu bo byłoby zbyt nudno ;) Opowiadanie zdecydowanie zasługujące na swoją kontynuację chociaż z drugiej strony pozostawia wiele pola dla wyobraźni czytelnika :) A co do jatena to fakt jest słodki (prawie tak jak Seiya). Powoli nadrabiam wszelkie zaległości więc z pewnością jeszcze niejednokrotnie tu zajrzę bo twój styl bardzo mi się podoba. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, tak jak sobie teraz pomyślałam to rzeczywiście mógłby być materiał na coś dłuższego, ale niech tak zostanie :) Bardzo rzadko mnie jakiś pomysł na jednorazówkę nachodzi, więc skoro już naszedł niech tą jednorazówką zostanie :) A i tak pewnie zbyt wielu chętnych do czytania by to nie miało. Chociaż jeżeli by mnie kiedyś taka opcja nawiedziła to nie będę się tym przejmować :)

      Dziękuję i zapraszam :*

      Usuń
  3. Ty wiesz co ja lubię :D Nie żebym chciała z Yatena robić potwora, ale jest mój Kunzie, <3 a reszta się nie liczy. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Również zdobywa moje uznanie :D W ogóle strasznie spodobało mi się parowanie czarodziejek z generałami :) Tam Zoisite i Ami mi nie leżą, ale nie dlatego, że mam coś do nich jako pary- po prostu za obojgiem z osobna nie przepadam :P Ale za Taikim zresztą też nie bardzo :)

      Usuń
    2. Ami I Zoisite także nie są moją ulubioną parą, właściwie to jakoś nie wyobrażam sobie o nich pisać. Może przekonam się. :)

      Usuń
    3. To myślimy podobnie :) No... Tyle, że ja średnio z Mamoru :P

      Usuń
  4. Hmmmm.... Najbardziej mnie przeraża chyba to, że To faktycznie mogło się stać. Bez problemu potrafię sobie wyobrazić niesionego na skrzydłach zazdrości Yatena, który w mrocznym szale nie panując nad sobą uderza Minako w taki sposób, że ta uderza w coś i umiera. Yaten zawsze był w gorącej wodzie kompany.
    Natomiast Kunzite... niestety, jako książę na białym rumaku zjawił się ciutkę za późno, ale jestem przekonana, że rola ucieleśnienia boskiego gniewu, mrocznego Anioła Sprawiedliwości czy też samego Boga Zemsty jak najbardziej mu pasuje.
    Czekam na kolejny rozdział. Lub na nowe opowiadanie.
    I ty wiesz, że ja na to czekam :)
    Pozdrawiam.
    Ellen

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No z Yatena nerwus zawsze był, ale na szczęście raczej bawił swoimi reakcjami ;)

      Coś w weekend się powinno pojawić :)

      Tylko tak jeszcze zwrócę uwagę, że nie było wyraźnie napisane czy on ją zabił czy nie :) Ja sama bardziej się chyliłam ku temu, że nie, ale też napisałam to w ten sposób, żeby w domyśle pozostawić resztę :)

      Pozdrawiam cieplutko :)

      Usuń

Translate