piątek, 18 lipca 2014


BIAŁA RÓŻA

Rozdział XV


Minęło już parę dni od przyjazdu Diamonda, w których czasie Usagi żywo starała się naprawić ich wzajemne relacje. Czasu na to nie było zbyt wiele, bo plany rozbudowy firmy mnóstwo dodatkowej pracy wszystkim nakładały. Niemniej ponieważ razem dużo obowiązków zawodowych dźwigali i przynajmniej teoretycznie razem jeszcze mieszkali to wspólnych chwil dało się trochę wysupłać.  Kiedy więc na bok sprawy firmy odkładali, kwestiami osobistymi rozmowy bardziej zajmując, można było zauważyć rodzące nadzieję ich małżeństwu momenty. Diamond wówczas mimowolnie przestawał wszystkie problemy widzieć, od Usagi wzroku oderwać nie mogąc. Zachwycał się  jej urodą jak szła w podkreślającej sylwetkę sukience i  jej wiedzą jak rozmawiała z Fiore i jej stanowczością jak negocjowała ważne dla firmy kwestie. Była sprytna i każdego mężczyznę wokół palca owinąć umiała, tyle że akurat Diamond się nie jej sztuczkami, a prawdziwym ,,ja” mamił. Prawdziwe ,,ja” Usagi mieściło zaś doświadczające najbardziej absurdalnych przypadków dziecko, niewinną i bojącą się wielu rzeczy istotkę oraz silną i napełniającą pożądaniem kobietą. Każda forma osobno potrafiła zawrócić jasnowłosemu w głowie, ale wszystkie razem z niezwykłą naturalnością przejścia od jednej do drugiej tworzyły coś, czemu bardzo trudno się było mężczyźnie oprzeć. Dlatego też mimo ogromnej rozwagi  i przezorności zdarzało się Diamondowi wiele rzeczy na chwilę zapomnieć.  ,,Na chwilę”, bo jakby ktoś u góry pilnował, żeby jednak sobie przypomniał. Zawsze bowiem działo się coś, co nie trzeba i radosna atmosfera delikatnie mówiąc siadała.

,,Może tak ma być?”- myślała leżąc na swoim łóżku Usagi któregoś późnego wieczora.

Dziewczyna się naprawdę od powrotu męża starała, ale dzisiaj zdecydowanie siedzieć cicho nie mogła. Generalnie była przecież jak gumowa piłeczka, która im mocniej uderzysz, tym wyżej podskakuje, a Diamond tego dnia bardzo mocno w nią walnął. Usagi zaś tak się zdenerwowała, że wyleciała z gabinetu niczym radziecka rakieta. Przy wyjściu wpadła na wracającą od Motokiego Makoto, która ku jej ogromnej uldze przyjechała tu samochodem. I tak jakoś nieprawdopodobnie wyszło, że ta była umówiona w centrum handlowym z Minako, gdzie zakupy robiła też Ami. Rei natomiast niewiadomo jak i czym zjawiła się momentalnie po telefonie z prędkością nadświetlną. To niespodziewane spotkanie wyszło Usagi na dobre. Dziewczyny znały ją doskonale, więc nie było potrzeby udawania kogoś kim nie jest. Przy serii żalów, pretensji i wyznań zatrzymała się tylko na chwilę patrząc niepewnie w twarz siedzącej vis-a-vis Ami. Ta jednak widząc jej wahania wyciągnęła trzymaną pod stołem dłoń, by rękę blondwłosej zachęcająco uścisnąć. Usagi odpowiedziała jej wtedy ciepłym uśmiechem, dzięki temu drobnemu gestowi jeszcze o pół tonu z i tak spokojniejszego już głosu schodząc. Ogólnie rzecz ujmując wyciszyła się trochę dostając prawie zgodne co do następnych kroków rady, a więc: porozmawiać, obłaskawić i uwieść. Usagi wcielić te hasła będąc już w domu chciała, ale problem polegał na tym, że Di nihuhu. Raptem wyrosła przed nią mówiąca o niedawnym wyjściu jasnowłosego Sakura. Kobieta słysząc, że mąż jej szukał, wielokrotnie próbując się przy tym dodzwonić czoło ze zdziwienia zmarszczyła. Od razu jednak zaczęła grzebać w przepastnej torebce finalnie telefon znajdując. Widząc, o zgrozo, 10 nieodebranych połączeń, z grobową miną i zjeżonym na głowie włosem powłóczyła do swojego pokoju. Tam rzuciła się na łóżko ciągle w dłoni komórkę trzymając. Koniec końców nacisnęła ,,połącz”, telefon przy uchu składając, co było z bliskiej perspektywy bezcelowe wobec sygnału nieodbieranej rozmowy.

- Może tak ma być?- powiedziała tym razem na głos rozżalona biegiem dziejów blondynka.

Leżała jeszcze chwilę dumając, by zaraz powoli wstać i z komórką iść do zawsze dającej jej ten moment relaksu łazienki. Nie chcąc tym razem uniknąć ewentualnej rozmowy Usagi telefon na brzegu umywalki położyła, samej pod prysznic już wchodząc.

,,Bzdury!”- myślała raptem oczy pod lecącą wodą otwierając- ,,A nawet jeśli nie to mam to gdzieś!”

Szybko zakręciła kran, bez wycierania ręcznikiem i poszukiwania koszulki nocnej szlafrok zakładając. Tak ponętnie się prezentując blondynka wybiegła z łazienki, a potem pokoju niebawem do niego wracając. Miała jednak przy sobie tym razem dużą walizkę podróżną, którą  na środku pokoju zostawiła. Zaczęła biegać od garderoby do łazienki i z powrotem różne rzeczy do torby wrzucając. Kiedy co się dało zapakowała to ledwo zapiętą walizkę pod łóżko wsunęła, z przeciągłym pufnięciem na nie padając.

,,Chcesz jechać do Europy Di?”- myślała oczy nieświadomie zamykając blondynka- ,,Proszę bardzo…”

A telefon w łazience dzwonił.



                                                                                                                   

Wiem, że miałam się ciut dłuższe postarać, a wyszło jak wyszło, ale dzisiaj nie dam już rady ani słowa napisać :) Następny za to już trochę dłuższy obiecuję :)

3 komentarze:

  1. super :) i czyżby Usa się poddała ??????????? czekam na więcej i pozdrawiam :) fanka 12

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytam, czytam i podziwiam- super!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Baaardzo się cieszę, że się podobało :)

    OdpowiedzUsuń

Translate