BIAŁA RÓŻA
Rozdział XV
A telefon w łazience dzwonił.
Minęło już parę dni od przyjazdu Diamonda, w których czasie Usagi żywo starała się
naprawić ich wzajemne relacje. Czasu na to nie było zbyt wiele, bo plany
rozbudowy firmy mnóstwo dodatkowej pracy wszystkim nakładały. Niemniej ponieważ
razem dużo obowiązków zawodowych dźwigali i przynajmniej teoretycznie razem
jeszcze mieszkali to wspólnych chwil dało się trochę wysupłać. Kiedy więc na bok sprawy firmy odkładali,
kwestiami osobistymi rozmowy bardziej zajmując, można było zauważyć rodzące
nadzieję ich małżeństwu momenty. Diamond wówczas mimowolnie przestawał wszystkie
problemy widzieć, od Usagi wzroku oderwać nie mogąc. Zachwycał się jej urodą jak szła w podkreślającej sylwetkę
sukience i jej wiedzą jak rozmawiała z
Fiore i jej stanowczością jak negocjowała ważne dla firmy kwestie. Była sprytna
i każdego mężczyznę wokół palca owinąć umiała, tyle że akurat Diamond się nie
jej sztuczkami, a prawdziwym ,,ja” mamił. Prawdziwe ,,ja” Usagi mieściło zaś doświadczające
najbardziej absurdalnych przypadków dziecko, niewinną i bojącą się wielu rzeczy
istotkę oraz silną i napełniającą pożądaniem kobietą. Każda forma osobno
potrafiła zawrócić jasnowłosemu w głowie, ale wszystkie razem z niezwykłą
naturalnością przejścia od jednej do drugiej tworzyły coś, czemu bardzo trudno
się było mężczyźnie oprzeć. Dlatego też mimo ogromnej rozwagi i przezorności zdarzało się Diamondowi wiele rzeczy
na chwilę zapomnieć. ,,Na chwilę”, bo
jakby ktoś u góry pilnował, żeby jednak sobie przypomniał. Zawsze bowiem działo
się coś, co nie trzeba i radosna atmosfera delikatnie mówiąc siadała.
,,Może
tak ma być?”- myślała leżąc na swoim łóżku Usagi któregoś późnego wieczora.
Dziewczyna
się naprawdę od powrotu męża starała, ale dzisiaj zdecydowanie siedzieć cicho
nie mogła. Generalnie była przecież jak gumowa piłeczka, która im mocniej
uderzysz, tym wyżej podskakuje, a Diamond tego dnia bardzo mocno w nią walnął.
Usagi zaś tak się zdenerwowała, że wyleciała z gabinetu niczym radziecka
rakieta. Przy wyjściu wpadła na wracającą od Motokiego Makoto, która ku jej
ogromnej uldze przyjechała tu samochodem. I tak jakoś nieprawdopodobnie wyszło,
że ta była umówiona w centrum handlowym z Minako, gdzie zakupy robiła też Ami.
Rei natomiast niewiadomo jak i czym zjawiła się momentalnie po telefonie z
prędkością nadświetlną. To niespodziewane spotkanie wyszło Usagi na dobre.
Dziewczyny znały ją doskonale, więc nie było potrzeby udawania kogoś kim nie
jest. Przy serii żalów, pretensji i wyznań zatrzymała się tylko na chwilę
patrząc niepewnie w twarz siedzącej vis-a-vis Ami. Ta jednak widząc jej wahania
wyciągnęła trzymaną pod stołem dłoń, by rękę blondwłosej zachęcająco uścisnąć. Usagi
odpowiedziała jej wtedy ciepłym uśmiechem, dzięki temu drobnemu gestowi jeszcze
o pół tonu z i tak spokojniejszego już głosu schodząc. Ogólnie rzecz ujmując
wyciszyła się trochę dostając prawie zgodne co do następnych kroków rady, a
więc: porozmawiać, obłaskawić i uwieść. Usagi wcielić te hasła będąc już w domu
chciała, ale problem polegał na tym, że Di nihuhu. Raptem wyrosła przed nią
mówiąca o niedawnym wyjściu jasnowłosego Sakura. Kobieta słysząc, że mąż jej
szukał, wielokrotnie próbując się przy tym dodzwonić czoło ze zdziwienia
zmarszczyła. Od razu jednak zaczęła grzebać w przepastnej torebce finalnie telefon
znajdując. Widząc, o zgrozo, 10 nieodebranych połączeń, z grobową miną i
zjeżonym na głowie włosem powłóczyła do swojego pokoju. Tam rzuciła się na łóżko
ciągle w dłoni komórkę trzymając. Koniec końców nacisnęła ,,połącz”, telefon
przy uchu składając, co było z bliskiej perspektywy bezcelowe wobec sygnału
nieodbieranej rozmowy.
- Może
tak ma być?- powiedziała tym razem na głos rozżalona biegiem dziejów blondynka.
Leżała
jeszcze chwilę dumając, by zaraz powoli wstać i z komórką iść do zawsze dającej
jej ten moment relaksu łazienki. Nie chcąc tym razem uniknąć ewentualnej rozmowy
Usagi telefon na brzegu umywalki położyła, samej pod prysznic już wchodząc.
,,Bzdury!”-
myślała raptem oczy pod lecącą wodą otwierając- ,,A nawet jeśli nie to mam to
gdzieś!”
Szybko
zakręciła kran, bez wycierania ręcznikiem i poszukiwania koszulki nocnej
szlafrok zakładając. Tak ponętnie się prezentując blondynka wybiegła z
łazienki, a potem pokoju niebawem do niego wracając. Miała jednak przy sobie
tym razem dużą walizkę podróżną, którą na środku pokoju zostawiła. Zaczęła biegać od garderoby
do łazienki i z powrotem różne rzeczy do torby wrzucając. Kiedy co się dało
zapakowała to ledwo zapiętą walizkę pod łóżko wsunęła, z przeciągłym pufnięciem
na nie padając.
,,Chcesz
jechać do Europy Di?”- myślała oczy nieświadomie zamykając blondynka- ,,Proszę bardzo…”
A telefon w łazience dzwonił.
Wiem, że
miałam się ciut dłuższe postarać, a wyszło jak wyszło, ale dzisiaj nie dam już
rady ani słowa napisać :) Następny za to już trochę dłuższy obiecuję :)
super :) i czyżby Usa się poddała ??????????? czekam na więcej i pozdrawiam :) fanka 12
OdpowiedzUsuńCzytam, czytam i podziwiam- super!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńBaaardzo się cieszę, że się podobało :)
OdpowiedzUsuń