niedziela, 29 czerwca 2014


BIAŁA RÓŻA

Rozdział X


Usagi leżała wsparta o wezgłowie łóżka ze skrzyżowanymi na piersiach rękoma. Pukle złocistych włosów spływały po jej okrytych aksamitną chustką ramionach co chwila dając się poruszyć mocno wiejącemu z otwartego szeroko okna wiatru.  Kiedy dotknięte silniejszym powiewem pasma przysłoniły nieco zamyśloną twarzyczkę ślicznej blondynki, ta odgarnęła je dłońmi do wcześniejszego układu jednak nie wracając. Głęboko westchnęła i, wspierając o materac sztywno wyprostowane po same barki ręce, podniosła wygięte w łuk na wezgłowiu łóżka ciało. Będąc już niebawem przy drzwiach z rozmachem je otworzyła wpuszczając dobijającą się od dłuższego czasu Ikuko. Usagi poczekała aż ta postawi tacę i ponownie się na łóżko rzuciła, tym razem wcześniej chwyconą poduszkę jeszcze obejmując.

- Dziękuję, możesz iść- powiedziała sucho nie patrząc nawet w stronę stojącej przy niej kobiety.

- O nieee…- zawyrokowała ze złożonymi przed sobą dłońmi gospodyni- Nie wyjdę dopóki nie zjesz przynajmniej połowy...

Usagi na to zwróciła ku niej poszerzałe wściekłością oczy i rozluźniając zaciśnięte jednocześnie zęby zaczęła z impetem kolejno sięgać składowych przyniesionej chwilę temu kolacji. Manifestacyjnie upychała do buzi kawałek za kawałeczkiem, ciągle przy tym na sterczącą  obok Ikuko spoglądając.

- Zadowolona?- pytała wreszcie pośpiesznie wrzucony pokarm zieloną herbatą przepijając.

- Owszem- przytaknęła Ikuko jeden kącik ust w satysfakcji unosząc- Ale nie jedz tak przy ludziach Usagi...

Dziewczyna przechyliła głowę do tyłu i nabierając więcej powietrza ręce za siebie wyciągnęła.

- Traktujesz mnie jak 5-letnie dziecko Ikuko- zauważyła dodatkowo nastroszona tą uwagą blondynka.

- Tylko kiedy się tak zachowujesz…- odparła bez najmniejszego oporu kobieta.

Na raz dziewczyna wróciła wzrokiem posyłając długowłosej mordercze spojrzenie.

- Wyjdź proszę!- niemal krzyknęła ponownie splatająca ręce Usagi.

Ikuko zaś westchnęła czule na blondynkę zerkając.

- Mam rozumieć, że nie powiesz mi co się dzieje?

- Nie teraz…- odparła już spokojniej jasnowłosa.

Pobłażliwie uśmiechnięta Ikuko mimo wszystko opuściła pokój resztę kolacji jednak zostawiając. Usagi  z kolei zatonęła we własnych myślach, ale też włosach buźkę na podciągniętych kolanach składając.

,,A miało być tak pięknie, jak wróci… Miałam pokazać mu swoje prawdziwe uczucia i przyznać się do błędów gasząc ten powodujący niesnaski upór i gryząc mówiący to, czego nie chcę język”- dumała obejmując nogi rękoma dziewczyna.

,,No ale kurde…”- pomyślała gwałtownie unosząca głowę blondynka- ,,Wyskoczył z rozwodem, a tego się mimo wszystko nie spodziewałam. Wiedziałam, że jest zły… Ba, bardzo zły, ale takiego obrotu spraw nie przewidziałam… Myślałam, że nagle zacznę zachowywać się jak od początku powinnam i już będzie dobrze, a tu guzik- Di nie chce mi dać szansy pokazać jak dobrze wszystko zrozumiałam. Czyżby było zbyt późno na takie deklarację? Albo gorzej- czyżby mimo tego co będę deklarować i tak mi prawdziwie nie wierzył?"

Wtem jej twarz wykrzywił bolesny grymas- grymas osoby zdającej sobie sprawę z beznadziejności własnej sytuacji. Zaraz jednak zniekształcona cierpiętniczym wyrazem buźka zniknęła pod odrzuconą chwilę wcześniej poduszką, a sama Usagi rozciągła się wzdłuż całej długości łóżka.

,,Głupia, głupia, głupia…”- karciła siebie w myślach blondynka- ,,Spaprałaś to i teraz kochaś odejdzie w siną dal… Nie, nie kochaś- to nie ta bajka… Po prostu facet, którego na zabój kochasz, a innymi słowy- Twój mąż..."

Jakkolwiek niebawem poderwała ciało, w efekcie całkiem szybko męczeński wyraz twarzy pewnym siebie zastępując.

- Usagi, idiotko… Co Ci po głowie chodzi. Przecież o Di walczyć zdecydowałaś, więc czemu Ci się teraz na mazgajstwo zebrało…- powiedziała głośno iskrami ożywienia ze zdeterminowanych oczu sypiąca blondynka.

Bijące nieustępliwością spojrzenie przerwała jednak, by móc zobaczyć godzinę wskazywaną przez powieszony na prostopadłej ścianie zegar. Uznając chyba, że pora jest dość późna zgrzebała się z łóżka chwilę później orzeźwiający prysznic już biorąc. Przeczesując palcami mokre pukle wskoczyła pod kołdrę lampkę nocną na szafeczce całkowicie gasząc.

- Od jutra zaczynam o Ciebie walczyć Di…- szepnęła za moment z wyciągniętą w bok ręką usypiając.

Obudziły ją wpadające przez niezasłonięte wczoraj okna promienie. Dość sprawnie uzyskawszy zadowalający wygląd blondynka szybko wybiegła do hallu zaraz schodząc już w dół ku zlokalizowanej za salonem jadalni.

,,Działaj wyważenie Usagi…”- myślała zatrzymująca się przy drzwiach wejściowych dziewczyna- ,,Żadnych złośliwości, ani przesadnych czułości. Pierwsze może zirytować, a drugie wzbudzić podejrzenia…"

Zbierając w sobie odwagę, uczucia i powzięte zamiary blondynka ruszyła ku pijącemu przy przeglądanej gazecie kawę mężczyźnie.

- Dzień dobry Di…- rzuciła wesoło zbliżając się do akurat odkładającego filiżankę Diamonda.

Zdumiony jej pozytywnym nastawieniem białowłosy znacząco uniósł brwi w górę.

- Witaj Usagi…- odparł szarmancko odsuwając najbliższe sobie krzesło mężczyzna.

środa, 25 czerwca 2014



PRZEZNACZENIE



Selene szła z wolna wzdłuż przepastnej sali swojego dosłownie nieziemskiego pałacu.  Fałdy opadającego ku ziemi materiału powłóczyły za nią szeleszcząc nieco na niemal przeźroczystej posadzce, a ujęty w kształt kokardy dekolt odsłaniał okryte tylko spływającymi pasmami włosów ramiona. Biegnąca wzdłuż linii sukni ręka kurczowo jakiś przedmiot ściskała. Mocno wpijające się w niego palce pokazywały widoczne również na twarzy królowej spięcie. Wciąż młoda buźka władczyni była ewidentnie strapiona, ale oprócz tego również wyjątkowo zmęczona. Dawna potęga się ulotniła pozostawiając niemal do cna z jakiejś nadzwyczajnej siły wyzutą skorupę. Oprócz skorupy było jednak również bijące dla gdzieś tam sobie mieszkającej Księżniczki serce. Córka Selene żyła bowiem na Ziemi nieświadomie, ciesząc się tym, co ma i kompletnie nie wiedząc kim prawdziwie jest. Księżniczkę wiązało niemniej pewne przeznaczenie. Problem polegał na tym, że mimo wszelkich starań Królowej Księżniczka nie chciała tego przeznaczenia spełniać i podejmowała decyzje burzące ustalony dla niej i tym samym reszty świata porządek. Nie robiła tego oczywiście specjalnie, bo jakby mogła działać z premedytacją przeciwko losowi, którego w istocie nie znała. Tak po prostu jakoś wychodziło, że zawsze było nie tak jak powinno i nie chodzi tutaj o wagi państwowej rozkminy, ale zwykłe przypadki codziennego życia, a więc niejednokrotnie totalne pierdoły wywołujące lawinę zdarzeń niepowinnych mieć miejsca. Królowa już od dawna zachodziła w głowę, całkowicie nie wiedząc czemu dzieje się ciągle to, co nie trzeba. Miała jednak świadomość nieuniknioności własnego losu i była świadoma, że jeżeli Księżniczka nie wejdzie na właściwy tor to przeznaczenie samo ją tam zaprowadzi, ale już w bolesny dla niej sposób. Selene chciała więc oszczędzić córce cierpienia darując jej kolejno pozbawione wspomnień życia, by ta ze swoją tabula rasą mogła istnieć ,,na nowo” i tym już razem postępować ,,właściwie”. Niestety jednak Księżniczka ciągle zbaczała, a Królowa coraz bardziej słabła. Niemniej, gdy ostatnimi czasy Księżniczka wybrała nie tego mężczyznę co trzeba Królowa również musiała interweniować. Miała nadzieję, że tym razem wszystko już będzie ok, ale nie- w tym życiu Usagi Tsukino nie poznała jeszcze nawet Mamoru Chiby, ciesząc się za to związkiem z Seiyą Ko. Dumając o nieuchronnym fatum władczyni siadła koniec końców na tronie ręce o jego twarde podłokietniki wspierając. Ściskające błyszczący drobiazg palce rozluźniły się nieco pokazując mogący niejednego zachwycić kryształ. Selene przymknęła oczy delikatnie pocierając drogocenny kamyczek, a spod jej powiek spłynęła samotna łza.

,,Czemu ciągle to tak wygląda, Sere…”- myślała opuszkami palców dalej gładząc nierówną powierzchnię.

Raptem drgnęła szeroko otwierając oczy, a trzymany w dłoni kryształ upadł na ziemię, by wśród dźwięków tłuczonego szkła rozbić się na co to pomniejsze kawałeczki. Tak drgnięta Królowa zamarła utkwionym przed siebie wzrokiem, jakby myślami będąc bardzo daleko, a konkretnie tam, gdzie jeszcze do dziś żyła jej córka. Śliczna blondynka z na co dzień pełnymi ciepła oczami leżała teraz wśród zgniecionej karoserii ciemnego subaru. Było mnóstwo świateł, samochodów, gapiów. Był też akurat przejeżdżający obok lekarz pobliskiego szpitala- Mamoru Chiba. Widząc rozgrywającą się przed nim scenkę wysiadł prędko coraz to szybciej do miejsca zdarzenia zmierzając. Już z oddali spostrzegł przykryte workiem ciało i jeszcze jedno- zakrwawione, kobiece, pośpiesznie wiezione do stojącej parę metrów dalej karetki. Mamoru poczuł nagle dziwne ukłucie w sercu i samemu nie wiedząc czemu strach, przerażenie, troskę. Był przecież lekarzem i ofiary różnego typu wypadków widywał częściej niż swoje odbicie w lustrze. Zaskoczony burzą tajemniczego pochodzenia emocji Chiba chwilowo przystanął zaraz jednak ze wzmocnionym tempem ku ambulansowi ruszając.

- Ami!- krzyknął widząc znajomą lekarkę ciemnowłosy- Co tu się stało?

Słysząc swoje imię dziewczyna obróciła ciało w przeciwną niż do tej pory patrzyła stronę.

- Mamoru…- powiedziała jakby jego obecnością zaskoczona, szybko jednak do konkretów przechodząc- Śliska droga, duża prędkość… On nie żyje, ona… ledwo...

Brunet patrzył nieprzytomnie poszerzałymi oczami w pakowane do karetki ciało jasnowłosej.

- Znasz ją?- pytała wiedziona skrajnie dziwną reakcją kolegi kobieta.

- Nie…- szepnął wciąż nieodrywający spojrzenia mężczyzna.

- Dr Mizuno jest Pani potrzebna dr Sakacie!- krzyknął w międzyczasie ktoś spośród sanitariuszy.

Ami zerwała się nagle przez ramię jeszcze parę słów do Mamoru zwracając.

- Trzymaj za nią kciuki… Jeśli przeżyję to będzie gwoździem programu w Twojej jutrzejszej zmianie...

Ciemnowłosy stał tak jeszcze chwilę zesztywniały nadaremnie próbując zrozumieć szarpiące jego środkiem uczucia, ale był ktoś jeszcze równie nieruchomie obserwujący usilnie ratowaną przez lekarzy blondynkę. Tyle, że widząca rozgrywaną scenę oczyma duszy Selene w przeciwieństwie do Mamoru Chiby właśnie coś zrozumiała. Uklękła na posadzce wyraźnie największy i jednocześnie środkowy fragment rozbitego kryształu chwytając.

- Teraz już wiem… Czuję to i rozumiem…- mówiła na głos gwałtownie olśniona Selene- Dlatego nic się nie układało… To moja wina, przepraszam córeczko… Już dawno powinnam odejść...

Królowa uśmiechnęła się blado i znowu na tronie siadając obiema dłońmi kryształ do piersi przycisnęła.

,,Teraz będzie już dobrze, Sere..”- pomyślała jeszcze, wiecznie już zasypiając.

Tymczasem w pewnej karetce wiozącej do szpitala poważnie uszkodzoną blondynkę rozległ się głos dr Sakaty ,,mamy Ją!”.



THE END



                                                                                                                              

Jak wrócę w weekend to opowiadania, które czytam nadrobię :P A przynajmniej mam taką nadzieję :P

piątek, 13 czerwca 2014


CIEŃ PRZESZŁOŚCI

Rozdział IV


Fiore przechadzał się wzdłuż zajmowanego przez modelki stolika szczegółowo im coś tłumacząc. Dziewczęta w milczeniu słuchały zaś słów projektanta na swój sposób ręce zajmując. Eudial  zawzięcie pocierała palcami swoje przesadnie duże pierścionki,  Tellu skrobała paznokciem kwiecistą fakturę trzymanej dłońmi torebki, Mimet wachlowała twarz pachnącą drukiem gazetą, a Viluy bawiła się zwisającym niemal do ramienia kolczykiem. Cyprine i Ptilol gładziły wysoko upięte warkocze irytując bębniącą kciukiem w wystającą jej z torebki książkę Makoto. Minako zatapiała palce między swobodnie opadającej na plecy włosy, Rei sprawdzała stabilność nadwyrężonego wcześniej obcasa, a Ami ściskała grzecznie ułożone przy kolanach dłonie. Usagi z kolei siedząc ze skrzyżowanymi nogami i wspierającą podbródek ręką sprawiała wrażenie osoby istotnie chłonącej prezentowane informacje. Niemniej naprawdę piąte przez dziesiąte jej do uszu wpadało. Nie tak, że kompletnie o co kaman nie wiedziała, ale zdecydowanie większą częścią myśli była gdzie indziej, niż w rzeczywistości. Zdawała sobie z tego sprawę całkowicie raz po raz karcąc się za roztrząsanie czegoś, co rano obiecała własnemu jestestwu zapomnieć. Poza tym w jej myśli wdarł się jeszcze nieznajomy facet, który chociaż nic do prowadzonych rozważań nie miał swoim wspomnieniem dodatkowo głowę obciążał i szereg nieznanych uczuć wywoływał. I tak ku kolejnemu przerażeniu zauważyła, iż chcę się między nagimi ramionami tego widzianego jedynie chwilę mężczyzny zatopić. Mimo to skala uczuć względem jasnowłosego nie była na tyle prosta, by móc ją ująć jednym przedziałem- ,,pożądanie”. Ponieważ jednak drugą dominującą reakcję stanowiła wywołana kąśliwymi uwagami złość to kołatające głową dziewczyny odczucia można trafnie streścić w słowach ,,przywalić i rozebrać”. Te dość kłopotliwe z racji nikłego stopnia znajomości chęci dopełniał niosący piętno przeszłości strach. Nie chodziło jednak o to, że Usagi się jasnowłosego bała. Usagi nie dość, że się jasnowłosego nie bała to jeszcze jego wysublimowane docinki aktywowały u niej pokłady odwagi zdolnej przenosić góry, osuszać jeziora, wypalać lasy. Niemniej Usagi rzeczywiście się bała, ale  kogoś innego  i w sumie te dwie całkowicie niezależne osoby:  zamierzchły cień i seksowny nieokrzesaniec zajmowały właśnie jej śliczną blond-główkę.

- Skoro wstępnie się zgadzacie to póki co będzie na tyle jeśli chodzi o mnie…- powiedział złączający dłonie Fiore zaraz twarz ku stojącej obok z plikiem magazynów asystentce zwracając- Chyba, że czegoś zapomniałem Kaolnite?

Długowłosa kobieta przecząco pokręciła głową.

- Dobrze… - kontynuował Sakata- Zatem kiedy pojawią się szczegóły będziemy Was zwoływać, a na razie macie u mnie wolne. Jeszcze raz dziękuję Kochane, byłyście świetne i do zobaczenia.

Końcowe słowa skwitował ciepłem uśmiechem po chwili salę z wiernie idącą za nim asystentką opuszczając.

- To co, idziemy na drinka?- zaproponowała przyjaciółką wstająca żwawo Viluy.

Propozycja była oczywiście skierowana do ,,Witches”, bo tak dla zabawy i podkreślenia wzajemnych więzi dziewczyny siebie nazywały. No i Witches  zabrały manatki bez słowa dla reszty ,,koleżanek” na korytarz wychodząc.

- Sucze…- syknęła cicho odprowadzająca je wzrokiem brunetka- Mogłyby przynajmniej z grzeczności zapytać...

- Oj daj spokój Rei, sama na ich miejscu byś nie zapytała- zauważyła uspokajająco krótkowłosa- Poza tym i tak idziesz teraz do Sakurady, prawda?

Kobieta z trudem powstrzymując się od kolejnej uwagi ostatecznie przytaknęła.

- A właściwie idziemy...- uzupełniła gotowa już do wyjścia szatynka- Więc Rei… Hop, hop! Wiesz jak Haruna nie lubi spóźnialskich...

Ciemnowłosa westchnąwszy wstała całując pożegnalnie dziewczyny i już jej razem z Makoto nie było.

- A Ty Ami?- zapytała siadająca na stoliku przodem do pozostałych koleżanek Minako.

- Mam umówiony wywiad w gazecie- powiedziała tuląc blondynki kolejno i zaraz samej wychodząc.

Znająca dość dobrze Usagi Mina zmarszczyła nieco brwi obserwując jej zamyśloną twarzyczkę.

- Co Ty dzisiaj taka dziwna Usa… - powiedziała przywołując spojrzenie koleżanki dziewczyna- W ogóle śliczne soczewki...

,,Szlag…”- nagle pomyślała przypominając sobie, że chyba pierwszy raz od zmiany image’u wyszła ze swoimi ,,prawdziwymi” oczami- ,,To cholerne rozkojarzenie…"

- Ziemia do Usagi!- niemal krzyczała machająca jej przed oczami dłonią blondynka- Idziemy?

Dziewczyna twierdząco skinęła głową niebawem próg sali, a potem drzwi wejściowe przekraczając.

- Hyyy, no co Ty… Super się składa, bo wiesz…- mówiła wisząca Usagi przy ręce Aino- Ja się widzę dzisiaj z Yaten, więęęc mogłybyśmy te nasze spotkania jakoś połączyć...

- Boże…- pisnęła niespodziewanie blondynka- Gdzie mój samochód?

Minako zmrużyła oczy patrząc przemiennie na puste miejsce przy chodniku i wyraźnie zaskoczoną koleżankę.

- A co, był tu?- pytała nierozumiejąca sytuacji Aino.

- Był, tylko nieco uszkodzony, ale już nie wiem czemu go nie ma- odparła westchnąwszy, by szczegółowo zacząć tłumaczyć przyjaciółce dzisiejsze zdarzenie.

Gdy miała już skomentować uwagę o treści ,,może ten facet go wziął” rozdzwonił się jej leżący gdzieś tam w torebce telefon. Znajdując wreszcie komórkę spojrzała na wyświetlający hasło ,,zastrzeżony” ekran. Nie lubiła odbierać takich numerów, ale w jej profesji honorowanie telefonów było nieuniknione. Tak więc ten telefon również odebrała, ale rozmówca był o tyle dziwny, że nie chciał się ani odezwać, ani rozłączyć.

- To pewnie ten nieokrzesaniec od samochodu…- rzuciła, jedną ręką zakańczając połączenie, a druga przeczesując rozpuszczone włosy- Co on sobie wyobraża… Najpierw mi docina, potem wymusza numer, a na koniec dzwoni dysząc w słuchawkę. Nie wspominając już, iż jest pierwszy podejrzanym co do zaginięcia mojego auta… Geez, co za dzień...

Tymczasem ten nieokrzesaniec od samochodu siedział sobie spokojnie w gabinecie młodszego brata kurczowo telefon ściskając.

- A Ty dalej o tej dziewczynie?- powiedział wchodząc do pomieszczenia Safir.

Diamond obrócił się trochę na biurowym krześle vis-a-vis przybyłego mężczyzny ciało lokując.

- Jeszcze nigdy nie widziałem, żeby jakaś kobieta Cię tak zainteresowała- zauważył zajmując fotel naprzeciwko niego ciemnowłosy.

- Bo nie zainteresowała…- odparł dalej wpół zamyślenie Diamond.

Safir uniósł tylko brwi duży skoroszyt blatem biurka bratu podsuwając.

- Więc przepraszam, że wyrwę Cię ze świata fantazji, ale Esme przesyła wydruki profilów modelek angażowanych do tego fotograficznego projektu...

Białowłosy odłożył komórkę zawartość skoroszytu raptem przeglądając.

- Rei Hino? Makoto Kino?-  mówił patrząc na dwie pierwsze od góry strony mężczyzna- Czy to nie te dwie co się ostatnio tak obok wdzięczyły?

- Taa…- przytaknął szczerzący zęby Safir.

- Ami Mizuno, Minako Aino…- czytał dalej białowłosy.

Nagle ktoś jednak zapukał, po przyzwalającym na wejście ,,proszę” drzwi otwierając.

- Przepraszam bardzo, ale przyszedł Pan Nomura …- mówiła wyrosła przed nimi dziewczyna.

I tak oto Diamond zostawił skoroszyt, z bratem do gościa wychodząc.

poniedziałek, 9 czerwca 2014


CIEŃ PRZESZŁOŚCI

Rozdział III


Mężczyzna osłupiał na widok siedzącej za kierownicą blondynki. Chociaż zdawało mu się, że gdzieś ją już kiedyś widział to wrażenie wywołane spojrzeniem oprawionych wachlarzem gęstych rzęs oczu nie pozwoliło rozpatrywać kwestii teraz drugorzędnych. Jego fioletowe tęczówki po prostu zamarły poszerzałe, jakby nie mogąc wyrwać się spod jarzma hipnotyzujących swoją głębią błękitów. Również bacznie patrząca na niego dziewczyna przerwała jednak wreszcie chyba nieco dezorientującą ją już wymianę, wzrokiem gdzie indziej tym razem uciekając. Niemniej uwolniony od magnetycznego spojrzenia Diamond Kentaro wcale nie poszedł w ślady ewidentnie urzekającej go wyglądem blondynki. Zamiast tego zaczął ekspresyjnie przesuwać oczyma po jej silnie kuszącym go ciele, podświadomie dreszcz u niby niewidzącej tej wędrówki kobiety wywołując.

- Będzie Pan tak stał jak słup soli czy co? – rzuciła wreszcie wracając ku niemu wzrokiem dziewczyna.

Mimo, że jej zadziorne ogniki mężczyzny bynajmniej nie spłoszyły to skutecznie natomiast przywołały do wiążącego ich teraz wzajemnie tematu.

- Ma Pani pretensje o mój ton, a sama jest taka niegrzeczna- zauważył marszczący brwi białowłosy- Krzyczę, bo uszkodziła mi Pani samochód… To chyba jasne, prawda?

Nagle odezwał się dźwięk manifestującego niecierpliwość jakiegoś współuczestnika ruchu klaksonu. Usagi przekręciła głowę i zauważając wysiadające z pobliskich samochodów osoby kontrolnie zerknęła przez drugie okno swojej białej hondy. Zaklnąwszy cicho na widok stających przy chodniku przechodniów szybko zwróciła się ku niedoszłej ofierze.

- Dobrze, przepraszam… Czy moglibyśmy załatwić to szybko gdzieś na uboczu?  Bo nie w smak mi tłum gapiów i dziennikarzy...

Kąciki ust Diamonda wykrzywił szelmowski uśmiech.

- A jeśli zaproponuję, żebyśmy zjechali w boczną uliczkę to nie zacznie Pani uciekać desperacko pedał gazu wciskając?- zapytał jedną rękę o górną ramę uchylonych drzwi jej samochodu wspierając.

- Czy ja Panu wyglądam na rajdowca?- rzuciła rozdrażniona jego uwagą dziewczyna.

- Owszem- odparł prostujący z lekkiego skłonu ciało mężczyzna- Tylko, że takiego, co nie umie jeździć...

Usagi przerzuciła wystawioną wcześniej nogę i więcej powietrza do płuc nabierając wściekle drzwi pojazdu zamknęła. Diamond zaś roześmiał się głośno i ponownie założywszy ciemne okulary ruszył do swojego biednego wozu. I tak oboje  na nieruchliwą uliczkę ostatecznie wjechali, a Usagi rzeczywiście nie uciekła mimo miny wyraźnie sygnalizującej, że miała ochotę. Teraz pierwszy raz przy będącym już poza autem mężczyźnie z samochodu wysiadła w pełnej krasie i okazałości się mu prezentując. Kończący jakąś rozmowę telefoniczną białowłosy uniósł wysoko brwi dając dziewczynie wyraz swojego uznania. Ta próbując ukryć obce jej od tak dawna uczucie zawstydzenia postanowiła dla odwrócenia uwagi przystąpić do słownego ataku.

- Nie wolno używać komórki podczas jazdy samochodem- zauważyła składając ręce na piersiach.

- A co, zgłosi mnie Pani?- zapytał cynicznie chowający telefon białowłosy.

- Pfi…- prychnęła przewracająca oczami blondynka.

Tak naprawdę czuła się bardzo niezręcznie wobec stającego zdecydowanie zbyt blisko mężczyzny i najgorsze nie było to, że miała wrażenie jakby rozbierał ją wzrokiem, ale to, że sama też miała go ochotę rozebrać.

,,Spokojnie Usagi”- mówiła do siebie w myślach blondynka- ,,To po prostu kolejny nieokrzesaniec… Tyle, że diabelnie przystojny i pociągający."

- To ile jestem Panu za tą stłuczkę winna?- odezwała się wreszcie niby obojętnym tonem dziewczyna.

- To się okaże…- odparł trzymający ręce w kieszeniach jasnowłosy.

- Jak to się okaże?- pytała jedną ręką już do torebki sięgając.

Diamond poczekał chwilę dopiero po paru sekundach milczenia odpowiedzi udzielając.

- Trzeba najpierw fachowo wycenić szkodę- rzucił, ramionami dla podkreślenia oczywistości wzruszając.

Usagi głęboko westchnęła tracąc wyraźnie nadzieję na sprawne zakończenie jakże niefortunnego zdarzenia i jednoczesne szybkie uwolnienie od tego zalewającego ją wybuchową mieszanką uczuć faceta.

- No to niech da mi Pan swój numer i jak już szkodę fachowo wycenią zadzwonię z pytaniem o stosowna należność- powiedziała wyciągając skórzany notesik blondynka.

Już otwarła długopis szykując się do pisania, gdy jej uszu dobiegło stanowcze ,,nie”.

- Pani da mi swój numer, tak będzie bezpieczniej- kontynuował zawzięcie białowłosy.

Usagi na moment znieruchomiała zaraz jednak skrobiąc ciąg cyfr i niechętnie zapisaną karteczkę mężczyźnie podając.

- Jeśli to zły numer…- zaczął między palcami w górze świstek trzymając- To pamiętam rejestrację...

- To dobry numer- syknęła mocno zirytowana szybkim krokiem nagle przed siebie ruszając.

- Gdzie Pani idzie?- rzucił zaskoczony jej niespodziewanym odejściem jasnowłosy.

- Do pracy- odpowiedziała nie siląc się na obrót Usagi- To niedaleko...

- A samochód?- krzyknął nim zniknęła jeszcze za zakrętem Diamond.

- Później- skwitowała jednym słowem i machnięciem ręki blondynka.

Diamond wesoło się zaśmiał, błyszczącymi oczami patrząc w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą była dziewczyna. Ta zaś pospieszenie mijała ciekawie spoglądających na nią ludzi, by jak najszybciej przekroczyć próg oszklonego budynku.

- Jesteś wreszcie…- westchnął Fiore kiedy z impetem otworzyła drzwi wypełnionej znajomymi twarzami sali.

- Przepraszam za spóźnienie, ale pewien groteskowy epizod stanął mi na przeszkodzie…- tłumaczyła zajmując jednocześnie krzesło obok przesuwającej jaskrawą torebkę Minako.

- Oby było mniej takich groteskowych epizodów w Twoim życiu… A teraz skoro już jesteś mogę powiedzieć o propozycji sesji, jaką odnośnie wczorajszego pokazu dziś rano otrzymałem…

piątek, 6 czerwca 2014


BIAŁA RÓŻA

Rozdział IX


Nieco osowiały Diamond stał z ulokowanymi w kieszeniach dłońmi przed drzwiami pokoju Usagi. Nagle jego pozornie apatyczną twarz wykrzywił sygnalizujący chwiejność myśli grymas, który pogłębił się gdy ten uniósł na wysokość barku ściśnięta w pięść rękę. Trzymał ją tak jeszcze chwilę, ale, kiedy wreszcie podjął decyzję, żeby zapukać, jego zbliżoną już do powierzchni drzwi dłoń zatrzymał głos idącej ku niemu Sakury.

- Panie Diamondzie, przyszedł Pan Safir i czeka w salonie- powiedziała z zaciekawieniem patrząca na niego dziewczyna.

Jasnowłosy opuścił rękę, przez ramię ku stojącej parę metrów od niego szatynce zerkając. Jej grzecznie złożone ze sobą na podbrzuszu dłonie i zaczesane w dziewczęce kucyki włosy, które swoim układem odsłaniały zarumienioną pod wpływem przelotnego spojrzenia Diamonda twarzyczkę dawały obraz istotki skrajnie niewinnej.

- Dziękuję, już idę- odparł białowłosy wzrokiem do okupowanych drzwi zaraz wracając.

Dziewczyna niechętnie i chyba jedynie poczuciem właściwego zachowania wiedziona obróciła się z wolna drogą, którą przyszła wracając. Dopiero kiedy była przy schodach usłyszała ruszające spod drzwi sypialni Usagi  kroki Diamonda. Ten pojawił się w salonie niebawem z uśmiechem na twarzy rozsiadłego przy stoliku brata witając.

- Lot minął dobrze?- pytał jeszcze raz po przywitalnym uścisku zajmujący fotel ciemnowłosy.

- Doskonale- skomentował siadający przed nim braciszek- Chociaż na samym lotnisku miałem pewne niedogodności...

Safir westchnął, plecy o tylne oparcie fotela komfortowo wspierając.

- Obecność Usagi nazywasz niedogodnością?- pytał dezaprobatę uniesieniem brwi wyrażając.

Kładąc łokcie na rozłożonych kolanach Diamond splótł ze sobą trzymane w powietrzu dłonie.

- Czyżby Cię to zirytowało?- drążył nie uzyskawszy do tej pory odpowiedzi brunet.

- Nie o to chodzi- odparł zatopiony we własnych myślach jasnowłosy- Po prostu była taka urocza, że prawie znowu dałem się nabrać… Ale to chciałeś osiągnąć, prawda? Dlatego powiedziałeś jej kiedy dokładnie wracam...

Na pozbawiony pretensji uśmiech Diamonda Safir odpowiedział równie ciepłym wyrazem twarzy.

- Kiedy mnie pytaniami zasypywała nie, żebym się nie czuł jak dobra dusza, którą właśnie diabeł złapał, ale masz rację- wiem, że bardzo kochasz Usagi i mimo tego co robi naprawdę ją lubię… Dlatego miałem nadzieję coś jeszcze z Waszego małżeństwa wykrzesać, a tego że będzie miła po jej skruszonej postawie byłem pewien… Tylko Usagi to chodząca beczka prochu, która bardzo łatwo wybucha, a po Twojej minie wnioskuję, że znalazłeś trochę ognia...

- Taaa…- mruknął spuszczając wzrok z brata jasnowłosy- Zaproponowałem rozwód… A raczej oświadczyłem, że się rozwodzimy...

Słysząc to Safir wymownie przewrócił oczyma.

- Oszalałeś? Bez niej nigdy nie będziesz szczęśliwy...

Diamond gwałtownie wstał raptem chwytając leżącą na komodzie szklaneczkę.

- Z nią wychodzi na to, że też nie…- skomentował otwierając zakurzoną butelkę jasnowłosy.

Zaraz wzniósł w pytającym geście napełnione whisky naczynko, ale Safir podziękował przechodząc do meritum małżeńskich problemów brata.

- Chiba ma żonę i dziecko, a Usagi zdaje się rozumieć swój błąd… Nie sądzę, by tą farsę ciągnęli...

- Doprawdy?- zironizował ponownie siadający białowłosy.

Tym razem przywarł wygodnie plecami, ręce na skórzanych podłokietnikach swobodnie umieszczając.

- Wytłumacz mi więc…- zaczął niezwykle spokojnie oczy w trzymaną szklaneczkę wlepiając- Czemu to nierozgarnięte ciele zostało naszym nowym kierownikiem działu logistyki?

Diamond nagle przeniósł pełne goryczy spojrzenie na demonstrującą oznaki wielkiego zdziwienia twarz młodszego braciszka.

- Żartujesz, prawda?- drążył pełen szoku ciemnowłosy.

Starszy mężczyzna przeciągle westchnął zaprzeczając temu ruchami głowy.

- Motoki przez telefon mi powiedział…- uszczegółowił Safirowi sprawę Diamond.

Zanim jednak temat zdążył się rozwinąć do salonu weszła pełniąca funkcję gosposi Ikuko.

- Przepraszam, czy podać Panom kolację?- pytała stając między zajmującymi fotele mężczyznami.

Kentaro zwrócił się więc do brata proszącym o własną odpowiedź gestem.

- Dziękuję, ale muszę zaraz iść…- rzucił przymilnie brunet.

Diamond zaś ponownie przechylił głowę w stronę czekającej na jego decyzję gospodyni.

- A moja żona już jadła?- dociekał nieoczekiwanie białowłosy.

- Pana żona powiedziała, ze nie chce jeść, ale guzik mnie to obchodzi… Zaraz idę do niej z naszprycowaną po brzegi tacką...- powiedziała hardo wywołując uśmiech na mocno zbolałej twarzy Diamonda Ikuko.

Ikuko była nie tylko gosposią, ale osobistą opiekunką pozbawionej za dziecka matki Usagi. Dlatego też pozwalała sobie na tak butne zachowanie jeśli chodziło o jej dobro czy zdrowie. Relacja Ikuko i Usagi nie była jednak w żadnej mierze podobna do tej, jaką miała Kazuko z Ami. Ikuko kochała Usagi jak córkę, a Usagi kochała Ikuko jak matkę. Kazuko zaś kochała jedynie i to na swój silnie patologiczny sposób matkę Ami- Saeko. Od Ami wymagała zaś stuprocentowo zgodnego z jej  nienormalnymi regułami życia, a sama Ami się nie stawiała z troski o i szacunku dla owładniętej przez Kauzko do granic choroby matki.

- Usagi, proszę natychmiast otworzyć i wziąć tą kolację!- krzyczała dziesięć minut później przez drzwi gotowa je nawet wywarzyć Ikuko-  Nie wiem co Ci, ale nie zachowuj się jak sfochowany na cały świat dzieciak…

Translate