czwartek, 31 lipca 2014


BIAŁA RÓŻA

Rozdział XVIII


Po wejściu do pokoju Usagi plecami rzuciła się na łóżko, wzrok w bieluśki sufit wlepiając. Chociaż ośmiogodzinny przelot na luksus moralnej rozterki czasowo pozwalał to mieląca ten sam temat od dwóch tygodni blondynka najwyraźniej go jeszcze nie wyczerpała. Myślała o swoich błędach, Diamondzie, przyszłości, a więc wszystkim co się jej małżeństwa tyczyło. Wspominała  pierwsze spotkanie, pocałunek, seks, zalewającą ciało falę gorąca przy pewnych refleksjach odczuwając. Raptem leżące swobodnie wzdłuż ciała ręce uniosła, palące policzki dłońmi wachlując. Robiła tak dopóty, dopóki myślami się do teraźniejszych problemów nie przeniosła. Gorąco wtedy ustąpiło, ręce opadły, a Usagi dolną wargę przygryzła.

,,Safir najdalej po jutrze się zorientuje…”- dumała szukająca wstępnego planu działania blondynka- ,,Chociaż mleko wylane, bo jestem tutaj to i tak wolałabym, żeby zbyt wcześniej nie wiedział… Ale dobra Usagi, idź się odśwież i rozpakuj, a potem myśleć będziesz…"

I dziewczyna wstała rękami zamka dużej torby podróżnej sięgając. Wypakowała tylko podstawowe rzeczy, bo czasu swojego pobytu w tym hotelu nawet orientacyjnie nie znała. Mogło to trwa dzień, dwa albo miesiąc i bądź tu człowieku mądry. Nie żeby Usagi zamierzała dać się Diamondowi w pierwszy  samolot powrotny wsadzić, ale nóż widelec nagle jakaś sprawa życia i śmierci wyniknie. Dlatego wyciągnęła co miała wyciągnąć, czyste ciuszki i kosmetyczkę do łazienki niebawem biorąc. Wyszła w świeżym makijażu i czarnym kombinezonie na ramiączkach z krótkimi nogawkami i złotym paseczkiem przy talii. Po drodze chwyciła torebkę, dobywając długopis, notes i jakąś mapkę. Takimi przedmiotami władając usiadła na materacu i plecy o wezgłowie łóżka wsparła.

- Dobra…- powiedziała głośno wzrok z adresów w notesie ku obrazom mapki przenosząc- Tu jest nasza placówka… Tu jestem ja… A gdzie jest Di?

Dziewczyna zakreśliła dwa kółka, długopis po tym w zamyśleniu do ust przykładając.

,,Oj moja Ty igło, mam nadzieję, że jesteś na wierzchu tego siana”- dumała ciągle plan miasta analizując- ,,Nic tylko trzeba mi iść do naszej placówki, ale…"

Usagi popatrzyła na stojący obok niej zegar.

,,Ale to już jutro…”- myślała dalej widząc zbyt późną ku temu godzinę- ,, A teraz… jeśććć!"

Wstała i nogą przesuwając płaskie platformy, w których przyszła, ręce po złote szpilki schylała. Wzięła jeszcze torebkę i zaraz już była na tętniącej życiem ulicy Londynu. Chociaż planowała wstępnie odwiedzić jakąś restaurację to krajobraz tak ją porwał, że postanowiła ograniczyć się do jedzonego w ruchu hot-doga. Pochodziła z Tokio, odwiedzała ogromne miasta, widoki ją nie ruszały, a tu się po prostu zakochała. Nie tylko miasto robiło wrażenie na niej, ale ona też robiła wrażenie na mieście, przyciągając większość przeciwnej płci spojrzeń. Niemniej znaczenie miało to, że czuła się fantastycznie i tak bajecznie nastrojona wróciła do hotelu  parę godzin później. Równie pozytywna jak dnia poprzedniego była rano, sięgając położonej na stoliku komórki.

- Dzień dobry, jestem asystentką pana Diamonda Kentaro- zaczęła Usagi wolną ręką układając sobie przed lustrem włosy- Nie mogę go zastać w hotelu, ani pod telefonem. Czy jest może w firmie?

- Niestety- odpowiedziała dziewczyna cieniutkim głosikiem- Będzie dopiero jutro. Przekazać coś może?

Usagi uśmiechnęła się na to prawą ręką spokój fryzurze już dając.

- Nie, dziękuję… Spróbuję  go jeszcze telefonicznie złapać. A póki co do usłyszenia- odparła zaraz tą krótką rozmowę kończąc.

Wyraźnie usatysfakcjonowana obrotem spraw jasnowłosa hotel pierwszy raz tego dnia opuściła.  Pech chciał, ze było to dosłownie parę minut przed pojawieniem się w nim rosłego blondyna- pech dla blondyna oczywiście. Zaspokajający poczucie estetyki każdej kobiety mężczyzna oparł ręce na blacie recepcji, szybkiej obsługi pracownicy wyczekując.

- Pan Igarashi, co za niespodzianka…- rozpoczęła przesłodzonym tonem dziewczyna- Czym mogę służyć?

- Podobno zatrzymała się tutaj wczoraj moja dawna znajoma, Berthier Ayahashi… Jest może w pokoju?

Pracownica naraz zmarszczyła brwi.

- To ta śliczna blondynka z długimi włosami?- pytała badawczo kobieta.

Mężczyzna w odpowiedzi głową tylko przytaknął.

- Niestety, widziałam, że wychodziła…- odparła szczerze zasmucona niesieniem złej nowiny szatynka- Ale jak tylko wróci...

- Nie trzeba… - przerwał jej uprzejmie jasnowłosy- A raczej: proszę jej nic nie mówić. Chciałem zrobić niespodziankę, więc może po prostu wpadnę przejazdem jutro...

Mówiąc to posłał kobiecie tak uwodzicielskie spojrzenie, że ta tylko pisk z siebie w odpowiedzi wydała. Kiedy się jednak do drzwi obrócił jego promienna chwilę wcześniej twarz przybrała wyraz mocno zamyślony, który to wzbogacił zaraz iście szelmowski uśmiech. Dziewczyna zaś ten uśmiech wywołująca zmierzała właśnie do londyńskiego oddziału firmy Kentaro.

- Dzień dobry, gdzie jest gabinet dyrektora?- będąc już na miejscu pytała pierwsze spotkanego mężczyznę.

- Ostatnie piętro, drzwi przy końcu korytarza- odpowiedział ewidentnie zaintrygowany jej osobą ciemnowłosy.

Usagi krótko podziękowała pewnym krokiem do windy zmierzając. Równie pewnie z niej wysiadając weszła do gabinetu Rubeusa, ignorując przy tym biegnącą za nią z głośnym pytaniem ,,czy była Pani umówiona” kobietę. Kiedy blondynka otworzyła drzwi stając w nich chwilę, sekretarka dopadła ją, przepraszające spojrzenie mężczyźnie posyłając.

- W porządku Yvonne, zostaw nas samych- powiedział spoglądając znad papierów skrajnie zaskoczony obecnością Usagi ognistowłosy.

poniedziałek, 28 lipca 2014


BIAŁA RÓŻA

Rozdział XVII


Nie minęła doba, a Usagi opuszczała już budynek London City Airport, wsiadając zaraz do stojącej przy lotnisku taksówki. Pozostawiając otwarte drzwi samochodu jasnowłosa wyciągnęła umieszczoną wewnątrz bocznej kieszeni torebki karteczkę z adresem hotelu, w  którym pokój naprędce zarezerwowała dla niej Berthier.

- Do tego miejsca proszę- powiedziała wsuwając przez małe okienko odręcznie zapisany papierek.

- Oczywiście madame- rzucił mężczyzna niebawem walizkę w bagażniku samochodu umieszczając.

Domknął jeszcze drzwi od strony Usagi samemu po chwili za kierownicą siadając. Dziewczyna westchnęła i placami swoje blond włosy przeczesując wsparła plecy wygodnie na oparciu tylnego fotela.

,, Nigdy bym nie przypuszczała, ze angielski mi się tak przyda”- myślała z trzymanymi wół szyi dłońmi blondynka- ,,Nawet w Stanach szczególnie go nie potrzebowałam, bo obok był samemu wszystko ogarniający Di... A teraz? Teraz Usagi radź sobie sama…"

I tak Usagi pierwszy raz się cieszyła na wspomnienie tych urządzanych jej za dziecka przez korepetytorkę lingwistycznych męczarni. Językowo Usagi była bowiem bardzo oporna, a właśnie to i inne humanistyczne pierdoły  jako pannie z wyższych sfer jej od zawsze wpajano. Tymczasem zainteresowana bardziej liczbami niż słowami dziewczyna po twórczość modową w chwilach relaksu jedynie sięgała. Na próżno w jej domu szukać było literatury światowej, ale pisma światową modę czy światowe praktyki ekonomiczne prezentujące dolną półkę stolika prawie uginały. Tak więc te dwa typy magazynów jako jedyne się przez salon czy inne pokoje ich rezydencji przewijały. Książki zaś były, ale w gabinecie Diamonda- bardziej specjalistyczne. Niemniej, co wielu jak na tak duży dom dziwiło, biblioteczki nie mieli. Usagi z czasem tego niepomyślunku  żałowała, bo jej wstępne stanowisko ,,na co nam biblioteka skoro książek nie mamy” po argumencie ,,można kupić” rozwinięte do ,,na co kupować skoro czytać nie będę”  się nieco zmieniło. W czasie spowodowanego nieraz małżeńską kłótnią stanu rzucania sobie nawzajem kul ognia  miała ochotę zniknąć, a w bibliotece by mogła, bo nikt tam jej szukać by nie wpadł. Generalnie konfrontując się z ludźmi pokazywała siłę zawsze stawiając im czoła, ale koniec końców trafił swój na swego i Diamonda pokonać nie mogła. Zirytowana tym faktem dawała jeszcze radę, ale kiedy temat zaczynał bezpośrednio, wprost i nazwanie dotyczyć Mamoru przeważnie wychodziła, a raczej uciekała i to nie tyle od Diamonda co swojego problemu. Teraz już jednak uciekać nie zamierzała. Przyleciała za mężem do Londynu- miasta, które jak podczas lotu czytała jest inne od wszystkich- żeby temat Mamoru ostatecznie zakończyć. Mimo nieprzychylnych okoliczności coś ją w tym wyjeździe cieszyło. Tym czymś była chyba możliwość pobycia samej z Diamondem pośród środowisk, które ich nie znają, nie śledzą, nie oceniają. Szczególną radością nie pałały zaś jedyne trzy osoby, które o jej podróży wiedziały, a więc: poinformowana osobiście Ikuko (,,Boję cię, że narobisz sobie jeszcze więcej kłopotów, ale do rozumu Ci nie przemówię”), poinformowana telefonicznie Rei (,,Powaliło Cię Usa, ale jestem z Tobą”) i poinformowana na wszelkie możliwe sposoby Berthier (,,Nadstawiam dla Ciebie karku, więc wracaj szczęśliwa”). Ta ostatnia to generalnie urwanie głowy miała, bo nieobecność Usagi musiała możliwie jak najdłuższej ukrywać. O firmę zaś Usagi się nie martwiła, bo wszystko co przed wyjazdem miała zrobić zrobiła, bieżący kontakt z Berthier utrzymywała, a w horrendalnie alarmowej sytuacji na miejscu był przecież nieuświadomiony jeszcze szczęśliwie Safir.

- To tutaj proszę Pani- powiedział zatrzymując się przed luksusowym budynkiem kierowca.

Usagi spojrzała na pokazujący 40 £ licznik.

- Proszę - rzuciła wręczając mężczyźnie pięćdziesięcio- funtowy banknot.

Ten ładnie podziękował wyciągając zaraz z bagażnika walizkę Usagi. Dopiero teraz miał okazję zobaczyć ją w pełnej okazałości i mało powietrza nie złapał. Dziewczyna już jednak nie zwracała na niego uwagi chłonąc obraz pierwszy raz widzianego miasta.

,, Rzeczywiście… inne od wszystkich…”- myślała przymykając na chwilę oczęta.

Po chwili otwarła je wchodząc do zdecydowanie zadowalającego swoim wyglądem hotelu.  Idąc przed siebie nie spostrzegła jednak ekspresyjnie przesuwającego wzrokiem po jej ciele blondyna. Ten akurat wychodził, ale będąc już na zewnątrz obrócił się jeszcze śmiało w Usagi oczy wlepiając. Towarzyszący mu brunet podążył za jego spojrzeniem łatwo punkt zainteresowania znajdując. Kanade Maki otworzył jednak drzwi białej limuzyny jasnowłosego tym gestem do środka sprowadzając. Blondyn usiadł między czekającymi wewnątrz auta kobietami i rozłożonymi na górnej powierzchni oparcia ramionami je objął. Jego towarzysz z kolei zajął miejsce naprzeciw polecenie jazdy kierowcy wydając.

- No dobrze, rozumiem…- rzucił odczytując spojrzenie przyjaciela ciemnowłosy.

Brunet sięgnął zlokalizowanej na prawo od jego dłoni słuchawki w trakcie rozmowy karteczkę i długopis jeszcze biorąc. Zapisany już papierek Kanade wręczył milczącemu do tej pory mężczyźnie.

- Berthier Ayakashi- przeczytał na głos blondyn kącik ust w zadowoleniu unosząc.

środa, 23 lipca 2014


BIAŁA RÓŻA

Rozdział XVI


Diamond odłożył torbę podróżną na bok, kucając przy łóżku śpiącej jeszcze Usagi. Jedną rękę wsparł o zgięte do połowy kolano, drugą zasłaniające oczy małżonki włosy odgarniając. Czując aksamitność skóry dziewczyny pod swoimi palcami patrzył w jej twarz kochająco, ale powściągliwie. Rozbudzana powoli tą drobną pieszczotą blondynka uśmiechnęła się lekko, rozmarzonym głosem słowo ,,Di” z na wpół otwartymi oczami szeptając. Niemniej nagle coś w sielskości tego obrazka ją uderzyło i przy pomocy łokci ciało nieco unosząc brwi znacząco zmarszczyła. Dopiero tak prowizorycznie siedząc torbę przy łóżku spostrzegła.

- Miałeś lecieć dopiero wieczorem…- rzuciła zrywając się gwałtownie Usagi.

Zauważalna pretensja w jej głosie tkliwe odczucia u mężczyzny zatarła wczorajszą sprzeczkę i daremne próby kontaktu na myśl przywodząc.

- Owszem- zgodził się do stojącej postawy szybko wracając- Ale wyjeżdżam przed południem o czym usilnie od niespodziewanej zmiany planów swoją żonę poinformować próbuję… Oczywiście na próżno, bo: w domu Cię nie ma, telefonów nie odbierasz...

- Byłam w domu… Tzn. przyszłam niedługo po Twoim wyjściu, a wcześniej siedziałam z dziewczynami w centrum handlowym i telefonu nie słyszałam- tłumaczyła żywiołowo blondynka niebawem z ofensywy do ataku przechodząc- A Ty skoro mnie tak strasznie szukałeś to powinieneś był chociażby o zadzwonieniu do Rei pomyśleć...

- Pomyślałem…- odparł skrajnie spokojnie jasnowłosy- Ale stwierdziłem, że co będę jej głowę zaprzątać skoro Ty najpewniej nie chcesz ze mną rozmawiać albo masz lepsze rzeczy do roboty albo… jedno i drugie...

Usagi aż się wyprostowała paznokcie w materac wbijając.

- Oddzwaniałam…- powiedziała wolno, z nieulęknionym wyrazem twarzy na wierzchu  i mocno zaciśniętymi zębami trochę głębiej.

- Raz, a ja potem trzy… i nic…- skomentował przy końcu ramionami wzruszając.

Dziewczyna nabrała więcej powietrza o zostawieniu komórki w łazience sobie akurat przypominając.

- Nieważne Usagi…- westchnął napięcie jakby tym obniżając- Rób co chcesz i kiedy chcesz… Jeśli chodzi o firmę wszystko Ci wczoraj powiedziałem, a w razie czego Safira będziesz mieć ciągle pod ręką...

Mówiąc to schylił się i torbę podróżną chwytając miał już zwrócić ciało ku drzwiom, gdy przywołały go jeszcze słowa małżonki.

- Di… Co z nami?- usłyszał niespodziewanie jasnowłosy.

Mężczyzna popatrzył w świdrujące go dogłębnie błękity. Twarz dziewczyny drastycznie zmieniła się z ciskającej gromy Bellony na wyczekującej pojednania Westy. Jej drżące usta i pełne nadziei spojrzenie były gorsze niż pula wulgarnych obelg. Widok ten nie tylko to, że odbierał mu zdolność logicznego myślenia, ale też ranił, bo uświadamiał jak bardzo odejście jest dla niego trudne. Stokroć wolałby bowiem słyszeć tyradę wyzwisk, ażeby tylko uniknąć tego co dziewczyna właśnie przed nim roztacza.

,,Cholera, Usagi... Czemu nie powiesz mi, żebym szedł do diabła… Czemu nie powiesz mi, że nie chcesz mnie więcej widzieć…”- dumał spoglądając równie poszerzonymi oczyma Diamond- ,,Nie patrz tak na mnie Kochanie, proszę… Jak mam Ci powiedzieć, że to koniec skoro tak robisz…"

Nagle opuścił wzrok dolną wargę przy tym zagryzając, by chwilę później wrócić nim ku buźce blondynki. Wyciągnął wolną rękę policzek żony delikatnie ujmując, a swoją twarz zbliżył do jej żarliwie niebawem całując.

- Jesteś wolna…- powiedział z trudem wycofując się białowłosy.

I wyszedł, ale pozostająca jeszcze jakiś czas w tej samej pozycji blondynka wiedziała, że stał jeszcze chwilę pod drzwiami, wiedziała, że czuł to, co ona kiedy ją całował i przede wszystkim wiedziała, że wbrew temu wszystkiemu ją cały czas kocha. Po paru minutach posągowej wręcz nieruchawości gwałtownie wstała biegiem łazienkę forsując. Sięgnęła komórki i kwaśnym wyrazem fakt nieodebranych połączeń witając numer do Berthier wybrała.

- Ratuj moje małżeństwo Bertie i mów, gdzie dokładnie Diamondowi bilety zarezerwowałaś- błagała przez telefon blondynka.

- Wiem, że kochasz Diamond Kochana- zaczęła spokojnie jasnowłosa- I wiedziałam o tym zanim Ty jeszcze wiedziałaś, ale niestety ja biletów nie rezerwowałam...

Znowu wchodząca do pokoju Usagi apatycznie opadła na łóżko.

- A kto rezerwował?- dopytywała nie chcąc jednak dać za wygraną dziewczyna.

- Nikt od nas…- odparła zaciekawiona intencjami przyjaciółki kobieta.

- Dzwoń na lotniska i pytaj gdzie i o której wylatuje Diamond Kentaro, a potem zarezerwuj mi jeszcze dzisiaj lot w to miejsce...

- Ale Usagi, nie sądzę...

- Wiem, że dasz radę- przerwała jej zdeterminowana odzyskaniem męża blondynka- Błagam, Bertie...

Jasnowłosa zamilkła swoje możliwości jakby oceniając, a że rachunek chyba nie najgorzej wyszedł to zaraz przerwała ciszę obiecując spróbować. Usagi w tym czasie wysunęła spod łóżka walizkę przy drzwiach ją ustawiając. Sama zaś wpadła do garderoby wzorzyste szorty symulujące spódniczkę i jednokolorowy T-shirt z napisem wyciągając. Była to jedna z niewielu okazji podczas których mogła się ubrać swobodnie, więc marnować jej nie zamierzała. I nie zmarnowała, o względach kamuflażowych już nie wspominając. Do tego wysoko kucyk spięła i prawie delikatny makijaż kończyć robiła, gdy zadzwonił telefon.

- Będziesz mnie święcić i błogosławić...- zaczęła Berthie uśmiech triumfu na twarzy Usagi wywołując.

- Co tylko sobie życzysz- odparła oczy ku niebu wznosząc.

- No, więc: zastępuje asystentkę Pana Kentaro podczas jej urlopu. Zanim wyjechała zostawiła mi notatki z rzeczami, które koniecznie muszę załatwić. Rzeczy było jednak mnóstwo, a w firmie z powodu niespodziewanych planów rozbudowy dodatkowe zamieszanie i jako osoba niedoświadczona zaczęłam się gubić. W ferworze zajęć zapomniałam poczynić stosowne przygotowania na wyjazd Pana Kentaro. Sam Pan Kentaro się nie przypominał, bo ostatnio z powodu kłopotów osobistych w firmie mniej bywał. Ja o swoim zaniedbaniu uświadomiłam sobie dzisiaj, ale niestety Pan Kentaro dzisiaj, a pewnie nawet zaraz wylatuje i jedyna szansa, żeby naprawić mój błąd to polecieć tam gdzie on jak najszybciej. Na telefoniczne załatwianie spraw jest już zbyt późno, ale Pan Kentaro ma całodzienną serię spotkań tuż po przylocie, więc będąc trochę po nim i tak istnieje spora szansa wszystko dobrze załatwić. Do tego dodam, że: mam czwórkę dzieci, mąż mnie zostawił i pracy stracić nie mogę, a kobieta z którą rozmawiałam była kiedyś w identycznej sytuacji i bardzo mi współczuła.

- Ozłocę Cię Bertie…- przerwała skrajnie szczęśliwa blondynka.

- Przypomnę- obiecała szczerząc ząbki jasnowłosa- Teraz musisz tylko zadzwonić i zrobić awanturę...

- Że jakiś ćwierćinteligent  wydrukował bilet nie na moje nazwisko, tylko asystentki, która go za mnie rezerwowała…- dokończyła pomyślnie Usagi- Aleee… Jeśli trafię na tą samą kobietę?

- Nie bój nic- wyciszyła jej obawy Berthier- Wspominała, że nie ma czasu na zawodowe rozterki, bo zaraz kończy zmianę.

piątek, 18 lipca 2014


BIAŁA RÓŻA

Rozdział XV


Minęło już parę dni od przyjazdu Diamonda, w których czasie Usagi żywo starała się naprawić ich wzajemne relacje. Czasu na to nie było zbyt wiele, bo plany rozbudowy firmy mnóstwo dodatkowej pracy wszystkim nakładały. Niemniej ponieważ razem dużo obowiązków zawodowych dźwigali i przynajmniej teoretycznie razem jeszcze mieszkali to wspólnych chwil dało się trochę wysupłać.  Kiedy więc na bok sprawy firmy odkładali, kwestiami osobistymi rozmowy bardziej zajmując, można było zauważyć rodzące nadzieję ich małżeństwu momenty. Diamond wówczas mimowolnie przestawał wszystkie problemy widzieć, od Usagi wzroku oderwać nie mogąc. Zachwycał się  jej urodą jak szła w podkreślającej sylwetkę sukience i  jej wiedzą jak rozmawiała z Fiore i jej stanowczością jak negocjowała ważne dla firmy kwestie. Była sprytna i każdego mężczyznę wokół palca owinąć umiała, tyle że akurat Diamond się nie jej sztuczkami, a prawdziwym ,,ja” mamił. Prawdziwe ,,ja” Usagi mieściło zaś doświadczające najbardziej absurdalnych przypadków dziecko, niewinną i bojącą się wielu rzeczy istotkę oraz silną i napełniającą pożądaniem kobietą. Każda forma osobno potrafiła zawrócić jasnowłosemu w głowie, ale wszystkie razem z niezwykłą naturalnością przejścia od jednej do drugiej tworzyły coś, czemu bardzo trudno się było mężczyźnie oprzeć. Dlatego też mimo ogromnej rozwagi  i przezorności zdarzało się Diamondowi wiele rzeczy na chwilę zapomnieć.  ,,Na chwilę”, bo jakby ktoś u góry pilnował, żeby jednak sobie przypomniał. Zawsze bowiem działo się coś, co nie trzeba i radosna atmosfera delikatnie mówiąc siadała.

,,Może tak ma być?”- myślała leżąc na swoim łóżku Usagi któregoś późnego wieczora.

Dziewczyna się naprawdę od powrotu męża starała, ale dzisiaj zdecydowanie siedzieć cicho nie mogła. Generalnie była przecież jak gumowa piłeczka, która im mocniej uderzysz, tym wyżej podskakuje, a Diamond tego dnia bardzo mocno w nią walnął. Usagi zaś tak się zdenerwowała, że wyleciała z gabinetu niczym radziecka rakieta. Przy wyjściu wpadła na wracającą od Motokiego Makoto, która ku jej ogromnej uldze przyjechała tu samochodem. I tak jakoś nieprawdopodobnie wyszło, że ta była umówiona w centrum handlowym z Minako, gdzie zakupy robiła też Ami. Rei natomiast niewiadomo jak i czym zjawiła się momentalnie po telefonie z prędkością nadświetlną. To niespodziewane spotkanie wyszło Usagi na dobre. Dziewczyny znały ją doskonale, więc nie było potrzeby udawania kogoś kim nie jest. Przy serii żalów, pretensji i wyznań zatrzymała się tylko na chwilę patrząc niepewnie w twarz siedzącej vis-a-vis Ami. Ta jednak widząc jej wahania wyciągnęła trzymaną pod stołem dłoń, by rękę blondwłosej zachęcająco uścisnąć. Usagi odpowiedziała jej wtedy ciepłym uśmiechem, dzięki temu drobnemu gestowi jeszcze o pół tonu z i tak spokojniejszego już głosu schodząc. Ogólnie rzecz ujmując wyciszyła się trochę dostając prawie zgodne co do następnych kroków rady, a więc: porozmawiać, obłaskawić i uwieść. Usagi wcielić te hasła będąc już w domu chciała, ale problem polegał na tym, że Di nihuhu. Raptem wyrosła przed nią mówiąca o niedawnym wyjściu jasnowłosego Sakura. Kobieta słysząc, że mąż jej szukał, wielokrotnie próbując się przy tym dodzwonić czoło ze zdziwienia zmarszczyła. Od razu jednak zaczęła grzebać w przepastnej torebce finalnie telefon znajdując. Widząc, o zgrozo, 10 nieodebranych połączeń, z grobową miną i zjeżonym na głowie włosem powłóczyła do swojego pokoju. Tam rzuciła się na łóżko ciągle w dłoni komórkę trzymając. Koniec końców nacisnęła ,,połącz”, telefon przy uchu składając, co było z bliskiej perspektywy bezcelowe wobec sygnału nieodbieranej rozmowy.

- Może tak ma być?- powiedziała tym razem na głos rozżalona biegiem dziejów blondynka.

Leżała jeszcze chwilę dumając, by zaraz powoli wstać i z komórką iść do zawsze dającej jej ten moment relaksu łazienki. Nie chcąc tym razem uniknąć ewentualnej rozmowy Usagi telefon na brzegu umywalki położyła, samej pod prysznic już wchodząc.

,,Bzdury!”- myślała raptem oczy pod lecącą wodą otwierając- ,,A nawet jeśli nie to mam to gdzieś!”

Szybko zakręciła kran, bez wycierania ręcznikiem i poszukiwania koszulki nocnej szlafrok zakładając. Tak ponętnie się prezentując blondynka wybiegła z łazienki, a potem pokoju niebawem do niego wracając. Miała jednak przy sobie tym razem dużą walizkę podróżną, którą  na środku pokoju zostawiła. Zaczęła biegać od garderoby do łazienki i z powrotem różne rzeczy do torby wrzucając. Kiedy co się dało zapakowała to ledwo zapiętą walizkę pod łóżko wsunęła, z przeciągłym pufnięciem na nie padając.

,,Chcesz jechać do Europy Di?”- myślała oczy nieświadomie zamykając blondynka- ,,Proszę bardzo…”

A telefon w łazience dzwonił.



                                                                                                                   

Wiem, że miałam się ciut dłuższe postarać, a wyszło jak wyszło, ale dzisiaj nie dam już rady ani słowa napisać :) Następny za to już trochę dłuższy obiecuję :)

środa, 16 lipca 2014


BIAŁA RÓŻA

Rozdział XIV


Diamond siedzi w swoim gabinecie wspartą łokciem o blat biurka ręką brodę podpierając. Chociaż zawieszone na ekranie laptopa spojrzenie wnikliwą analizę przeglądanego dokumentu sugerowało to tak naprawdę całościowo się skupić nad nim nie mógł. Kwestie osobiste jego umysł bowiem dogłębnie zaprzątały. Generalnie stanowił jednak typ człowieka, który bardzo dobrze życie prywatne od zawodowego oddziela i mimo, iż drugą najważniejszą osobą w firmie była jego żona, trzecią brat, a czwartą przyjaciel  to i tak nie pozwalał ewentualnym problemom wzajemnie na siebie rzutować. Umiejętnie zachowany między tymi dwoma strefami balans rozwalił spadły niczym grom z jasnego nieba kierownik działu logistyki. Mamoru Chiba, czyli mężczyzna, którego jego żona latami kochała zdecydowanie wpisywał się w kryteria kwalifikujące wroga nr 1. Delikatnie więc mówiąc obecność  ciemnowłosego szczerze Diamondowi nie leżała, umysł przy tym różnymi wizualizacjami z Usagi w roli głównej zaprzątając. Niemniej osobiste animozje na bok odkładając i tak trzeba było przyznać, iż Mamoru kierownikiem był doprawdy fatalnym. Starając się jednak bardziej dokument niż nieudolność rywala analizować Diamond scrollem zaczął wysłane mu mailem pismo przesuwać. Nie dane było jednak do końca go przejrzeć, bo przed czasem rozległo się pukanie do drzwi. Jasnowłosy zmarszczył brwi dla pewności na godzinę jeszcze zerkając.

- Proszę- rzucił, wzrok wciąż przy ekranie, by móc doczytać akapit zachowując.

Słysząc przyzwolenie do wejścia brunet nacisnął klamkę niebawem wewnątrz gabinetu dyrektora się już znajdując.

- Witaj Diamondzie- powiedział stojąc jeszcze przy drzwiach ciemnowłosy.

Diamond raptem spojrzał znad laptopa brwi wysoko unosząc.

- Mamoru, jesteś wcześniej…- zauważył chwilowo jeszcze do ekranu, aby okno wiadomości zamknąć wracając.

Niebawem ciężar ciała w tył przeniósł, plecy wygodnie na oparciu fotela z rękami ułożonymi po bokach wspierając.

- Tak, ale…- zaczął niezmiennie wejście okupując ciemnowłosy- Chciałem chwilę pogadać zanim będzie Usagi.

Przyjmujący surowy wyraz twarzy Diamond odpowiedział mu zapraszającym do zajęcia miejsca naprzeciwko gestem. Brunet dobrze komunikat zaś odczytawszy zaraz siedział vis-a-vis białowłosego tyle, że nieco bardziej niż ten drugi spięty. Splecione jak do modlitwy dłonie Mamoru ułożył na kolanach plecy sztywno jednocześnie trzymając.

- Obawiam się, że zaszło pewne nieporozumienie odnośnie moich relacji z Usagi, którą są teraz w taki, a nie inny sposób przez pewne osoby rozumiane…- zaczął powoli nie patrząc na twarz Diamonda Mamoru- Chciałem zapewnić, że nic się między nie wydarzyło, a mówiące o jakimś romansie historie to wynikłe z dezinformacji otoczenia plotki...

Diamond naprawdę nie był nastawiony aż tak źle do przychodzącego się wytłumaczyć Mamoru, ale wciskający finezyjny kit świętobliwym głosikiem gość, który deklamując niewinność nie stara się  nawet spojrzeć w oczy swojemu rozmówcy podziałał jak włóczęga na morową zarazę.

- Daj spokój Mamoru- skomentował ucinający wywód ciemnowłosego mężczyzna- Jeśli masz zamiar snuć mi tutaj nudnawą historyjkę o  tym, jak trzymałeś ręce przy sobie, a całe miasto w swoich opowieściach Ci je na piersiach Usagi kładło to sobie daruj...

- Ależ Diamondzie- zaooponował żywo wreszcie podnoszący głowę Mamoru.

Jasnowłosy niespodziewanie wstał, z włożonymi w kieszenie spodni rękoma podchodząc do wciąż siedzącego rywala. Jego surowa już od początku twarz przybrała jeszcze na zaciętości. Mięśnie tak napięte, że aż widoczne, wystające kości policzkowe i przeszywające chłodem spojrzenie zbudowało wrażenie również każące Mamoru się podnieść. Odsunął więc fotel do narzuconej przez Diamonda postawy ciało swoje sprowadzając. Stali teraz bardzo blisko oczy w twarze nawzajem wlepiając: jeden lodowato i oskarżycielsko, a drugi niepewnie i bezradnie.

- Chcesz powiedzieć, że nigdy mojej żony nie…- zaczął jasnowłosy, dla podkreślenia szczególnego rozumienia kolejnego słowa głos zawieszając-… nie dotykałeś?

Mamoru stał zaś jak wryty chęcią rozmowy nagle pałać przestając.

- Odpowiedz Chiba- wycedził przez zęby ze zwiastującym burzę spokojem Diamond.

Ciemnowłosy mimowolnie zrobił krok wstecz. Paniczna iska równocześnie w jego oku błysnęła, a kropelka potu spłynęła po czole przez skroń za idealnie wyprasowanym kołnierzykiem znikając.

- Dotykałem- szepnął szczątkowymi resztkami odwagi w skostniałą twarz mężczyzny patrząc- Ale...

Ale nie zdążył już nic powiedzieć, bo pięść na jego twarzy wylądowała o utratę równowagi dodatkowo przyprawiając. Idealnie się to czasowo zbiegło z otwarciem drzwi i krzykiem wchodzącej za nie Usagi, a krzykiem tym był dźwięk dość prosty: ,,Diiiiiii!"

- Co Ty do cholery wyprawiasz?- pytała rzucając mu pełne dezaprobaty spojrzenie blondynka.

Białowłosy wzruszył ramionami ręce ponownie do kieszeni wkładając.

- Rozmawiam niewerbalnie- odparł, kiedy dziewczyna pomagała zebrać się leżącemu na ziemi Mamoru.

Ten zaś własnymi siłami ostatecznie stojąc, ujął noszący znamiona ciosu policzek. Patrzył przy tym pretensjonalnie na nie spuszczającego go z oczu Diamonda. Po chwili jednak skapitulował obracając się ku zaniepokojonej sytuacją blondynce.

- Myślę Usagi, że nie ma potrzeby Wam głowy moimi pytaniami zawracać- powiedział kierując się w stronę drzwi ciemnowłosy- Nie jest to tak skomplikowane jak wcześniej myślałem i powinienem sobie spokojnie poradzić.

Nie minęła chwila, a już Mamoru w gabinecie Diamonda nie było. Została jednak patrząca na męża jak zieloniutkiego kosmitę Usagi.

- Odbiło Ci Di!?- krzyknęła wcale z miejsca się nie ruszając blondynka- Facet chce o sprawy firmy popytać, a Ty go bić zaczynasz?

Jasnowłosy zaczekał moment po chwili dopiero odpowiadając.

- Zdenerwował mnie- usłyszała zaraz głęboko wzdychająca na to dziewczyna.

sobota, 12 lipca 2014


DAWNO TEMU NA KSIĘŻYCU

Rozdział I


Kiedyś...


Mała dziewczynka z dwoma skrzętnie upiętymi koczkami szła wolno przed siebie rączki na zmiętoszonym po bokach materiale sukienki ściskając. Patrzyła w swoje śnieżnobiałe buciki nasłuchując przy tym dźwięku uginanej jej drobnymi kroczkami trawy. Nie dała rady jednak odróżnić wywołanego własnymi stąpnięciami szelestu od tego sprawionego przez miarowo idącego obok niej chłopca. Niemniej naraz sąsiedni dźwięk ustał sygnalizując dziewczynce, że teraz do przodu bieży już sama. Blondyneczka momentalnie zmarszczyła czoło również stając, by zaraz obrócić się patrząc w twarz niewiele od niej starszego chłopaka. Ten zaś stojąc z włożonymi do kieszeni eleganckich spodni dłońmi ignorował nawołujące spojrzenie dziewczynki. Prezentując szeroko swój firmowy uśmiech książe bacznie śledził rozciągły przed nim krajobraz. Niespodziewanie ruszył się, wzrok niżej spuszczajac i zaraz przy dziewczynce już będąc złapał jej rączkę w bok trochę prowadząc.

- Gdzie idziemy Seiya?- pytała szybko przebierająca nóżkami księżniczka.

- Sforsujemy ten mały murek… O, tam!- odparł wskazując palcem miejsce ciemnowłosy.

Dziewczyna puściła dłoń Seiyi samej gwałtownie przystając.

- Mama mówiła, że nie wolno mi za niego wychodzić...

Chłopiec nie odwracając  się wcale pokazał gdzie ma takie zakazy nonszalancko ramionami wzruszając.

- Mi tam nic nie mówiła- skomentował prawą ręką w tył bez patrzenia sięgając- No chodź Króliczku, nie pójdziemy za murek tylko sobie przy nim siądziemy.

- A czemu nie możemy siąść po tej, a nie drugiej stronie?- pytała zrównując się z nim ponownie dziewczynka.

- Bo druga… jest ciekawsza- wyjaśnił tajemniczo ciemnowłosy.

Serenity patrzyła na niego, jakby czekała, aż ten jej zaraz opowie jakie to dziwy się po tej drugiej stronie nie dzieją. Seiya jednak nic nie mówił niebawem dłonie przed murkiem w przykucku składając. Księżniczka zaś palec do ust przyłożyła, wzrok z twarzy chłopca na jego splecione ręce i vice versa przenosząc.

- No dawaj…- ponaglał ją przewracający oczami Seiya.

Serenity w końcu jedną ręką ramienia chłopca chwytając wsparła nogę o zorganizowany dla niej z tej okazji podnośnik. Mimo ewentualnych zastrzeżeń co do gracji jej akrobatycznego wystąpienia księżniczka finalnie znalazła się w miejscu swojego przeznaczenia, jakim był spowijający główny ogród królewski murek. Chwilę później siedział już obok niej Seiya, szybciej jednak niż się pojawił znikając. Stojąc twardo na ziemi wyciągnął ręce, żeby złapać przygotowującą się do mniej efektownego zejścia dziewczynkę. Ta ułożyła ręce po bokach bioder na murku niepewnie pupę po jego skraju zsuwając.

- Taka marna przeszkoda, a ty się cykasz Króliczku- powiedział sadzający ją wkrótce na ziemi brunet.

- Mądrujesz, bo jesteś wyższy i masz dużo siły- mruknęła opierając na zimnej powierzchni plecy- I powiedz Seiya: co po tej stronie murku jest niby ciekawsze? Bo nic nie widzę...

Chłopiec siadł obok niej chytrze się uśmiechając.

- Nie wiem- odparł raz jeszcze zmarszczoną buźkę przyjaciółki oglądając- Ale musiałem to powiedzieć, żebyś tu zeszła...

Blondyneczka szerzej otwarła oczy, by po chwili się w stronę chłopaka przechylić i na niby piąsteczkami okładać go zacząć.

- Ranisz księcia Kinmoku, o Pani!- powiedział teatralnie rękę ku górze wznosząc.

Serenity raptem przestała uniesioną za to w fochu twarzyczkę gdzie indziej zwracając.

- Kłamczuch z Ciebie książe Kinmoku!- odparła wcale ku niemu nie patrząc dziewczynka.

Chłopiec na to się zaśmiał i wstając parę większych kroków przed siebie zrobił. Mimo dość manifestacyjnego focha blondynka nie mogła się powstrzymać i niby ukradkiem na niego kątem oka łypała. Seiya jednak już wracał z niebieskim kwiatuszkiem w ręku.

- Proszę Króliczku- powiedział wsuwając jej go za ucho.

Urażona ambicja nie wystarczyła, aby księżniczka mogła się dłużej na swojego przyjaciela boczyć.

- Dziękuję…- szepnęła lekko zarumieniona blondynka.

Wpatrzony w nią silnie chłopiec kucnął obok drobną dłoń swoją ujmując.

- Patrz…- rzucił nagle wolną ręką zachód słońca wskazując- Nie jestem kłamczuchem, bo po drugiej stronie murku byś tego nie zobaczyła...

Dziewczynka nic nie powiedziała promiennie się za to do chłopca uśmiechając.

- Niech to będzie nasze sekretne miejsce Króliczku…- rzucił, a księżniczka mocniej jego rękę ścisnęła.

I tak milcząc siedzieli wzajemną obecnością przy obserwacji zjawiska światła zodiakalnego się ciesząc i kompletnie o ewentualnej panice w zamku z powodu ich absencji nie myśląc.

środa, 9 lipca 2014


BIAŁA RÓŻA

Rozdział XIII


Lada chwila jechali już razem do siedziby firmy Kentaro. Białowłosy zawsze takie uliczki wybierał, że podróż mijała zaskakująco szybko jak na przecież mieszczące trochę tego ludu Tokio. Niemniej krótko czy długo to względny spokój w ich zdawkowej dyskusji panował, ale chyba dzięki temu, że Diamond do tematu Mamoru nie nawiązywał, a świadoma nieodpowiedniości chwili Usagi również ku szczegółowemu wyjaśnieniu póki co niezbyt pałała. Atmosfera nie była jednak przytłaczająco ciężka. Po prostu rozmowa nieszczególnie się im kleiła do momentu, gdy jakoś na temat wyjazdu  nie zeszło.

- Fiore Sakata udzielał kredytów bankom w Europie, zarabiając tym sposobem  miliony…- tłumaczył żonie jasnowłosy- Ale popełnił pewien błąd- błąd, który ludzie robią od dawien dawna i robić go dalej będą… Wiesz o czym mówię Usagi?

- Hmmm… - mruknęła w zastanowieniu przykładająca palec do ust blondynka- Nie wycofał się kiedy powinien?

Przez twarz Diamonda przebiegł dziwnej kategorii, bo jakby wyrażający dumę uśmiech.

- Zgadza się…- odparł niezmiennie na drogę przed sobą patrząc- Nie wycofał się kiedy powinien, a akcje banków w przeciągu jednego dnia spadły nawet do ponad 15 %. Fiore momentalnie zakręcił kurek z pieniędzmi, ale na to by strat nie liczyć już było za późno.

- Głupek- skomentowała przewracająca oczami blondynka- To, co on nie wiedział, że kryzys tam mają?

- Chciwość Usagi…- powiedział skręcający w boczną uliczkę Diamond- Chciwość niszczy...

- Chciwość chciwością, a mózg  mózgiem… Fiore Sakata, pfff… Biznesmen jak z koziej dupy trąbka...

Chłopak roześmiał się nieco stając czarną hondą przed wysokim budynkiem.

- Te wszystkie banki cały czas miały najwyższą jakość kredytową, więc tego się przy swoich decyzjach trzymał- rzucił otwierający już drzwi jasnowłosy.

- I to mu wystarczyło? Świetnie…- zauważyła również opuszczająca samochód blondynka.

Teraz już oboje szli z wolna w kierunku przeszklonego wejścia siedziby Kentaro.

- Powiedz mi lepiej czemu o tym półgłówku przy temacie wyjazdu do Europy tak szczegółowo wspominasz...

- Temu, że…- zaczął po chwili umyślnie w tym miejscu robiący pauzę mężczyzna- Fiore przez to wszystko sobie trochę popłynął i szuka sposobów odbicia się od finansowej zapaści, a że Kentaro bardzo dobrze przędzie...

Usagi niespodziewanie stanęła szyję do tyłu chyląc, by palcami wolnej ręki przeczesać opadające kaskadą na plecy włosy.

- Nawet nie żartuj, że chcesz dokonać emisji akcji i wystawić mu je na sprzedaż…- powiedziała wracając głową do normalnego układu dziewczyna.

Spoglądając w jego udzielające odpowiedzi oczy furiacko ruszyła przed siebie. Niestety wysokie obcasy nie pozwoliły jej rozwinąć adekwatnie wyrażającej dezaprobatę prędkości.

- Zwariowałeś Di!?- krzyknęła idąca w efekcie niewiele przed nim blondynka.

- Za kogo Ty mnie masz Usagi?- usłyszała niebawem głos z tyłu dziewczyna- Czy według Ciebie mógłbym zrobić coś, na czym nie ma pewności pójścia do przodu? Doprawdy Kochanie, myślałem, że znasz mnie lepiej...

Nagle Usagi przystanęła powoli obracając się w męża kierunku. Ten szybko doszedł ku niej i chwytając delikatnie jej ramię zaczął prowadzić przed siebie. Usagi w pierwszym momencie chciała się wyrwać, ale kiedy stwierdziła, że właściwie nie ma po co to szła rzucając tylko wyczekujące szczegółów spojrzenie.

- Damy jakieś drobne udziały Sakacie, a ten w zamian pomoże firmie w Europie. Dzięki jego wsparciu rozwiniemy się, co jeszcze bardziej naszą wartość podbije. Wtedy odkupimy jego akcję za dużo większe pieniądze niż ten je kupił i tym sposobem Fiore będzie usatysfakcjonowany. My zaś zbierzemy takie zyski, że sumę tą można policzyć jako jakiś koszt zmienny.

Mówiąc to wszedł z Usagi do jakby na nich wprost czekającej windy.

- Podjąłeś decyzję beze mnie…- zauważyła zdecydowanie guzik wciskając.

- Nie było to zamierzone…- tłumaczył plecy o przeszkloną powierzchnię wspierając- Interesu dobiliśmy na moim wyjeździe, a wstępna rozmowa miała miejsce dzień wcześniej. Ty wtedy chyba jednak w ogóle rozmawiać nie chciałaś...

Rzucona przez Diamonda uwaga dziewczynę zmroziła,  powodując jednocześnie wręcz widoczne zmieszanie. Szczęśliwie masywne drzwi akurat otworzyły się i białowłosy poczekał aż Usagi wyjdzie, dopiero wtedy ciało prostując. Idąc z trzymanymi w kieszeniach dłońmi mężczyzna stanął nagle przy małżonce obok biurka Berthier, tą drugą przyjacielskim uśmiechem witając.

- Cześć Bertie- powiedział jedną ręką leżących na stoliku papierów sięgając- Coś godnego uwagi o czym powinienem wiedzieć?

Mówiąc to patrzył w zdobiące przednią stronę cyferki. Trzymająca zaś długopis dziewczyna przygryzła dolną wargę niepewnie to na Usagi to na Diamonda zerkając. Ten z kolei nie słysząc odpowiedzi jasnowłosej podniósł wzrok akurat jej badawcze spojrzenie chwytając.

- Coś oprócz tego, że naszym nowym szefem działu logistyki jest Mamoru Chiba…- sprecyzował odkładając dokumenty mężczyzna.

Naraz wyciągnął drugą rękę z kieszeni obie na piersiach krzyżując.

- Oprócz tego to nie, ale…- zaczęła ostrożnie twarz ku blondynce zwracając- Pan Chiba prosił powiadomić go jak tylko przyjdziesz Usagi...

Diamond uniósł brwi w górę oczekującym komentarza wzrokiem ją racząc. Usagi natomiast zalewała akurat fala niezadowolenia z kolejnej rzucanej na jej drodze do małżeńskiego pojednania kłody.

,,Normalnie jakby się zgadali co kiedy mówić”- dumała nieco zirytowana obrotem sprawy blondynka.

Postanowiła jednak ratując swój związek wszystkie niedogodności w perzynę obrócić, a  mogące dostarczyć sporo dwuznaczności słowa przerobić tak, by jak najmniej złego dało się z nich wysupłać.

- Aha. Dzwonił do mnie niedawno- powiedziała bardziej w stronę informującej ją o prośbie Mamoru Berthier- Nie ogarnia jeszcze pewnych spraw  i chciał się co nieco popytać.

Raptem zwróciła twarz ku lustrującemu ją dokładnie mężczyźnie, prawą rękę z otwartą dłonią na wysokość klatki piersiowej unosząc.

- Di, będziesz teraz u siebie?- zapytała całkowicie naturalnie blondynka.

Białowłosy zmarszczył czoło w tym samym  miejscu niezmiennie wciąż stojąc.

- Tak sądzę…-  odparł nieco zbity z tropu mężczyzna.

- Doskonale- skwitowała, wzrok na Berthier ponownie przenosząc- W takim razie powiedz Panu Chibie, żeby za 10 min pojawił się w gabinecie mojego męża. Razem może lepiej mu pewne sprawy powyjaśniamy...

Nie czekając na reakcję pozostałej dwójki Usagi wzięła torebkę i jeszcze na chwilę poszła do swojego pokoju.

Translate