ZAGUBIONA
Rozdział LIX
Jadący właśnie do redakcji gazety Fiore stanął przed wstrzymującymi ruch aut światłami. Palcami jednej ręki bębniący w kierownice swojego subaru mężczyzna drugą dłonią podpierał obróconą nieco na bok głowę. Sprawiał wrażenie człowieka zamyślonego- zdecydowanie pochłoniętego jakimś trapiącym go do żywego tematem. I tak naraz dźwięk niemal jednocześnie ruszających wśród niego aut wytrącił z zadumy patrzącego w bezbrzeżną przestrzeń Fiore. Ten zaś przy okazji uświadomił sobie, że lustrował właśnie leżący po drodze do redakcji budynek mieszkalny Unazuki. Ściągając wzrok przed siebie ruszył za kierowcą niebieskiej mazdy, ale dopiero co ustępujące pod wpływem zmiany świateł zamyślenie Fiore ponownie zagościło na jego szczupłej chyba od zawsze twarzy. Sprawiając wrażenie kierowcy jednak zaufanego wzniecił nagle pisk klaksonów. A konkretnie- ewidentnie podejmujący na sekundę przed manewrem decyzję mężczyzna gwałtownie zwolnił niespodziewanie zjeżdżając w boczną uliczkę.
- Niech Cię Mamoru… Mam nadzieję, że będziesz mi przynajmniej wdzięczny…- mruknął do siebie długowłosy.
Jadący właśnie do redakcji gazety Fiore stanął przed wstrzymującymi ruch aut światłami. Palcami jednej ręki bębniący w kierownice swojego subaru mężczyzna drugą dłonią podpierał obróconą nieco na bok głowę. Sprawiał wrażenie człowieka zamyślonego- zdecydowanie pochłoniętego jakimś trapiącym go do żywego tematem. I tak naraz dźwięk niemal jednocześnie ruszających wśród niego aut wytrącił z zadumy patrzącego w bezbrzeżną przestrzeń Fiore. Ten zaś przy okazji uświadomił sobie, że lustrował właśnie leżący po drodze do redakcji budynek mieszkalny Unazuki. Ściągając wzrok przed siebie ruszył za kierowcą niebieskiej mazdy, ale dopiero co ustępujące pod wpływem zmiany świateł zamyślenie Fiore ponownie zagościło na jego szczupłej chyba od zawsze twarzy. Sprawiając wrażenie kierowcy jednak zaufanego wzniecił nagle pisk klaksonów. A konkretnie- ewidentnie podejmujący na sekundę przed manewrem decyzję mężczyzna gwałtownie zwolnił niespodziewanie zjeżdżając w boczną uliczkę.
- Niech Cię Mamoru… Mam nadzieję, że będziesz mi przynajmniej wdzięczny…- mruknął do siebie długowłosy.
***
Na zasłyszane z wnętrza pomieszczenia słowo ,,proszę” Makoto
otworzyła drzwi. Dopiero kiedy znalazła się w środku zauważyła siedzącego przy
łóżku Usagi Diamonda. Spłoszona nieco intensywnością jego spojrzenia dziewczyna
uciekła wzrokiem, z powrotem ku drzwiom się już odwracając.
- Przepraszam Usa, myślałam, że jesteś sama- rzuciła zaskoczona swoją nieśmiałą reakcją kobieta- Poczekam na korytarzu...
- Daj spokój Mako- skomentowała szczerze uśmiechnięta blondynka- Ja się tu cieszę, że wybawienie nadchodzi, a wybawienie postanawia zarządzić odwrót...
- Wybawienie?- zapytała ponownie stająca twarzą do dwójki szatynka.
- Wybawienie od…- zaczęła niegubiąca radosnego wyrazu twarzy blondynka.
- Odddd?- podjął tracący zainteresowanie Makoto Diamond.
- Odddd…- przeciągała udająca zamyślenie i kładąca palec na ustach Usagi.
Białowłosy zaś w międzyczasie wstał i wkładając ręce do kieszeni popatrzył z góry pełnym żarliwego uczucia wzrokiem.
- Od pewnego niesamowicie seksownego zaborcy…- dokończyła zerkająca na niego figlarnie blondynka.
Lekko unoszący jeden kącik ust Diamond wyciągnął dłoń delikatnie obrysowując palcem kontur jej twarzy.
- Zostawiam Was same- powiedział zwracający się zaraz ku drzwiom jasnowłosy.
Usagi odprowadziła go jeszcze czułym wzrokiem, co nie uszyło uwadze zaskoczonej ich stopniem bliskości Mako. Kiedy nagle idący do drzwi Diamond zatrzymał się koło niej dziewczyna spłonęła lekkim rumieńcem, który jeszcze bardziej pogłębił składany zaraz na jej dłoni grzecznościowy pocałunek.
- Miło mi poznać, Makoto Kino- rzucił przez ułamek sekundy patrzący w jej oczy mężczyzna.
- Tak…- zaczęła nie mogąca rozplątać języka szatynka- Mi również...
Zanim dziewczyna zdążyła wykrzesać z siebie coś jeszcze białowłosy uwolnił rękę i już go w pomieszczeniu nie było. Odzyskująca tymczasem normalny kolor policzków szatynka podeszła do łóżka opartej o jego wezgłowie Usagi i po przyjacielsku się z nią witając usiadła na zajmowanym wcześniej przez białowłosego krześle.
- Więc Mako…- zaczęła radośnie blondynka- Co myślisz o moim Di?
Ta zaś przewróciła tylko swoimi głęboko zielonymi oczyma.
- Cudowny…- dodała po chwili powstrzymująca się już od komentarza, że ,,każdemu zawróciłby w głowie” szatynka- Widziałam go już wczoraj na korytarzu, ale atmosfera nie sprzyjała raczej oficjalnemu nawiązywaniu kontaktów...
Dziewczyna nagle spuściła wzrok bawiąc się sprzączką trzymanej przed sobą torebki.
- Usa, ja chciałam Cię bardzo przeprosić…- zaczęła kątem oka gotowość Usagi do protestacyjnej wypowiedzi zauważając- Tylko błagam, nie przerywaj mi...
Faktycznie szykująca przemowę blondynka kiwnęła głową ze swoich wszystkich sił w słuch się zamieniając.
- Chciałam Cię bardzo przeprosić za brak zainteresowania Twoją osobą- podjęła czująca palący wstyd Mako- Jesteśmy przyjaciółkami, zawsze mogłam na Ciebie liczyć… Udostępniłaś mi nawet swoje mieszkanie, za co w ogóle strasznie dziękuję. Swoją drogę wreszcie coś zdatnego znalazłam, więc będę mogła przestać być jak głaz narzutowy u dziecięcej nogi. Ale wracając- byłaś zawsze taka pomocna dla mnie, a ja zamiast również być pomocna dla Ciebie zakopałam się w spotęgowanych przez mój umysł problemach. Wiesz… teraz tak sobie myślę, że przy tym wszystkim tutaj one są po prostu śmieszne. Facet mnie zostawił- Boże, nie pierwszą i nie ostatnią, a ja cudowałam jak bałwan na wiosnę...
- Mako…- skomentowała przełamująca nagłą ciszę Usagi- Primo: Twoje problemy nie były wyssane z palca, secundo- ja sama unikałam konfrontacji, tertio- nie jesteś dla mnie ciężarem, a mieszkanie i tak stałoby puste, quatro- cieszę się, że tu jesteś...
Dziewczyna odpowiedziała jej pełnym ciepła i ulgi uśmiechem.
- W ogóle było dzisiaj tyle osób … Seiya, Rei, matka, że przeze mnie chyba na stałe wprowadzą zakaz odwiedzin…- zauważyła zadowolona jednak troską przyjaciół blondynka.
- A kiedy wychodzisz?- pytała troskliwie rozluźniona już nieco szatynka.
- Dzięki Di jutro...- powiedziała popadająca w tajemnicze zamyślenie Usagi.
Widząca banan na jej twarzy Makoto również się uśmiechnęła.
- A, spotkałam Naru... Pytała co u Ciebie, ale to było jeszcze przed...- zauważyła nagle Mako przez moment nad słusznością dalszego słowa się zastanawiając-... przed wypadkiem.
- O Jezu, Naru...- niemal krzyknęła uderzając własne czoło blondynka- Dawno już miałam się z nią zobaczyć... Przez to wszystko na śmierć zapomniałam. Pewnie teraz myśli, że nosa zadzieram...
- Przepraszam Usa, myślałam, że jesteś sama- rzuciła zaskoczona swoją nieśmiałą reakcją kobieta- Poczekam na korytarzu...
- Daj spokój Mako- skomentowała szczerze uśmiechnięta blondynka- Ja się tu cieszę, że wybawienie nadchodzi, a wybawienie postanawia zarządzić odwrót...
- Wybawienie?- zapytała ponownie stająca twarzą do dwójki szatynka.
- Wybawienie od…- zaczęła niegubiąca radosnego wyrazu twarzy blondynka.
- Odddd?- podjął tracący zainteresowanie Makoto Diamond.
- Odddd…- przeciągała udająca zamyślenie i kładąca palec na ustach Usagi.
Białowłosy zaś w międzyczasie wstał i wkładając ręce do kieszeni popatrzył z góry pełnym żarliwego uczucia wzrokiem.
- Od pewnego niesamowicie seksownego zaborcy…- dokończyła zerkająca na niego figlarnie blondynka.
Lekko unoszący jeden kącik ust Diamond wyciągnął dłoń delikatnie obrysowując palcem kontur jej twarzy.
- Zostawiam Was same- powiedział zwracający się zaraz ku drzwiom jasnowłosy.
Usagi odprowadziła go jeszcze czułym wzrokiem, co nie uszyło uwadze zaskoczonej ich stopniem bliskości Mako. Kiedy nagle idący do drzwi Diamond zatrzymał się koło niej dziewczyna spłonęła lekkim rumieńcem, który jeszcze bardziej pogłębił składany zaraz na jej dłoni grzecznościowy pocałunek.
- Miło mi poznać, Makoto Kino- rzucił przez ułamek sekundy patrzący w jej oczy mężczyzna.
- Tak…- zaczęła nie mogąca rozplątać języka szatynka- Mi również...
Zanim dziewczyna zdążyła wykrzesać z siebie coś jeszcze białowłosy uwolnił rękę i już go w pomieszczeniu nie było. Odzyskująca tymczasem normalny kolor policzków szatynka podeszła do łóżka opartej o jego wezgłowie Usagi i po przyjacielsku się z nią witając usiadła na zajmowanym wcześniej przez białowłosego krześle.
- Więc Mako…- zaczęła radośnie blondynka- Co myślisz o moim Di?
Ta zaś przewróciła tylko swoimi głęboko zielonymi oczyma.
- Cudowny…- dodała po chwili powstrzymująca się już od komentarza, że ,,każdemu zawróciłby w głowie” szatynka- Widziałam go już wczoraj na korytarzu, ale atmosfera nie sprzyjała raczej oficjalnemu nawiązywaniu kontaktów...
Dziewczyna nagle spuściła wzrok bawiąc się sprzączką trzymanej przed sobą torebki.
- Usa, ja chciałam Cię bardzo przeprosić…- zaczęła kątem oka gotowość Usagi do protestacyjnej wypowiedzi zauważając- Tylko błagam, nie przerywaj mi...
Faktycznie szykująca przemowę blondynka kiwnęła głową ze swoich wszystkich sił w słuch się zamieniając.
- Chciałam Cię bardzo przeprosić za brak zainteresowania Twoją osobą- podjęła czująca palący wstyd Mako- Jesteśmy przyjaciółkami, zawsze mogłam na Ciebie liczyć… Udostępniłaś mi nawet swoje mieszkanie, za co w ogóle strasznie dziękuję. Swoją drogę wreszcie coś zdatnego znalazłam, więc będę mogła przestać być jak głaz narzutowy u dziecięcej nogi. Ale wracając- byłaś zawsze taka pomocna dla mnie, a ja zamiast również być pomocna dla Ciebie zakopałam się w spotęgowanych przez mój umysł problemach. Wiesz… teraz tak sobie myślę, że przy tym wszystkim tutaj one są po prostu śmieszne. Facet mnie zostawił- Boże, nie pierwszą i nie ostatnią, a ja cudowałam jak bałwan na wiosnę...
- Mako…- skomentowała przełamująca nagłą ciszę Usagi- Primo: Twoje problemy nie były wyssane z palca, secundo- ja sama unikałam konfrontacji, tertio- nie jesteś dla mnie ciężarem, a mieszkanie i tak stałoby puste, quatro- cieszę się, że tu jesteś...
Dziewczyna odpowiedziała jej pełnym ciepła i ulgi uśmiechem.
- W ogóle było dzisiaj tyle osób … Seiya, Rei, matka, że przeze mnie chyba na stałe wprowadzą zakaz odwiedzin…- zauważyła zadowolona jednak troską przyjaciół blondynka.
- A kiedy wychodzisz?- pytała troskliwie rozluźniona już nieco szatynka.
- Dzięki Di jutro...- powiedziała popadająca w tajemnicze zamyślenie Usagi.
Widząca banan na jej twarzy Makoto również się uśmiechnęła.
- A, spotkałam Naru... Pytała co u Ciebie, ale to było jeszcze przed...- zauważyła nagle Mako przez moment nad słusznością dalszego słowa się zastanawiając-... przed wypadkiem.
- O Jezu, Naru...- niemal krzyknęła uderzając własne czoło blondynka- Dawno już miałam się z nią zobaczyć... Przez to wszystko na śmierć zapomniałam. Pewnie teraz myśli, że nosa zadzieram...
***
Esmeralda siedziała na łóżku zdejmując otrzymane jako
prezent kolczyki. Kiedy drugi kryształek znalazł się już w jej dłoni kobieta
spojrzała ku nim z wręcz pewnego rodzaju czułością. Słysząc nagle dobiegające
jej uszu pukanie odłożyła kolczyki na nocną szafeczkę i ruszyła ku wejściu.
- Chciałam prosić dodatkową…- zaczęła pewnie otwierając drzwi.
- Czy ja wyglądam na room service?- zapytał rozkładający przed nią ręce mężczyzna.
Poszerzająca oczy z przestrachu brunetka momentalnie pchnęła wciąż trzymane za klamkę drzwi. Rubeus skutecznie jednak uniemożliwił ich zamknięcie powodując tym samym jeszcze większy napór ze strony niechcącej go wpuścić do środka Esme.
- To jakaś pomyłka, nie znam Pana…- rzuciła mało przyjemnym głosem brunetka.
- Ja Pani osobiście też nie, ale z widzenia i owszem- odparł ciągle blokując prawą ręką drzwi Rubeus.
Esmeralda zaś nadal pchała je w przeciwnym niż tego chciał ognistowłosy kierunku.
- Napada Pan tak wszystkich, których zna z widzenia?- zapytała w końcu zaprzestająca pressingu dziewczyna.
- Nie- zaprzeczył przywołujący szelmowski uśmiech mężczyzna- Tylko tych, którzy próbują zabijać dziewczyny moich szefów...
Ręka Esmeraldy spadła bezwładnie z tak jeszcze przed chwilą mocno ściskanej klamki.
- Pani pozwoli…- rzucił przechodzący obok niej Rubeus.
Mężczyzna bez żadnych już przeszkód znalazł się we wnętrzu zajmując wygodnie ułożone frontem do okna krzesło.
- Zawrzyjmy układ…- powiedział znienacka wywołując ruch u praktycznie skamieniałej Esme.
Kobieta odwróciła się raptem i krzyżując ręce na piersiach popatrzyła w trącące chłodem oczy mężczyzny.
- Słucham…- odparła wreszcie próbująca opanować drżenie głosu dziewczyna.
- Nigdy nie zbliżysz się do nas: mnie, Usagi, Diamonda, a nawet Mamoru…- zaczął przy ostatnim imieniu znacząca prychając- Zresztą on Cię nie chce widzieć nawet… Nigdy nie będziesz miała nic wspólnego z Kentaro Computers i nigdy więcej Twoja noga nie postanie w Tokio, a my za to damy Ci święty spokój… Innymi słowy będziesz wolną kobietą…
- Chciałam prosić dodatkową…- zaczęła pewnie otwierając drzwi.
- Czy ja wyglądam na room service?- zapytał rozkładający przed nią ręce mężczyzna.
Poszerzająca oczy z przestrachu brunetka momentalnie pchnęła wciąż trzymane za klamkę drzwi. Rubeus skutecznie jednak uniemożliwił ich zamknięcie powodując tym samym jeszcze większy napór ze strony niechcącej go wpuścić do środka Esme.
- To jakaś pomyłka, nie znam Pana…- rzuciła mało przyjemnym głosem brunetka.
- Ja Pani osobiście też nie, ale z widzenia i owszem- odparł ciągle blokując prawą ręką drzwi Rubeus.
Esmeralda zaś nadal pchała je w przeciwnym niż tego chciał ognistowłosy kierunku.
- Napada Pan tak wszystkich, których zna z widzenia?- zapytała w końcu zaprzestająca pressingu dziewczyna.
- Nie- zaprzeczył przywołujący szelmowski uśmiech mężczyzna- Tylko tych, którzy próbują zabijać dziewczyny moich szefów...
Ręka Esmeraldy spadła bezwładnie z tak jeszcze przed chwilą mocno ściskanej klamki.
- Pani pozwoli…- rzucił przechodzący obok niej Rubeus.
Mężczyzna bez żadnych już przeszkód znalazł się we wnętrzu zajmując wygodnie ułożone frontem do okna krzesło.
- Zawrzyjmy układ…- powiedział znienacka wywołując ruch u praktycznie skamieniałej Esme.
Kobieta odwróciła się raptem i krzyżując ręce na piersiach popatrzyła w trącące chłodem oczy mężczyzny.
- Słucham…- odparła wreszcie próbująca opanować drżenie głosu dziewczyna.
- Nigdy nie zbliżysz się do nas: mnie, Usagi, Diamonda, a nawet Mamoru…- zaczął przy ostatnim imieniu znacząca prychając- Zresztą on Cię nie chce widzieć nawet… Nigdy nie będziesz miała nic wspólnego z Kentaro Computers i nigdy więcej Twoja noga nie postanie w Tokio, a my za to damy Ci święty spokój… Innymi słowy będziesz wolną kobietą…
:))) jest kolejny rozdział super i tak się zastanawiam czyżby Fiore postanowił najpierw zaglądnąć do Unazuki ??????? i z nią pogadać o Mamoru ? kolejna część Usa i Di hmmm świetnie ich opisujesz i dzięki temu to wciąż bym o nich czytała i czytała ach ten Di :))))))) na koniec z tego co widzę to jednak Di postanowił dać szansę Esme pod oczywiście warunkami no cóż Esme nie ma wyjścia jak się zgodzić na propozycję Rubeusa :) czekam na więcej i pozdrawiam :) fanka 12
OdpowiedzUsuńSi, Fiore pojechał do Unazuki:)
UsuńDi to zrobił ze względu na prośbę Usagi, bo gdyby nie ona… nie byłby aż tak wspaniałomyślny:)
Dziękuję:) Opisuje ich tak, jak sobie wyobrażam, a nikogo nie wyobrażam sobie lepiej od nich:)
Pozdrawiam cieplutko:)
No kochana cudeńko :)
OdpowiedzUsuńFiore bawiący się w swatkę, to dla mnie nowość :) Mam nadzieję, że uda mu się przekonać Unazuki do kontaktu z Chibą, fakt w tym opowiadaniu nie pałam do niego zbytnią sympatią, ale każdy zasługuje na drugą szansę. Poza tym Unazuki zdaje się wiedzieć o przygodach brata i jego przyjaciela. Może zmieni Mamoru? Życzę jej powodzenia :)
Di zaskoczył mnie całkowicie. Nie dość, że wysłał Rubeusa na rozmowę z Esme, to jeszcze nawet kazał jej trzymać się z dala od Mamrota. Szok. Ale w sumie to jest tak egoistyczna kobieta, że pewnie się zgodzi, bo przecież nie chce stracić wolności i trafić do więzienia.
Czekam na ciąg dalszy :)
Pozdrawiam, życzę weny.
SereUsako
:))))))
UsuńFiore jest tu taki… No przeźroczystej duszy to on nie ma:) Po prostu jest podobny do Mamoru:) W ogóle to całe trio Fiore- Mamoru- Motoki budzi pewnie mieszane uczucia:) Wszyscy seksoholiczne przekręt asy, ale takie, które zawsze mogą na siebie liczyć:)
Owszem- Esme jest straszna egoistką, jej egoizm jest nawet większy niż uczucie do Mamoru:)
Pozdrawiam cieplutko:)
Wow... Ile Usagi zna łacińskich liczebników...
OdpowiedzUsuńJestem pod wielkim wrażeniem pracy, jaką wkładasz w pisanie rozdziałów. Co prawda niektóre dania są pisane w tak zawiły, poetycki sposób, że muszę je przeczytać dwa, trzy razy zanim dotrze do mnie sens wypowiedzi, ale dziewczyno... jaką ty masz wyobraźnię!
Plastyczne opisy zdarzeń, bardzo realne. Historia naprawdę wciągająca i te charaktery...
Tu brawa za zarumienioną Makoto :) Bardzo mi się to podobało. Di jak zwykle powala mnie na kolana. Aż mam ochotę zanucić "gdzie ci mężczyźni".
Rubeus też mnie zaskoczył. Byłam pewna że Esmeraldzie łepek ukręci a tu z takim spokojem podszedł do sprawy. Teraz czekam jeszcze na to, co kombinuje Fiore.
Czekam na kolejny rozdział z nawet miłym zniecierpliwieniem, bo zawsze mnie zaskakujesz. I zawsze pozytywnie.
Ellen
Oj no bo ja już tak mam z tymi zdaniami ;P Kiedyś byłam kulą u nogi wszystkich polonistek ;P Niestety nie potrafię inaczej:)
UsuńDziękuję:) Cieszę się bardzo, że postacie i fabuła się podoba:) A co do opisów się staram, ale jak czytam inne opowiadania to dostaje na tym tle kompleksów;P
A właśnie powiem Ci, że zastanawiałam się z Mako… Nie wiedziałam czy ten rumieniec będzie do niej pasował, ale w końcu to napisałam:)
Pozdrawiam cieplutko:)
Jak miło, że jest nowy rozdział ;) A teraz od początku.
OdpowiedzUsuńWidzę, że prawie wszyscy Twoi bohaterowie się nawracają. Zaskoczyłaś mnie Fiore, bo po anime nie mam o nim zbyt dobrych wspomnień, a i w opowiadaniach nie pojawia się często. Natomiast u Ciebie jest naprawdę ciekawą i pozytywną postacią.
Fragment z Mako jest cudowny ;D Nie dziwię się jej. Chyba każda kobieta zareagowałaby tak, jak ona widząc niesamowitego faceta jakim jest Di ;* ( a w dodatku zajętego T.T)
Spodziewałam się, że Di zmięknie i w końcu odpuści Esme. Pytanie tylko, czy jej skruch jest na tyle duża, by przystać na warunki, jakie przedstawił jej Rubeus?
Gorąco pozdrawiam ;)
Fiore… Hm, Fiore się nie zmienia- jest cały czas taki sam, tylko, że nie było zbyt wiele okazji żeby pokazać go wcześniej od tej lepszej strony:) Na pewno grzeszków sporo ma, jest przebiegły i zdolny posuwać się do rożnych podstępów… ale mimo wszystko jest przyjacielem Mamoru:)
UsuńEsmeralda za to nie czuje skruchy- ona martwi się tylko o swój naszprycowany botoksem tyłek;P
Pozdrawiam cieplutko:)