wtorek, 8 kwietnia 2014


ZAGUBIONA

Rozdział LV


Prowadzącego srebrną mazdę mężczyznę dobiegł dźwięk rzuconej między przednie siedzenia komórki.

- Witaj Piękna, co tam?- zapytał odbierający przychodzące połączenie Rubeus.

- Cześć…- powiedziała niezauważalnie dla rozmówcy rumieniąca się Coan- Niepokoję Cię, bo Berthier poszła do szpitala z wielce doniosłą misją. Chciałam wiedzieć jaki sprawa przybrała obrót, a siostrzyczka zapewne nosi wyciszony telefon, bo możesz sobie dzwonić i dzwonić…

Ognistowłosy na raz zmarszczył brwi stając akurat przed bacznie strzeżonym czerwonym światłem przejściem dla pieszych.

- Nie rozumiem…- odparł w końcu ponownie ruszając.

- No telefonuję do Ciebie Matołku, bo pojechałeś z Diamondem do szpitala, a skoro tam jesteś to pewnie wiesz jak zareagował na naszą sensację-  tłumaczyła prawie wyciągająca klucze Coan.

- Heh, a ja myślałem, że się stęskniłaś…

Rubeus usłyszał nagle szczęk uderzającego o ziemię metalu.

- Cóż Ty tam robisz? Bo brzmiało jakby na płytki z gresu spadł masywny pilnik i sobie tak leciał i leciał…

- Czemu pilnik?- zapytała ponownie trzymająca już pękate klucze dziewczyna- Myślisz, że we włamach dorabiam czy jak?

Twarz ognistowłosego momentalnie rozjaśnił szeroki uśmiech.

- No wyglądasz mi na taką… - odparł możliwie ujmująco mężczyzna bez czekania na odpowiedź dodając- I chociaż temat pracy dorywczej najmłodszej Ayakashi mógłby rozwinąć się tutaj niezwykle wdzięcznie to przystąpmy do zasadniczego powodu naszej rozmowy…

- No właśnie…- przytaknęła, dzięki zawiłością słownym Rubeusa o obrazie za pierwsze zdanie zapominając.

- Tj. Twojej tęsknoty…

Spąsowiała nieco Coan przystanęła rzucając płaszcz na oparcie najbliżej wysuniętego fotela.

- RUBEUS!- krzyknęła próbująca zakończyć ten wyjątkowo nietematyczny dyskurs dziewczyna.

- No dobrze już dobrze…- uspokoił ją prawie skręcający w boczną uliczkę mężczyzna- Więc: nie wiem o co chodzi, bo przy Diamondzie od jakiegoś czasu mnie nie ma. Pojechałem odwieść matkę Usagi, a że ta w progu dostała jeszcze jakiegoś ataku to do eskapady doszło pocieszanie szanownej Pani Teściowej. Dzwoniłem niedawno spytać Diamonda czy jestem jeszcze potrzebny i nie jestem… A ta cała Ikuko to tak mi się do telefonu przyssała, że już miałem jej go zostawić. Maltretowała Diamonda pytaniami, jakby jej w szpitalu w ogóle nie było…. A właśnie, skoro masz pytanie o Diamonda to czemu nie zadzwonisz do samego Diamonda?

Ciemnowłosa westchnęła prawie przy stoliku w salonie siadając.

- Istnieją podstawy pozwalające sądzić, że jest jeszcze bardziej wkurzony niż wcześniej, więc dziękuję za tą wątpliwą przyjemność…

- Wkurzony?- powtórzył nieco zamyślonym głosem Rubeus- No wiesz… Jak dzwoniłem to może i był wkurzony, ale nie jakoś dużo bardziej niż wcześniej, tzn. kiedy wychodziłem… Chyba, że już zdążył ochłonąć…

- Może…- rzuciła równie zadumana dziewczyna.

- To powiesz mi o co kaman?- drążył szczerze ciekawy historii mężczyzna.

- Już mówię…- powiedziała nabierająca więcej powietrza brunetka.

Coan miała właśnie zacząć dogłębną relację, gdy nagle coś ją tchnęło i przygryzając jeszcze dolną wargę w geście dogłębnej analizy prawie powziętych zamiarów odparła zgoła inaczej niż jeszcze przed chwilą chciała.

- Nie wolno rozmawiać przez telefon podczas jazdy samochodem, więc skoro masz wolne to zapraszam na pogawędkę przy kubku gorącej herbaty i czekoladowych ciasteczkach - zaproponowała wreszcie starająca się ukryć swoje zmieszanie dziewczyna.

- Będę do pół godziny- odparł bez zastanowienia uszczęśliwiony pomysłem ciemnowłosej mężczyzna.


***

Przyprószony siwizną mężczyzna dyskretnie otarł spływającą mu po czole kroplę świeżego potu.

- Doprawdy Panie Kentaro… To nie są moje wymysły tylko wzgląd na dobro pacjentki- powiedział wyraźnie niemogący odnaleźć się w zaistniałej sytuacji lekarz.

- Ale ja gwarantuję Panu, że za dobrem pacjentki przemawia wizyta jej najlepszej przyjaciółki- skontrował nieznoszącym sprzeciwu tonem białowłosy.

Władcze spojrzenie Diamonda wytrącało z prób osiągnięcia wewnętrznego wytchnienia ewidentnie cierpiącego na problemy ze stresem mężczyznę- przytłaczało i kazało się dostosować , przerażało i tłumiło wszelkie chęci zawiązania duchowego oporu względem budzącego respekt ciemiężyciela. I tak fala gorącego powietrza wypełniła nozdrza nieszczęsnego doktora, a nowe kropelki potu pojawiły się na umęczonej nocnymi dyżurami twarzy przeżywającego teraz psychiczne męki mężczyzny.

- Dobrze- odparł z zadziwiającą dla samego siebie ulgą westchnąwszy- Ale będę prosił resztę o możliwe opuszczenie budynku.

Słyszący słowa doktora Seiya gwałtownie popatrzył  w jego kierunku rękoma szczęśliwie na razie  tylko machnąwszy.

- Nie macie prawa nas stąd wyrzucać!- zauważył ostro ciemnowłosy.

- Nikt tu nikogo nie wyrzuca- odparł próbujący ukryć skrajne zdenerwowanie lekarz- Ale proszę zrozumieć, jest późno, a państwo są liczni i wyjątkowo głośni. Zagrożenia dla życia pacjentki nie ma żadnego i jej stan rodzi nadzieję na niezwykle szybki powrót do domu, ale teraz wszyscy- i ja, i ona, i Państwo jesteśmy zmęczeni, a wobec ewidentnego braku możliwości złożenia jeszcze dzisiaj kolejnej wizyty tkwienie tutaj nie przedstawia jakiegokolwiek sensu.

Seiya otwierał już buzię chcąc zapewne wyrazić osobisty pogląd na kwestię odwiedzin, ale uspokajający gest kładącej mu przy ramieniu rękę Berthier złagodził tą bardziej zwierzęcą część jego natury.

- Ale ja chciałam z nią porozmawiać…- odezwała się za to zwracająca na siebie uwagę brunetka.

- Może Pani zrobić to jutro- skomentował dopiero co czyniący przedwczesny oddech ulgi lekarz.

- Jej to lepiej nigdzie nie wpuszczajcie, bo jakiś bzdur znowu nagada…- syknął wiernie stojący przy Minie Yaten.

Wbrew swojej zwyczajowej wybuchowości Rei przemilczała uwagę skorego do kłótni jasnowłosego delikatnie osuwając się na  wolne obok spokojnie siedzącej Ami krzesło.

- Chciałam przeprosić ją za wchodzenie z butami w jej życie- zaczęła świdrująca wzrokiem podłogę ciemnowłosa-  Krytykowałam opuszczenie Mamoru jako szczyt szczytów głupoty. Nie mieściło mi się w głowie, że ona naprawdę może go nie kochać, a jej wyprowadzka była dla mnie kolejną decyzją niedojrzałej emocjonalnie dziewczynki, której trzeba wyraźnie pokazać co jest dobre i co należy robić...

- Phy…- parsknął wciąż podminowany Seiya- I może anioł Ci się w nocy przyśnił, a jego jasne światło Cię oświeciło?

- Nieee…- zironizował bojowo nastawiony jasnowłosy- Ona chyba miała widzenie przed chwilą, bo jak tutaj wchodziła to na pokorną mi nie wyglądała.

- Yaten…- szepnęła karcąco przysłuchująca się wymianie słownej blondynka.

- Dajcie spokój- powiedziała ostatecznie obejmująca ramieniem milczącą Rei Mako- I tak już idziemy.

- My też się chyba zbieramy- zauważył porozumiewawczo spoglądający  na dziewczynę Taiki.

Ami przytaknęła zwalniając zajmowane długi czas miejsce.

- Seiya?- zapytała chwytająca go za rękę kobieta.

- No dobra…- odparł ze zrezygnowaniem i białą flagą w zębach ciemnowłosy- Ale jeśli jutro mnie do niej nie wpuszczą...

- Jeśli jutro Cię do niej nie wpuszczą to się zdenerwujesz…- dokończyła za niego szczerze uśmiechnięta dziewczyna po chwili obiekt swojego zainteresowania przejściowo zmieniając- A Ty Diamond? Mina idzie do Usagi, Yaten czeka na Minę, a Ty Nie możesz tu przecież całą noc sterczeć…

5 komentarzy:

  1. hmmmmm no i jest kolejny cudowny rozdział :) Rubeus hm muszę przyznać że bardzo mi się podoba w twoim opowiadaniu bo w anime to szkoda gadać a Coan he he he co będzie się wysilać przez telefon z koro można porozmawiać sobie przy herbatce i ciasteczkach :) uśmiałam się z Seyi jak stwierdził że Rei to chyba anioł się przyśnił a jego jasne światło ją olśniło ha ha ha Yaten też słodki dobrze że Mina jest w pobliżu to może go trochę powstrzymać znając jego szczerość :) mam tylko nadzieję że Seyi nie wpadnie głupi pomysł aby mimo wszystko po kryjomu odwiedzić Usę :) i jestem ciekawa czy Di zostanie ? czekam na więcej i pozdrawiam :::: fanka 12

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też go tutaj bardzo lubię:) Rzeczywiście w anime był po prostu okropny, ale nie wiem czemu dla mnie ta postać powinna być dobra… Nie wiem skąd mi się to wzięło, bo zachęcająco to się on raczej nie zachowywał, ale tak jakoś Safir nawet mógłby być dla mnie zły, żeby Rubeus był dobry;P Może o to mi podświadomie chodzi, że był zawsze wierny Di i traktuję go jako jego przyjaciela, na którym zawsze mógłby polegać… Niby Di zawsze mógł polegać na Safirze, który był dobry, ale Safir był zbyt spokojny;P Pozdrawiam:)

      Usuń
  2. Wybacz Kochana, że dopiero teraz, ale wcześniej nie miałam za bardzo jak :)
    Rozdział Genialny.
    Cieszę się że postanowiłaś sparować Coan i Rubeusa, bo nie od dziś wiadomo, że najmłodsza z sióstr Ayakashi kocha się w czerwonowłosym. W Anime co prawda nie traktował jej najlepiej, ale w tym opowiadaniu to zupełnie inna bajka :)
    Rozmowa Di z lekarzem, bezcenna nie chciałabym być na miejscu doktorka. Dobrze, że Rei przyznała się do błędu, najwyższa pora. Mam nadzieję, że Seiyi uda się porozmawiać z Króliczkiem i wyjaśnią sobie wszystkie nieporozumienia, a Berthier jak zawsze dba o wszystkich :)
    Czekam na ciąg dalszy mam nadzieję, że nie będziesz nam kazała czekać zbyt długo.
    Życzę Weny
    SereUsako

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajnie, że się podoba:) Poza krótką wzmianką o tym, że Coan kocha się w Rubeusie o tej parze nie było nic, więc czułam taką potrzebę lekkiego odskoku w ich relację:) Poza tym lubię ich razem:)- ale oczywiście nie razem w wersji Rubeusa z anime;P

    No, biedny doktor… Na zespoły lękowe cierpi i sam leczenia wymaga, a tu się mu takie stresujące towarzystwo trafiło;P

    Seiya to powinien się cieszyć, że mu się taka tolerancyjna Berthier trafiła;P

    Pzdr:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, Berthier jest bardzo tolerancyjna :) Mam nadzieję, że wszystko się tej parze uda i dobrze się ułoży :)
      Pozdrawiam ciepło :)
      SereUsako

      Usuń

Translate