BIAŁA RÓŻA
Rozdział IX
Nieco osowiały Diamond stał z ulokowanymi w kieszeniach dłońmi przed drzwiami pokoju
Usagi. Nagle jego pozornie apatyczną twarz wykrzywił sygnalizujący chwiejność
myśli grymas, który pogłębił się gdy ten uniósł na wysokość barku ściśnięta w
pięść rękę. Trzymał ją tak jeszcze chwilę, ale, kiedy wreszcie podjął decyzję,
żeby zapukać, jego zbliżoną już do powierzchni drzwi dłoń zatrzymał głos idącej
ku niemu Sakury.
- Panie Diamondzie, przyszedł Pan Safir i czeka w salonie- powiedziała z zaciekawieniem patrząca na niego dziewczyna.
Jasnowłosy opuścił rękę, przez ramię ku stojącej parę metrów od niego szatynce zerkając. Jej grzecznie złożone ze sobą na podbrzuszu dłonie i zaczesane w dziewczęce kucyki włosy, które swoim układem odsłaniały zarumienioną pod wpływem przelotnego spojrzenia Diamonda twarzyczkę dawały obraz istotki skrajnie niewinnej.
- Dziękuję, już idę- odparł białowłosy wzrokiem do okupowanych drzwi zaraz wracając.
Dziewczyna niechętnie i chyba jedynie poczuciem właściwego zachowania wiedziona obróciła się z wolna drogą, którą przyszła wracając. Dopiero kiedy była przy schodach usłyszała ruszające spod drzwi sypialni Usagi kroki Diamonda. Ten pojawił się w salonie niebawem z uśmiechem na twarzy rozsiadłego przy stoliku brata witając.
- Lot minął dobrze?- pytał jeszcze raz po przywitalnym uścisku zajmujący fotel ciemnowłosy.
- Doskonale- skomentował siadający przed nim braciszek- Chociaż na samym lotnisku miałem pewne niedogodności...
Safir westchnął, plecy o tylne oparcie fotela komfortowo wspierając.
- Obecność Usagi nazywasz niedogodnością?- pytał dezaprobatę uniesieniem brwi wyrażając.
Kładąc łokcie na rozłożonych kolanach Diamond splótł ze sobą trzymane w powietrzu dłonie.
- Czyżby Cię to zirytowało?- drążył nie uzyskawszy do tej pory odpowiedzi brunet.
- Nie o to chodzi- odparł zatopiony we własnych myślach jasnowłosy- Po prostu była taka urocza, że prawie znowu dałem się nabrać… Ale to chciałeś osiągnąć, prawda? Dlatego powiedziałeś jej kiedy dokładnie wracam...
Na pozbawiony pretensji uśmiech Diamonda Safir odpowiedział równie ciepłym wyrazem twarzy.
- Kiedy mnie pytaniami zasypywała nie, żebym się nie czuł jak dobra dusza, którą właśnie diabeł złapał, ale masz rację- wiem, że bardzo kochasz Usagi i mimo tego co robi naprawdę ją lubię… Dlatego miałem nadzieję coś jeszcze z Waszego małżeństwa wykrzesać, a tego że będzie miła po jej skruszonej postawie byłem pewien… Tylko Usagi to chodząca beczka prochu, która bardzo łatwo wybucha, a po Twojej minie wnioskuję, że znalazłeś trochę ognia...
- Taaa…- mruknął spuszczając wzrok z brata jasnowłosy- Zaproponowałem rozwód… A raczej oświadczyłem, że się rozwodzimy...
Słysząc to Safir wymownie przewrócił oczyma.
- Oszalałeś? Bez niej nigdy nie będziesz szczęśliwy...
Diamond gwałtownie wstał raptem chwytając leżącą na komodzie szklaneczkę.
- Z nią wychodzi na to, że też nie…- skomentował otwierając zakurzoną butelkę jasnowłosy.
Zaraz wzniósł w pytającym geście napełnione whisky naczynko, ale Safir podziękował przechodząc do meritum małżeńskich problemów brata.
- Chiba ma żonę i dziecko, a Usagi zdaje się rozumieć swój błąd… Nie sądzę, by tą farsę ciągnęli...
- Doprawdy?- zironizował ponownie siadający białowłosy.
Tym razem przywarł wygodnie plecami, ręce na skórzanych podłokietnikach swobodnie umieszczając.
- Wytłumacz mi więc…- zaczął niezwykle spokojnie oczy w trzymaną szklaneczkę wlepiając- Czemu to nierozgarnięte ciele zostało naszym nowym kierownikiem działu logistyki?
Diamond nagle przeniósł pełne goryczy spojrzenie na demonstrującą oznaki wielkiego zdziwienia twarz młodszego braciszka.
- Żartujesz, prawda?- drążył pełen szoku ciemnowłosy.
Starszy mężczyzna przeciągle westchnął zaprzeczając temu ruchami głowy.
- Motoki przez telefon mi powiedział…- uszczegółowił Safirowi sprawę Diamond.
Zanim jednak temat zdążył się rozwinąć do salonu weszła pełniąca funkcję gosposi Ikuko.
- Przepraszam, czy podać Panom kolację?- pytała stając między zajmującymi fotele mężczyznami.
Kentaro zwrócił się więc do brata proszącym o własną odpowiedź gestem.
- Dziękuję, ale muszę zaraz iść…- rzucił przymilnie brunet.
Diamond zaś ponownie przechylił głowę w stronę czekającej na jego decyzję gospodyni.
- A moja żona już jadła?- dociekał nieoczekiwanie białowłosy.
- Pana żona powiedziała, ze nie chce jeść, ale guzik mnie to obchodzi… Zaraz idę do niej z naszprycowaną po brzegi tacką...- powiedziała hardo wywołując uśmiech na mocno zbolałej twarzy Diamonda Ikuko.
Ikuko była nie tylko gosposią, ale osobistą opiekunką pozbawionej za dziecka matki Usagi. Dlatego też pozwalała sobie na tak butne zachowanie jeśli chodziło o jej dobro czy zdrowie. Relacja Ikuko i Usagi nie była jednak w żadnej mierze podobna do tej, jaką miała Kazuko z Ami. Ikuko kochała Usagi jak córkę, a Usagi kochała Ikuko jak matkę. Kazuko zaś kochała jedynie i to na swój silnie patologiczny sposób matkę Ami- Saeko. Od Ami wymagała zaś stuprocentowo zgodnego z jej nienormalnymi regułami życia, a sama Ami się nie stawiała z troski o i szacunku dla owładniętej przez Kauzko do granic choroby matki.
- Usagi, proszę natychmiast otworzyć i wziąć tą kolację!- krzyczała dziesięć minut później przez drzwi gotowa je nawet wywarzyć Ikuko- Nie wiem co Ci, ale nie zachowuj się jak sfochowany na cały świat dzieciak…
- Panie Diamondzie, przyszedł Pan Safir i czeka w salonie- powiedziała z zaciekawieniem patrząca na niego dziewczyna.
Jasnowłosy opuścił rękę, przez ramię ku stojącej parę metrów od niego szatynce zerkając. Jej grzecznie złożone ze sobą na podbrzuszu dłonie i zaczesane w dziewczęce kucyki włosy, które swoim układem odsłaniały zarumienioną pod wpływem przelotnego spojrzenia Diamonda twarzyczkę dawały obraz istotki skrajnie niewinnej.
- Dziękuję, już idę- odparł białowłosy wzrokiem do okupowanych drzwi zaraz wracając.
Dziewczyna niechętnie i chyba jedynie poczuciem właściwego zachowania wiedziona obróciła się z wolna drogą, którą przyszła wracając. Dopiero kiedy była przy schodach usłyszała ruszające spod drzwi sypialni Usagi kroki Diamonda. Ten pojawił się w salonie niebawem z uśmiechem na twarzy rozsiadłego przy stoliku brata witając.
- Lot minął dobrze?- pytał jeszcze raz po przywitalnym uścisku zajmujący fotel ciemnowłosy.
- Doskonale- skomentował siadający przed nim braciszek- Chociaż na samym lotnisku miałem pewne niedogodności...
Safir westchnął, plecy o tylne oparcie fotela komfortowo wspierając.
- Obecność Usagi nazywasz niedogodnością?- pytał dezaprobatę uniesieniem brwi wyrażając.
Kładąc łokcie na rozłożonych kolanach Diamond splótł ze sobą trzymane w powietrzu dłonie.
- Czyżby Cię to zirytowało?- drążył nie uzyskawszy do tej pory odpowiedzi brunet.
- Nie o to chodzi- odparł zatopiony we własnych myślach jasnowłosy- Po prostu była taka urocza, że prawie znowu dałem się nabrać… Ale to chciałeś osiągnąć, prawda? Dlatego powiedziałeś jej kiedy dokładnie wracam...
Na pozbawiony pretensji uśmiech Diamonda Safir odpowiedział równie ciepłym wyrazem twarzy.
- Kiedy mnie pytaniami zasypywała nie, żebym się nie czuł jak dobra dusza, którą właśnie diabeł złapał, ale masz rację- wiem, że bardzo kochasz Usagi i mimo tego co robi naprawdę ją lubię… Dlatego miałem nadzieję coś jeszcze z Waszego małżeństwa wykrzesać, a tego że będzie miła po jej skruszonej postawie byłem pewien… Tylko Usagi to chodząca beczka prochu, która bardzo łatwo wybucha, a po Twojej minie wnioskuję, że znalazłeś trochę ognia...
- Taaa…- mruknął spuszczając wzrok z brata jasnowłosy- Zaproponowałem rozwód… A raczej oświadczyłem, że się rozwodzimy...
Słysząc to Safir wymownie przewrócił oczyma.
- Oszalałeś? Bez niej nigdy nie będziesz szczęśliwy...
Diamond gwałtownie wstał raptem chwytając leżącą na komodzie szklaneczkę.
- Z nią wychodzi na to, że też nie…- skomentował otwierając zakurzoną butelkę jasnowłosy.
Zaraz wzniósł w pytającym geście napełnione whisky naczynko, ale Safir podziękował przechodząc do meritum małżeńskich problemów brata.
- Chiba ma żonę i dziecko, a Usagi zdaje się rozumieć swój błąd… Nie sądzę, by tą farsę ciągnęli...
- Doprawdy?- zironizował ponownie siadający białowłosy.
Tym razem przywarł wygodnie plecami, ręce na skórzanych podłokietnikach swobodnie umieszczając.
- Wytłumacz mi więc…- zaczął niezwykle spokojnie oczy w trzymaną szklaneczkę wlepiając- Czemu to nierozgarnięte ciele zostało naszym nowym kierownikiem działu logistyki?
Diamond nagle przeniósł pełne goryczy spojrzenie na demonstrującą oznaki wielkiego zdziwienia twarz młodszego braciszka.
- Żartujesz, prawda?- drążył pełen szoku ciemnowłosy.
Starszy mężczyzna przeciągle westchnął zaprzeczając temu ruchami głowy.
- Motoki przez telefon mi powiedział…- uszczegółowił Safirowi sprawę Diamond.
Zanim jednak temat zdążył się rozwinąć do salonu weszła pełniąca funkcję gosposi Ikuko.
- Przepraszam, czy podać Panom kolację?- pytała stając między zajmującymi fotele mężczyznami.
Kentaro zwrócił się więc do brata proszącym o własną odpowiedź gestem.
- Dziękuję, ale muszę zaraz iść…- rzucił przymilnie brunet.
Diamond zaś ponownie przechylił głowę w stronę czekającej na jego decyzję gospodyni.
- A moja żona już jadła?- dociekał nieoczekiwanie białowłosy.
- Pana żona powiedziała, ze nie chce jeść, ale guzik mnie to obchodzi… Zaraz idę do niej z naszprycowaną po brzegi tacką...- powiedziała hardo wywołując uśmiech na mocno zbolałej twarzy Diamonda Ikuko.
Ikuko była nie tylko gosposią, ale osobistą opiekunką pozbawionej za dziecka matki Usagi. Dlatego też pozwalała sobie na tak butne zachowanie jeśli chodziło o jej dobro czy zdrowie. Relacja Ikuko i Usagi nie była jednak w żadnej mierze podobna do tej, jaką miała Kazuko z Ami. Ikuko kochała Usagi jak córkę, a Usagi kochała Ikuko jak matkę. Kazuko zaś kochała jedynie i to na swój silnie patologiczny sposób matkę Ami- Saeko. Od Ami wymagała zaś stuprocentowo zgodnego z jej nienormalnymi regułami życia, a sama Ami się nie stawiała z troski o i szacunku dla owładniętej przez Kauzko do granic choroby matki.
- Usagi, proszę natychmiast otworzyć i wziąć tą kolację!- krzyczała dziesięć minut później przez drzwi gotowa je nawet wywarzyć Ikuko- Nie wiem co Ci, ale nie zachowuj się jak sfochowany na cały świat dzieciak…
o rany ech tylko tyle mi przychodzi do głowy :) czekam na dalszy rozwój wydarzeń i pozdrawiam fanka 12 :)
OdpowiedzUsuńOd tego opowiadania będą gdzieś z trzy tygodnie przerwy :) Pzdr :)
UsuńPowinni poważnie porozmawiać i wyjaśnić między sobą wszystkie niesnaski.
OdpowiedzUsuńI pomyśleć, że to przez Edka. -.-
Eh, no cóż… Tak mi ten Edek akurat wychodzi, że czy jest dobry czy zły to i tak miesza ;)
UsuńOj Usagi nie chce jeść i nie chce otworzyć... czy to znaczy, że coś głupiego jej strzeliło do głowy i akcja przeniesie się do szpitala? Marta :)
OdpowiedzUsuńNope :) Usagi po prostu ma focha… A akcja się przeniesie, ale daleko, daleko, daleko i to jeszcze nie w następnym rozdziale :)
Usuń