ZAGUBIONA
Rozdział V
Oszołomiony mężczyzna wpatrywał się intensywnie w kobietę swoich snów.
- Brudna
dalej jestem czy co?- powiedziała podpierając rękami biodra.
- Nie,
skąd… Tu masz herbatę, siadaj proszę- odpowiedział trzeźwiejąc.
Zajęła
miejsce na fotelu naprzeciw niego i biorąc do ręki kubek zapytała:
-
Mógłbyś mi podać jakiś koc? Nie, żebym była niegrzeczna, ale tyle gadania o moim
wyziębieniu i szlafrok jak na Majorkę.
- Heh..
jasne, przepraszam, nie pomyślałem. Twój urok osobisty zabił u mnie zdolność
logicznego myślenia, a to jedyny szlafrok jaki mam- odparł rzucając jej czarny koc.
- Jedyny
szlafrok jaki masz? Wiesz, że to wyznanie brzmi niepokojąco?- zapytała
opatulając się polarową zdobyczą- Jesteś transwestytą?
Mężczyzna
prawie zakrztusił się własną silną słysząc sugestię blondynki, a śmiertelna
powaga z jaką to wypowiedziała spowodowała, że chłopak nie mógł zdusić własnego
śmiechu.
-
Ehhhhhhhhhhhh- westchnęła.
-
Szlafrok jest jednej ze znajomych. Podobnie jak inne podejrzane rzeczy, które
możesz pewnie znaleźć sam nie wiem gdzie- odpowiedział nieco się uspokajając.
- Wiesz,
u mnie znajomi nie gubią skarpetek…
- To
pozazdrościć- rzucił pijąc kolejny łyk drinka- A poważnie, kobiety zostawiają u
mnie mnóstwo bibelotów i to sam nie wiem jakich. Mówię im, żeby tego nie robiły,
ale efekt jest porównywalny do walenia grochem o ścianę.
- Więc
playboy milioner?- zapytała odkładając opróżniony kubek na stolik przed sobą.
- Mówisz
o mnie w samych superlatywach Kochanie. A Ty czemu znowu płakałaś?
- Znowu?
- Przecież
widzę świeże ślady łez. Musiałaś w łazience dawać niezły koncert- odparł.
- Ty bezduszny
troglodyto!- powiedziała ostentacyjnie zadzierając głowę w górę i przechylając na
bok.
Miał
znowu buchnąć śmiechem, ale zauważył, że spod zaciśniętych powiek spływa kolejna
łza. Ruszony tym widokiem podszedł do dziewczyny i kucając przed fotelem
delikatnie złapał ją za podbródek.
-
Przepraszam- szepnął- chcesz porozmawiać?
Otwarła
oczy i przez parę sekund ich spojrzenia świdrowały się nawzajem.
- Najpierw
nalej mi tego co Ty pijesz- powiedziała.
Mężczyzna
podszedł do barku i niebawem wrócił wręczając Usagi drinka i siadając koło
niej.
-
Więcccccccccccccc….- zaczął.
- Więc
najpierw chciałam Ci podziękować, że się mną wtedy zainteresowałeś.
- Cała
przyjemność po mojej stronie- odparł z lekkim uśmiechem.
- W
ogóle pewnie myślisz, że jestem strasznie nierozważna skoro późnym wieczorem
siedzę z totalnie obcym facetem w jego mieszkaniu i płaczę mu w ramię.
- No
rzeczywiście, jakby tak o tym pomyśleć to mogę udawać miłego i pod przykrywką
bohatera zwabiać niewinne panienki do domu, żeby je później zabić i sprzedawać
na organy- próbował ją rozweselić, ale bezskutecznie.
- Prawda
jest taka, że fakt- emanuje bezmyślnością, a tak poza tym to nie mam gdzie iść-
ciągnęła- Moja rodzina od dwóch lat mieszka w
Stanach. Przyjaciółki nie wchodzą w grę. Nie mam przy sobie zbyt dużo pieniędzy… Nalej
mi jeszcze proszę…
Mężczyzna
podał jej pełną szklankę.
- Co byś
zrobił gdyby osoba, której ufałeś bezgranicznie zdradziła Cię?
- Posłałbym
ją do wszystkich diabłów- odpowiedział spokojnie.
- A
jeśli by rozum mówił, żeby nie wybaczać, a serce, żeby wybaczać?
- Nie
wybaczyłbym…
- A
jeśli potrzebowałbyś tej osoby?
- Czemu miałbym
potrzebować kogoś kto mnie zdradził?
- Ehhhhh…-
westchnęła- Mogę jeszcze jedną szklaneczkę?
- No nie
wiem, raz, że tego się haustem nie pije, a dwa wyglądasz już trochę nieteges…-
powątpiewał.
-
Proszęęęęęęęęęęęęęęęęęęęęęęęę- powiedziała przewracając się na plecy i patrząc
z dołu na niego błagalno- zalotnym wzrokiem.
- No
dobrze, ale ostatni...
W
sypialni na górze zaczął dzwonić telefon.
- Masz,
pij wolno… Zaraz wracam- rzucił.
Blondynka
nie zastosowała się do polecenia i gdy mężczyzna wrócił do salonu rysowała już
palcem kółka w powietrzu.
- Ehhhh-
westchnął jak ją zobaczył- Czuje się przez Ciebie winny…
- I
słusznie!- usłyszał.
- Heh… Myślałem,
że powiesz ,,nie, nie, przecież sama się opiłam”.
- Czemu
nie siadasz koło mnie?- gwałtownie zmieniła temat.
- Może
dlatego, że rozłożyłaś się na całej długości kanapy- wyjaśnił podchodząc do
sofy z rękami w kieszeniach.
- No to
się połóż obok- nonszalancko zaproponowała.
Mężczyzna
uniósł brwi w górę.
- Nie
będę się wzbraniał- powiedział legając na kanapie.
Była
godzina 8 wieczór. Deszcz i wiatr nie dawały za wygraną, a w mieszkaniu
panowała niczym niezmącona cisza… Do czasu…
-Cholera,
ciasno tu- dało się słyszeć kobiece narzekanie parę minut później.
- Bo to
sofa Skarbie, tu się z założenia siedzi- nie leży, zwłaszcza w dwie osoby…
Dziewczyna
zaczęła się strasznie wiercić i w końcu przechyliła nad nim swój tułów. Otworzył
przymknięte patrzałki i dostrzegł zamyśloną twarz blondynki.
-
Myślałam, że tylko Elizabeth Taylor miała fioletowe oczy…
- Heh…
Podobają Ci się?- zapytał też podnosząc się lekko w górę, ale zanim zdążyła mu
odpowiedzieć uwiedziony jej spojrzeniem pocałował ją.
,,Co
robisz, idioto! Dziewczyna podoba Ci się jak żadna inna, nie zepsuj tego!”- pomyślał
odrywając się od niej, ale ona gwałtownie ujęła jego policzki w dłonie i
przyciągnęła do siebie.
W miarę
pogłębiania pocałunku czuł wzbierające w nim pożądanie. Wsunął ręce delikatnie
pod szlafrok i zaczął gładzić jej delikatne plecy schodząc coraz niżej. Nagle
wykonał sprytny manewr obracając
partnerkę w dół i wykorzystując wszelkie pokłady najgłębiej zakorzenionej siły
woli niechętnie oderwał się od niej.
- Jesteś
super seksowana i strasznie mi się podobasz, ale nie wiesz co robisz, a ja nie
chcę Cię wykorzystać. Jeśli zaraz nie powiesz mi, żebym spadał to po prostu nie
wytrzymam.
- Od
jutra muszę poważnie zastanowić się nad swoim życiem. Dzisiaj chce być jeszcze
bezmyślna- powiedziała zdecydowanie.
Nie
trzeba było mu drugi raz powtarzać. Wziął blondynkę na ręce i zaniósł do
sypialni.
ech i czemu już koniec :((( czekam z utęsknieniem na ciąg dalszy bo co raz bardziej podoba mi się Di w twoim wykonaniu :)))))))))) fanka 12
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc, to zaskoczyłaś mnie tym rozdziałem. Nie myślałam, że akcja rozkręci się tak szybko, tym bardziej jestem ciekawa jak to dalej pociągniesz.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Marika