ZAGUBIONA
Rozdział L
Usagi leżała na boku patrząc w skroploną jesiennym deszczem szybę okna jej tymczasowego
pokoju. Strużki wody spływały z wolna jak łzy po bladych policzkach apatycznie
wyglądającej blondynki. Nie przeszkadzały jej lepiące się do twarzy pasma złocistych włosów, ani niby
przeszywający odsłonięte ramiona chłód w rzeczywistości całkiem ciepłego pokoju.
- Usagi…- usłyszała nagle od strony drzwi miękki głos Diamonda.
- Usagi…- usłyszała nagle od strony drzwi miękki głos Diamonda.
Dziewczyna
uniosła kąciki ust w lekkim uśmiechu i de facto bezcelowo prawą dłonią
wycierając namokniętą słoną cieczą twarz obróciła głowę ku stojącemu przy
wejściu mężczyźnie.
- Di…-
szepnęła próbując oprzeć się o wezgłowie- Była przecież taka ładna pogoda, a
teraz…
-
Maleńka-… powiedział doskakując do niej by po chwili jedną ręka ujmować jej
talię, a drugą delikatnie osuszać świeżo napłynięte łzy.
Usagi
spojrzała w jego fioletowe tęczówki daremnie próbującymi powstrzymać kolejną
falę płaczu oczami.
- Di,
ono umarło! Ono umarło, a ja nie mogłam nic zrobić…- koniec końców krzyknęła
wśród swobodnie ściekających już łez.
Blondynka
zarzuciła mu ręce na szyję mocno wtulając się w jego ramiona.
- No już
Kochanie…- odparł gładzący jej zwichrzone włosy mężczyzna- Miałaś być silna,
pamiętasz?
Dziewczyna
przytaknęła wciąż nie puszczając działającego kojąco Diamonda. Dopiero kiedy
wylała chyba cały arsenał wodny ludzkiego organizmu i to na wartą bagatela
tysiąc dolarów koszulę odsunęła się nieco milcząco studiując przeciwległą
ścianę.
- Usa,
głuptasie… Od czego masz kołdrę – powiedział zwracając uwagę na praktycznie
sine już ramiona dziewczyny.
- Nie
zauważyłam, że mi zimno- odparła, kiedy Diamond okrywał ją po uszy warstwą
przewiewnej bawełny.
Kończąc ten żmudny proces mężczyzna jeszcze raz przetarł jej dopiero co nękaną powodzią twarz na koniec wpijając dłoń w nie tak dawno jeszcze zaczesane pasma blond włosów.
Kończąc ten żmudny proces mężczyzna jeszcze raz przetarł jej dopiero co nękaną powodzią twarz na koniec wpijając dłoń w nie tak dawno jeszcze zaczesane pasma blond włosów.
- A
teraz słuchaj Maleńka- zaczął świdrując ją wzrokiem- Wiem, że to wszystko, co
Ci się ostatnio przytrafiło jest trudne… Bez tego wypadku było już trudne i
proszę nie myśl, że mnie strata tego dziecka nie zabolała. Zabolała i to
podwójnie: za dziecko, które miałem wychowywać i za Ciebie, z którą miałem je
wychowywać. Ale w tym wszystkim cieszę się z jednego- że Ty jesteś cała i
zdrowa, bo jeśli…
Diamond
przerwał uciekając spojrzeniem w dół i zaciskając dłoń na sztywno
wykrochmalonym prześcieradle. Usagi zaś patrzyła bacznie w końcu zbliżając się
by pocałować go w usta.
- Di-
szepnęła otwierająca już nieco przesuszone oczy blondynka- Dziękuję, że jesteś…
Z Tobą wytrzymam wszystko…
Białowłosy
skwitował jej słowa pełnym ciepła uśmiechem.
- Ale
ktoś jeszcze powinien wiedzieć…- kontynuowała ponownie wpadająca w zamyślenie
dziewczyna.
- Już
wie, jest tutaj…. I Twoja matka też, przyjechali razem. Minako będzie za
moment- odparł na jednym wydechu jasnowłosy.
- Moja
matka?- zapytała maksymalnie unosząca brwi blondynka.
Usagi zastygła
na moment ewidentnie bijąc się
z bombardującymi głowę myślami, a potem w jej oku błysnęła iskra ożywionej determinacji.
- Di…-
zaczęła mocno ściskająca dłonie dziewczyna- Zawołaj Mamoru, niech tutaj
przyjdzie… A matki póki co nie chce widzieć…
Nieco
zdziwiony Diamond otworzył szeroko zaskakujące orientalnym kolorem oczy.
- Zaraz…
Czyli mam zostawić Cię samą z tym proszącym się o wypatroszenie swojej cwaniackiej
buźki łajdakiem?- dopytywał niezbyt ucieszony pomysłem Usagi białowłosy.
- Ten
łajdak był biologicznym ojcem mojego dziecka- zauważyła chwytająca Diamonda za
rękę blondynka- Więc proszę, zawołaj go…
Mężczyzna
popatrzył na nią pełnym wahania spojrzeniem.
-
Obiecuję, że jak coś to będę krzyczeć- zapewniła wycierającą chyba ostatnią łzę
dziewczyna.
-
Dobrze- powiedział w końcu białowłosy podnosząc się z zajmowanej krawędzi łóżka-
Ale po tym wszystkim od razu tutaj wrócę…
-
Byłabym mocno rozczarowana i głęboko zawiedziona, nie wspominając o tym jak
ogromnie smutna, gdybyś tego nie zrobił.
Przez
twarz otwierającego już drzwi Diamonda przebiegł szelmowski uśmiech. Wychodząc
na korytarz białowłosy od razu zwrócił się ku podpierającemu ścianę mężczyźnie.
- Hej
Chiba, Usagi chce z Tobą rozmawiać…
Mamoru
momentalnie uniósł wzrok w górę i bez jakichkolwiek pytań czy uwag ruszył żwawo
przed siebie.
- Tylko żadnych numerów- dodał białowłosy chwilowo zastępując mu drogę.
- Tylko żadnych numerów- dodał białowłosy chwilowo zastępując mu drogę.
Ten zaś
nic nie odpowiedział dalej napierając do przodu.
-
Przepraszam, gdzie ten Pan idzie? Lekarz wyraźnie powiedział, że tylko jedna
osoba…- zaczęła przyglądająca się wszystkiemu kobieta.
-
Pacjentka bardzo prosiła o wizytę tego Pana, więc niech Pani zrobi wyjątek-
powiedział tłumaczący sytuację Diamond.
Pielęgniarka
popatrzyła na stojącego przed mężczyznę i czy pod wpływem tonu jego głosu czy
ogólnie wywartego swoją osoba wrażenia kiwnęła tylko głową odchodząc do
zlokalizowanego w innej części szpitala pokoju. Diamond zaś dopiero
teraz zauważył obejmującą Ikuko Ami i siedzącego przy niej szatyna, stojącą z
Rubeusem Minako i tkwiącego parę kroków dalej wielce naburmuszonego Yatena, a
jako wisienkę miotającego się po korytarzu Seiyę. Wszyscy zwrócili swój wzrok ku
niemu ewidentnie wyczekując relacji.
- Jest
zmęczona, osłabiona, poobijana i wylała hektolitry łez, ale zdaje się dochodzić
do siebie- odpowiedział na ich nieme pytanie białowłosy.
-
Zmęczona, osłabiona, poobijana, a Ty wpuszczasz tam tego ułoma?- rzucił pełen
pretensji ciemnowłosy.
Motoki
drgnął chcąc najwyraźniej co najmniej słownie zareagować na zasłyszany epitet,
ale Reika stłumiła te krystalizujące się jeszcze zapędy wymowne łapiąc go za
ramię. Diamond odpowiedział Seiyi lodowatym spojrzeniem fioletowych tęczówek, a
przy młodszym bracie nagle wyrósł gotowy do ewentualnego gaszenia pożaru Taiki.
- Chcę do
niej iść! On mógł to ja też!- krzyczał trzymany już przez szatyna od tyłu brunet.
-
Zwariowałeś Seiya? To jest szpital…- zauważył zażenowany postępowaniem brata
Taiki- Nie odreagowuj debilnego zachowania robieniem z tego miejsca szopki…
Ciemnowłosy
nagle przestał się szarpać popadając
znowu w spowodowany wyrzutami sumienia smutek.
- Chcę
do niej iść i przeprosić- zaczął dużo spokojniej brunet- Miała tyle problemów,
a ja zamiast ją wspierać strzelałem
fochy i robiłem afery. Zawsze powtarzałem, że może na mnie liczyć, a jak
przyszło co do czego to wystawiłem ją rufą do wiatru…
Słuchająca
tak wywodu Seiyi Ikuko głośniej załkała.
- Jestem
złą matką…- powiedziała przez łzy skrywając twarz w dłoniach.
- Pani
Tsukino…- zwrócił się do niej podchodzący bliżej białowłosy- Proszę jechać do
siebie. Usagi na razie nie chce Pani widzieć, a póki co i tak nikt już nie
wejdzie…
Brunetka
najpierw otworzyła usta jakby chcąc coś powiedzieć, ale ostatecznie
zrezygnowała i niemo przytakując zwolniła zajmowane krzesło.
- Rubeus,
zawieź Panią gdzie sobie zażyczy- powiedział Diamond rzucając przyjacielowi
kluczyki.
- Się robi-
odparł służąc ramieniem przypominającej trupa Ikuko.
Kiedy
wspomniana dwójka opuściła pole widzenia Diamond odwrócił się i przechodząc
parę kroków stanął przy ścianie ze skrzyżowanymi rękoma ją podpierając.
- Hej-
usłyszał nagle dziewczęcy głos osamotnionej po odejściu Rubeusa blondynki- Dzięki
za powiadomienie…
- Dzięki
za przyjście- odparł szczerze się uśmiechając.
Minako westchnęła
również przywierając do obielonego muru plecami.
-
Wiadomo kto to?- zapytała wpatrująca się w przestrzeń dziewczyna.
-
Portier mówi, że jakaś zgrabna brunetka, ale z tej odległości nie poznał-
odpowiedział stoicko jasnowłosy- Usagi ledwo się uspokoiła, więc nie chciałem
na razie pytać, a i tak wszystko będzie na taśmach. Trzeba tylko przejrzeć nagrania. Właściwie Coan już powinna to zrobić… Nie wiem czemu nie dzwoni,
ale wiem, że jeśli zaraz nie przestaniemy rozmawiać to Twój chłopak zaciuka
mnie w jakiejś ciemnej alejce…
Diamond
dyskretnie zasygnalizował Minako wzrokiem gotującego się po przeciwnej stronie
jasnowłosego. Sama Minako nie była jednak już tak dyskretna i jej połączone z
lekkim uśmiechem na komentarz Diamonda spojrzenie jeszcze bardziej wzburzyło
buchającego zazdrością Yatena.
- To
chyba już nie mój chłopak… Zresztą nieważne- rzuciła bagatelizując sprawę
lekkim machnięciem dłoni.
- Tak?-
zapytał zaintrygowany mężczyzna po chwili głośniej dodając- Słuchaj Mina,
mogłabyś kupić Usagi jakieś ubranie na zmianę? Narzekała, że ten szpitalny
kitel działa strasznie przygnębiająco… Może Yaten byłby na tyle miły i z Tobą
podskoczył?
Kochana przepiękny rozdział.
OdpowiedzUsuńNiby taki spokojny i cichy, ale przeładowany emocjami na maxa.
Pięknie to wszystko ujęłaś. Żal Usy po stracie dziecka, wściekłość i bezradność wszystkich jej przyjaciół.
Dziękuję Ci za to, bo płakałam razem z naszą Usagi.
Czekam na kolejny rozdział :)
Życzę weny
SereUsako
Dziękuję:)
UsuńNawet nie wiesz jak mi dobrze z tym na ser duchu, że się podobało:)
Pzdr:)
To kiedy kolejny rozdział?
UsuńSereUsako
W czwartek chyba:)
Usuńa jednak przybyła cała ferajna tak jak przypuszczałam a Di co zaczął bawić się w swata ha ha ha :) ciekawa jestem o czym Usa chce rozmawiać z Mamrotem mam nadzieję że mu porządnie wygarnie i wreszcie da jej spokój zachowanie Di super i czekam niecierpliwie na ciąg dalszy i pozdrawiam :)))))) fanka 12
OdpowiedzUsuńDi jako swat też mnie śmieszy:D
UsuńPzdr:)
Rozdział super. Bardzo jestem ciekawa o czym będą rozmawiać USA i mam. Pozdrawiam oraz czekam na kolejny rozdział
OdpowiedzUsuńDziękuję:)
UsuńMam wrażenie, że można się przebiegu tej rozmowy domyślić:) Ale może to tylko moje subiektywne wrażenie:)
Pzdr:)