poniedziałek, 24 marca 2014


ZAGUBIONA

Rozdział L


Usagi leżała na boku patrząc w skroploną jesiennym deszczem szybę okna jej tymczasowego pokoju. Strużki wody spływały z wolna jak łzy po bladych policzkach apatycznie wyglądającej blondynki. Nie przeszkadzały jej lepiące się do  twarzy pasma złocistych włosów, ani niby przeszywający odsłonięte ramiona chłód w rzeczywistości całkiem ciepłego pokoju.

- Usagi…- usłyszała nagle od strony drzwi miękki głos Diamonda.

Dziewczyna uniosła kąciki ust w lekkim uśmiechu i de facto bezcelowo prawą dłonią wycierając namokniętą słoną cieczą twarz obróciła głowę ku stojącemu przy wejściu mężczyźnie.

- Di…- szepnęła próbując oprzeć się o wezgłowie- Była przecież taka ładna pogoda, a teraz…

- Maleńka-… powiedział doskakując do niej by po chwili jedną ręka ujmować jej talię, a drugą delikatnie osuszać świeżo napłynięte łzy.

Usagi spojrzała w jego fioletowe tęczówki daremnie próbującymi powstrzymać kolejną falę płaczu oczami.

- Di, ono umarło! Ono umarło, a ja nie mogłam nic zrobić…- koniec końców krzyknęła wśród swobodnie ściekających już łez.

Blondynka zarzuciła mu ręce na szyję mocno wtulając się w jego ramiona.

- No już Kochanie…- odparł gładzący jej zwichrzone włosy mężczyzna- Miałaś być silna, pamiętasz?

Dziewczyna przytaknęła wciąż nie puszczając działającego kojąco Diamonda. Dopiero kiedy wylała chyba cały arsenał wodny ludzkiego organizmu i to na wartą bagatela tysiąc dolarów koszulę odsunęła się nieco milcząco studiując przeciwległą ścianę.

- Usa, głuptasie… Od czego masz kołdrę – powiedział zwracając uwagę na praktycznie sine już ramiona dziewczyny.

- Nie zauważyłam, że mi zimno- odparła, kiedy Diamond okrywał ją po uszy warstwą przewiewnej bawełny.

Kończąc ten żmudny proces mężczyzna jeszcze raz przetarł jej dopiero co nękaną powodzią twarz na koniec wpijając dłoń w nie tak dawno jeszcze zaczesane pasma blond włosów.

- A teraz słuchaj Maleńka- zaczął świdrując ją wzrokiem- Wiem, że to wszystko, co Ci się ostatnio przytrafiło jest trudne… Bez tego wypadku było już trudne i proszę nie myśl, że mnie strata tego dziecka nie zabolała. Zabolała i to podwójnie: za dziecko, które miałem wychowywać i za Ciebie, z którą miałem je wychowywać. Ale w tym wszystkim cieszę się z jednego- że Ty jesteś cała i zdrowa, bo jeśli…

Diamond przerwał uciekając spojrzeniem w dół i zaciskając dłoń na sztywno wykrochmalonym prześcieradle. Usagi zaś patrzyła bacznie w końcu zbliżając się by pocałować go w usta.

- Di- szepnęła otwierająca już nieco przesuszone oczy blondynka- Dziękuję, że jesteś… Z Tobą wytrzymam wszystko…

Białowłosy skwitował jej słowa pełnym ciepła uśmiechem.

- Ale ktoś jeszcze powinien wiedzieć…- kontynuowała ponownie wpadająca w zamyślenie dziewczyna.

- Już wie, jest tutaj…. I Twoja matka też, przyjechali razem. Minako będzie za moment- odparł na jednym wydechu jasnowłosy.

- Moja matka?- zapytała maksymalnie unosząca brwi blondynka.

Usagi zastygła na moment ewidentnie bijąc się z bombardującymi głowę myślami, a potem w jej oku błysnęła iskra ożywionej determinacji.

- Di…- zaczęła mocno ściskająca dłonie dziewczyna- Zawołaj Mamoru, niech tutaj przyjdzie… A matki póki co nie chce widzieć…

Nieco zdziwiony Diamond otworzył szeroko zaskakujące orientalnym kolorem oczy.

- Zaraz… Czyli mam zostawić Cię samą z tym proszącym się o wypatroszenie swojej cwaniackiej buźki łajdakiem?- dopytywał niezbyt ucieszony pomysłem Usagi białowłosy.

- Ten łajdak był biologicznym ojcem mojego dziecka- zauważyła chwytająca Diamonda za rękę blondynka- Więc proszę, zawołaj go…

Mężczyzna popatrzył na nią pełnym wahania spojrzeniem.

- Obiecuję, że jak coś to będę krzyczeć- zapewniła wycierającą chyba ostatnią łzę dziewczyna.

- Dobrze- powiedział w końcu białowłosy podnosząc się z zajmowanej krawędzi łóżka- Ale po tym wszystkim od razu tutaj wrócę…

- Byłabym mocno rozczarowana i głęboko zawiedziona, nie wspominając o tym jak ogromnie smutna, gdybyś tego nie zrobił.

Przez twarz otwierającego już drzwi Diamonda przebiegł szelmowski uśmiech. Wychodząc na korytarz białowłosy od razu zwrócił się ku podpierającemu ścianę mężczyźnie.

- Hej Chiba, Usagi chce z Tobą rozmawiać…

Mamoru momentalnie uniósł wzrok w górę i bez jakichkolwiek pytań czy uwag ruszył żwawo przed siebie.

- Tylko żadnych numerów- dodał białowłosy chwilowo zastępując mu drogę.

Ten zaś nic nie odpowiedział dalej napierając do przodu.

- Przepraszam, gdzie ten Pan idzie? Lekarz wyraźnie powiedział, że tylko jedna osoba…- zaczęła przyglądająca się wszystkiemu kobieta.

- Pacjentka bardzo prosiła o wizytę tego Pana, więc niech Pani zrobi wyjątek- powiedział tłumaczący sytuację Diamond.

Pielęgniarka popatrzyła na stojącego przed mężczyznę i czy pod wpływem tonu jego głosu czy ogólnie wywartego swoją osoba wrażenia kiwnęła tylko głową odchodząc do zlokalizowanego w innej części szpitala pokoju. Diamond zaś dopiero teraz zauważył obejmującą Ikuko Ami i siedzącego przy niej szatyna, stojącą z Rubeusem Minako i tkwiącego parę kroków dalej wielce naburmuszonego Yatena, a jako wisienkę miotającego się po korytarzu Seiyę. Wszyscy zwrócili swój wzrok ku niemu ewidentnie wyczekując relacji.

- Jest zmęczona, osłabiona, poobijana i wylała hektolitry łez, ale zdaje się dochodzić do siebie- odpowiedział na ich nieme pytanie białowłosy.

- Zmęczona, osłabiona, poobijana, a Ty wpuszczasz tam tego ułoma?- rzucił pełen pretensji ciemnowłosy.

Motoki drgnął chcąc najwyraźniej co najmniej słownie zareagować na zasłyszany epitet, ale Reika stłumiła te krystalizujące się jeszcze zapędy wymowne łapiąc go za ramię. Diamond odpowiedział Seiyi lodowatym spojrzeniem fioletowych tęczówek, a przy młodszym bracie nagle wyrósł gotowy do ewentualnego gaszenia pożaru Taiki.

- Chcę do niej iść! On mógł to ja też!- krzyczał trzymany już przez szatyna od tyłu brunet.

- Zwariowałeś Seiya? To jest szpital…- zauważył zażenowany postępowaniem brata Taiki- Nie odreagowuj debilnego zachowania robieniem z tego miejsca szopki…

Ciemnowłosy nagle przestał się szarpać popadając znowu w spowodowany wyrzutami sumienia smutek.

- Chcę do niej iść i przeprosić- zaczął dużo spokojniej brunet- Miała tyle problemów, a ja zamiast ją wspierać strzelałem fochy i robiłem afery. Zawsze powtarzałem, że może na mnie liczyć, a jak przyszło co do czego to wystawiłem ją rufą do wiatru…

Słuchająca tak wywodu Seiyi Ikuko głośniej załkała.

- Jestem złą matką…- powiedziała przez łzy skrywając twarz w dłoniach.

- Pani Tsukino…- zwrócił się do niej podchodzący bliżej białowłosy- Proszę jechać do siebie. Usagi na razie nie chce Pani widzieć, a póki co i tak nikt już nie wejdzie…

Brunetka najpierw otworzyła usta jakby chcąc coś powiedzieć, ale ostatecznie zrezygnowała i niemo przytakując zwolniła zajmowane krzesło.

- Rubeus, zawieź Panią gdzie sobie zażyczy- powiedział Diamond rzucając przyjacielowi kluczyki.

- Się robi- odparł służąc ramieniem przypominającej trupa Ikuko.

Kiedy wspomniana dwójka opuściła pole widzenia Diamond odwrócił się i przechodząc parę kroków stanął przy ścianie ze skrzyżowanymi rękoma ją podpierając.

- Hej- usłyszał nagle dziewczęcy głos osamotnionej po odejściu Rubeusa blondynki- Dzięki za powiadomienie…

- Dzięki za przyjście- odparł szczerze się uśmiechając.

Minako westchnęła również przywierając do obielonego muru plecami.

- Wiadomo kto to?- zapytała wpatrująca się w przestrzeń dziewczyna.

- Portier mówi, że jakaś zgrabna brunetka, ale z tej odległości nie poznał- odpowiedział stoicko jasnowłosy- Usagi ledwo się uspokoiła, więc nie chciałem na razie pytać, a i tak wszystko będzie na taśmach. Trzeba tylko przejrzeć nagrania. Właściwie Coan już powinna to zrobić… Nie wiem czemu nie dzwoni, ale wiem, że jeśli zaraz nie przestaniemy rozmawiać to Twój chłopak zaciuka mnie w jakiejś ciemnej alejce…

Diamond dyskretnie zasygnalizował Minako wzrokiem gotującego się po przeciwnej stronie jasnowłosego. Sama Minako nie była jednak już tak dyskretna i jej połączone z lekkim uśmiechem na komentarz Diamonda spojrzenie jeszcze bardziej wzburzyło buchającego zazdrością Yatena.

- To chyba już nie mój chłopak… Zresztą nieważne- rzuciła bagatelizując sprawę lekkim machnięciem dłoni.

- Tak?- zapytał zaintrygowany mężczyzna po chwili głośniej dodając- Słuchaj Mina, mogłabyś kupić Usagi jakieś ubranie na zmianę? Narzekała, że ten szpitalny kitel działa strasznie przygnębiająco… Może Yaten byłby na tyle miły i z Tobą podskoczył?

8 komentarzy:

  1. Kochana przepiękny rozdział.
    Niby taki spokojny i cichy, ale przeładowany emocjami na maxa.
    Pięknie to wszystko ujęłaś. Żal Usy po stracie dziecka, wściekłość i bezradność wszystkich jej przyjaciół.
    Dziękuję Ci za to, bo płakałam razem z naszą Usagi.
    Czekam na kolejny rozdział :)
    Życzę weny
    SereUsako

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję:)

      Nawet nie wiesz jak mi dobrze z tym na ser duchu, że się podobało:)

      Pzdr:)

      Usuń
    2. To kiedy kolejny rozdział?
      SereUsako

      Usuń
  2. a jednak przybyła cała ferajna tak jak przypuszczałam a Di co zaczął bawić się w swata ha ha ha :) ciekawa jestem o czym Usa chce rozmawiać z Mamrotem mam nadzieję że mu porządnie wygarnie i wreszcie da jej spokój zachowanie Di super i czekam niecierpliwie na ciąg dalszy i pozdrawiam :)))))) fanka 12

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział super. Bardzo jestem ciekawa o czym będą rozmawiać USA i mam. Pozdrawiam oraz czekam na kolejny rozdział

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję:)

      Mam wrażenie, że można się przebiegu tej rozmowy domyślić:) Ale może to tylko moje subiektywne wrażenie:)

      Pzdr:)

      Usuń

Translate