ZAGUBIONA
Rozdział XXXIV
Zdając sobie nagle sprawę z niezręczności sytuacji, w której się znalazł, ciemnowłosy
puścił ułożoną na czworakach blondynkę.
- Seiya Kō,
przyszedłem do Króliczka…
Krzyżujący
ręce na piersiach Diamond pytająco uniósł brwi w górę.
- Znaczy
się Usagi- poprawił.
- W
sprawie…- drążył świdrujący go wzrokiem białowłosy.
-
Prywatnej- odparł już również mierzący spojrzeniem Diamonda Seiya.
Mężczyźni
stali tak pewnie zwróceni do siebie twarzami jeszcze przez parę sekund, aż
ewidentnie zirytowany obecnością bruneta Mamoru przekręcił się w jego stronę.
- Daruj
sobie Kō… Dostałeś kosza przed laty, dostaniesz i teraz…
Ciemnowłosy
przeniósł wzrok na zadziornie stojącego przed nim rywala.
- Nie
był bym tego taki pewny Chiba…
Kiedy już
wydawało się, że jeden drugiemu przyłoży sytuację dość paradoksalnie uratował jęk
wciąż klęczącej na podłodze Kalaberas.
- Boże,
moja bluzka! Diamond zobacz, co ta wariatka zrobiła!- pisnęła wskazując
nadszarpnięty rękawek szatynka.
- Sama
się prosiłaś lalo z recyklingu!- odfuknęła wciąż nabuzowana Usagi.
-
Spokój!- krzyknął Diamond tuż przed tym, jak prawie znowu skoczyły sobie do
gardeł- To poważna firma, a nie jakiś cyrk… Berthier, Coan, Petz, Kalaberas-
out!
Trzy
pierwsze posłusznie znikły za masywnymi drzwiami.
- Ale
Diamond! Nie pozwolę się tak traktować!- krzyczała wstająca z podłogi czwarta-
Zrób coś z tym…
-
Kalaberas wyjdź- powiedział stanowczo białowłosy.
Rozeźlona
dziewczyna przeczesała palcami mocno nadszarpnięte włosy i sięgając po torebkę
skierowała się w stronę wyjścia.
- Prędzej
czy później zostaniesz odstawiona na półkę- rzuciła jeszcze do Usagi przez
ramię.
Otwierającą
w odzewie usta blondynkę rozproszył dźwięk najwyraźniej przychodzącego sms-a.
- Rubeus,
idziesz dzisiaj z nami na pokaz Eguchiego…- rzucił Diamond- Będzie Pan Panie
Chiba?
Zszokowany
Mamoru wpatrywał się tymczasem w ekran trzymanego telefonu.
- Ciężko
powiedzieć- mruknął sprawnie chowając komórkę- Pogadamy innym razem Usa, a Ty Kō
trzymaj rączki przy sobie…
Ciemnowłosy
odszczekał mu jeszcze co nieco, ale mężczyzna znikł tak szybko, że słowa bruneta
walnęły, jak groch o ścianę. A wcześniej jeszcze walnęłaby, ale nieśmiało
wyłaniająca się zza drzwi Coan o wybiegającego Mamoru.
- Proszą
Rubeusa na dół- szepnęła
Ognistowłosy
lekko westchnąwszy wyszedł za najmłodszą Ayakashi.
- Więc
został Pan, Panie Kō- rzucił wkładający ręce do kieszeni Diamond.
- Taa,
przyszedłem tu w końcu do kogoś- powiedział akcentując słowo ,,kogoś”.
-
Usagi?- zapytał białowłosy unosząc brwi.
- To mój
przyjaciel, zaprosiłam Go- odparła wygładzając bluzkę- I skoro już jest to
chciałabym z nim porozmawiać.
Niezbyt
zadowolony Diamond minął dziewczynę siadając za sporych rozmiarów biurkiem.
- W
porządku. Ale jak skończycie to przyjdź do mnie wyjaśnić co to się tutaj działo.
Blondynka
wyszła z gabinetu białowłosego szczęśliwie napotykając po drodze jedynie siedzące
przy biurkach Berthier i Coan. Seiya szedł za nią, aż do średniej wielkości
pomieszczenia, który okazał się być przydzielonym jej oficjalnie pokojem.
- Ale ze
mnie gapa- jęknęła przystając- Nie zaproponowałam Ci nic do picia. Więc na co
masz ochotę?
-
Dziękuje Króliczku, ale jak tak tutaj czekałem to ta jasnowłosa dziewczyna się
mną zajęła.
-
Naprawdę?- zapytała figlarnie ponownie idąca ku wejściu Usagi.
- Taa,
wprost profesjonalnie- rzucił z szerokim uśmiechem.
-
Berthier, mogłabyś mi zrobić kawę?- krzyknęła przez uchylone drzwi blondynka.
Dziewczyna
słysząc odzew odwróciła się w stronę swojego gościa.
- Tak
więc będę pić w samotności. A teraz mów Seiya, co tam słychać?
Chłopak
opowiadał o sobie, a ciche śmiechy Usagi dzięki dobrej akustyce pomieszczeń i
niedomkniętym drzwiom były dość wyraźnie słyszalne dla przebywających na
korytarzu dziewczyn. Berthier już miała wziąć przygotowaną Usagi kawę, ale
widząc lecącego od windy z prędkością rakiety Rubeusa zdecydowała odczekać. I
znowu parę sekund później miała wziąć przygotowaną Usagi kawę, ale widząc
lecących tym razem do windy niemniej wolniej Rubeusa i Diamonda znowu
zdecydowała odczekać.
- Zbierz
od siebie papiery i jedziemy. Zaraz zejdę- rzucił ognistowłosemu zauważając
uchylone do gabinetu dziewczyny drzwi.
- Usagi,
ja jadę…- przerwał widząc trzymającego blondynkę za ręce Seiyę.
- … stoczyć
wojnę z urzędem w sprawie tej nowej technologii- zakończył chłodno nie czekając
na jakąkolwiek odpowiedź.
Widząc przy
windach wskazujące dół strzałki białowłosy zaczął zbiegać schodami.
- Bracie,
co Ci?- zapytał spostrzegając jego gniewny wyraz twarzy idący wolno w górę z jakimś
dokumentem Safir.
Diamond
westchnąwszy przystanął
- Najpierw
cały czas ta sprawa z Eguchim. Normalnie w głowę zachodzę, kto nas sprzedał.
Pięć minut temu Usagi urządziła sobie u mnie z Kalaberas walkę kogutów, a kiedy
wszedłem to ku wielkiej wściekłości Chiby obejmował ją jakiś koleś, z którym
teraz trzyma się w gabinecie za ręce. Sam Chiba po tajemniczym sms-ie zniknął
jak kamfora, więc coś jest na rzeczy i teraz na dokładkę Urząd Patentowy.
Safir
zmarszczył brwi, a Diamond z powrotem ruszył
jeszcze do brata wołając.
- Przecież
wszystko było załatwione! Cholera, pewnie mają dziurę w budżecie… W każdym
razie czas nas goni, bo trzeba ustawić to dzisiaj- zakończył rozkładając ręce
na ostatnim odcinku schodów, w którym Safir mógł go jeszcze dojrzeć.
no no ale się dzieje mam nadzieję że szybko to się naprostuje i zastanawiam się co tak bardzo szybko wyciągnęło z gabinetu Mamrota mam nadzieję że to nie on ma coś wspólnego z tym zamieszaniem w firmie czekam na więcej i pozdrawiam :)))))) fanka 12
OdpowiedzUsuńNo nieźle. To była prawdziwa walka kogutów. Szkoda tylko, że Diamandowi wszystko teraz posypało się na głowę. Też się zastanawiam, co Mamrot tak szybko wywiał. Powiem Ci, że jak tak czytam Twoje opowiadanie, to po raz pierwszy nie chcę, żeby Usagi była z Seiyą :) Cóż, to pewnie dlatego, że to jednak rola Di jest u Ciebie mocno podkreślona, ale mi to nie przeszkadza :)
OdpowiedzUsuńCzekam na ciąg dalszy ;)