wtorek, 4 lutego 2014



ZAGUBIONA

Rozdział XXXIV


Zdając sobie nagle sprawę z niezręczności sytuacji, w której się znalazł, ciemnowłosy puścił ułożoną na czworakach blondynkę.

- Seiya Kō, przyszedłem do Króliczka…

Krzyżujący ręce na piersiach Diamond pytająco uniósł brwi w górę.

- Znaczy się Usagi- poprawił.

- W sprawie…- drążył świdrujący go wzrokiem białowłosy.

- Prywatnej- odparł już również mierzący spojrzeniem Diamonda Seiya.

Mężczyźni stali tak pewnie zwróceni do siebie twarzami jeszcze przez parę sekund, aż ewidentnie zirytowany obecnością bruneta Mamoru przekręcił się w jego stronę.

- Daruj sobie Kō… Dostałeś kosza przed laty, dostaniesz i teraz… 

Ciemnowłosy przeniósł wzrok na zadziornie stojącego przed nim rywala.

- Nie był bym tego taki pewny Chiba…

Kiedy już wydawało się, że jeden drugiemu przyłoży sytuację dość paradoksalnie uratował jęk wciąż klęczącej na podłodze Kalaberas.

- Boże, moja bluzka! Diamond zobacz, co ta wariatka zrobiła!- pisnęła wskazując nadszarpnięty rękawek szatynka.

- Sama się prosiłaś lalo z recyklingu!- odfuknęła wciąż nabuzowana Usagi.

- Spokój!- krzyknął Diamond tuż przed tym, jak prawie znowu skoczyły sobie do gardeł- To poważna firma, a nie jakiś cyrk… Berthier, Coan, Petz, Kalaberas- out!

Trzy pierwsze posłusznie znikły za masywnymi drzwiami.

- Ale Diamond! Nie pozwolę się tak traktować!- krzyczała wstająca z podłogi czwarta- Zrób coś z tym…

- Kalaberas wyjdź- powiedział stanowczo białowłosy.

Rozeźlona dziewczyna przeczesała palcami mocno nadszarpnięte włosy i sięgając po torebkę skierowała się w stronę wyjścia.

- Prędzej czy później zostaniesz odstawiona na półkę- rzuciła jeszcze do Usagi przez ramię.

Otwierającą w odzewie usta blondynkę rozproszył dźwięk najwyraźniej przychodzącego sms-a.

- Rubeus, idziesz dzisiaj z nami na pokaz Eguchiego…- rzucił Diamond- Będzie Pan Panie Chiba?

Zszokowany Mamoru wpatrywał się tymczasem w ekran trzymanego telefonu.

- Ciężko powiedzieć- mruknął sprawnie chowając komórkę- Pogadamy innym razem Usa, a Ty Kō trzymaj rączki przy sobie…

Ciemnowłosy odszczekał mu jeszcze co nieco, ale mężczyzna znikł tak szybko, że słowa bruneta walnęły, jak groch o ścianę. A wcześniej jeszcze walnęłaby, ale nieśmiało wyłaniająca się zza drzwi Coan o wybiegającego Mamoru.

- Proszą Rubeusa na dół- szepnęła 

Ognistowłosy lekko westchnąwszy wyszedł za najmłodszą Ayakashi.

- Więc został Pan, Panie Kō- rzucił wkładający ręce do kieszeni Diamond.

- Taa, przyszedłem tu w końcu do kogoś- powiedział akcentując słowo ,,kogoś”.

- Usagi?- zapytał białowłosy unosząc brwi.

- To mój przyjaciel, zaprosiłam Go- odparła wygładzając bluzkę- I skoro już jest to chciałabym z nim porozmawiać.

Niezbyt zadowolony Diamond minął dziewczynę siadając za sporych rozmiarów biurkiem.

- W porządku. Ale jak skończycie to przyjdź do mnie wyjaśnić co to się tutaj działo.

Blondynka wyszła z gabinetu białowłosego szczęśliwie napotykając po drodze jedynie siedzące przy biurkach Berthier i Coan. Seiya szedł za nią, aż do średniej wielkości pomieszczenia, który okazał się być przydzielonym jej oficjalnie pokojem.

- Ale ze mnie gapa- jęknęła przystając- Nie zaproponowałam Ci nic do picia. Więc na co masz ochotę?

- Dziękuje Króliczku, ale jak tak tutaj czekałem to ta jasnowłosa dziewczyna się mną zajęła.

- Naprawdę?- zapytała figlarnie ponownie idąca ku wejściu Usagi.

- Taa, wprost profesjonalnie- rzucił z szerokim uśmiechem.

- Berthier, mogłabyś mi zrobić kawę?- krzyknęła przez uchylone drzwi blondynka.

Dziewczyna słysząc odzew odwróciła się w stronę swojego gościa.

- Tak więc będę pić w samotności. A teraz mów Seiya, co tam słychać?

Chłopak opowiadał o sobie, a ciche śmiechy Usagi dzięki dobrej akustyce pomieszczeń i niedomkniętym drzwiom były dość wyraźnie słyszalne dla przebywających na korytarzu dziewczyn. Berthier już miała wziąć przygotowaną Usagi kawę, ale widząc lecącego od windy z prędkością rakiety Rubeusa zdecydowała odczekać. I znowu parę sekund później miała wziąć przygotowaną Usagi kawę, ale widząc lecących tym razem do windy niemniej wolniej Rubeusa i Diamonda znowu zdecydowała odczekać.

- Zbierz od siebie papiery i jedziemy. Zaraz zejdę- rzucił ognistowłosemu zauważając uchylone do gabinetu dziewczyny drzwi.

- Usagi, ja jadę…- przerwał widząc trzymającego blondynkę za ręce Seiyę.

- … stoczyć wojnę z urzędem w sprawie tej nowej technologii- zakończył chłodno nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź.

Widząc przy windach wskazujące dół strzałki białowłosy zaczął zbiegać schodami.

- Bracie, co Ci?- zapytał spostrzegając jego gniewny wyraz twarzy idący wolno w górę z jakimś dokumentem Safir.

Diamond westchnąwszy przystanął

- Najpierw cały czas ta sprawa z Eguchim. Normalnie w głowę zachodzę, kto nas sprzedał. Pięć minut temu Usagi urządziła sobie u mnie z Kalaberas walkę kogutów, a kiedy wszedłem to ku wielkiej wściekłości Chiby obejmował ją jakiś koleś, z którym teraz trzyma się w gabinecie za ręce. Sam Chiba po tajemniczym sms-ie zniknął jak kamfora, więc coś jest na rzeczy i teraz na dokładkę Urząd Patentowy. 

Safir zmarszczył brwi, a Diamond  z powrotem ruszył jeszcze do brata wołając.

- Przecież wszystko było załatwione! Cholera, pewnie mają dziurę w budżecie… W każdym razie czas nas goni, bo trzeba ustawić to dzisiaj- zakończył rozkładając ręce na ostatnim odcinku schodów, w którym Safir mógł go jeszcze dojrzeć.

2 komentarze:

  1. no no ale się dzieje mam nadzieję że szybko to się naprostuje i zastanawiam się co tak bardzo szybko wyciągnęło z gabinetu Mamrota mam nadzieję że to nie on ma coś wspólnego z tym zamieszaniem w firmie czekam na więcej i pozdrawiam :)))))) fanka 12

    OdpowiedzUsuń
  2. No nieźle. To była prawdziwa walka kogutów. Szkoda tylko, że Diamandowi wszystko teraz posypało się na głowę. Też się zastanawiam, co Mamrot tak szybko wywiał. Powiem Ci, że jak tak czytam Twoje opowiadanie, to po raz pierwszy nie chcę, żeby Usagi była z Seiyą :) Cóż, to pewnie dlatego, że to jednak rola Di jest u Ciebie mocno podkreślona, ale mi to nie przeszkadza :)
    Czekam na ciąg dalszy ;)

    OdpowiedzUsuń

Translate