poniedziałek, 28 lipca 2014


BIAŁA RÓŻA

Rozdział XVII


Nie minęła doba, a Usagi opuszczała już budynek London City Airport, wsiadając zaraz do stojącej przy lotnisku taksówki. Pozostawiając otwarte drzwi samochodu jasnowłosa wyciągnęła umieszczoną wewnątrz bocznej kieszeni torebki karteczkę z adresem hotelu, w  którym pokój naprędce zarezerwowała dla niej Berthier.

- Do tego miejsca proszę- powiedziała wsuwając przez małe okienko odręcznie zapisany papierek.

- Oczywiście madame- rzucił mężczyzna niebawem walizkę w bagażniku samochodu umieszczając.

Domknął jeszcze drzwi od strony Usagi samemu po chwili za kierownicą siadając. Dziewczyna westchnęła i placami swoje blond włosy przeczesując wsparła plecy wygodnie na oparciu tylnego fotela.

,, Nigdy bym nie przypuszczała, ze angielski mi się tak przyda”- myślała z trzymanymi wół szyi dłońmi blondynka- ,,Nawet w Stanach szczególnie go nie potrzebowałam, bo obok był samemu wszystko ogarniający Di... A teraz? Teraz Usagi radź sobie sama…"

I tak Usagi pierwszy raz się cieszyła na wspomnienie tych urządzanych jej za dziecka przez korepetytorkę lingwistycznych męczarni. Językowo Usagi była bowiem bardzo oporna, a właśnie to i inne humanistyczne pierdoły  jako pannie z wyższych sfer jej od zawsze wpajano. Tymczasem zainteresowana bardziej liczbami niż słowami dziewczyna po twórczość modową w chwilach relaksu jedynie sięgała. Na próżno w jej domu szukać było literatury światowej, ale pisma światową modę czy światowe praktyki ekonomiczne prezentujące dolną półkę stolika prawie uginały. Tak więc te dwa typy magazynów jako jedyne się przez salon czy inne pokoje ich rezydencji przewijały. Książki zaś były, ale w gabinecie Diamonda- bardziej specjalistyczne. Niemniej, co wielu jak na tak duży dom dziwiło, biblioteczki nie mieli. Usagi z czasem tego niepomyślunku  żałowała, bo jej wstępne stanowisko ,,na co nam biblioteka skoro książek nie mamy” po argumencie ,,można kupić” rozwinięte do ,,na co kupować skoro czytać nie będę”  się nieco zmieniło. W czasie spowodowanego nieraz małżeńską kłótnią stanu rzucania sobie nawzajem kul ognia  miała ochotę zniknąć, a w bibliotece by mogła, bo nikt tam jej szukać by nie wpadł. Generalnie konfrontując się z ludźmi pokazywała siłę zawsze stawiając im czoła, ale koniec końców trafił swój na swego i Diamonda pokonać nie mogła. Zirytowana tym faktem dawała jeszcze radę, ale kiedy temat zaczynał bezpośrednio, wprost i nazwanie dotyczyć Mamoru przeważnie wychodziła, a raczej uciekała i to nie tyle od Diamonda co swojego problemu. Teraz już jednak uciekać nie zamierzała. Przyleciała za mężem do Londynu- miasta, które jak podczas lotu czytała jest inne od wszystkich- żeby temat Mamoru ostatecznie zakończyć. Mimo nieprzychylnych okoliczności coś ją w tym wyjeździe cieszyło. Tym czymś była chyba możliwość pobycia samej z Diamondem pośród środowisk, które ich nie znają, nie śledzą, nie oceniają. Szczególną radością nie pałały zaś jedyne trzy osoby, które o jej podróży wiedziały, a więc: poinformowana osobiście Ikuko (,,Boję cię, że narobisz sobie jeszcze więcej kłopotów, ale do rozumu Ci nie przemówię”), poinformowana telefonicznie Rei (,,Powaliło Cię Usa, ale jestem z Tobą”) i poinformowana na wszelkie możliwe sposoby Berthier (,,Nadstawiam dla Ciebie karku, więc wracaj szczęśliwa”). Ta ostatnia to generalnie urwanie głowy miała, bo nieobecność Usagi musiała możliwie jak najdłuższej ukrywać. O firmę zaś Usagi się nie martwiła, bo wszystko co przed wyjazdem miała zrobić zrobiła, bieżący kontakt z Berthier utrzymywała, a w horrendalnie alarmowej sytuacji na miejscu był przecież nieuświadomiony jeszcze szczęśliwie Safir.

- To tutaj proszę Pani- powiedział zatrzymując się przed luksusowym budynkiem kierowca.

Usagi spojrzała na pokazujący 40 £ licznik.

- Proszę - rzuciła wręczając mężczyźnie pięćdziesięcio- funtowy banknot.

Ten ładnie podziękował wyciągając zaraz z bagażnika walizkę Usagi. Dopiero teraz miał okazję zobaczyć ją w pełnej okazałości i mało powietrza nie złapał. Dziewczyna już jednak nie zwracała na niego uwagi chłonąc obraz pierwszy raz widzianego miasta.

,, Rzeczywiście… inne od wszystkich…”- myślała przymykając na chwilę oczęta.

Po chwili otwarła je wchodząc do zdecydowanie zadowalającego swoim wyglądem hotelu.  Idąc przed siebie nie spostrzegła jednak ekspresyjnie przesuwającego wzrokiem po jej ciele blondyna. Ten akurat wychodził, ale będąc już na zewnątrz obrócił się jeszcze śmiało w Usagi oczy wlepiając. Towarzyszący mu brunet podążył za jego spojrzeniem łatwo punkt zainteresowania znajdując. Kanade Maki otworzył jednak drzwi białej limuzyny jasnowłosego tym gestem do środka sprowadzając. Blondyn usiadł między czekającymi wewnątrz auta kobietami i rozłożonymi na górnej powierzchni oparcia ramionami je objął. Jego towarzysz z kolei zajął miejsce naprzeciw polecenie jazdy kierowcy wydając.

- No dobrze, rozumiem…- rzucił odczytując spojrzenie przyjaciela ciemnowłosy.

Brunet sięgnął zlokalizowanej na prawo od jego dłoni słuchawki w trakcie rozmowy karteczkę i długopis jeszcze biorąc. Zapisany już papierek Kanade wręczył milczącemu do tej pory mężczyźnie.

- Berthier Ayakashi- przeczytał na głos blondyn kącik ust w zadowoleniu unosząc.

2 komentarze:

  1. no no robi się ciekawie :) i coś czuję że Usie nie będzie tak łatwo pobyć z Di z koro już nieświadomie zaczyna przyciągać wzrok innych mężczyzn he he he czekam na więcej i pozdrawiam :)fanka 12

    OdpowiedzUsuń

Translate