czwartek, 6 marca 2014



ZAGUBIONA

Rozdział XLIV


Widząc siedzącego nad jakimś papierem tyłem do wejścia Diamonda Usagi cichutko zamknęła masywne drzwi idąc ku niemu zaiste bezszelestnym krokiem.

- Co robisz?- zapytała w końcu oplatając jego ramiona przerzuconymi ponad oparciem fotela dłońmi.

- Słyszałem Cię już od progu Kochanie… - zauważył przewracający spięte zszywką strony białowłosy- Przeglądam statystyki Eguchiego. Zestawimy je z naszymi sporządzanymi od dnia dzisiejszego.

- Chcesz porównać reakcję na wprowadzenie nowych matryc?- rzuciła pobieżnie oglądając przez jego ramię dokumenty.

Diamond uśmiechnął się dumnie odkładając trzymane w dłoni papiery.

- Brawo- odparł zadowolony z jej ogromnych postępów jasnowłosy - Jutro zrobimy sobie zebranie…

Mężczyzna obrócił się na fotelu tak, by stojącą do tej pory za nim Usagi mieć tuż przed sobą. Kiedy ujął ją w pasie sadzając sobie na kolanach zauważył, że dziewczyna ma założony płaszcz i przewieszony przez szyję komin.

- No właśnie przyszłam Ci powiedzieć, że wychodzę- powiedziała uprzedzając jego pytanie- Idę do lekarza, zobaczymy się w domu…

- Coś się stało?- rzucił żywo zaniepokojony.

- Nieeee- odparła przeciągle wstając- Zwykłe badania kontrolne…

Blondynka zapięła guziki rzucając jeszcze raz okiem na całokształt czerwonego płaszcza i jednym ruchem wygładzając jego boki nachyliła się nad Diamondem dając mu pożegnalnego całusa.

- Do jakiego lekarza, bo chyba nie mówimy tutaj o dentyście?- drążył temat ciągle niespokojny białowłosy.

- Jezu nooo, do normalnego- rzuciła idąca już w stronę drzwi Usagi- Nie martw się, przysięgam, że nie ukrywam przed Tobą żadnej choroby… 

- Na pewno? Od wczoraj dziwnie się zachowujesz…

- Na pewno- odparła na wpół ucieszona jego troską blondynka.

Diamond westchnął rozglądając się po biurku najwyraźniej w poszukiwaniu kluczyków.

- Zawiozę Cię- zakomunikował wstając.

- Nie nie, już się umówiłam z Minako. Nie będę siać zamętu organizacyjnego- powiedziała szybko doskakując do wyjścia- To lecę, buziaki!

Znająca upór chłopaka dziewczyna praktycznie sforsowała drzwi, by nie dać mu czasu na kolejną serię pytań, z którą by sobie pewnie już nie poradziła


***

Wyraźnie rozjuszony Seiya chodził wokół szklanego stolika w salonie.

- Widziałeś to?- krzyknął do wyłaniającego się właśnie zza kuchennych drzwi szatyna.

- Co?- ledwo wymamrotał jedzący babeczkę Taiki.

- No fragment kiedy Usagi mówi, że jest z tym całym Kentaro…

Starszy brat usiadł na kanapie tuż przy trasie krążącego jak elektron bruneta.

- Aaaa… To… - powiedział strącając do buzi okruszki ze stanowiącego talerzyk wnętrza dłoni- Nie widziałem, ale Yaten mi mówił…

Seiya zatrzymał się opierając wyprostowane ręce na górnej powierzchni fotela.

- Cholera, jak nie Chiba to inny…

- No i co się tak szarpiesz- skomentował obserwujący ciemnowłosego z korytarza Yaten- Przecież wiedziałeś…

Brunet gwałtownie uniósł dłonie zwracając ciało ku idącemu z tyłu drugiemu bratu.

- Co wiedziałem? Nic nie wiedziałem. Miałem tylko podejrzenia- rzucił gniewnie.

- No nie mów, że po wczorajszym zdjęciu w gazecie dalej tylko podejrzewałeś- zironizował będący już niebezpiecznie blisko jak na atmosferę jasnowłosy.

Brunet zrobił jeszcze krok w przód, tak że teraz już bracia prawie stykali się nosami.

- Nie wierzę jakimś pismadłą…

W tej chwili stanął między nimi rezolutny jak zawsze, a przynajmniej zwykle Taiki.

- Yaten ma rację. Usagi nigdy Cię nie zwodziła i nie musi Ci na bieżąco relacjonować swojego życia prywatnego. Nie masz prawa do jakichkolwiek pretensji i…

- I lepiej zajmij się Berthier- dokończył za niego jasnowłosy.

- Jesteście beznadziejni- skwitował wypuszczający powietrze Seiya- A Bertie mi tutaj nie mieszajcie…

Chłopak ruszył przez salon zostawiając stojących obok siebie braci i sięgając do kieszeni po komórkę poszedł w stronę swojego pokoju.

- Nawet nie mów, że dzwonisz z jakimiś żalami do Usagi- krzyknął za nim przewracający oczami Yaten.

- Nie Twoja sprawa- odburknął rozżalony Seiya.


***

Potwornie blada blondynka wolno pokonywała stopnie klatki jej budynku mieszkalnego. Nie chciała jechać windą- wolała iść, by móc jeszcze trochę pomyśleć. Myśleć j się jej jednak nie udawało, bo odkrycie dzwoniło w głowie jak dzwon i chociaż to przecież o tym miała dumać to od tematu nie dała rady przejść do jakiejkolwiek treści.

- Spokojnie Usagi- powiedziała cicho chowając twarz w dłoniach.

W tym momencie jednak zadzwonił telefon, na którego dźwięk podskoczyła jeszcze bardziej się roztrząsając.

- Króliczku, czemu nie powiedziałaś mi wprost? Muszę się z telewizji dowiadywać?- usłyszała naciskając zieloną słuchawkę.

- Przepraszam Seiya… - odparła cicho roniąc samotną łzę- Nie chciałam, żebyś zareagował tak jak teraz… Nie chciałam, żebyś znowu odszedł na lata zabierając ze sobą braci… Nie chciałam stracić świeżo odzyskanego przyjaciela…

- No to straciłaś- odparł gniewnie kończąc rozmowę ciemnowłosy.

Wpatrująca się w ekran komórki Usagi ledwo powłóczyła nogami ku górze szczęśliwie przestępując akurat ostatni stopień. Kolejna łza spadła na ciągle pozostający w dłoni wyświetlacz zakrywając prawie ikonkę nieodczytanego sms-a. Blondynka starła palcem słoną kroplę zauważając nową wiadomość.

,,Odzwoń, jak będziesz mogła. Rei”-  przestudiowała i naciskając ,,ok.” na odpowiedź przypadkiem odebrała właśnie dzwoniącą matkę.

- Dziecko, co Ty wyprawiasz? Będę ju…- zaczęła Ikuko.

- Daj mi święty spokój! I nie chcę, żebyś tutaj przyjeżdżała!- krzyknęła wyłączając telefon i jakby ostatkiem sił osuwając w już głębokim szlochu na ziemię. 

Tak skuloną znalazł ją wiedziony przed drzwi krzykiem Usagi Diamond. Widząc go blondynka momentalnie rzuciła się mu w ramiona i zanim zdążył zapytać o powód tego wszystkiego zdawkowo wyjaśniła sytuację  przez rzęsiście spadające łzy.

- Zaszłam w ciążę i to przed naszym pierwszym spotkaniem… Niewiele wcześniej, ale to na pewno jest dziecko Mamoru…

Totalnie zszokowany Diamond ujął ramiona dziewczyny i delikatnie odchylając od siebie świdrował jej przepełnione smutkiem całego świata oczy.

- Ciiiiiiii- szepnął po chwili ponownie ją przyciągając i czule głaszcząc okryte czerwonym płaszczem plecy- Będzie dobrze…

11 komentarzy:

  1. o matko! w takim momencie przerwałaś !!!!!
    Teraz będę umierać z ciekawości co dalej :D :D :D
    A Seya to dupek. strzelił focha w zasadzie bez przyczyny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo ja tak lubię w takich momentach;P
      Seiya fakt- nie błysnął, ale też dlatego, że poczuł się skrzywdzony;-)

      Usuń
  2. ja cię chyba ukatrupię !!! jak to ojcem jest Chiba !?? to nie może być prawda biedna Usa jeszcze na dodatek zwala jej się na kark matka no i Seyia za to co zrobił powinien porządnie oberwać po łbie no i jeszcze ta Hino czegoż ona znowu chce od Usy ? przynajmniej Di zachował się super mam nadzieję że w jego ramionach Usa się uspokoi czekam więc baaaaardzo niecierpliwie na ciąg dalszy i pozdrawiam :))) fanka12

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie strasz, bo będę się rozglądać po dachach, jak żołnierz na wschodzie za snajperem;P
      Musiałam to zrobić:D I będę musiała jeszcze jedną przykrą rzecz zrobić zanim to skończę;P A skończę niedługo:)

      Usuń
    2. fanka 12 zgadam się z tobą .
      Kiedy kolejny rozdział

      Usuń
    3. Dzisiaj, ale raczej późno, bo dopiero wróciłam:)

      Usuń
  3. NO NIE MOGĘ!!! USAGI W CIĄŻY Z TYM PARSZYWYM MAMROTEM???!!! ŁAAAA!!!
    Nie wierzę, że to się dzieje naprawdę. Czy to nie może być dziecko Diamanda? Jeszcze się tak łudzę, że to po prostu straszna pomyłka i Usa źle to wszystko przekalkulowała. Płakać mi się normalnie chce :/ No i chcę już rozdział.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto było zrobić dziecko Mamoru dla takich reakcji:D
      A poważnie mówiąc to mogę przyznać, że niestety- to jest dziecko Mamoru:)
      Nie może być Diamanda, bo by mi się fabuła potem nie ułożyła;P

      Usuń
  4. Witam, dopiera niedawno odkryłam Twojego bloga. Muszę przyznać, że opowiadanie jest na tyle wciągające, że obowiązki domowe poszły w kąt:) Fajny pomysł, fajny klimat super się czyta. Ubolewam tylko nad tym, że Seiya nie jest ze swoim Króliczkiem ale do Di tez nic nie mam:) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie żebym demoralizowała czy coś, ale... obowiązki domowe nie uciekną... Jakbyś nie chciała to one zawsze będą na Ciebie czekać ;)

      Hm, raczej wątpliwej jakości namiastka bloga, ale zawsze miło, jak się komuś opowiadanie podoba :)

      Pozdrawiam cieplutko

      AAch, i powiem tak: Seiyę owszem, lubię... ale Di- aschhhh <3

      Usuń

Translate