BIAŁA RÓŻA
Rozdział XLIV
Chwilę później siedziała już w
małej sali konferencyjnej z Fiore, przy szybko zrobionej kawie. Kawa tak
naprawdę niewiele ją obchodziła. Właściwie to ich oboje.
- Zawsze miałem wrażenie, że mnie
nie lubisz Usagi-san – powiedział spokojnie mężczyzna.
Jakby w odpowiedzi dziewczyna
czoło brzydko zmarszczyła, ręce na stoliku położyła i do przodu się wychyliła.
- Bo nie lubię- przyznała
szczerze blondynka.
Mówiąc to intensywnie się mu w
oczy patrzyła, na kolejne jego zdanie czekając. Ten zaś chciał chyba, żeby ona
pierwsza coś powiedziała. Tymczasem kwestionująca skuteczność bezpośrednich
pytań dziewczyna również się ociągała. Ponieważ jednak milczenie, jak kamień
młyński atmosferę obciążało to Usagi zdecydowała się konwersację rozpocząć.
- Więccc…- zaczęła, ale on, wcześniej
słowom niechętny, przerwał jej bez uprzedzenia.
- Jesteś wyjątkową kobietą -
rzucił tak nagle, że krew na policzki blondynki buchnęła, barwiąc je szkarłatnym
rumieńcem.
Zmieszała się nieco, ale szczęśliwie
dla niej akurat wtedy zadzwonił telefon.
- Przepraszam- dyplomatycznie
bąknęła, komórkę sprawdzając.
Widząc nieznany numer połączenie
przerwała, ale cały ten czas Fiore uważnie ją obserwował.
- I ciężko mi sobie wyobrazić,
żeby mężczyzna mógł ryzykować zdradą…- kontynuował, by zaraz zawiesić głos i
dalszą część z posępną irytacją dodać- Ale coś między moją kuzynką i Twoim
mężem się wydarzyło. Nie mogę tego zwyczajnie zostawić. Ann jest dla mnie, jak siostra.
Czuję się zobowiązany ją chronić i…
- Czy według Ciebie mogłaby
udawać niewiniątko, od tak, żeby jej łatwiej było i knuć intrygi, żeby innej
kobiecie męża ukraść?- wybąbiła, najwyraźniej się jednak ku bezpośredniości
skłaniając.
Słysząc to Fiore patrzyć, jakby
Usagi na rękach stanęła zaczął. Był tak oniemiały, że nawet mrugania oczami zaniechał.
- Co Pani insynuuje?- zapytał
wreszcie, powoli, równie powoli normalny wyraz twarzy odzyskując- Ann jest…
I wszystkie jej przymioty kolejno
wymieniał, a Usagi do samych już określeń żywą abominację poczuła. Na usta się jej
różne słowa zaprzeczenia cisnęły, ale mimo swojej wybuchowości godnie podziwu
milczała. Kiedy skończył postanowiła cierpliwość do ustabilizowania pokojowych
rozwiązań użyć. O dziwo, skończyło się dobrze, bardzo dobrze. Fiore miał
obietnic zawodowych dopełnić, a Usagi, jak wcześniej postanowiła wyjechać i się
od Ann zdystansować. Kiedy więc Diamond drzwi pokoju otworzył to wszystko było
już ustalone.
- Gdzie Ann?- spytała, widząc
wchodzącego do sali męża.
- Wyszła…- odparł, z rękami w
kieszeniach i błądzącym wzrokiem ku Fiore idąc mężczyzna- Kazała przekazać, że
będzie czekać na zewnątrz…
Gdy skończył mówić to prawie przy
Fiore stanął. Ten jednak gwałtownie się poderwał i zwrócił do niego sucho.
- No to ja też pójdę. Myślę, że Twoją
żoną wszystko już ustaliliśmy. W razie czego przyjadę…
Po tych słowach długowłosy jakby
się chwilę wahał, ale ostatecznie rękę wyciągnął i dłoń Diamonda uścisnął. Skinął
jeszcze głową Usagi i wyszedł, nietkniętą kawę zostawiając. Usagi prawie wzięła
ostatni łyk swojej, gdy Diamond wzrokiem go do drzwi odprowadzał. Potem
zwrócił spojrzenie na nią. Ulga rozlała
się we wnętrzu blondynki, jak ciepła woda, bo złość za policzek chyba mu przeszła,
albo raczej inne rzeczy ją przysłoniły.
- Skończymy rozmowę?- zapytał po
chwili mężczyzna.
Dopiero teraz Usagi cienie pod
jego oczyma zauważyła.
- Ale gdzie indziej- odparła bez
zastanowienia torebkę chwytając- To miejsce zbyt tym dwojgiem przesiąkło…
- Gdzie indziej czyli np. w
drodze do mieszkania?- neutralnie zaproponował jasnowłosy.
- Np. w drodze do mieszkania. I
tak muszę zabrać swoje rzeczy…
Niemniej kiedy gabinet opuścili okazało się,
że Yvonne dała radę zarezerwować bilet dopiero na jutro. Nastręczało to Usagi
pewnych utrudnień w relacji z mężem. Koniec końców jednak stwierdziła, że
cyrków robić nie będzie i jeszcze jeden dzień u Diamonda spędzi.
- Więc Ann się zapiera, że ją upiłem i wykorzystałem, a Fiore o niczym nie wiedział i dalej więcej niż my nie wie…-
podsumował, gdy 20 minut później z windy hotelu wysiedli.
- Nope- potwierdziła blondynka- Na
pewno nie wie. Opisywał Ann z takim zapałem, detalem i uwielbieniem, że w
prawdziwość jego niewiedzy nie ma sposobu wątpić. Mimo to moje słowa ślad jakiś
wyżarły, bo inaczej widząc Ciebie by tak zwyczajnie nie poszedł.
- Fakt- przyznał, drzwi
otwierając Diamond- Fiore nie jest człowiekiem, który wszczyna wojnę, nie mając
stuprocentowej pewności winy przeciwnika.
- Ale bardziej niż Fiore…-
kontynuował, gdy byli już w środku apartamentu- interesujesz mnie Ty.
Powiedział to i się wyraźnie do
Usagi zbliżył. Potem jeszcze bardziej, aż w końcu dłoń na jej policzku położył.
Usagi ku jego oczom spojrzała i to wystarczyło, żeby się zatraciła. Na chwilę
wszystko złe zapomniała. Nie istniały żadne problemy, firma, tajemnice, nie
było niczego, ani nikogo innego, tylko ich dwoje. Jego dłonie, teraz już obie, błądziły
po ciele, biodrach, talii jasnowłosej, a usta zaczęły delikatnie muskać wyciągniętą
szyję. Usagi instynktownie swoje wargi rozchyliła i oczy przymknęła. On zaś
bliżej siebie ją przyciągnął i łapczywie całować zaczął. Dziewczyna była
oszołomiona i dopiero kiedy jego ręce pod swoją bluzką poczuła, oprzytomniała.
- Nie, Di!- krzyknęła się
wyrywając- Nie, aż ta pirania nie zniknie z naszego życia...
I z trudem powietrze łapiąc do
sypialni weszła, drzwiami mocno trzaskając.
ech a już zapowiadało się tak pięknie aż tu STOP ! że też Usa nie mogła o tej wrednej pirani przypomnieć sobie później ? :) pozdrawiam fanka 12
OdpowiedzUsuńNie, bo jeszcze by się pogodzili i co ja bym wtedy z resztą fabuły zrobiła :P
UsuńPzdr :)
Kurczę no beznadziejna sytuacja.... I co ten nasz Di bidula zrobi? Chyba będzie musiał poczekać, aż ta wariatka ogłosi wszystkim, że jest w ciąży i zrobi testy na ojcostwo. No chyba, że sama się nieopatrznie wygada...
OdpowiedzUsuńA Usa nie powinna wyjeżdżać, tylko zostać i mu pomóc to rozwikłać, zwłaszcza, że sama coś podejrzewa
Pozdrawiam Marta :)
Usagi stwierdziła, że Di musi się od Ann na dobre odciąć. Jeśli tak zrobi to, niezależnie od czego czy sprawa się wyjaśni czy nie, będą razem. Ona sama nie zamierza jednak interweniować ;) Dlatego wyjedzie :) Na pewno wyjedzie :)
UsuńPzdr :)