BIAŁA RÓŻA
Rozdział LVIII
Usagi na wyścigach nie była. Mało tego, miała kiedyś trudne doświadczenie z końmi- no ale, popatrzeć przecież nikomu nie zaszkodziło . Wyścigi odbywały się w Sandown Park Esher, przy którym mieszkała. Lubiła zabawę, tłok od dawien dawna. Porzucenie życia towarzyskiego było więc trudne, i to nie ,,nawet”, tylko ,,szczególnie” w atmosferze quasi-rozwodowej, bo jakoś ją takie wychodzenie silnie ożywiało. Nadarzyła się teraz fajna okazja- coś innego, ciekawego, bezpiecznego- bezpiecznego w sensie, że Diamonda tam za Chiny Ludowe nie spotka. Obstawi sobie jakieś konie, a co. Kij, że nie umie. Tora jej wytłumaczy. Przecież mówił, że często tu grywał, grywa. Na wyścigach, w pokera, ruletkę, kości, bingo, brydża…
Sama przy tym kurczowo program wyścigów i swoją kartę ściskała, a Tora- Tora się roześmiał głośno.
I wtedy Tora osłupiał. Oczy
poszerzył, brwi uniósł, twarz jakby się mu wydłużyła. Popatrzyli prosto na
siebie oboje, spojrzeniem długim, tym, które mówi wszystko. Na to ,,wszystko” Usagi
jeszcze bardziej spłonęła. Nie czekając długo, Tora poderwał się, poderwał ją i
za rękę do winy prowadził. Usagi chciała zbliżenia z Torą, naprawdę i wszystko
byłoby cudownie, gdyby nie to, że kiedy leżeli na łóżku i on jej szyję całował to
szepnęła wyraźnie jedno krótkie słowo- ,,Di”.
Usagi na wyścigach nie była. Mało tego, miała kiedyś trudne doświadczenie z końmi- no ale, popatrzeć przecież nikomu nie zaszkodziło . Wyścigi odbywały się w Sandown Park Esher, przy którym mieszkała. Lubiła zabawę, tłok od dawien dawna. Porzucenie życia towarzyskiego było więc trudne, i to nie ,,nawet”, tylko ,,szczególnie” w atmosferze quasi-rozwodowej, bo jakoś ją takie wychodzenie silnie ożywiało. Nadarzyła się teraz fajna okazja- coś innego, ciekawego, bezpiecznego- bezpiecznego w sensie, że Diamonda tam za Chiny Ludowe nie spotka. Obstawi sobie jakieś konie, a co. Kij, że nie umie. Tora jej wytłumaczy. Przecież mówił, że często tu grywał, grywa. Na wyścigach, w pokera, ruletkę, kości, bingo, brydża…
- Jezus Maria, przecież Ty jesteś
hazardzistą!- skwitowała, szeroko oczy otwierając blondynka.
Sama przy tym kurczowo program wyścigów i swoją kartę ściskała, a Tora- Tora się roześmiał głośno.
- Hazard to gra, ale nie tylko golf
czy wyścigi. Hazard to interesy. Hazard wyzwala w jednostce siły nadnaturalne,
kontrastowe emocje. Czujesz tą niepewność przesiąknięta nadzieją, piknięcie
serca, dreszcz biegnący po kręgosłupie. Nigdy nie wiesz na pewno, bo hazard jest
nieobliczalny i dzięki temu tak interesujący…
Usagi patrzyła na Torę cały czas,
kiedy on mówił. Teraz dopiero wzrok zdjęła, figlarnie się uśmiechnęła i w
program gonitw spojrzała.
- Czyli powiedz… Zagrałam triplę,
tzn. trójkę koni w trzech kolejnych wyścigach. Najpierw jakiś Angel. Pisze: ,,3
lata klacz”… Moment, w adnotacjach jest, ze to rocznik derbowy…- Usagi na
chwilę głos, zawiesiła, jakby myśli zbierając- To chyba dobrze, a przynajmniej
brzmi dobrze. Ze stajni jakiejś… De Ad-cośtam, nieważne… Albo to DeAd-cośtam to
hodowca? Nie, dżokej…
Luźno rzucane słowa Usagi brzmiały
bardziej, jak gdyby się głośno zastanawiała, niż do Tory faktycznie mówiła. W
każdym razie tak ją program gonitw pochłonął, że nie zwracała uwagi na samą
gonitwę. Siedziała, Tora więc od tyłu siedzenia podszedł, ręce przy bocznych
krawędziach fotela ułożył i się do wysokości szyi Usagi schylił.
- To Ad-coś tam właśnie wygrało…-
szepnął mężczyzna.
Usagi jak rażona piorunem skoczyła.
- Poważnie? O Boże, który to? Ten
biały? Jezu, pięknyyyy…
Jasnowłosy stał, uśmiechając się
lekko, z pewnym wyrazem twarzy i skierowanym w Usagi wzrokiem.
,,Usagi…”- myślał jej osobą
zaabsorbowany- ,,jest naprawdę interesująca”.
W tym czasie młode araby znowu
wchodziły do boksów.
- Ruszyły!- krzyknął ktoś niżej,
a głośnik zaraz potwierdził.
Usagi wychyliła się lekko, kiedy damski głos komunikował: ,, Prowadzi Kaylab, drugi Ralph, na trzecim Orion.
Polem przechodzi Diva. Kaylab, Ralph, Diva…”
- Co przyszło w pierwszej?-
spytała nagle, wyrosła niewiadomo skąd postać.
Opalona szatynka w żółtej
sukience stanęła krok od barierki, z prosto, nieruchomo uniesioną głową i
trzymaną blisko twarzy lornetką.
- Angel- odparł powściągliwie Tora.
Kobieta się odwróciła. Popatrzyła
pierwsze na Torę, który wcześniej już na nią patrzył, potem na Usagi, która wcześniej
już też na nią patrzyła, tyle, że Orie Usagi od góry do dołu i od dołu do góry przefaksowała. Sama Usagi patrzyła początkowo normalnie, bez uprzedzeń, ale teraz ją dziwna
zbieżność pragnień trafiła i patrzyła już, właściwie patrzyły obie z takim
natężeniem, że powietrze wokół zgęstniało.
- Usagi- Orie, moja świeża
wspólniczka, Orie- Usagi- przedstawił je Tora, gdy głośnik akurat zagrzmiał:
,,Na prostą wyprowadza Diva!”
Kiwnęły sobie głowami i dalej milcząco
patrzyły. A Kaylab wygrał.
- Więc…- przerwała ciszę, krok w przód robiąc, żeby wolny
fotel zająć szatynka.
Siadając, kontakt wzrokowy ucięła, ale nie na długo,
bo kiedy nogi skrzyżowała i ręce jak do modlitwy złożyła to znów, wprost
patrzyła, poważnie, podejrzliwym wzrokiem. Raptem, nie zmieniając pozycji, się
uśmiechnęła.
- Jak to zrobiłaś, że Tora zerwał zaręczyny z dziedziczką
imperium Sakurai?- bez ogródek spytała.
No i wtedy nastąpił festiwal spojrzeń: Usagi na Torę, Tora na Orie,
Usagi na Orie, Orie na Torę i z powrotem Usagi.
- Cóż…- podsunęła szatynka drwiąco- Wychodzi, że cały
ambaras nie ma nic wspólnego z Tobą.
Teraz to Usagi spojrzała wzrokiem, od którego Orie
powinna paść trupem na miejscu. Nie padła może dlatego, że słońce zachodziło- w końcu jesień, ciepła,
ale wciąż jesień i półmrok panował.
- Ma na pewno- rzekła z naciskiem i się ramienia Tory, za sobą, chwyciła-
Chcemy być razem.
Nieruchoma twarz, stanowcze słowa
i pewny siebie ton głosu Usagi, Orie dosłownie ruszyły. Kobieta wstała, podbródek zadarła i prawie, że
wykrzyczała:
- Nie bądź taka pewna tego
,,razem”. Zerwał zaręczyny czy nie, dla Ciebie czy nie to pamiętaj- jesteś
tylko kolejną zabawką…
Orie wiedziała, już, że nie, ale
nie mogła inaczej- złośliwe słowa same cisnęły się jej na usta.
- Może- wycedziła przez zęby Usagi- Ale jeśli to i tak nie
Twoja sprawa.
Orie buzię, z zaskoczenia czy
oburzenia, a pewnie jedno i drugie, szeroko otwarła. Zrobiła krok do tyłu i spojrzała
na Torę, jakby mówiąc: ,,Hello, była dla mnie niemiła. Zareaguj jakoś”. Tora zamknął
oczy, opuścił podbródek i głośno, w westchnieniu powietrze wypuścił.
- Chyba, muszę Ci to powiedzieć
dosadnie, Orie…
A w międzyczasie dało się słyszeć: ,, To Zephyr,
dwójka. Dwójka i czwórka…”
- Nie musisz…- skomentowała
drżącym głosem, kiedy Tora powieki uniósł.
I wyszła, z bladą, zaciętą twarzą
i przeszklonymi oczami. Stanęła jeszcze na chwilę, obróciła ciało, bo chciała
coś Torze powiedzieć, ale wtedy on akurat zaczął całować Usagi. Usagi się nie spodziewała,
miała szeroko otwarte oczęta, ale je szybko zamknęła i do torsu mężczyzny
przyległa. Orie na to tylko pięści ścisnęła i już jej nie było.
A gonitwę wygrał Zephyr, czyli
Usagi dwa spośród trzech zwycięskich koni wytypowała. Stwierdziła, że się
napije po lampce wina za każdego konia osobno. Potem jednak rozochocona:
smakiem, wygraną, opróżniła butelkę do końca. Nie była pijaczką- używała
alkoholu bardzo umiarkowanie, teraz też nie była pijana. Mówiła jednak jak
najęta, czuła się świetnie, wyrwana z przygnębienia i wspomnień- dwóch
dręczących ją demonów. Tora zaś słuchał ją, raz po raz mieszając okrężnymi
ruchami nadgarstka alkohol. Podobała mu się ogromnie, a teraz, gdy rumieńca
dołożyło wino, stanowiła widok stokroć nęcący.
- Nie chcę, żebyś ją widywał.
Jestem zazdrosna…- rzuciła niespodziewanie, na fali szczerości, pomna
niebezpiecznych ,,wspólniczek” Usagi.
no proszę jednak Usa ma szczęście do hazardu dwie wygrane na trzy no no no pogratulować ale lepiej niech się nie przyzwyczaja bo hazard to nic dobrego :) nie złe też było spotkanie panny Orie z Usą no no punkt dla Usy ale niestety zero dla Tory bo nasza Usa wciąż myśli o Di i dobrze hehehe :-d pozdrawiam i czekam na więcej :) fanka 12
OdpowiedzUsuńNo, bo o Di nie da się tak po prostu zapomnieć :D
UsuńJa w ogóle zmieniłam drastycznie scenariusz, bo miały się dziać straszne rzeczy :P
Pzdr cieplutko :)
już się boję co to takiego ci chodzi po tej główce hehehe :) pozdrawiam i duuuuuużo weny fanka 12 :)
UsuńHm... Usa i Tora, jakoś wybitnie mi oni razem nie pasują, a jak sobie wyobrażę, że oni ze sobą ten teges to już mi ręce opadają. Biedny Di, chcąc nie chcąc a nawet jeszcze o tym nie wiedząc został rogaczem. Coś mi się zdaje, że krew się poleje, gdy nasz przystojny jelonek się o tym dowie.
OdpowiedzUsuńOri powinna się spiknąć z Ann :D byłaby niezła masakra, sama nie wiem, która z nich jest gorsza.....ale chyba jednak Ann
Weno Lenki trwaj!
Pozdrawiam Marta :)
Orie przede wszystkim nie jest fałszywa, nie udaje kogoś innego niż jest i mówi wprost o co jej chodzi :)
UsuńWeny nie ma niestety :) Piszę na siłę… Muszę się wracać, poprawiać i dalej coś nie pasuje- masakra :/ Ale przyda się, przyda- byłoby łatwiej :) Po różyczce w ogóle dłuższa przerwa nastąpi :) Nie ze względu na wenę, po prostu cięższy okres się szykuje i nie będę miała głowy do opowiadań :)
Pzdr cieplutko :)
Z góry przepraszam za SPAM
OdpowiedzUsuńCóż to za blask strzelił tam z okna? Tak, to nowy spis: W Przestworzach A&M wznoszący się coraz wyżej. Pomóż mu w tym i zgłoś swojego bloga do nas:
http://przestworzach-m-a.blogspot.com/
Twój blog został pomyślnie dodany do naszego spisu ^^ Życzę Ci przyjemnej współpracy z nami Lenko X oraz weny na nowe rozdziały, które mogłabyś do nas zgłaszać ^^
Usuń