BIAŁA RÓŻA
Rozdział LVII
Dzień później Tora siedział w swoim gabinecie, czekając na Orie. Miał otwarty laptop, jedną ręką trzymał myszkę, a drugą wspierał podbródek. Niespodziewanie do pokoju wszedł Kanade i bez słowa położył mu dużą kopertę przed nosem. Tora w odpowiedzi uniósł wzrok spod ekranu komputera. Patrzył chwilę na Makiego milcząco, by zaraz spojrzenie ku rzeczonej kopercie opuścić. Chwycił ją, po królewsku się w fotelu rozsiadł i jakieś akta ze środka wyjął. Przeglądał je, a papier pod zmienianymi stronami szeleścił. W miarę tego brwi mu się obniżały, czoło marszczyło, twarz jakby napięła. Gdy skończył, dokumenty złożył i chwile jeszcze zamyślony siedział.
Dzień później Tora siedział w swoim gabinecie, czekając na Orie. Miał otwarty laptop, jedną ręką trzymał myszkę, a drugą wspierał podbródek. Niespodziewanie do pokoju wszedł Kanade i bez słowa położył mu dużą kopertę przed nosem. Tora w odpowiedzi uniósł wzrok spod ekranu komputera. Patrzył chwilę na Makiego milcząco, by zaraz spojrzenie ku rzeczonej kopercie opuścić. Chwycił ją, po królewsku się w fotelu rozsiadł i jakieś akta ze środka wyjął. Przeglądał je, a papier pod zmienianymi stronami szeleścił. W miarę tego brwi mu się obniżały, czoło marszczyło, twarz jakby napięła. Gdy skończył, dokumenty złożył i chwile jeszcze zamyślony siedział.
- Dziękuję Kanade- powiedział ostatecznie,
suchym jak pieprz głosem.
Brunet się wahał, chcąc coś skomentować,
ale zrezygnował, w delikatnym ukłonie. Był przyjacielem Tory, trochę jednak z
racji służbowej podrzędności zdystansowanym. Nie mógł go ograniczać, mógł
ewentualnie coś mu perswadować, ale przy perswadowaniu należało zachować jakiś
racjonalizm. Na forsowanie małżeństwa było zbyt późno- po prostu, choćby się w błocie
Tora miał kajać, łzy roniąc i prosząc o wybaczenie to przepadł. Tak więc normalnie
jałowy komentarz Makiego mógł teraz, na rozdrażnionego zawartością koperty Torę,
działać najmniej irytująco. Zresztą, co tu dużo mówić, akurat zadzwoniła
sekretarka z anonsem o przyjściu panienki Orie, wszelkie i ewentualne dywagacje ucinając. Ruszył
więc ku drzwiom, tam minął kobietę i wyszedł, zostawiając ją i Torę w gabinecie
samych.
- Witaj, Tora- rzuciła, idąc energicznym
krokiem szatynka.
Mężczyzna w odpowiedzi uśmiechnął
się jednym kącikiem ust, jakoś tak asymetrycznie. Równocześnie wstał i przed
nią, zapinając guzik marynarki, wyszedł. Spotkali się w połowie długości
pomieszczenia, a Orie stanęła tak, by sobą do całej długości ciała Tory
przylec. Lewą ręką chwyciła go za ramię i pocałowała blisko ust, wolno,
przeciągle, znacząco. Gdy wreszcie odsunęła twarz to z odległości paru centymetrów
spojrzała zalotnie, butnie, triumfalnie i niejeden by się pewnie pod takim
spojrzeniem ugiął, ale Tora stał niewzruszony, śmiałym wzrokiem jej ripostując.
Koniec końców dłoń na plecach szatynki położył i w stronę fotela ją zaprowadził.
Orie usiadła, wężową kopertówkę na biurko rzuciła, w miejsce chwyconych właśnie
papierów. Raptem jedną ze skrzyżowanych nóg się od ziemi odbiła tak, żeby obrotowe
krzesło vis-a-vis stojącego wciąż Tory ułożyć. Zerknęła ku niemu, on patrzył na
nią, wróciła do biurka, podpisała i znowu ku Torze fotel obróciła. Nie wstając,
podała mu pismo, krańcowo zadowolona.
- Wyścig szczurów skończony,
możemy odetchnąć i nacieszyć się sobą jako nowi wspólnicy- z satysfakcją
zauważyła, gdy Tora po swojej stronie, aby podpisać przekazany dokument usiadł.
- Nie sądzę…- odparł, głowę
jeszcze schyloną trzymając blondyn- Planuję odetchnąć prywatnie…
I wtedy, pierwszy raz od wejścia do
gabinetu, a może i pierwszy raz tego dnia w ogóle uśmiech Orie-san zgasnął.
- Narzeczona przylatuje?- niby
średnio zainteresowana, z błądzącym w bok wzrokiem spytała.
To, co zaraz usłyszała, jej humor
i życie doszczętnie popsuło.
- Nope, zaręczyny zerwane…
Momentalnie twarz i ciało
wyprostowała i zauważyła, że Tora patrzy na nią poważnym wzrokiem.
- Jak to?- wysyczała dziko,
kompletnie rozchwiana- Przecież…
Przygryzła wargę, a paznokcie
lewej ręki w fotel zatopiła. Jako nastolatka pokochała Torę od pierwszego
wejrzenia. Przedstawiono go jej, spojrzała na niego i już wiedziała, że to
miłość wieczna, do końca życia, a wręcz poza grób. Skoro poza grób to mogła
poczekać. Dysponowała urodą, inteligencją wysokiej klasy. Tora nie okazywał jej
szczególnych względów, ale nie okazywał ich po prostu nikomu. Miał narzeczoną –
co z tego, ona narzeczonego tez miała. Małżeństwa polityczne wśród Japończyków
to nie przeżytek. Ważne, że narzeczona Tory była najlepszym co się mogło dla
Orie trafić, a mianowicie nie istniała szansa, by Tora się w Chiyo Sakurai
zakochał. Ładna, bo ładna, ale nie ten charakter, czyli gwarancja braku
zagrożenia. Małżeństwo politycznych się od tak nie zrywa. Tora sporo ryzykował,
ojciec mógł go nawet wydziedziczyć…
- Jest ode mnie ładniejsza?- pytała,
usilnie próbując zachować równowagę i przywołać uśmiech szatynka.
Potwierdzenie było, jak silny
policzek, i drugi- na ,,jest ode mnie inteligentniejsza?”, i trzeci- na ,,jest
ode mnie bardziej interesująca?”.
- Phy…- z bezgranicznym żalem ostatecznie
prychnęła.
Raptem jakaś myśl jej błysnęła,
utrwaliła się i zamieniała w decyzję na przestrzeni kilku, kilkudziesięciu
sekund.
- Przyprowadź ją na wyścigi-
mówiła, chwytając torebkę Orie- Wiem, że będziesz, zawsze jesteś. Ocenię czy
mówisz prawdę.
Następnie podniosła się, puściła
mu oczko i wyszła. Tora zaś wzrokiem do akt z koperty od Makiego wrócił.
Patrząc na nie jak zahipnotyzowany podniósł słuchawkę i wybrał numer Usagi.
- Kochanie, byłaś kiedyś na
wyścigach konnych?
no proszę czyli nasz drugi przystojniak pan Tora :-d { ale dla mnie na pierwszym miejscu jest zawsze Di i to za niego trzymam kciuki x-) } jest już wolny ? :) nie wiem tylko czy to dobry pomysł z tymi wyścigami no chyba że Tora chce się naprawdę pochwalić nową fascynacją :) ? ciekawa też jestem jak się mają sprawy u Di ? :) pozdrawiam i czekam jak zawsze na ciąg dalszy (f) fanka 12
OdpowiedzUsuńU Di, jak na beznadziejną sytuację, dobrze ;) Przekażę, że pytałaś :P
UsuńPzdr cieplutko
Przez dwa tygodnie mnie nie bylo, wracam, czytam i stan przedzawalowy sie odezwal. Tora do Usy kochanie?? A w poprzednim rozdziale sie calowali...
OdpowiedzUsuńAle co z Di? I teraz jeszcze Orie, wyglada na antagonistke, wiec jest nadzieja, ze rozdzieli Tore I Use :D
I mam nadzieje, ze dokumenty, ktore czytal Tora to nie to co podejrzewam, bo jesli tak to zasluguje na porzadnego liscia....
Pozdrawiam cieplutko Marta :)
No właśnie Orie pewnie jest taka, że czytając, się czytający zastanawia: ,,dobra” czy ,,zła”, ,,dobra” czy ,,zła” :P A w ogóle to była już wcześniej :)
UsuńMyślę, że te papiery to to co myślisz :)
Pzdr cieplutko :)