niedziela, 14 czerwca 2015


BIAŁA RÓŻA

Rozdział LVII


Dzień później Tora siedział w swoim gabinecie, czekając na Orie. Miał otwarty laptop, jedną ręką trzymał myszkę, a drugą wspierał podbródek. Niespodziewanie do pokoju wszedł Kanade i bez słowa położył mu dużą kopertę przed nosem. Tora w odpowiedzi uniósł wzrok spod ekranu komputera. Patrzył chwilę na Makiego milcząco, by zaraz spojrzenie ku rzeczonej kopercie opuścić. Chwycił ją, po królewsku się w fotelu rozsiadł i jakieś akta ze środka wyjął. Przeglądał je, a papier pod zmienianymi stronami szeleścił. W miarę tego brwi mu się obniżały, czoło marszczyło, twarz jakby napięła. Gdy skończył, dokumenty złożył i chwile jeszcze zamyślony siedział.

- Dziękuję Kanade- powiedział ostatecznie, suchym jak pieprz głosem.

Brunet się wahał, chcąc coś skomentować, ale zrezygnował, w delikatnym ukłonie. Był przyjacielem Tory, trochę jednak z racji służbowej podrzędności zdystansowanym. Nie mógł go ograniczać, mógł ewentualnie coś mu perswadować, ale przy perswadowaniu należało zachować jakiś racjonalizm. Na forsowanie małżeństwa było zbyt późno- po prostu, choćby się w błocie Tora miał kajać, łzy roniąc i prosząc o wybaczenie to przepadł. Tak więc normalnie jałowy komentarz Makiego mógł teraz, na rozdrażnionego zawartością koperty Torę, działać najmniej irytująco. Zresztą, co tu dużo mówić, akurat zadzwoniła sekretarka z anonsem o przyjściu panienki Orie, wszelkie i ewentualne dywagacje ucinając. Ruszył więc ku drzwiom, tam minął kobietę i wyszedł, zostawiając ją i Torę w gabinecie samych.

- Witaj, Tora- rzuciła, idąc energicznym krokiem szatynka.

Mężczyzna w odpowiedzi uśmiechnął się jednym kącikiem ust, jakoś tak asymetrycznie. Równocześnie wstał i przed nią, zapinając guzik marynarki, wyszedł. Spotkali się w połowie długości pomieszczenia, a Orie stanęła tak, by sobą do całej długości ciała Tory przylec. Lewą ręką chwyciła go za ramię i pocałowała blisko ust, wolno, przeciągle, znacząco. Gdy wreszcie odsunęła twarz to z odległości paru centymetrów spojrzała zalotnie, butnie, triumfalnie i niejeden by się pewnie pod takim spojrzeniem ugiął, ale Tora stał niewzruszony, śmiałym wzrokiem jej ripostując. Koniec końców dłoń na plecach szatynki położył i w stronę fotela ją zaprowadził. Orie usiadła, wężową kopertówkę na biurko rzuciła, w miejsce chwyconych właśnie papierów. Raptem jedną ze skrzyżowanych nóg się od ziemi odbiła tak, żeby obrotowe krzesło vis-a-vis stojącego wciąż Tory ułożyć. Zerknęła ku niemu, on patrzył na nią, wróciła do biurka, podpisała i znowu ku Torze fotel obróciła. Nie wstając, podała mu pismo, krańcowo zadowolona.

- Wyścig szczurów skończony, możemy odetchnąć i nacieszyć się sobą jako nowi wspólnicy- z satysfakcją zauważyła, gdy Tora po swojej stronie, aby podpisać przekazany dokument usiadł.

- Nie sądzę…- odparł, głowę jeszcze schyloną trzymając blondyn- Planuję odetchnąć prywatnie…

I wtedy, pierwszy raz od wejścia do gabinetu, a może i pierwszy raz tego dnia w ogóle uśmiech Orie-san zgasnął.

- Narzeczona przylatuje?- niby średnio zainteresowana, z błądzącym w bok wzrokiem spytała.

To, co zaraz usłyszała, jej humor i życie doszczętnie popsuło.

- Nope, zaręczyny zerwane…

Momentalnie twarz i ciało wyprostowała i zauważyła, że Tora patrzy na nią poważnym wzrokiem.

- Jak to?- wysyczała dziko, kompletnie rozchwiana- Przecież…

Przygryzła wargę, a paznokcie lewej ręki w fotel zatopiła. Jako nastolatka pokochała Torę od pierwszego wejrzenia. Przedstawiono go jej, spojrzała na niego i już wiedziała, że to miłość wieczna, do końca życia, a wręcz poza grób. Skoro poza grób to mogła poczekać. Dysponowała urodą, inteligencją wysokiej klasy. Tora nie okazywał jej szczególnych względów, ale nie okazywał ich po prostu nikomu. Miał narzeczoną – co z tego, ona narzeczonego tez miała. Małżeństwa polityczne wśród Japończyków to nie przeżytek. Ważne, że narzeczona Tory była najlepszym co się mogło dla Orie trafić, a mianowicie nie istniała szansa, by Tora się w Chiyo Sakurai zakochał. Ładna, bo ładna, ale nie ten charakter, czyli gwarancja braku zagrożenia. Małżeństwo politycznych się od tak nie zrywa. Tora sporo ryzykował, ojciec mógł go nawet wydziedziczyć…

- Jest ode mnie ładniejsza?- pytała, usilnie próbując zachować równowagę i przywołać uśmiech szatynka.

Potwierdzenie było, jak silny policzek, i drugi- na ,,jest ode mnie inteligentniejsza?”, i trzeci- na ,,jest ode mnie bardziej interesująca?”.

- Phy…- z bezgranicznym żalem ostatecznie prychnęła.

Raptem jakaś myśl jej błysnęła, utrwaliła się i zamieniała w decyzję na przestrzeni kilku, kilkudziesięciu sekund.

- Przyprowadź ją na wyścigi- mówiła, chwytając torebkę Orie- Wiem, że będziesz, zawsze jesteś. Ocenię czy mówisz prawdę.

Następnie podniosła się, puściła mu oczko i wyszła. Tora zaś wzrokiem do akt z koperty od Makiego wrócił. Patrząc na nie jak zahipnotyzowany podniósł słuchawkę i wybrał numer Usagi.

- Kochanie, byłaś kiedyś na wyścigach konnych?

4 komentarze:

  1. no proszę czyli nasz drugi przystojniak pan Tora :-d { ale dla mnie na pierwszym miejscu jest zawsze Di i to za niego trzymam kciuki x-) } jest już wolny ? :) nie wiem tylko czy to dobry pomysł z tymi wyścigami no chyba że Tora chce się naprawdę pochwalić nową fascynacją :) ? ciekawa też jestem jak się mają sprawy u Di ? :) pozdrawiam i czekam jak zawsze na ciąg dalszy (f) fanka 12

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U Di, jak na beznadziejną sytuację, dobrze ;) Przekażę, że pytałaś :P

      Pzdr cieplutko 

      Usuń
  2. Przez dwa tygodnie mnie nie bylo, wracam, czytam i stan przedzawalowy sie odezwal. Tora do Usy kochanie?? A w poprzednim rozdziale sie calowali...
    Ale co z Di? I teraz jeszcze Orie, wyglada na antagonistke, wiec jest nadzieja, ze rozdzieli Tore I Use :D
    I mam nadzieje, ze dokumenty, ktore czytal Tora to nie to co podejrzewam, bo jesli tak to zasluguje na porzadnego liscia....
    Pozdrawiam cieplutko Marta :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie Orie pewnie jest taka, że czytając, się czytający zastanawia: ,,dobra” czy ,,zła”, ,,dobra” czy ,,zła” :P A w ogóle to była już wcześniej :)

      Myślę, że te papiery to to co myślisz :)

      Pzdr cieplutko :)

      Usuń

Translate