BIAŁA RÓŻA
Rozdział XLVII
Po przylocie Usagi długa rozmowa ze wszystkimi kolejno czekała. Reakcje dziewczyn, Safira, Ikuko były co prawda różne, ale ostateczna sugestia taka sama pozostawała- mianowicie, ,,Diamond Cię kocha, zejdźcie się i bądźcie szczęśliwi”. Nie to, że Usagi się zejść nie chciała, chciała. Diamond był świetnym mężczyzną. Kochała go i nie mogła stracić. Dlatego taką decyzję podjęła. Może i nie zbyt dobrze ich tymczasowe rozstanie się prezentowało, ale jedyne co miał zrobić to do Tokio bez Ann wrócić. I chociaż sama taki plan zgotowała, bała się. Bała się tego, że Di jest z Ann w tym samym mieście, kraju, ba- na jednym kontynencie. I bała się słusznie.
Po przylocie Usagi długa rozmowa ze wszystkimi kolejno czekała. Reakcje dziewczyn, Safira, Ikuko były co prawda różne, ale ostateczna sugestia taka sama pozostawała- mianowicie, ,,Diamond Cię kocha, zejdźcie się i bądźcie szczęśliwi”. Nie to, że Usagi się zejść nie chciała, chciała. Diamond był świetnym mężczyzną. Kochała go i nie mogła stracić. Dlatego taką decyzję podjęła. Może i nie zbyt dobrze ich tymczasowe rozstanie się prezentowało, ale jedyne co miał zrobić to do Tokio bez Ann wrócić. I chociaż sama taki plan zgotowała, bała się. Bała się tego, że Di jest z Ann w tym samym mieście, kraju, ba- na jednym kontynencie. I bała się słusznie.
Ann swoje bowiem już zaplanowała
i dzień po wyjeździe Usagi niezapowiedzianie do hotelu Diamonda przyszła.
Przyszła od tak, na farta, jak twierdziła, pod wpływem chwili, nie dzwoniąc do niego wcześniej. Diamond oczywiście chciał
z Ann rozmawiać, bo musiał jakoś sytuację ich dwojga, czy tam trojga, wyjaśnić.
Nie wiedział jednak co ma, żeby się czegoś więcej dowiedzieć zrobić. We flashbacku
kolejno: jechał załatwić sprawę z Ignaciem, Ignacia nie było, Ann zaproponowała
mu wina, odmówił, poczęstowała go wodą i zaprowadziła na górę. I dalej nic, zero,
czarna dziura, a potem wiadomo. To, że nie pił potwierdziły badania. Ann o nich
nie wiedziała i liczył, że może dzięki temu się potknie, powie coś przydatnego.
Nie chciał też oskarżeniami, jak granatem rzucać, bo w krwi poza alkoholem nic
innego nie było. Musiał najwyraźniej coś bez zapachu, smaku i śladu dostać. Tak więc nad
głową mu ogromny znak zapytania wisiał. Tym bardziej, że ostatnia rozmowa z Ann
nic świeżego do jego śledztwa nie wniosła. To było dwa dni temu i teraz, kiedy
Usagi wyjechała, białowłosy strategię działania obmyślał. Nagle, jak torpeda, w jego plany pewna rzecz
uderzyła, a konkretnie to Ann się zjawiła. Osłupiały przy drzwiach z namysłem zastygł. Ona również, ale z nadzieją i w oczekiwaniu na inicjatywę, zastygła. I tak
sobie zastygli oboje, stojąc naprzeciw, aż Diamond klamkę ostatecznie puścił. Obrócił się, podszedł do stołu i usiadł,
miejsce Ann jednocześnie wskazując. Ann drzwi zamknęła i leniwie, z
przygryziona wargą i spojrzeniem utkwionym w dywan do Diamonda poszła. Mimo, że zajęła vis-a-vis mężczyzny miejsce
to wzroku wcale na niego nie podniosła. Do tego milczała, sprawiając wrażenie
osoby, która przyszła z jakąś nadzieją i której ta nadzieja po pierwszym spojrzeniu od
strzała zgasła.
- Słyszałam, że Usagi wyjechała…-
zaczęła cicho dziewczyna.
Białowłosy, który już wcześniej zamiar
niedawania robienia z siebie łatwowiernego idioty podjął, zdecydował zachowanie
rudowłosej dokładnie ważyć.
- Tak, wczoraj. Co pewnie Cię
cieszy- skomentował, bacznie się jej przyglądając.
Miał nie dawać robić z siebie
idioty, ale w tym momencie umysłowo zamarł, bo Ann, chwilę wcześniej na granicy
paniki, prosto, inaczej niż zwykle, się mu w twarz popatrzyła.
- Owszem- przyznała tak pewnie i
odważnie, że wszystko znowu dla Diamonda mglistym chaosem było.
Ciasno się mu w głowie błyskawicznie
zrobiło. Dalej jednak z niej oczu nie spuszczał. Ona zaś wzrokiem uciekła i
przez dłuższą chwilę nic nie mówiła. Twarz się jej wtedy znowu zmieniła i znowu
była inna, tym razem zrozpaczona. Niemniej chodziło o rozpacz osoby silnej,
która mimo szczerych chęci przestaje nad
własnym umysłem panować.
- Sprawa nie jest prosta. Od
początku wiedziałam, że trudno mi będzie tą rozmowę prowadzić…- mówiła łamiącym
się głosem dziewczyna.
Rudowłosa powieki zamknęła i spod
nich, niby niekontrolowanie się ciepła łza ciurkiem wymknęła.
- Jak mam Ci powiedzieć to
wszystko…- szepnęła i policzek wierzchem dłoni przetarła.
Oddychała powoli i płytko.
- Co ja zrobiłam…- mamrotała z
najgłębszą rozpaczą dziewczyna- Co ja zrobiłam…
Ann ciało gwałtownie zgięła i twarz w dłoniach ukryła. Tego było dla Diamonda
zbyt wiele. Nigdzie się mu jej zachowanie mieścić nie chciało, a w głowie to już
chyba najmniej. Schylił się więc,
chwycił jej ramiona i jak workiem ziemniaków
potrząsnął.
- Uspokój się, Ann, o co chodzi?!
Mów do cholery!
Kobieta się odsłoniła i prosto w
twarz mężczyźnie krzyknęła.
- Jestem w ciąży, Diamond!
Ręce na szyję mu zarzuciła i nie
zrażona brakiem reakcji, dalej mówiła.
- Zakochałam się w Tobie szalenie!
Od pierwszego wejrzenia. Nie wiedziałam, że masz żonę. A kiedy się dowiedziałam
to znienawidziłam ją. Chciałam Ciebie dla siebie i kiedy, u mnie w domu,
zaistniała sytuacja, wykorzystałam ją. Zmieniłeś mnie, Diamondzie. Zawsze byłam
niewinna, strachliwa, skromna. Teraz jestem inna i ta ,,inna” ja Cię uwiodła.
Nie wiedziałam że takie będą tego skutki. Na Boga, przysięgam, że nie
wiedziałam…
Początkowo Diamond stał
nieruchomo, bo jakby głupie się mu wyznanie Ann nie wydawało to przerażenie jego gardło w supeł związało. Miał
niemniej szczęśliwie przytomność umysłu i koniec końców kobietę odepchnął. Gdy
to jednak zrobił to ona bransoletką mu po szyi przejechała.
- Nie kłam- rzucił twardo,
mechanicznie jasnowłosy.
- O Boże!- krzyknęła Ann, do
torebki po chusteczkę sięgając- Przepraszam, diament się ukruszył i…
I teraz dopiero Diamond krew na
swojej szyi i mankiecie Ann zauważył. Stał jednak niewzruszony, ciągle dziwnym
wzrokiem się tej, która go nerwowo wycierała, przyglądając.
- Zostaw- powiedział chłodno.
Jednocześnie na jej rękaw popatrzył.
- Tam jest łazienka…- wskazał w
rezultacie gestem ręki jasnowłosy.
Ann z chusteczką w jednej ręce i
torebką przy drugiej, znieruchomiała. Niosła wzrok przez mieszkanie, a potem
znowu wróciła oczyma do niego. Dłoń wtedy opuściła i ku łazience poszła. Tam drzwi
za sobą zamknęła i z triumfalnym wyrazem twarzy plecy o ich powierzchnię wsparła.
Nie czekając dłużej wodę odkręciła i kiedy się woda tak lała to kopertę z
torebki wyciągła. Poplamioną chusteczkę do niej włożyła, z powrotem w
listonoszce schowała i dla picu rękaw płaszcza prowizorycznie zmoczyła.