BIAŁA RÓŻA
Rozdział XLIII
Fiore Sakata był człowiekiem spokojnym, grzecznym i kulturalnym. Miał jednak swoją manię wyższości, która dla przypinającej mu łatkę idioty Usagi wydawała się zwyczajnie śmieszna. Generalnie bowiem Usagi Fiore nie tolerowała i o ukrywanie homoseksualnych zapędów go podejrzewała. Niemniej nawet ona przyznać musiała, że do każdej sprawy podchodził rozsądnie i nigdy się nie unosił. Tak było i teraz, kiedy z Ann, po otrzymaniu wiadomości od Diamonda, w progach jego firmy zawitał. Ostatecznie miał tutaj sprawę służbową, a raczej Fiore i Diamond planowali dogadać się odnośnie najbliższego spotkania telefonicznie. Niemniej wyszło, jak wyszło, bo lokajo-szofer słowa Diamonda przekazał, Fiore je jako atak na kuzynkę odebrał i co żywo, następnego dnia do Kentaro Corp. ruszył. Wiedział, że groźba Diamonda się z powietrza nie wzięła i coś musiało między tym dwojgiem mieć miejsce. Ann jednak uparcie milczała. Ann, jego słodka, urocza, niewinna Ann, którą wszyscy, od zawsze serdecznie kochali była nagle, jak wróg traktowana. Gdy o tym myślał złość jego wnętrze skręcała. Mimo to z zewnątrz nie było śladu agresji widać, bo, tak jak Diamond, Fiore potrafił w najcięższych momentach spokój okazać, przy czym o ile Diamond miał wtedy twarz spiętą, wyostrzone spojrzenie, zaciśnięte usta, to Fiore nic. Nic też nie zauważyła życzliwie przyjmująca go Yvonne. Fakt, że był posępny, ale to tyle i kiedy mu prośbę Diamonda o zaczekanie zreferowała, dyplomatycznie zaczął chęć natychmiastowej wizytacji tłumaczyć. Ann wówczas się uśmiechnęła i porozumiewawczo dłoń mu ścisnęła. Fiore odpuścił więc, a chwilę później rudowłosa do gabinetu samotnie weszła.
Fiore Sakata był człowiekiem spokojnym, grzecznym i kulturalnym. Miał jednak swoją manię wyższości, która dla przypinającej mu łatkę idioty Usagi wydawała się zwyczajnie śmieszna. Generalnie bowiem Usagi Fiore nie tolerowała i o ukrywanie homoseksualnych zapędów go podejrzewała. Niemniej nawet ona przyznać musiała, że do każdej sprawy podchodził rozsądnie i nigdy się nie unosił. Tak było i teraz, kiedy z Ann, po otrzymaniu wiadomości od Diamonda, w progach jego firmy zawitał. Ostatecznie miał tutaj sprawę służbową, a raczej Fiore i Diamond planowali dogadać się odnośnie najbliższego spotkania telefonicznie. Niemniej wyszło, jak wyszło, bo lokajo-szofer słowa Diamonda przekazał, Fiore je jako atak na kuzynkę odebrał i co żywo, następnego dnia do Kentaro Corp. ruszył. Wiedział, że groźba Diamonda się z powietrza nie wzięła i coś musiało między tym dwojgiem mieć miejsce. Ann jednak uparcie milczała. Ann, jego słodka, urocza, niewinna Ann, którą wszyscy, od zawsze serdecznie kochali była nagle, jak wróg traktowana. Gdy o tym myślał złość jego wnętrze skręcała. Mimo to z zewnątrz nie było śladu agresji widać, bo, tak jak Diamond, Fiore potrafił w najcięższych momentach spokój okazać, przy czym o ile Diamond miał wtedy twarz spiętą, wyostrzone spojrzenie, zaciśnięte usta, to Fiore nic. Nic też nie zauważyła życzliwie przyjmująca go Yvonne. Fakt, że był posępny, ale to tyle i kiedy mu prośbę Diamonda o zaczekanie zreferowała, dyplomatycznie zaczął chęć natychmiastowej wizytacji tłumaczyć. Ann wówczas się uśmiechnęła i porozumiewawczo dłoń mu ścisnęła. Fiore odpuścił więc, a chwilę później rudowłosa do gabinetu samotnie weszła.
- Di!- krzyknęła radośnie, z
niewinnym wyrazem twarzy i brakiem jakiegokolwiek cienia pretensji na niej.
Ogólnie rzecz biorąc zachowywała
się, jakby nic w ostatnim czasie nie zaszło, a Diamond był świeżo wracającym z
wyjazdu kochankiem. Obraz ten Usagi wzburzył i wszystkie wulkany świata, kiedy
go ,,Di” nazwała, zawrzały. Tak ją to zirytowało, że sceny straszne i krwawe by
miejsce miały, gdyby jasnowłosy się nie odezwał.
- Ostatnio Ci powiedziałem i raz
jeszcze powtórzę, tylko żona może mnie tak nazywać…- mówił, kiedy Ann się do niego zbliżała.
Tym sposobem Di Usagi
nieświadomie ostudził. Bez słowa i czynu póki co więc pozostała. Znaczące dla
jej wyciszenia było również to, że sobie cel przyjścia tutaj przypomniała.
Musiała trzymać nerwy na wodzy, tak jak w ostatnim czasie trzymała. Level
trudności jednak podskoczył i z ,,prawie
niemożliwego” stało się to ,,kompletnie niemożliwe”. Nie chciała, żeby powrót
do Japonii wyglądał, jakby za wygraną dawała, ale lepszej opcji w tej sytuacji
nie było. Czy Diamond spał z Ann czy nie to i tak tylko tym ruchem ją pokonać
mogła. Nie robiła wyjazdem przysługi Ann, robiła przysługę sobie. Jeśli bowiem
by w Anglii została to ich trójkąt mógłby trwać w nieskończoność, a nie
chciała, żeby Ann ciągła się przez jej życie jak guma do żucia. Jeśli opuści
Londyn to sprawa będzie wyglądała jasno, z troje zostanie dwoje, bo albo
Diamond za nią pojedzie, albo i nie.
- Mam nadzieję, że obecność Usagi
nie okaże się dla Ciebie uciążliwa- powiedział Ann białowłosy, kanapę wzdłuż
ściany gabinetu wskazując.
Kiedy to mówił w głąb szuflady
zerkał, żeby po chwili, z jej wnętrza jakieś dokumenty wyciągnąć.
,,Nie patrzy na mnie…”- myślała
panicznie Usagi- ,,Nie patrzy na mnie, jest wściekły o ten policzek…”
Na Usagi za to Ann patrzyła, która
dopiero teraz ją zauważyła. Usagi zaś dopiero zauważyła, że Ann ją zauważyła i
się na nią patrzy. A patrzyła się ogniście. Do tego jej poczciwy uśmiech miejsca
kwaśnemu grymasowi ustąpił.
- Nie…- szepnęła rudowłosa cicho,
głowę obracając i do poprzedniego wyrazu twarzy, tego dla Diamonda, wracając.
- A właściwie…- mówiła dalej,
podbródek spuszczony trzymając i oczy sierotki Marysi robiąc- To tak, sytuacja
między nami jest trochę niezręczna… nawet bardzo iiiiiiiii…
I Usagi przed oczyma znowu
pociemniało.
,,Jak można być takim fałszywym”-
klęła w żywy kamień blondynka, zachowanie Ann z chwili, kiedy ją oświecić przyszła,
sobie przypominając.
Niemniej, wbrew chwilowym krwi zalewom
Usagi dzielnie rozmowy słuchała i wszystko pieczołowicie rejestrowała. W końcu,
gdzieś na dnie jej zmaltretowanego umysłu się jakieś niesprecyzowane jeszcze podejrzenie
klarować zaczęło.
,,Spokojnie Usagi…”- mówiła sobie
blondynka- ,, Spokojnie, myśl bystrze i intensywnie…”
Myślała bystrze i intensywnie i
jej totalne kretyństwo wyszło. Otóż, Ann naszprycowała czymś Di, potem ściągnęła
go do sypialni, a kiedy padł to upozorowała pokój na miejsce libacji i naga mu
do łóżka wskoczyła.
,,Bezsens…”- zaśmiała się w duchu
dziewczyna- ,,Ann musiałaby być totalną wariatką…”
- Czyli upiłeś mnie, rozkochałeś,
wykorzystałeś i ja mam o wszystkim zapomnieć!?- krzyczała Ann głosem szarej
myszki, która w akcie desperacji zdobyła się na odwagę, żeby swój dramat
uzewnętrznić.
Przedstawienie było naprawdę
mistrzowskie. W całej swojej nienawiści do Ann Usagi przyznać musiała, że aktorką
jest znakomitą, a część gwiazd kina to się do filmów, jak paralitycy do baletu
nadaje. Zresztą co się dziwić, najlepsi aktorzy zawsze są chorzy psychicznie.
,,Zaraz…”- pomyślała w nagłym
natchnieniu Usagi- ,,Jak, musiałaby być totalną wariatką? Ona przecież jest totalną
wariatką…”
I patrzyła przez chwilę na Ann,
jakby ktoś ją samą ciężkim przedmiotem właśnie w głowę zaprawił.
,,Czyżby moja kretyńska teoria
miała ręce i nogi?”- pytała siebie dziewczyna.
Poczym gwałtownie wstała i
spojrzenie obojga, Diamonda i Ann, na sobie skupiła.
,,Może Fiore coś wie…”- dumała,
kiedy pozostała dwójka jakiś słów, po tak niespodziewanym zrywie wyczekiwała-
,,Ale i tak nie powie. Zresztą kto wie, czego mu ta pirania naopowiadała… A
jeśli to się na firmie odbije? Szlaggg…”
- Wychodzę- powiedziała wreszcie
blondynka- Póki rozmawiacie zajmę się Fiorę. Ważne interesy nie mogą czekać.
Jak coś to będziemy w sąsiedniej sali.
a to wredna pirania z tej Ann brrrrrr po prostu brak mi słów !!!!!!! [-( fanka 12 { muszę sobie jakimś fajnym opkiem uspokoić sobie z kołatane nerwy } :)
OdpowiedzUsuńWredna, aleeee jestem z niej, jak rzadko, w miarę zadowolona, bo to postać, przynajmniej dla mnie, ciężka do sportretowania :) Chociaż oczywiście mogłoby być lepiej :)
UsuńZaciekawia mnie Usagi w tym opowiadaniu. Jest niesamowicie inteligentna, ale też wybuchowa i ocenia po pozorach. Niemniej jej przenikliwość w ocenieniu Ann... chyba szósty zmysł żony jej się włączył.
OdpowiedzUsuńDi lubię coraz bardziej.
Ann jak to Ann, nie cierpiałam jej w Anime i to się nigdy nie zmieni choćby zamieniła się miejscami z Najświętszą Panienką.
Co do całego opowiadania, to muszę powiedzieć, że czasami szokujesz mnie używanymi słowami. Są to wyrazy mądre i trudne, dodające opowiadaniu powagi.
Samo opowiadanie jest inspirujące: skoro Usagi została taką bizneswoman to może i mnie się uda? :)
Pozdrawiam cię ciepło i czekam (naprawdę czekam) na kolejne części :) Moc uścisków.
Wiesz, jakoś się tą Ann z anime nie sugerowałam (chociaż fakt, straszna zołza była), ale fakt, że ona mi do głowy przyszła, jak szukałam jakiejś rodziny dla Fiore :P I pomyślałam: ,,A, niech będzie Ann. W końcu brzmi po angielsku” :P
UsuńNo nie wiem czy mądre :) Trudne, możeee… Ale to dlatego, że chcę unikać powtórzeń, a nic lepszego mi do głowy nie przychodzi :) Chociaż opowiadanie, mimo dygresji typu ,,Usagi pierze brudne ciuchy”, rzeczywiście ma brzmieć poważnie :)
Próbuj, próbuj :)
Pozdrawiam cieplutko :)
Ach Di! Co to za spoufalanie? Normalnie aż mnie skręca jak czytam o tej Ann, takie wstrętne babsztyle, jak ona zawsze się czepiają porządnych facetów a później niewiniątko udają. Czekam, aż Usa wyprowadzi ją z równowagi swoimi odzywkami, a ona pokaże swoje prawdziwe oblicze. Di dostał z liścia a ona powinna lewym sierpowym ją powitać, tak żeby oko za ucho jej wskoczyło ;)
OdpowiedzUsuńI raczej nie powinna ich samych zostawiać, kto wie co tej wariatce strzeli do głowy... :p
Serdecznie pozdrawiam i czekam na cd Marta
Ma skręcać :D Taki jest cel :D
UsuńHeh, otwarłyby się drzwi do gabinetu i zaraz potem Usagi BANG wychodzącą zza nich głowę. Ale nie byłaby to Ann tylko… nie wiem, Fiore, Yvonne, dyrektor PETA, prezydent… Nie, nie, za dużo komplikacji by wynikło i znowu musiałabym wydłużyć opowiadanie :P
Pozdrawiam cieplutko :)
Jak ja bym chciała, żeby Fiore w końcu się przekonał, że jego świętoszkowata kuzyneczka jest tak naprawdę przebrzydłą żmiją. :-b Ta dziewczyna faktycznie nadawałaby się na aktorkę, skoro udało jej się omamić tylu ludzi na te swoje niewinne oczęta. Całe szczęście Usagi w końcu zaczęła logicznie myśleć, bo już się bałam, że w ataku złości spakuje się i wróci do Tokio, zaszywając się w jakimś ustronnym miejscu, o którym Di nie ma bladego pojęcia.
OdpowiedzUsuńZastanawiam się czy teraz Ann, czując że zaczyna tracić wiarygodność powie Di o dziecku. Wykorzystując jednak ten argument, musiałaby być naprawdę zdesperowana i tym razem wznieść się na wyżyny swoich aktorskich zdolności, żeby wmówić Di, że on jest ojcem dziecka, które zostało poczęte znacznie wcześniej.
P.S Przepraszam, że dopiero teraz komentuje ale grypa mnie wpakowała do łóżka.
Pozdrawiam i życzę Ci dużo weny, a jak będziesz miała jej nadmiar to wyślij mi jej trochę. :p
Właśnie nie tak dużo wcześniej ;P
UsuńAnn jest przebrzydła, to fakt, ale mimo to żałuję, że nie ma dla niej miejsca w dwóch innych opowiadaniach, które będę musiała skończyć ;)
I nie przepraszaj, bo nie ma za co :) Jeśli wena ma być pomysłami to dam Ci ile tylko chcesz, ale jeśli chęcią to niestety sama nie mam jej w ogóle :(
Życzyłabym Ci zdrowia, ale pewnie już wróciło więc… pożyczę dalszego zdrowia :P I weny :)
Pozdrawiam cieplutko :)