BIAŁA RÓŻA
Rozdział XLII
Usagi bezgłośnie drzwi do
hotelowego pokoju uchyliła. Przywitała ją martwa cisza, ale dla pewności,
pytająco imię ,,Diamond!” jeszcze w pustą przestrzeń rzuciła. Tak jak się spodziewała,
męża o tej porze już tutaj nie było. Od drzwi natomiast zauważyła rozsiane po
dywanie różyczki. Przykucnęła więc i ostrożnie wszystkie z nich pozbierała, wody do wysokiej szklanki nalała i stworzony ostatecznie
bukiet w sypialni, obok łóżka, ulokowała. Jakieś nowe ubranie znalazła, to,
które miała bez szacunku gdzieś tam
rzuciła, a resztę swoich rzeczy na łóżko przeniosła. Z niego do walizki
wszystko wkładać zaczęła. No, prawie wszystko, bo jeden komplet w pogotowiu, na
wieszaku został. Kiedy to zrobiła westchnęła i wstała, żeby się w lustrze z
drzwi szafy przeglądnąć. Całą swoją sylwetkę wzrokiem omiotła, a potem włosy u
nasady palcami nieco uniosła i śpiesznie z hotelu wyszła. W firmie znalazła się
bardzo szybko i równie szybko korytarz przeszła. Każdemu pracownikowi na ,,dzień
dobry, Pani Kentaro” grzecznie odpowiadała, ale tylko obok biurka Yvonne na chwilę
stanęła. Parę słów z nią zamieniła i po tym dopiero ku drzwiom gabinetu ruszyła.
Gdy je otwarła, na widok Diamonda jakby wręcz skamieniała. Siedział do niej akurat
plecami, bo frontem ustawiony pozostawał Rubeus. Niemniej słysząc dźwięk wciskanej
klamki gwałtownie ciało obrócił. Wtedy świdrować osobę Usagi zaczął, a
przenoszący dyskretnie wzrok to z niego na nią i vice versa Rubeus postanowił się ewakuować. Minął więc trochę
nieprzytomną blondynkę i błyskawicznie z pomieszczenia zniknął. Pozostała
dwójka tymczasem na siebie patrzyła, ale o ile Usagi wyraźnie mętnie to Diamond
z rozmysłem, rzeczowo, budząc w duszy dziewczyny niepokój, który ciężko jej
było ukryć.
,,Czemu on tak działa, że zawsze,
niezależnie od okoliczności czuję się, jak gdybym to ja była winna”- myślała
pod wpływem jego firmowego spojrzenia blondynka.
Było bowiem prawdą, że wzrok
Diamonda potrafił czasem krnąbrną Usagi w karby posłuszeństwa schwycić. Ba,
nawet swego rodzaju panikę u niej wywołać. Przestraszyła się więc i teraz,
tego, że zacznie nagle czołem pokłony odwalać. Przy sprawie Mamoru musiała,
było ciężko, lecz słusznie, a jej miłość do Di ponad dumę wyszybowała. Niemniej
ta sama miłość z nieuzasadnionym kajaniem się już nic wspólnego nie miała. Przyszła
tutaj, wiedząc, co zamierza zrobić i zmieniać zdania nie planowała. Już prędzej
uciekłaby, nawet z krzykiem i pod warunkiem, że nogi by jej w ziemię, tak jak obecnie
nie wrosły.
- Usa…- rzucił raptem jasnowłosy
wstając.
Parę kroków do przodu zrobił i
kanapę przy ścianie, gestem dłoni Usagi wskazał. Usagi usiadła, a Diamond koło
niej. Wzrokiem w bok kobieta jednak uciekała, nie mając pojęcia jak rozmowę zacząć.
- Usa...- powtórzył tymczasem
całkiem inaczej, już nie tak twardo, czule mężczyzna i jej dłonie chwycił.
I w tym momencie się zorientował,
że na palcu Usagi obrączki brakuje.
- Chcesz mi przez to powiedzieć
,,koniec”?- zapytał szorstko, głowę unosząc.
Jak na zawołanie, ręce Usagi wyrwała
i ciało z kanapy podniosła.
- Chcę Ci przez to powiedzieć
,,zastanawiam się”- odparła arogancko blondynka i pierwszy raz tego dnia, z
bliska mu w oczy spojrzała- Inaczej byś ją już trzymał u siebie.
Niespodziewanie białowłosy wstał i Usagi do siebie impulsywnie przygarnął. Twarz w jej ramieniu schował, a
dłonie rozpaczliwie na tali kobiety położył. Ręce Diamonda wydawały się zaborcze
i nielitościwe, a jednak również, gdy ją tak obejmował, bezradne i słabe.
Początkowo zdezorientowana zachowaniem męża blondynka, poszerzałe nagle oczy zmrużyła.
Wspominała pokrzepienie, jakie jej złożenie głowy na szerokiej piersi i objęcie
silnych ramion dawało.
.
- Wybacz Kochanie…- szepnął
jasnowłosy, a ona chwilowo poczucie
rzeczywistości straciła.
Jakiś czas jeszcze w silnym
uścisku trwali, aż Diamond się powoli odsuwać zaczął.
- Nie wiem, Di…- zaczęła,
widząc jego wyczekujące słów komentarza oblicze.
- Słuchaj Usa- odparł żywiołowo mężczyzna
- Zawaliłem na pełnej linii, ale kocham Cię całą duszą, bezgranicznie,
diabelnie i nigdy bym się z Ann… Cholera, z Ann i kimkolwiek innym świadomie
nie przespał. Musi być jakieś wytłumaczenie tego, co zaszło i zamierzam je
możliwie szybko uzyskać.
Usagi naraz wargę przygryzła i
krok w tył zrobiła, szczątkowymi siłami woli się ze słabnącego uścisku Di
oswobodzając.
- Zawsze jest jakieś wytłumaczenie-
mówiła powoli blondynka- Ale są przypadki, kiedy to wytłumaczenie może być
niewystarczające.
Diamond raptem dłonie do kieszeni włożył, wargi mocno w prostej linii zacisnął, głowę ku dołowi skierował
i nią, niby rozumiejąco kiwać delikatnie rozpoczął.
- I to jest jeden z tych przypadków?-
chyba retorycznie pytał, bo po chwili, unosząc wzrok na Usagi dodał- Nie ufasz
mi?
- A Ty mi ufałeś?- fuknęła
pretensjonalnie blondynka.
I od tego momentu przekrzykiwać
się wzajemnie zaczęli.
- Nie mieszaj do tego Chiby!
- Bo niby co?!
- Bo to zupełnie inna sytuacja!
- Jak inna?! Ty nie wierzyłeś mi,
że ja z nim nie spałam, a ja mam wierzyć Tobie, że Ty z nią nie spałeś?!
- Nie porównuj mnie teraz do
siebie wtedy! Byłem oszalały, nieprzytomny z zazdrości. Karmiłaś mnie latami tym,
jak bardzo Mamoru kochasz. Początkowo rozchodziło się o słowa, ale kiedy w grę
weszły czyny to myślałem, że mnie jasna cholera trafi! Kto wie, ile mu dałaś…
Diamond nie skończył, bo Usagi
się zamachnęła i policzek mu wymierzyła. Pierwszy raz w ciągu dziesięciu lat
znajomości go tak potraktowała. Szybko jednak żałować zaczęła i z
przestrachu tego, co zrobiła swoje usta dłońmi zakryła.
- Di, przepraszam! Nie chciałam…
W ogóle to ja nie chcę się z Tobą rozstawać, ale uznałam, że powinnam
wrócić do Tokio i…
I zadzwonił wewnętrzny telefon. Po
paru sygnałach jasnowłosy, bez słowa, chłodny wzrok z Usagi ścignął i do biurka
Rubeusa podszedł.
- Pani Reiter i Pan Sakata.
Zawiadomić dyrektora?- usłyszał nieśmiały głos Yvonne w telefonie Diamond.
- Nie, nie trzeba- odparł spokojnie,
unikając spojrzenia Usagi mężczyzna- I wolałbym, żeby Pan Sakata chwilę poczekał.
Z Panią Reiter mam rozmowę prywatną, a Panu Sakacie powinno chodzi o sprawy służbowe.
oj joj jojjjjjjjj [-( ale się narobiło że też musieli wrócić do tematu Chiby :( i Usę poniosło no i Usa jednak chce wracać do Tokio ? Di nie pozwól jej na to :) chodź z drugiej strony to może i lepiej zwłaszcza że jest jeszcze pan Tora o którym Di jeszcze nie wie że ma konkurenta :) czekam na więcej i pozdrawiam :) fanka 12
OdpowiedzUsuńTak jakoś wyszło, od słowa do słowa ;) Di stanowczy, Usagi wybuchowa… Mamoru aż się na język cisnął ;)
UsuńPzdr cieplutko :)
No i spotkali się nareszcie...ale coś mi się nie spodobało w zachowaniu Di (głównie zdanie ,,kto wie ile mu dałaś,, i jego chłodny wzrok). Nieładnie Di,bo w końcu to Ty dałeś ciała a wyskakujesz z przeszłością. Choć z drugiej strony Usa też nie była niewiniątkiem...
OdpowiedzUsuńJak dobrze pamiętam pan Sakata jest wujkiem Ani? Pewnie już mu naopowiadała jak to Di ją wykorzystał, czego skutkiem jest ciąża i oni teraz przyszli apelować do jego sumienia, odpowiedzialności itp. A Usa mogłaby się schować za kotarą, jak Di będzie konwersował z Anią :p
Pozdrawiam Marta
Kuzynem :) Ann jest stuprocentową Angielką :P W domyśle jej matka miała być siostrą matki Fiore :P
UsuńNiby tak, aleee dla mnie ciężar gatunkowy tego, co robiła Usagi, a tego, co zrobił Diamond jest dużo większy :) Zresztą Di Ann nawet nie dotknął, a Mamoru Usagi… ekhm . Wiadomo, że Usagi nie wie, jak było, ale wie, co sama wyprawiała i w zestawieniu z tym Di wcale tak tragicznie nie wypada. Nie zmienia to faktu, że Di jest oczywiście winny doprowadzenia do takiej sytuacji, z jaką się teraz oboje borykają :)
Pzdr cieplutko :)
;( ;( ;( ;( :-b :-? ;((
OdpowiedzUsuńJa sądziłam, że to wszystko potoczy się zupełnie inaczej... Oczekiwałam jakiejś szczerej rozmowy... ale i tak domyśliłam się, że skończy się awanturą :p Na tego liścia b-( ,to jednak Di nie zasłużył, powiedział przecież prawdę. W przeciwieństwie do Usy jest prawdziwym aniołkiem :d
Poza tym ta wybuchowa blondyneczka nie powinna zapominać o tym, że mimo jej nagannego zachowania i dużej zażyłości z Chibą, Di postanowił dać szansę ich małżeństwu a mógł przecież to wszystko zakończyć. Teraz jemu należy się możliwość naprawienia tego co niby popsuł.
No i wywołałam wilka z lasu... Ruda pirania postanowiła o sobie przypomnieć. Muszę przyznać, że wybrała "idealny" moment.
Pozdrawiam
Nie mam się nad czym rozpisać, bo moje zdanie odnośnie Di i Usagi w tym rozdziale jest takie samo :) Chociaż nie wiem, czy powinnam wyrażać zdanie, skoro sama to napisałam :)
UsuńPo prawdzie to upomniałaś się o Ann w idealnym momencie :) Oczywiście będzie gwoździem następnego rozdziału ;)
Pzdr cieplutko :)