Fiore Sakata był człowiekiem spokojnym, grzecznym i kulturalnym. Miał jednak swoją manię wyższości, która
dla przypinającej mu łatkę idioty Usagi wydawała się zwyczajnie śmieszna. Generalnie
bowiem Usagi Fiore nie tolerowała i o ukrywanie homoseksualnych zapędów go podejrzewała. Niemniej nawet ona przyznać
musiała, że do każdej sprawy podchodził rozsądnie i nigdy się nie unosił. Tak
było i teraz, kiedy z Ann, po otrzymaniu wiadomości od Diamonda, w progach jego
firmy zawitał. Ostatecznie miał tutaj sprawę służbową, a raczej Fiore i Diamond
planowali dogadać się odnośnie najbliższego spotkania telefonicznie. Niemniej
wyszło, jak wyszło, bo lokajo-szofer słowa Diamonda przekazał, Fiore je jako
atak na kuzynkę odebrał i co żywo,
następnego dnia do Kentaro Corp. ruszył. Wiedział, że groźba Diamonda się z
powietrza nie wzięła i coś musiało między tym dwojgiem mieć miejsce. Ann jednak
uparcie milczała. Ann, jego słodka, urocza, niewinna Ann, którą wszyscy, od
zawsze serdecznie kochali była nagle, jak wróg traktowana. Gdy o tym myślał złość
jego wnętrze skręcała. Mimo to z zewnątrz nie było śladu agresji widać, bo, tak
jak Diamond, Fiore potrafił w najcięższych momentach spokój okazać, przy czym o
ile Diamond miał wtedy twarz spiętą, wyostrzone spojrzenie, zaciśnięte usta, to
Fiore nic. Nic też nie zauważyła życzliwie przyjmująca go Yvonne. Fakt, że był
posępny, ale to tyle i kiedy mu prośbę Diamonda o zaczekanie zreferowała, dyplomatycznie
zaczął chęć natychmiastowej wizytacji tłumaczyć. Ann wówczas się uśmiechnęła i
porozumiewawczo dłoń mu ścisnęła. Fiore odpuścił więc, a chwilę później rudowłosa
do gabinetu samotnie weszła.
- Di!- krzyknęła radośnie, z
niewinnym wyrazem twarzy i brakiem jakiegokolwiek cienia pretensji na niej.
Ogólnie rzecz biorąc zachowywała
się, jakby nic w ostatnim czasie nie zaszło, a Diamond był świeżo wracającym z
wyjazdu kochankiem. Obraz ten Usagi wzburzył i wszystkie wulkany świata, kiedy
go ,,Di” nazwała, zawrzały. Tak ją to zirytowało, że sceny straszne i krwawe by
miejsce miały, gdyby jasnowłosy się nie odezwał.
- Ostatnio Ci powiedziałem i raz
jeszcze powtórzę, tylko żona może mnie tak nazywać…- mówił, kiedy Ann się do niego zbliżała.
Tym sposobem Di Usagi
nieświadomie ostudził. Bez słowa i czynu póki co więc pozostała. Znaczące dla
jej wyciszenia było również to, że sobie cel przyjścia tutaj przypomniała.
Musiała trzymać nerwy na wodzy, tak jak w ostatnim czasie trzymała. Level
trudności jednak podskoczył i z ,,prawie
niemożliwego” stało się to ,,kompletnie niemożliwe”. Nie chciała, żeby powrót
do Japonii wyglądał, jakby za wygraną dawała, ale lepszej opcji w tej sytuacji
nie było. Czy Diamond spał z Ann czy nie to i tak tylko tym ruchem ją pokonać
mogła. Nie robiła wyjazdem przysługi Ann, robiła przysługę sobie. Jeśli bowiem
by w Anglii została to ich trójkąt mógłby trwać w nieskończoność, a nie
chciała, żeby Ann ciągła się przez jej życie jak guma do żucia. Jeśli opuści
Londyn to sprawa będzie wyglądała jasno, z troje zostanie dwoje, bo albo
Diamond za nią pojedzie, albo i nie.
- Mam nadzieję, że obecność Usagi
nie okaże się dla Ciebie uciążliwa- powiedział Ann białowłosy, kanapę wzdłuż
ściany gabinetu wskazując.
Kiedy to mówił w głąb szuflady
zerkał, żeby po chwili, z jej wnętrza jakieś dokumenty wyciągnąć.
,,Nie patrzy na mnie…”- myślała
panicznie Usagi- ,,Nie patrzy na mnie, jest wściekły o ten policzek…”
Na Usagi za to Ann patrzyła, która
dopiero teraz ją zauważyła. Usagi zaś dopiero zauważyła, że Ann ją zauważyła i
się na nią patrzy. A patrzyła się ogniście. Do tego jej poczciwy uśmiech miejsca
kwaśnemu grymasowi ustąpił.
- Nie…- szepnęła rudowłosa cicho,
głowę obracając i do poprzedniego wyrazu twarzy, tego dla Diamonda, wracając.
- A właściwie…- mówiła dalej,
podbródek spuszczony trzymając i oczy sierotki Marysi robiąc- To tak, sytuacja
między nami jest trochę niezręczna… nawet bardzo iiiiiiiii…
I Usagi przed oczyma znowu
pociemniało.
,,Jak można być takim fałszywym”-
klęła w żywy kamień blondynka, zachowanie Ann z chwili, kiedy ją oświecić przyszła,
sobie przypominając.
Niemniej, wbrew chwilowym krwi zalewom
Usagi dzielnie rozmowy słuchała i wszystko pieczołowicie rejestrowała. W końcu,
gdzieś na dnie jej zmaltretowanego umysłu się jakieś niesprecyzowane jeszcze podejrzenie
klarować zaczęło.
,,Spokojnie Usagi…”- mówiła sobie
blondynka- ,, Spokojnie, myśl bystrze i intensywnie…”
Myślała bystrze i intensywnie i
jej totalne kretyństwo wyszło. Otóż, Ann naszprycowała czymś Di, potem ściągnęła
go do sypialni, a kiedy padł to upozorowała pokój na miejsce libacji i naga mu
do łóżka wskoczyła.
,,Bezsens…”- zaśmiała się w duchu
dziewczyna- ,,Ann musiałaby być totalną wariatką…”
- Czyli upiłeś mnie, rozkochałeś,
wykorzystałeś i ja mam o wszystkim zapomnieć!?- krzyczała Ann głosem szarej
myszki, która w akcie desperacji zdobyła się na odwagę, żeby swój dramat
uzewnętrznić.
Przedstawienie było naprawdę
mistrzowskie. W całej swojej nienawiści do Ann Usagi przyznać musiała, że aktorką
jest znakomitą, a część gwiazd kina to się do filmów, jak paralitycy do baletu
nadaje. Zresztą co się dziwić, najlepsi aktorzy zawsze są chorzy psychicznie.
,,Zaraz…”- pomyślała w nagłym
natchnieniu Usagi- ,,Jak, musiałaby być totalną wariatką? Ona przecież jest totalną
wariatką…”
I patrzyła przez chwilę na Ann,
jakby ktoś ją samą ciężkim przedmiotem właśnie w głowę zaprawił.
,,Czyżby moja kretyńska teoria
miała ręce i nogi?”- pytała siebie dziewczyna.
Poczym gwałtownie wstała i
spojrzenie obojga, Diamonda i Ann, na sobie skupiła.
,,Może Fiore coś wie…”- dumała,
kiedy pozostała dwójka jakiś słów, po tak niespodziewanym zrywie wyczekiwała-
,,Ale i tak nie powie. Zresztą kto wie, czego mu ta pirania naopowiadała… A
jeśli to się na firmie odbije? Szlaggg…”
- Wychodzę- powiedziała wreszcie
blondynka- Póki rozmawiacie zajmę się Fiorę. Ważne interesy nie mogą czekać.
Jak coś to będziemy w sąsiedniej sali.