BIAŁA RÓŻA
Rozdział LII
Kawa jej smakowała, atrakcje krajobrazu pochłaniały i czas minął bardzo szybko, niewiadomo kiedy. O problemie ,,Di- Ann- ona sama- niewiadomo co i kto jeszcze” starała się usilnie nie myśleć. Przy Torze, paradoksalnie, jej to wychodziło. Konwersacja toczyła się więc gładko, na luzie, bez cudacznej serdeczności i zrutyniałych gestów, impulsywnie, naturalnie dla nich obojga.
Kawa jej smakowała, atrakcje krajobrazu pochłaniały i czas minął bardzo szybko, niewiadomo kiedy. O problemie ,,Di- Ann- ona sama- niewiadomo co i kto jeszcze” starała się usilnie nie myśleć. Przy Torze, paradoksalnie, jej to wychodziło. Konwersacja toczyła się więc gładko, na luzie, bez cudacznej serdeczności i zrutyniałych gestów, impulsywnie, naturalnie dla nich obojga.
- Zostaję do jutra wieczór- mówił
siedzący naprzeciw Usagi Tora- Spotkasz się ze mną przed moim wylotem?
Kobieta znieruchomiała i po
chwili, cicho, ale wyraźnie i z wolna odpowiedziała:
- Nie powinnam…
- Nie powinnam- powtarzała leżąc
w łóżku wieczorem- Nie powinnam się widzieć z nim dziś i zdecydowanie nie powinnam
się widzieć z nim jutro.
Ale chciała. Był dla niej ukojeniem,
lekiem na złamane serce, albo nie- był jej Diamondem sprzed iluś tam lat, sprzed
okresów chronicznych kłótni i ustawicznych problemów.
- Di…- z bezgranicznym żalem
westchnęła.
Ręce miała złożone pod głową, a
spojrzenie utkwione w sufit. Leżała tak półptrzytomnie, nie mogąc otrząsnąć się
z kłopotliwych myśli. Całą duszą chciała, żeby wbrew wszystkiemu, jakoś, jakimś
cudem zapewne, Diamond nie był ojcem dziecka tej żmijii. Chcieć sobie jednak mogła,
bo fakty same zbyt wiele mówiły. Mimo to Usagi nadzieję hodowała. Nie, żeby
była naiwna czy głupia, nie. Ona po prostu chciała Diamonda dla siebie i z tego
chcenia w głębi jej serca urosła, o ironio, beznadziejna nadzieja. Nadzieja
dawała jasnowłosej siłę, nadzieja i furia. Te dwa uczucia właśnie: beznadziejna
nadzieja i dzika, wśiekła, pełna nienawiści furia, Usagi pomagały, bo inaczej
doświadczony nadmiar utrudnień, oszczerstw, łgarstw i przekrętów mógłby ją zaprowadzić
w stronę ośrodka dla nerwowo chorych.
,,Niewinną udawałaś, co? Moralną?
Szlachetną? Bezinteresowną? Eh, ty piranio. Niech Ci ta niewinność ością w
gardle stanie”- zaklinała żywo dziewczyna.
Jej wzrok się momentalnie
wyostrzył, a twarz z wściekłości napięła. Rozpacz na chwilę miejsca agresji ustąpiła.
To dlatego, że Usagi w myślach Ann przywołała. Potem przywołała Torę i oblicze
jej złagodniało. Dłońmi przesunęła od tyłu głowy po oczy, które na koniec zasłoniła.
- Jestem straszna- mówiła głośno dziewczyna-
Jestem egoistyczną zołzą, poczwarą, małpą, kretynką i nie wiem, czym jeszcze,
ale wszystkim okropnym…
Miała ogromne wyrzuty sumienia z
powodu spotkań Tory. Niemniej dzięki niemu o swoich koszmarach na jawie zapominała.
Czuła się przy nim dobrze. Ba, biorąc pod uwagę obecną sytuację, czuła się
świetnie. Ale to nie tak, że czuła się świetnie dzięki zwierzeniom. Ona się mu
nie zwierzała. Zresztą nie o to chodziło, żeby znaleźć osobę do zwierzeń. Usagi
miała się komu zwierzać, ale nie chciała. W ogóle wcześniej robiła to bardziej
z przyjacielskiej solidarności, aniżeli jakiejś wewnętrznej potrzeby. Rei by
się przecież śmiertelnie obraziła, gdyby Usagi jakieś ważne fakty zataiła.
Istniała więc pewność, że obrazi się teraz, kiedy Usagi o teście Di na ojcostwo
nawet nie pisnęła. Usagi jednak chciała mieć spokój. Dość jej było krzyków we
własnej głowie, żeby jeszcze cudzych słuchać. Potrzebowała wsparcia, ale nie osoby do wygadania. Chodziło
o człowieka spoza tematu, który od tak, swoją prezencją, sprawi, że poczuje się
lepiej. I wtedy z nieba zleciał jej Tora, który nie pytał, nie drążył, nie
pouczał, nie żałował. Po prostu był i do złudzenia przypominał Diamonda. Mężczyzna
wyzwalający u niej te same emocje, pociąg i ogień, tkliwość i wściekłość,
potrzebę czułości i chęć mordu, jej drugi Di- Tora. Jakże ją jej uczucia
nękały, stanowiąc swoiste wyrzuty sumienia wobec Di- za stosunek do Tory, wobec
Tory- za wykorzystywanie jako substytutu Diamonda, wobec dziewczyn i Ikuko- za
tajemnice. Gdyby jeszcze dodać aktualne problemy to wychodził z tego istny
kociokwik. Nic więc dziwnego, że ciężko było Usagi zasnąć. Ale zasnęła.
,,Doprawdy jestem egoistką”-
następnego dnia pomyślała, jakby reasumując swoje rozważania.
Właśnie była w pracy. Starała się
zachowywać normalnie, tym bardziej, że Ikuko dziwnie na nią patrzyła. Chyba
jednak ogólnym kłopotom jej stan przypisała. No ale, ostrożności nigdy za wiele
i trzeba normalnie żyć. W ramach normalności Usagi wzięła nawet zaległą pocztę do
przejrzenia w pracy. Nomen omen i tak nie zdążyła, bo zajęć sporo, a potem…
Potem poszła na spotkanie z Torą.
Na spotkaniu było, jak dnia
poprzednia, z tym, że Usagi się już nie przejmowała czy ktoś ją zobaczy. Miała
przecież prawo przebywać z ludźmi, a co. Ogólnemu rozluźnieniu kobiety sprzyjało
też pewnie sake, którego wczoraj nie piła. Gdy jednak telefon zadzwonił, a
Usagi kto i o jakiej godzinie się dobija spostrzegła to strach ją za gardło
chwycił. Przeprosiła Torę i odeszła ku wyjściu, śmiertelnie blada. Wiedziała,
ze to moment, kiedy los jej małżeństwa zostanie przesądzony. Drżącą ręką więc
odebrała i mimo, że się najgorszego spodziewała to słowa męża i tak były dla
niej jak grom z jasnego nieba. Usagi nie wiedziała co robić. Świat dookoła
zaczął wyglądać jak czarna, niepojęta otchłań. Dusiła się, musiała stamtąd
uciec, znaleźć jakąś granicę, oparcie. Uczucie wielkiego bólu się po jej
wnętrzu rozlało, gdy opętańczo schodami knajpy zbiegała. Widziała ciemność bez
końca, szukała czegoś, żeby się wesprzeć, ale było nic, tylko ona. I raptem mocny
zacisk palców wokół nadgarstka poczuła. Obróciła się i wtedy, trzymający ją,
blondyn znieruchomiał. Miał przed sobą kobietę w stanie skrajnej rozpaczy,
którą to ta kobieta usilnie próbowała opanować.
- Co Ty wyprawiasz? - pytał
bezgranicznie zdumiony mężczyzna.
Usagi zaś jakby resztki równowagi
umysłu straciła i objawów pomieszania zmysłów dostała.
- Tora, zabierz mnie stąd...- mówiła, wolną ręką jego koszuli chwytając-
Nie chcę być w Tokio. On tu przyleci, wszyscy będą mi perswadować, ja się
zgodzę, bo chcę, żeby było, jak dawniej. Ale nie będzie, jak dawniej. Przez
nią, nigdy nie będzie jak dawniej!
Usagi rzucała słowa szybko,
niezrozumiale, chaotycznie, jakby w niej wszystkie tamy pękały.
- Uspokój się- mówił, przerażony jej
nagłym obłędem Tora- I powiedz jasno: o co chodzi?
- Nie pytaj, błagam!-
rozpaczliwie krzyczała blondynka- Tylko zabierz mnie stąd jak najdalej, gdziekolwiek, bo
zwariuję…
No i się porobiło! A raczej Lenka zrobiła ;)
OdpowiedzUsuńTeraz Tora wywiezie Usę na bezludną wyspę, gdzie będzie ją wyciągał z otchłani rozpaczy, ciekawe co na to jego narzeczona? A może on już nie ma narzeczonej :P?
I co Di zrobi? Zaczynam panikować..
Szkoda mi ich, każda z tych osób w jakiś sposób cierpi a wszystko przez pozbawioną skrupułów lafirynde..echh
Pozdrawiam serdecznie Marta
Naprawdę dobrze Ci dedukcja idzie :)
UsuńNie panikuj, bo mi się udzieli i jeszcze coś głupiego zrobię ;) W sensie napiszę :)
Pzdr cieplutko :)
muszę z żalem przyznać że całkowicie zgadzam się z koleżanką :( mam tylko nadzieję że Usa jakoś się otrzęsie z tego i zacznie racjonalnie myśleć a Di jak najszybciej przyjedzie i zacznie wreszcie walczyć o odzyskanie żony :) niecierpliwie czekam i pozdrawiam :) fanka 12
OdpowiedzUsuńUsagi normalnie racjonalnie myśli :) Chociaż tutaj faktycznie nie bardzo… Ale to dlatego, że ataku dostała, a podczas takowych się nie myśli ;)
UsuńPzdr cieplutko :)
Po pierwsze: WOW. Jaki rozdział.
OdpowiedzUsuńPo drugie: WOW! Jak ty się rozwijasz, jeśli idzie o pisanie, styl i jakość.
Jestem pod wrażeniem, bardzo, bardzo zadowolona i dumna z Ciebie i twoich dokonań.
Teraz co do treści:
Usagi... na początku jej nie lubiłam, teraz jej współczuję. Myślę jednak, że ciągle ma szansę na uratowanie swojego małżeństwa. Jeszcze. Bo co, kiedy i jak ona z Torą wywinie, to tylko ty wiesz.
Di pewnie też w którymś momencie dowie się prawdy. Ciekawe, czy dziecko, które się urodzi, nie będzie przypadkiem murzynkiem :D Wtedy wszystko byłoby jasne. Zawsze jeszcze szofer Ann może puścić farbę :D.
Tora... niby jest takim Diamondem, ale mam wrażenie, że coś mąci. Prawdopodobnie moje wrażenie jest mylne, ale ja mu nie ufam. Troszeczkę mnie on niepokoi. Brrr... ale może okaże się, że jestem w błędzie, a on będzie człowiekiem do rany przyłóż?
Czekam na kolejny rozdział i do napisania.
Ale mi się milusio zrobiło :) Naprawdę :) Dziękuje :*
UsuńNo rzeczywiście murzynek by wszystko ustabilizował :D Ale nie będzie murzynka, to mogę powiedzieć ;)
A z Torą odnosisz doskonałe wrażenie :) Tzn. może nie, że mąci w stosunku do Usagi, ale on z założenia ma taki być :) Cechy Diamonda + większa bezczelność + wrażenie knucia, nawet jeśli nie knuje= Tora :) Z oryginalną postacią Tory Igarashiego było w ogóle tak, że jego jedyny prawdziwy, szczery uśmiech to był taki szelmowski, sprawiający wrażenie knucia uśmiech :) Jeśli się przy kimś inaczej uśmiechał to znaczyło, ze nie jest sobą :)
Pzdr cieplutko :)