BIAŁA RÓŻA
Rozdział LIII
Wyszło fatalnie, beznadziejne, niesamowicie okropnie. Diamond to wiedział i dlatego, po rozmowie z Usagi, szybko przyleciał do Tokio. Lot mu się dłużył, był praktycznie koszmarem. Musiał siedzieć biernie, nie mogąc nic zrobić i przez to intensywniej myśląc. A myśli i bezczynność go zabijały, powoli, stając się totalną udręką.
Wyszło fatalnie, beznadziejne, niesamowicie okropnie. Diamond to wiedział i dlatego, po rozmowie z Usagi, szybko przyleciał do Tokio. Lot mu się dłużył, był praktycznie koszmarem. Musiał siedzieć biernie, nie mogąc nic zrobić i przez to intensywniej myśląc. A myśli i bezczynność go zabijały, powoli, stając się totalną udręką.
,,Di, nie przylatuj. To koniec…”-
słyszał ciągle głos Usagi mężczyzna.
Głos drżący, zrozpaczony
odtwarzał się mu w głowie niczym jakieś nagranie, bez przerwy. Szło wręcz
zwariować. Zamknął więc oczy, twarz ku dołowi schylił i czoło na dłoni oparł.
,,Di, nie przylatuj. To koniec… Di,
nie przylatuj. To koniec… Di, nie przylatuj. To koniec…”
Trzask. Ściśniętą dłonią mocno w
kolano uderzył. Chciał już być na miejscu, wbiec do salonu, chwycić Usagi i
powiedzieć, że nie pozwoli jej odejść. Zamiast tego…
- Jak to możliwe, że nikt nie wie
gdzie jest moja żona!?- krzyczał, pretensjonalnie rozkładając ręce.
Miotał się bezwładnie po salonie,
wściekły, między kanapą, na której siedziała płacząca Ikuko z obejmująca ją
Ami, a fotelami, zajmowanymi przez całkowicie nieruchomą Makoto i refleksyjnie
wyciszonego Safira. Ulokowana z boku oparcia kanapy Rei gwałtownie wstała, ręce
pod biustem złożyła i parę kroków w stronę Diamonda zrobiła.
- To chyba najlepiej powinien
wiedzieć jej mąż- skomentowała głosem dość sarkastycznym.
Diamond nie zamierzał jednak
pozwalać na złośliwe drwiny. Jego twarz się spięła, brwi załamały, wzrok silnie
wyostrzył.
- Zrobiłeś dziecko obcej babie!- nim
zdążył skontrować, zauważyła.
- Nie zrobiłem…- odparł zajadle i
po chwili umilkł.
- Tzn…- chciał zacząć na nowo,
ale Rei mu w tym już przeszkodziła.
- Jasne, zrobiło się samo..- rzuciła
lekceważąco, tonem wprost idealnym dla chłodnego wnętrza salonu rezydencji
Kentaro w Tokio.
Diamond zaś ją taksującym
spojrzeniem obrzucił. Chmury burzowe między tym dwojgiem zawisły. Rei czekała
tylko drobnego pretekstu żeby wybuchnąć, a Diamond resztkami woli powstrzymywał
cisnące się mu na usta słowa. Twarz białowłosego sporo chyba i tak wyrażała, bo
Minako i Berthier, jednocześnie, porozumiewawcze spojrzenia sobie przesłały. Wtedy
Aino zdecydowała zareagować.
- Uspokójcie się oboje-
powiedziała, odgradzając Rei i Diamonda blondynka.
- Minako ma rację- przyznał,
wychodzący zza pleców żony Mamoru- Ochłońmy i rozważmy wszystko na spokojnie.
Brunet bliżej Diamonda się ulokował,
na co ten prychnął ironicznie i twarz w jego stronę obrócił.
- Co tu rozważać? Wyszła, jak
stała, zniknęła, jak wyszła. Nie podjęła pieniędzy z konta, nie zarezerwowała
żadnego biletu na swoje nazwisko…- mówił, a w jego głosie pojawiało się głębokie
rozgoryczenie.
- Diam…- wyartykułował,
pojednawczo kładąc dłoń na ramieniu jasnowłosego Mamoru.
Poza sylabę jednak nie wyszedł,
bo Diamond, ni stąd ni zowąd, obsesyjnie i błyskawicznie, go za górę koszuli
chwycił. Na ten gest podniósł się Safir, a reszta, wrzask i tumult dookoła.
- Może Ty wiesz gdzie ona jest,
co!?- krzyczał, kurczowo bawełniany materiał ściskając Diamond.
- Co robisz?- dało się niemal
jednocześnie Safira słyszeć.
Dopadł starszego brata i wtedy
zadzwonił telefon. Wszystkie głosy naraz ucichły i wszyscy naraz, zostając, jak
byli, znieruchomieli. Po pewnej chwili hipnotycznego transu, równocześnie,
tknięci tą samą myślą, się w stronę aparatu zwrócili. Jednak to Diamond,
puszczając Mamoru, runął do przodu i słuchawkę chwycił. Odetchnął głęboko, nic
jeszcze nie powiedział, a sam już usłyszał:
- Wiedziałam, że tam będziesz Di…
Mówiąc to Usagi się uśmiechnęła i
oczy przymknęła. Trzymała je tak cały czas, kiedy Di mówił, prosił, tłumaczył. Swoją drogą mówił, prosił, tłumaczył, a ona nic nie komentowała.
- Powiedz coś do cholery Usagi!- wrzasnął ostatecznie
mężczyzna.
Kiedy wrzasnął to łza policzkiem
kobiety spłynęła.
- Możesz dać do telefonu Ikuko?-
zapytała koniec końców, wprost i
wyraźnie, oczy otwierając blondynka.
Jasnowłosy osłupiał. W końcu on
się tu produkuje, wyznaniami na prawo i lewo rzuca, a ona? Ona: ,, Możesz dać
do telefonu Ikuko?” Nie był zadowolony, ale też nie wiedział jakie wzruszenie się
gorącem po wnętrzu Usagi rozlało. Wściekle więc wargę przygryzł, głowę opuścił
i milcząc, słuchawkę Ikuko podał.
- Rany Boskie, dziecko…- zawyła nagle
kobieta.
Podczas rozmowy nic konkretnego nie
powiedziały. Generalnie to nie była rozmowa, bo Ikuko jajczyła, a Usagi
przepraszała ją i dziewczyny za nagłe zniknięcie. Diamond w tym czasie chodził
nerwowo, tam i z powrotem, by wreszcie zdecydować telefon Ikuko odebrać.
- Usa, nie wygłupiaj się! Mów
natychmiast gdzie jesteś. Przyjadę i porozmawiamy…
- Powiedziałam Ci…
- Powiedziałaś mi, że jeśli
odetnę się od Ann to będziemy razem… Odcinam się! Słyszysz!? Odcinam się! Mogę
wejść na dach Mid Town Tower i wykrzyczeć całemu światu, że się odcinam.
- Nie Di- odparła Usagi, kiwając
zrezygnowanie głową- Ty się nigdy już nie odetniesz.
Di zamarł, autentycznie zamarł.
Nigdy nikogo się o nic tak jeszcze nie prosił. Zrobił to po raz pierwszy, i
guzik.
- Powodzenia na nowej drodze
życia. Nie szukaj mnie. Koch…
Chciała powiedzieć, że go kocha.
Nie powiedziała. Wcześniej się rozłączyła, a łzy zaczęły spływać w ilości niemożliwej
do opanowania. To były łzy zrezygnowanego pogodzenia z losem. Pogodzona czy
nie, cierpiała. Nie cierpiała tak wcześniej, nawet w połowie, nawet w jednej
czwartej, ba- dziesiątej. Wszystko inne strapienia wydały się nagle śmieszne. Pamiętała
jednak, że w tych innych strapieniach zawsze znajdowała oparcie. Złożenie głowy
na piersi Diamonda i objęcie jego silnych ramion było takie pokrzepiające.
Niemniej teraz stosunki między nimi umarły, a właściwie to powinny umrzeć i równie dobrze mogła szukać pociechy u kogoś
innego- zwłaszcza jeśli ktoś inny do
złudzenia przypominał jej męża. Zbieg okoliczności był tak absurdalny, ze aż
nieprawdopodobny. Najwyraźniej w świecie wisiało tu fatum, a Usagi zostawało nic, jak tylko się mu całkowicie poddać.
Siedziała teraz na patio domu Tory,
przez stolikiem z szarą kopertą, w wiklinowym fotelu, otulona kocem. Pogoda
zepsuła się rano. Było chłodno, mokro i nieprzyjemnie. Powietrze działało jednak
otrzeźwiająco, a tego Usagi potrzebowała. Raptm Tora wyrósł jak spod ziemi, z dwoma
kubkami parującej kawy. Położył je na stoliku, a Usagi w tym czasie łzy
wierzchem dłoni otarła.
- Jesteś piękna nawet kiedy
płaczesz, Usagi- mówił przyglądając się jej badawczo jasnowłosy.
Zajmował już wtedy siedzenie
obok.
- Nie płaczę- odparła, zmuszając
się do uśmiechu blondynka.
Tora na to brwi pytająco uniósł.
- No dobrze- zgodziła się zaraz
dziewczyna- Płakałam, ale już nie będę…
Mężczyzna ze szczerym uznaniem
pokiwał głową i wzrok gdzieś na bok chwilowo przeniósł.
- Wybacz, że nie wykazałem się większą
kreatywnością, ale pilne interesy mnie tutaj trzymają. Kiedy je skończę….- głos
zawiesił i spojrzeniem, teraz łobuzerskim wrócił- możemy lecieć np. do
Brazylii.
Tym razem kąciki ust Usagi się
zupełnie naturalnie podniosły.
- Nie mogę nadużywać Twojej
gościnności- powiedziała, z kubkiem gorącego napoju w jednej ręce wstając-
Zresztą, co by powiedziała Twoja narzeczona…
Kiedy łyk kawy Usagi zrobiła Tora
mocno chwycił ją i do siebie przyciągnął.
- Myślę o Tobie poważnie- rzucił,
upewniwszy się, że Usagi prosto mu w oczy patrzy.
Usagi patrzyła, słyszała, ale nie
wiedziała czy się aby nie przesłyszała. Niemniej lekki dreszcz jej wzdłuż
kręgosłupa przeleciał.
normalnie gdy czytałam pierwszą część rozdziału to się poryczałam tak bardzo mi jest żal Di ;-( mam nadzieję że Di nie odpuści ja mu powiem gdzie ma szukać Usy hehehe :d pozostała część rozdziału też jest interesująca Tora wyznający Usie że myśli o niej poważnie mam tylko nadzieję że Usa mimo wszystko nie da się całkowicie oszukać temu podobieństwu Tory z Di bo wiadomo że jeśli zdecyduje się być z Torą to tak naprawdę tylko dlatego że jest łudząco podobny do Di :) pozdrawiam i czekam na więcej i trzymam kciuki za Di x-) fanka 12 :)
OdpowiedzUsuńCiii, nic nie mów :P
UsuńFakt, że Usagi Torę głównie do Di przyrównuje, ale jako osobną jednostkę też go docenia ;)
Pzdr :)
Czy mi się wydaje, że sytuacja jest beznadziejna? :-?
OdpowiedzUsuńDi się w końcu obudził, lepiej późno niż wcale, choć przyznaję jest mi go szkoda. Jeszcze tylko musi się dowiedzieć o niejakim panu Torze i jego zamiarach względem jego żony. Ach już się nie mogę doczekać konfrontacji dwóch samców alfa, jednakże stawiam na oryginał ;P
p.s. Jak coś to nie bój żaby Di, ja Cię chętnie pocieszę :D
Pozdrawiam cieplutko Marta
Jest beznadziejna :D
UsuńOh, ja też sobie tą konfrontację dawno już wyobrażałam, ale… nie wiem czy do niej dopuszczę ;) W ogóle ze względów fabularnych to ja bym najchętniej ze sto rozdziałów zrobiła. No ale chce je wreszcie skończyć i dlatego muszę się spinać :) Oczywiście tak, żeby całość opowiadania przy tym nie ucierpiała :)
Pzdr :)