środa, 22 kwietnia 2015



BIAŁA RÓŻA

Rozdział LIII


Wyszło fatalnie, beznadziejne, niesamowicie okropnie. Diamond to wiedział i dlatego, po rozmowie z Usagi, szybko przyleciał do Tokio. Lot mu się dłużył, był praktycznie koszmarem. Musiał siedzieć biernie, nie mogąc nic zrobić i przez to intensywniej myśląc. A myśli i bezczynność go zabijały, powoli, stając się totalną udręką.

,,Di, nie przylatuj. To koniec…”- słyszał ciągle głos Usagi mężczyzna.

Głos drżący, zrozpaczony odtwarzał się mu w głowie niczym jakieś nagranie, bez przerwy. Szło wręcz zwariować. Zamknął więc oczy, twarz ku dołowi schylił i czoło na dłoni oparł.

,,Di, nie przylatuj. To koniec… Di, nie przylatuj. To koniec… Di, nie przylatuj. To koniec…”

Trzask. Ściśniętą dłonią mocno w kolano uderzył. Chciał już być na miejscu, wbiec do salonu, chwycić Usagi i powiedzieć, że nie pozwoli jej odejść. Zamiast tego…

- Jak to możliwe, że nikt nie wie gdzie jest moja żona!?- krzyczał, pretensjonalnie rozkładając ręce.

Miotał się bezwładnie po salonie, wściekły, między kanapą, na której siedziała płacząca Ikuko z obejmująca ją Ami, a fotelami, zajmowanymi przez całkowicie nieruchomą Makoto i refleksyjnie wyciszonego Safira. Ulokowana z boku oparcia kanapy Rei gwałtownie wstała, ręce pod biustem złożyła i parę kroków w stronę Diamonda zrobiła.

- To chyba najlepiej powinien wiedzieć jej mąż- skomentowała głosem dość sarkastycznym.

Diamond nie zamierzał jednak pozwalać na złośliwe drwiny. Jego twarz się spięła, brwi załamały, wzrok silnie wyostrzył.

- Zrobiłeś dziecko obcej babie!- nim zdążył skontrować, zauważyła.

- Nie zrobiłem…- odparł zajadle i po chwili umilkł.

- Tzn…- chciał zacząć na nowo, ale Rei mu w tym już przeszkodziła.

- Jasne, zrobiło się samo..- rzuciła lekceważąco, tonem wprost idealnym dla chłodnego wnętrza salonu rezydencji Kentaro w Tokio.

Diamond zaś ją taksującym spojrzeniem obrzucił. Chmury burzowe między tym dwojgiem zawisły. Rei czekała tylko drobnego pretekstu żeby wybuchnąć, a Diamond resztkami woli powstrzymywał cisnące się mu na usta słowa. Twarz białowłosego sporo chyba i tak wyrażała, bo Minako i Berthier, jednocześnie, porozumiewawcze spojrzenia sobie przesłały. Wtedy Aino zdecydowała zareagować.

- Uspokójcie się oboje- powiedziała, odgradzając Rei i Diamonda blondynka.

- Minako ma rację- przyznał, wychodzący zza pleców żony Mamoru- Ochłońmy i rozważmy wszystko na spokojnie.

Brunet bliżej Diamonda się ulokował, na co ten prychnął ironicznie i twarz w jego stronę obrócił.

- Co tu rozważać? Wyszła, jak stała, zniknęła, jak wyszła. Nie podjęła pieniędzy z konta, nie zarezerwowała żadnego biletu na swoje nazwisko…- mówił, a w jego głosie pojawiało się głębokie rozgoryczenie.

- Diam…- wyartykułował, pojednawczo kładąc dłoń na ramieniu jasnowłosego Mamoru.

Poza sylabę jednak nie wyszedł, bo Diamond, ni stąd ni zowąd, obsesyjnie i błyskawicznie, go za górę koszuli chwycił. Na ten gest podniósł się Safir, a reszta, wrzask i tumult dookoła.

- Może Ty wiesz gdzie ona jest, co!?- krzyczał, kurczowo bawełniany materiał ściskając Diamond.

- Co robisz?- dało się niemal jednocześnie Safira słyszeć.

Dopadł starszego brata i wtedy zadzwonił telefon. Wszystkie głosy naraz ucichły i wszyscy naraz, zostając, jak byli, znieruchomieli. Po pewnej chwili hipnotycznego transu, równocześnie, tknięci tą samą myślą, się w stronę aparatu zwrócili. Jednak to Diamond, puszczając Mamoru, runął do przodu i słuchawkę chwycił. Odetchnął głęboko, nic jeszcze nie powiedział, a sam już usłyszał:

- Wiedziałam, że tam będziesz Di…

Mówiąc to Usagi się uśmiechnęła i oczy przymknęła. Trzymała je tak cały czas, kiedy Di mówił, prosił, tłumaczył. Swoją drogą mówił, prosił, tłumaczył, a ona nic nie komentowała.

- Powiedz  coś do cholery Usagi!- wrzasnął ostatecznie mężczyzna.

Kiedy wrzasnął to łza policzkiem kobiety spłynęła.

- Możesz dać do telefonu Ikuko?- zapytała  koniec końców, wprost i wyraźnie, oczy otwierając blondynka.

Jasnowłosy osłupiał. W końcu on się tu produkuje, wyznaniami na prawo i lewo rzuca, a ona? Ona: ,, Możesz dać do telefonu Ikuko?” Nie był zadowolony, ale też nie wiedział jakie wzruszenie się gorącem po wnętrzu Usagi rozlało. Wściekle więc wargę przygryzł, głowę opuścił i milcząc, słuchawkę Ikuko podał.

- Rany Boskie, dziecko…- zawyła nagle kobieta.

Podczas rozmowy nic konkretnego nie powiedziały. Generalnie to nie była rozmowa, bo Ikuko jajczyła, a Usagi przepraszała ją i dziewczyny za nagłe zniknięcie. Diamond w tym czasie chodził nerwowo, tam i z powrotem, by wreszcie zdecydować telefon Ikuko odebrać.

- Usa, nie wygłupiaj się! Mów natychmiast gdzie jesteś. Przyjadę i porozmawiamy…

- Powiedziałam Ci…

- Powiedziałaś mi, że jeśli odetnę się od Ann to będziemy razem… Odcinam się! Słyszysz!? Odcinam się! Mogę wejść na dach Mid Town Tower i wykrzyczeć całemu światu, że się odcinam.

- Nie Di- odparła Usagi, kiwając zrezygnowanie głową- Ty się nigdy już nie odetniesz.

Di zamarł, autentycznie zamarł. Nigdy nikogo się o nic tak jeszcze nie prosił. Zrobił to po raz pierwszy, i guzik.

- Powodzenia na nowej drodze życia. Nie szukaj mnie. Koch…

Chciała powiedzieć, że go kocha. Nie powiedziała. Wcześniej się rozłączyła, a łzy zaczęły spływać w ilości niemożliwej do opanowania. To były łzy zrezygnowanego pogodzenia z losem. Pogodzona czy nie, cierpiała. Nie cierpiała tak wcześniej, nawet w połowie, nawet w jednej czwartej, ba- dziesiątej. Wszystko inne strapienia wydały się nagle śmieszne. Pamiętała jednak, że w tych innych strapieniach zawsze znajdowała oparcie. Złożenie głowy na piersi Diamonda i objęcie jego silnych ramion było takie pokrzepiające. Niemniej teraz stosunki między nimi umarły, a właściwie to powinny umrzeć i równie dobrze mogła szukać pociechy u kogoś innego-  zwłaszcza jeśli ktoś inny do złudzenia przypominał jej męża. Zbieg okoliczności był tak absurdalny, ze aż nieprawdopodobny. Najwyraźniej w świecie wisiało tu fatum, a Usagi zostawało nic, jak tylko się mu całkowicie poddać.

Siedziała teraz na patio domu Tory, przez stolikiem z szarą kopertą, w wiklinowym fotelu, otulona kocem. Pogoda zepsuła się rano. Było chłodno, mokro i nieprzyjemnie. Powietrze działało jednak otrzeźwiająco, a tego Usagi potrzebowała. Raptm Tora wyrósł jak spod ziemi, z dwoma kubkami parującej kawy. Położył je na stoliku, a Usagi w tym czasie łzy wierzchem dłoni otarła.

- Jesteś piękna nawet kiedy płaczesz, Usagi- mówił przyglądając się jej badawczo jasnowłosy.

Zajmował już wtedy siedzenie obok.

- Nie płaczę- odparła, zmuszając się do uśmiechu blondynka.

Tora na to brwi pytająco uniósł.

- No dobrze- zgodziła się zaraz dziewczyna- Płakałam, ale już nie będę…

Mężczyzna ze szczerym uznaniem pokiwał głową i wzrok gdzieś na bok chwilowo przeniósł.

- Wybacz, że nie wykazałem się większą kreatywnością, ale pilne interesy mnie tutaj trzymają. Kiedy je skończę….- głos zawiesił i spojrzeniem, teraz łobuzerskim wrócił- możemy lecieć np. do Brazylii.

Tym razem kąciki ust Usagi się zupełnie naturalnie podniosły.

- Nie mogę nadużywać Twojej gościnności- powiedziała, z kubkiem gorącego napoju w jednej ręce wstając- Zresztą, co by powiedziała Twoja narzeczona…

Kiedy łyk kawy Usagi zrobiła Tora mocno chwycił ją i do siebie przyciągnął.

- Myślę o Tobie poważnie- rzucił, upewniwszy się, że Usagi prosto mu w oczy patrzy.

Usagi patrzyła, słyszała, ale nie wiedziała czy się aby nie przesłyszała. Niemniej lekki dreszcz jej wzdłuż kręgosłupa przeleciał.

4 komentarze:

  1. normalnie gdy czytałam pierwszą część rozdziału to się poryczałam tak bardzo mi jest żal Di ;-( mam nadzieję że Di nie odpuści ja mu powiem gdzie ma szukać Usy hehehe :d pozostała część rozdziału też jest interesująca Tora wyznający Usie że myśli o niej poważnie mam tylko nadzieję że Usa mimo wszystko nie da się całkowicie oszukać temu podobieństwu Tory z Di bo wiadomo że jeśli zdecyduje się być z Torą to tak naprawdę tylko dlatego że jest łudząco podobny do Di :) pozdrawiam i czekam na więcej i trzymam kciuki za Di x-) fanka 12 :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciii, nic nie mów :P

      Fakt, że Usagi Torę głównie do Di przyrównuje, ale jako osobną jednostkę też go docenia ;)

      Pzdr :)

      Usuń
  2. Czy mi się wydaje, że sytuacja jest beznadziejna? :-?
    Di się w końcu obudził, lepiej późno niż wcale, choć przyznaję jest mi go szkoda. Jeszcze tylko musi się dowiedzieć o niejakim panu Torze i jego zamiarach względem jego żony. Ach już się nie mogę doczekać konfrontacji dwóch samców alfa, jednakże stawiam na oryginał ;P
    p.s. Jak coś to nie bój żaby Di, ja Cię chętnie pocieszę :D
    Pozdrawiam cieplutko Marta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest beznadziejna :D

      Oh, ja też sobie tą konfrontację dawno już wyobrażałam, ale… nie wiem czy do niej dopuszczę ;) W ogóle ze względów fabularnych to ja bym najchętniej ze sto rozdziałów zrobiła. No ale chce je wreszcie skończyć i dlatego muszę się spinać :) Oczywiście tak, żeby całość opowiadania przy tym nie ucierpiała :)

      Pzdr :)

      Usuń

Translate