niedziela, 5 lipca 2015


BIAŁA RÓŻA

Rozdział LX


Rozmowa Diamonda z Geraldem nie dotyczyła tego, o czym myślała Ann, ale Ann…- Ann była tak sfiksowana, że inna ewentualność jej do głowy nie przyszła. Pędziła więc samochodem Fiore, klnąc w dwóch językach, jadąc na złamanie karku, zawrotnie szybko. A wszystko niepotrzebnie, bo Geralda już u Diamonda nie było. Diamond się cieszył, no, umiarkowanie- hak na Ignacio znaleziony, ale inna kwestia sen z powiek spędzała. Mianowicie, detektyw szukający Usagi działał, jakby nie działał. Boże, co za czasy, że nawet detektywi są już do dupy. Gdyby Sherlock Holmes istniał naprawdę to by go przecież ozłocił! W każdym razie coś jest- postęp z Ignaciem, należy się cieszyć i się cieszył, chociaż telefon, który niebawem dostał, w perzynę dotychczasowy sukces obrócił. Zbladł po nim śmiertelnie i twarz w dłoniach ukrył.

- Muszę się przejść…- oznajmił, chwytając marynarkę i bez słowa wyjaśnień, wbrew nawoływaniom Rubeusa, poszedł.

Podobny telefon, ale jakiś czas później dostał też Tora.

- … Taka prędkość, jeszcze w deszczu. Nic dziwnego, że ją wyrzuciło na zakręcie…- słyszał.

Po odłożeniu słuchawki milczał, milczał ogłuszony komunikatem i wpatrywał się w Kanade niemal ze zgrozą. Straszliwa informacja rzuciła nowe światło na sytuację. Torze zrobiło się najpierw zimno, potem odwrotnie- gorąco i szast-prast- trzasnęła go wielka cholera. Był  w kropce, już mógł mieć Usagi dla siebie, a tu dupa. Gdyby ta idiotka zabiła się później, ale nie- teraz. Teraz jest zbyt wcześnie, Usagi ciągle kocha swojego męża… Niech to! Mógł ją wywieść do tej Brazylii i byłby spokój.

,,Co robić…”- myślał, a pozłacany zegar na ścianie tykał, odmierzając godzinę za godziną.

Tymczasem Usagi szła do firmy. Nie wspominała Torze, że dzisiaj wstąpi, planowała go zaskoczyć. Po drodze chciała tylko kupić dwa czasopisma: ekonomiczne i modowe. Zatrzymała się przy małym stosiku, z wyłożonymi do wglądu gazetami. Gdyby nie duży stosik świeżej porcji afternoon daily newspaper to by pewnie nie zauważyła tytułowej strony: ,,Ignacio Weiss bez spadkobierczyni? W wypadku samochodowym ginie Ann Reiter”. Ale zauważyła i po tym stała chwilę nieruchomo, przyglądając się artykułowi z tępym oszołomieniem. Wstrząśnięta wydarzeniem- tym nierealnym ,,niewiadomo co”, o którym myślała, wkroczyła do biura. Rzuciła gazetę na biurko i takim wzrokiem popatrzyła, że obecny w gabinecie Maki ugiął się pod presją wyrzutu i ewakuował.

- Wiedziałeś?- spytała wyraźnie blondynka.

Tora skinął głową w milczeniu.

Usagi na to, ignorując fotel, zaczęła krążyć, tam i z powrotem, po gabinecie, mętnawym krokiem.

- Najchętniej bym zastrzeliła pewną osobę- mówiła, przeczesując nerwowo włosy- Czemu mi nie powiedziałeś?

Tora odetchnął głęboko i wstał, był również wściekły, bardziej nawet o reakcję Usagi niż wydarzenie, bo niestety- zareagowała tak, jak sobie wyobrażał, że zareaguje. Podszedł do niej, stała akurat przy ścianie, więc przygwoździł ją ciałem, opierając swoje ręce na murze, po bokach.

- Bo Cię lubię, jako kobietę- zaczął jej szeptać do ucha- I chcę Cię mieć tylko dla siebie. A jeżeli mi nie wierzysz to mogę Ci to tu i teraz pokazać.

Nagle zaczął przejeżdżać rękę, wzdłuż ciała Usagi w sposób, który nic wspólnego z oficjalnością nie miał. Usagi wtedy go odepchnęła, a on uniósł dłonie do góry, jak piłkarze przy ,,nie faulowałem!’ i pozwolił Usagi wybiec. Wybiegła na zewnątrz biura, budynku, złapała taksówkę. Kazała wysadzić się gdzieś przy Tamizie.

Na Westminster Bridge otuliło ją rześkie powietrze. Pogoda poprawiła się, w dodatku wychodziło słońce, ale wiał wiatr, więc mijając schodki, za mostem poprawiła chustkę, chłonąc niesiony podmuchem zapach, zapach jesieni, suchych, szeleszczących przy stąpnięciu liści. Ten zapach kojarzył się Usagi z dniem, w którym poznała Diamonda. Kupił jej wtedy różę- zwykłą, białą, od tej pory ulubioną  różę, ulubiony kwiat w ogóle, a sam Diamond pachnął jaśminem- konkretniej perfumami, których już wtedy używał i których używał Tora. Ten aromatyczny, zmysłowy mix woni jaśminu, róży i liści zapadł jej w pamięć na zawsze i przypominał…

- Di…- szepnęła blondynka.

Taki zbieg okoliczności wydał się wręcz  niemożliwy. Diamond siedział na murku, przy Tamizie i palił papierosa, pogrążony w jakichś, wiadomo jakich, rozważaniach. Widząc go Usagi poczuła, że kolana się jej uginają. Potok chaotycznych myśli zaczął biec dziewczynie przez głowę, aż z tego, w końcu sama zapomniała co tutaj robi. Nagle, jasnowłosy zobaczył ją. A patrzył  tak intensywnie, że prawie zemdlała. Jego przygnębienie zmieniło się w zdumienie i coś, jakby niedowierzanie, a temu zachowawczy blask szczęścia zaczął towarzyszyć. Usagi szczęśliwie oprzytomniała i ku niemu, powoli ruszyła.

- Usagi!- usłyszała raptem, za plecami głos Tory dziewczyna.

Odwróciła się gwałtownie, a Diamond równie gwałtownie spojrzał w stronę, z której wołanie dobiegło. Tam, wysoki, atrakcyjny blondyn stał obok limuzyny i bez uśmiechu, z ukosa, nie na Usagi, lecz Diamonda patrzył. W reakcji Diamond wstał, papierosa zgasił, spojrzenie wyostrzył. Zaczęła trwać jakby mimiczna wojna tych dwojga. W końcu Tora cofnął się trochę do tyłu, drzwi limuzyny otwarł i wzrok na Usagi przeniósł. Patrzył śmiertelnie poważnie, wyczekująco, a Usagi… Usagi ani drgnęła, potem się do Di odwróciła, znowu do Tory i znieruchomiała. Miała ochotę paść na ziemię i krzyczeć w niebogłosy. Nie padła, nie krzyczała, zamiast tego krok ku Torze zrobiła, ale po sekundzie-  cofnęła go. Tora się na to charakterystycznie uśmiechnął, szelmowsko, jak zwykle w ten sposób maskując swoje prawdziwe uczucia.

- Chciałbym tylko zasugerować, że może, należałoby o niej zapomnieć- powiedział ze środka Kanade, kiedy Tora, sam wsiadał- Chiyo przepadła, ale inne panny… Chociaż  może da się coś zrobić…

- Jedziemy- krzyknął kierowcy Tora, a do Makiego oczyma przewrócił- Nie ma mowy...

Tymczasem Usagi się czuła, jakby przeżyła właśnie zderzenie pociągów. Zwróciła ciało od ruszającej limuzyny do Di, który miał być gdzieś dalej, ale niespodziewanie dla Usagi podszedł i był tuż koło niej. Tak więc wprost na niego przy tym obrocie wpadła. Diamond chwycił ją, odgarnął włosy z jej twarzy i delikatnie pocałował w usta. Kiedy rozdzielili wargi, zaczęli patrzeć jak zahipnotyzowani, najwyraźniej w świecie niezdolni spojrzeć na nic innego.

- Usa, Kochanie- mówił, drugą rękę do blond- głowy przykładając.

Usagi nic nie powiedziała. Diamond za to schylił podbródek, oczy przymknął i swoje czoło na jej czole oparł.

- Nigdy, już nigdy... – zaklinał, a Usagi czuła, że spiął się na całym ciele, kiedy oddech mu w gardle uwiązł - Ale to nigdy nie pozwolę Ci zniknąć.

Słysząc to, czując znajome ciepło Usagi zapragnęła go przytulić. Chciała tego, do tak dawna, by wziął ja w ramiona, bez żali, pretensji, problemów, a te- mnożyły się, jak grzyby po deszczu psując, bruzdząc, komplikując. I już nawet wierzyła, ze takie jest fatum, gdy przed chwilą Di tu spostrzegła. Tyle czasu, nie mogła dłużej, tamy pękły, rzuciła się mu w ramiona. Oczy przymknęła, a spod nich zaczęły płynąć łzy w ilościach nie do opanowania.

- Tęskniłam, myślałam o Tobie. I tak mi przykro, że straciłeś dziecko- szlochała blondynka-  Naprawdę…

Diamond rozluźnił się pod jej dotykiem i jakby odetchnął z ulgą.

- Ciiiii Usagi, ciiii…- mówił, tuląc ją do piersi mężczyzna.

Stali tak chwilę, a kiedy Usagi się uspokoiła Diamond ją z objęć wypuścił.

- Chodźmy do domu - niespodziewanie zaproponowała.

Uśmiechnęła się lekko, on, najpierw nieco zaskoczony, również. Podał jej chusteczkę i objął ramieniem. Szli wolno, brzegiem Tamizy, zapatrzeni gdzieś w dal, milcząco.

- Usa…- zaczął Di poważnie, głowę wyraźnie schylając- Ten facet… Czy Ty…

I zerknął na nią. Ona na niego, oczy się jej zaszkliły, poszerzone, a twarz pełna skruchy zrobiła.

- Tak- szepnęła zakłopotana- Przepraszam…

Diamond wtedy podbródek uniósł, twarz napiął, dolną wargę ust przygryzł.

- W porządku Kochanie- powiedział, całując czoło Usagi mężczyzna- To moja wina…

Szli dalej. Słońce na horyzoncie biło jasnym blaskiem, obiecując długo bezchmurne niebo. Rzeką płynął statek rejsowy, turyści robili zdjęcia pod London Eye, przystawali, patrząc, jak się Tower Bridge zamyka.

- Di…- powiedziała ni z gruszki ni z pietruszki blondynka- Mi po prostu…

Tutaj głębszą partie powietrza wzięła.

-  Zaczęło na nim zależeć i myślałam, że mogłabym…

Diamond wolna rękę, tak, że mu aż knykcie zbielały ścisnął.

- Nie kończ…- przerwał z błyskiem wściekłej zazdrości w oczach- Jesteś moja, tylko…

Obrócił się, przylgnął wargami do jej i zaczął ją intensywnie całować, a ona przez to nie mogła już o niczym myśleć.


THE END


10 komentarzy:

  1. Lenko jak mogłaś.... tak szybko zakończyć Różyczkę? ;-( Normalnie mnie zastrzeliłaś! Uśmierciłaś Ann a ja myślałam, że Usa jeszcze jej pogra trochę na nerwach. I w sumie Di nie dowiedział się, że ona od początku kłamała w sprawie ciąży i że nie on jest ojcem? Szkoda.
    Ze Usa się przespała z Torą nie mogę tego przetrawić. A samego Tory jakoś od początku niezbyt lubiłam. Były momenty, że był sympatyczny ale w dwóch ostatnich rozdziałach strasznie mi działał na nerwy. Chyba mam coś z hormonami ;) A końcówka z pojednania Di i Usy przepiękna. Żeby wszystkie pary tak się godziły jak oni... Po tylu beznadziejnych perypetiach nareszcie się odnaleźli. Całe opko było super i bardzo za nie dziękuję. Moje zszargane nerwy nieco odpoczną w oczekiwaniu na Twoje kolejne historie :p
    A liczę, że będzie ich dużo i już za niedługo. Wspominałaś coś o przerwie po Różyczce, więc my fanki Twoich opek uroczyście udzielamy Ci urlopu :) Korzystaj ze słoneczka, odpoczywaj i nie zapominaj, że masz misję do spełnienia na blogu :D
    p.s. co było w kopercie, którą czytał Tora kilka rozdziałów temu?
    Pozdrawiam cieplutko Marta :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam szczerą nadzieję, że nikt się końca nie będzie spodziewał :D

      Co do tego, że Di się nie dowiedział to , tak jak napisałam niżej- zabieg specjalny :P Di mógł się dowiedzieć, ale nie musiał, a wszystko i tak logikę miało :) To jest dla mnie trudniejsze niż ładne wyjaśnienie wszystkiego i pewnie dlatego tak mi się uwidziało :)

      Ależ nmzc :) Ja też dziękuję za czytanie i komentarze :) Starałam się, ale dużo osób pisze dobrze i jest przez to ciężko :) W każdym razie jeszcze raz ślicznie dziękuję :*

      Prawdę mówiąc wolę bez słońca :) Słoneczko może być, jak jestem w kurorcie pod palmą i z drinkiem w ręce :P Ale teraz mam okropnie ciężki okres i to słońce jest jak na dobitkę :)

      A w kopercie domyślnie były informacje odnośnie Usagi :)

      Pzdr cieplutko :)

      Usuń
  2. O nie wierzę, że to już koniec!!!! że Tora tak odpuścił.
    ALe mam nadzieję, że nie jest to ostatnie Twoje dzieło :)
    Weronika

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ nie było napisane, że Tora odpuszcza :) Przeciwnie, że nie zamierza- specjalnie zostawiłam takie otwarte zakończenie, czyli Usagi godzi się z Di, ale: Di nie dowiaduje się, że to nie jego dziecko, Usagi czuje coś do Tory, a Tora nie zamierza odpuścić :) W Zagubionej wszystko było na koniec jasne, a tu chciałam inaczej :) Można by do tego spokojnie kolejne 60 rozdziałów napisać :)

      Usuń
    2. No własnie wiem :D i kolejne 60 rozdziałów z chęcią bym przeczytała :) To otwarte zakończenie skojarzyło mi się trochę z "Lalką" Prusa - i jak polonistka (już prawie 7 lat temu) kazała nam dopisywać własne zakończenie. Pisz dalej, bo podziwiam osoby potrafiące przelać myśli na papier :) Weronika

      Usuń
    3. Aha, w tym sensie ,,że tak odpuścił” :)

      Ale fajnie :D Ja miałam na zadania jakieś bzdety z kosmosu :P

      Kochana, pewnie mało osób może to powiedzieć, ale, uwaga, nie czytałam Lalki :D W życiu przeczytałam 2 lektury: Faraona (bo nie wiedziałam, że to lektura) i Granice (bo podpadłam polonistce i wiedziałam, że mnie przetrzepie z niej dokładnie :D ) Taki mój mały buncik przeciwko systemowi edukacji :D

      Cieszę się , że chętnie przeczytałabyś ciąg dalszy :) Naprawdę :) A ja bym chętnie napisała, ale: czas- to raz, a dwa- jeśli piszesz ciąg dalszy to otwarte zakończenie traci swój urok :)
      Coś, gdzieś, kiedyś pisałaś, ze piszesz do szuflady :)

      Usuń
    4. Cała moja "twórczość" wylądowała w koszu po przeprowadzce - stwierdziłam, że było to bardzo slabe. W sumie to od prawie roku nic nie napisałam - tylko pracę magisterską, a teraz piszę drugą, żeby we wrześniu się obronić. Ale pisanie w moim przypadku to chyba nie to. Nie brakuje mi tego. Uwielbiam jednak poczytać sobie notki Twoje i innych autorek/autorów dot. SM. Niektóre opowiadania mam nawet wydrukowane i sięgam po nie tak "na dobranoc" :D
      Weronika

      Usuń
    5. Aaaaa, szalona :P Trzeba było zostawić, przeczytałabym :)

      To już wiem do kogo się zwracać jak dysk twardy padnie :P

      Usuń
  3. KONIEEEEEEEEEC ! ;(( ale szkoda toś nas całkowicie zaskoczyłaś :) i też żałuję że uśmierciłaś Ann bo przez to wszystko co zrobiła po prostu upiekło jej się przez to po prostu uciekła od odpowiedzialności :( no i niespodziewane spotkanie nad Tamizą Usy z Di widać że są sobie przeznaczeni x-) i co najważniejsze wreszcie się pogodzili i Di wybaczył jej Torę bo dla Di jest najważniejsze że wreszcie odzyskał Usę (f) zaś co do Tory to widać że mimo wszystko się jeszcze nie poddał w całkowitym zdobyciu Usy :) super opko i naprawdę szkoda że to już koniec bo bardzo miło się go czytało a przede wszystkim opko to wywoływało w nas wiele różnych emocji :) i myślę że bardzo ciekawa była by tu kontynuacja ale nie będę kusić losu bo może w drugiej części w walce o Usę mógłby wygrać Tora a tego nie chcę chodź ciekawa jest jego postać ale wolę w 100 % Di :) pozdrawiam i czekam na powrót po przerwie fanka 12 :d

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fanko, przez Twoją myśl (fajnie by było, jakby był cd… chociaż, może lepiej nie, bo jeszcze by Tora Usagi odbił) nie mogę się przestać uśmiechać :D

      Co do sceny nad Tamizą- miałam nadzieję, że tak właśnie będzie odebrana :)

      A Ann to tam stosownie w piekle podsmażą ;)

      Pzdr cieplutko :)

      Usuń

Translate