poniedziałek, 11 maja 2015


BIAŁA RÓŻA

Rozdział LIV


Minęło parę dni. Di był potrzebny w Londynie. Wyjechał stamtąd nagle, wbrew planom, zostawiając mnóstwo spraw niezałatwionych. Tak więc czy chciał, czy nie to musiał do Europy, choćby na chwilę wrócić. Usagi z kolei jakby się pod ziemię zapadła. Nikt nie widział, nikt nie słyszał- poufnie oczywiście, bo zniknięciu żony Diamond wolał nie dawać rozgłosu. Szukał jej, szukał i nic. Nie znaczyło to, że w Tokio jej nie ma. Największe miasto świata stwarzało w końcu pewne możliwości. Jeśli Usagi uparła się na coś, przykładowo uparła się zaszyć w jakiejś  dziurze to mogła siedzieć tam aż do skończenia świata. Warunek istniał tylko jeden- rzeczona dziura musiałaby być luksusowa- przesłanka zawężająca, jakkolwiek niewystarczająco, ażeby z powodzeniem wszystkie luksusowe dziury w Tokio przetrząsnąć. I właśnie tutaj Diamonda coś dodatkowego trapiło. Mianowicie, Usagi nie mogła żyć bez pieniędzy, a żadnych środków do tej pory nie podjęła, nikt jej nie pożyczył i nie mogła mieć przy sobie dużo. Martwił się tym na dobitkę, już nie tyle o małżeństwo, co zdrowie Usagi, ale choćby rwał włosy z głowy to bezczynne siedzenie w Tokio nie różniło się niczym od bezczynnego siedzenia w Londynie. Zwłaszcza, że doszedł kolejny problem-Ignacio, który zaczął do niego z groźbami wydzwaniać. Ewidentnie Ann jego wylot jako ucieczkę potraktowała, doniosła Fiore, a ten Ignacio albo Ann sama bezpośrednio Ignacio i w efekcie Diamond miał tych troję na karku. I to był problem nr… niewiadomo który, bo gdy Diamond zdecydował się do Londynu wrócić przyszedł jeszcze jeden, a konkretniej to przyszła koperta- z podpisanymi papierami rozwodowymi i obrączką w środku. Wydawałoby się, że 11 h lotu to sporo czasu na jakieś dictum, ale białowłosy nie mógł zebrać rozproszonych myśli. Skąd Usagi wzięła papiery rozwodowe to wiedział- sam kazał je wysłał na adres domowy po ubiegłym opuszczeniu Tokio. Najwyraźniej wpadły w ręce Usagi dopiero teraz. Ale skąd Dania? Taki mały kraj, litości, gdzie tam Usagi- bardzo inteligentna, ale  jednak noga z geografii, wiedziała o Dani? Zawsze mogła chcieć znaleźć takie miejsce, które by mu do głowy nie przyszło. Zgadza się, nie przyszło, ale…

Diamond zmęczone oczy przetarł. Chwilę jeszcze trzymał dłonie na skroniach, a potem ręce opuścił i głowę do tyłu odchylił.

,,Nie ma jej tam…”- stwierdził, a w jego rozważania wdarł się głos kapitana samolotu: ,,Proszę zapiąć pasy, podchodzimy do lądowania…”

Całkowitemu rozjaśnieniu sytuacji nie pomogło przybycie na lotnisko głównej postaci dramatu- Ann, a oprócz niej też Ignacia, Fiore i Rubeusa. Ignacio i Fiore zdanie mieli już wyrobione, a z jakichkolwiek podejrzeń wobec Ann pozostawali wyzuci. Nie czynili więc żadnych prób uzyskania wyjaśnień o co tu naprawdę chodzi. Temat ten za to chciał koniecznie poruszyć Rubeus. Rubeus nigdy anielskim usposobieniem nie grzeszył i lubił wyrażać swoje poglądy. Poglądy Rubeusa były całkowicie z jego wyrazem twarzy sprzężone. Wyraz twarzy Rubeusa nie spodobał się Fiore, Ignacio reakcje Fiore podchwycił, a Ann… Ann przywołała grymas jak najsłodszego zidiocenia. Kładła rączkę na rękawie wuja, jakby chciała go uspokoić, ściskała dłoń kuzyna, jakby chciała powiedzieć, że wszystko w porządku, ona też zawiniła. Oczy Ann biegały między Ignacio, Fiore i jeszcze Diamondem, niby kojąco-ciepło, ale też histerycznie, z niemowlęcą niewinnością i dziecięcą obawą. Diamond przyglądał się im wszystkim badawczo, gaszony zdrowym rozsądkiem i zajęty rozmyślaniami. Podejrzenia drzwiami i oknami do jego głowy waliły, ale wspomniana czwórka najwyraźniej głośniej, bo raptem Diamond pełny nagany głos Ignacio usłyszał:

-… wziąć odpowiedzialność!

Mężczyzna przemógł wtedy zmartwiały bezruch.

- Czego Pan oczekuje?- zapytał spokojnie jasnowłosy.

Ignacio splótł dłonie, wstrzymał się chwilę i popatrzył Diamondowi w oczy.

- Oczekuję, Diamond-san, że zmienisz żony…

Diamond-san znów znieruchomiał, zaskoczony kompletnie.

- Zrobiłem mały rekonesans…- kontynuował starszy mężczyzna- dzięki czemu wiem, że nie masz z żoną dzieci. Podobno żona nie chciała. Ale to bardzo dobrze, tak jak i zresztą to, że się wam w ogóle nie układa… Mamoru Chiba?

Kiedy Ignacio imię Mamoru powiedział, marszcząc brwi w udawanej niewiedzy to Ann na chwilę, niestety tylko dla Rubeusa zauważalnie, triumfalnym blaskiem zalśniła.

- Chyba tak się nazywa ten kochanek żony. Dziwne, że gazety nic nie pisały…

Na twarzy świadkującego sytuacji Rubeusa mignął palący popłoch. Kamienny spokój Diamonda zaczynał powoli pękać. Rubeus widział tą zbita pięść i ściśnięte  kurczowo usta. Tylko tego brakowało, żeby jeszcze Ignacia pobił. Sam Rubeus, gwałtowny z natury, miał ochotę go pobić. I Ann też, kij z tym, że kobieta i na dodatek ciężarna. No ale musieli się opanować. Wiedział to też ,,najpierw robię, potem myślę” Rubeus. Sytuacja była poważna, nie należało dawać się ponieść nerwom, ale również szantażować.


5 komentarzy:

  1. no nie tak długo karzesz nam czekać i co !!!!!!!!!!!!!! i od razu znowu ciśnienie podnosisz ? [-( zwłaszcza końcówką rozdziału Di zacznij wreszcie rozsądnie myśleć i nie dawać się szantażować i zrób wreszcie porządek z tą piranią ! :-b pozdrawiam i jak zawsze czekam na więcej :) fanka 12

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ Fanko, ja ostrzegałam :D

      A Di… no przecież to nie typ, którego można sobie, od tak szantażować ;)

      Pzdr cieplutko :)

      Usuń
    2. no niby tak ale jak na razie to pirania jest górą zwłaszcza że na dodatek zaczęła w raz ze swym wujaszkiem włazić z buciarami w prywatne życie Di i Usy bo to że Di nie ma z żoną dzieci i Usę coś tam łączyło z Chibe to nie znaczy że Di ma od razu zmieniać żonę i to na dodatek na jakaś wredną piranię !? [-( pozdrawiam fanka 12 :)

      Usuń
  2. Ach jak mi strasznie żal Di ;(( Usa go dobiła swoim zniknięciem, wysłała papiery rozwodowe i został sam. Popieram Fankę ciśnienie mi również skoczyło ale dostrzegłam iskiereczkę nadziei w osobie Rubeusa, który jest bardzo bystrym obserwatorem. Może coś w końcu razem wymyślą....
    Najlepiej niech Di zabierze tą lafiryndę na badania do Polski, tu na pewno nie ma znajomości :-d , albo założy jej podsłuch, albo prywatnego detektywa niech wynajmie... albo już nie wiem co....proszę pozbądź się jej w spektakularnym stylu :-t
    I szkoda, że Di nie dał w zęby wujaszkowi, zasłużył sobie za tą idiotyczną propozycję zmiany żony.... Ann też powinna dostać porządnego liścia a co... :d
    Pozdrawiam cieplutko Marta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No Di, Bidulek jeden… Ja bym chciała się tak jego rekonwalescencją zająć :D

      Cóż, może kiedy wirtualna rzeczywistość wejdzie :D


      A Ann… Eh, Ann będzie potraktowana szczególnie ;)
      Heh, walnąć Ignacia, pobić Ann, zadzwonić na policję, że wuj pobił siostrzenicę, a kuzyn się przyglądał. Wuj jak coś walnął się sam, chcąc stworzyć alibi- niby Ann go najpierw walnęła. Kurcze, mogłam to tak zrobić :D… Za późno ;)

      Pzdr cieplutko :)

      Usuń

Translate