BIAŁA RÓŻA
Rozdział XL
Na dźwięk przymykanych drzwi jasnowłosy zamarł. Niebawem jednak kartę co żywo chwycił i apartament możliwie śpiesznie
opuścił. Windy, o złośliwa chwilo, na dół akurat jechały, a ludzi w hallu się
jak mrówek roiło. Kiedy więc wreszcie wyjścia białowłosy dopadł to zobaczył
otwierającą drzwi taksówki Usagi. Była ileśtam metrów przed nim i dlatego
Diamond za nią po prostu krzyknął. Słysząc swoje imię blondynka gwałtownie się
obróciła i centralnie na męża z oddali spojrzała. Patrzyli sobie w twarze przez
moment, aż do chwili, gdy Usagi połączenie wzrokowe przerwała, tylne siedzenie
londyńskiej taksówki zajęła i niewiadomo gdzie nią odjechała. Pierwszym ruchem
Diamonda było sięgnięcie do kieszeni spodni po telefon, ale kiedy na zbyt
płaską powierzchnię materiału palcami trafił to przeklął i szybkim krokiem ku swojemu
apartamentowi zawrócił. Leżącą, jak się okazało, między poduchami w salonie
komórkę złapał i dzwonić od razu, dość intensywnie i bezskutecznie rozpoczął.
Nieudanymi próbami połączenia zrezygnowany, ad extremum na kanapie usiadł.
- To nie może się tak skończyć…- mówił,
a ostre światło lampy jego zgasłą twarz spowijało.
Kiedy przed paroma laty brał ślub
z Usagi to wiedział, jakie są jej uczucia względem Mamoru. Już jako nastolatka
za nim latała, ale on jej miłość odrzucił. Ożenił się z Ami i ożenił się młodo,
wręcz za młodo, jak na mężczyznę, a właściwie to chłopca, bo tak można określić
osiemnastoletniego wówczas Mamoru. Usagi była obrażona zbyt krótko, żeby zdążyć
przestać się wokół żonatego już Mamoru kręcić. Mamoru z kolei coś do Usagi czuł
i chociaż Ami o tym wiedziała to głupią wciąż udawała. Przeciwnie gosposia,
stara Kazuko, która w ogóle mało kogo lubiała, a Usagi to już poza wszelką
wątpliwość na szczycie czarnej listy widniała.Otóż ta stara Kazuko była dla Usagi udręką. Usagi w
niesmaczny żart jej słowa więc obracała, chociaż szczerze to wyssanego z palca kłamstwa się zarzucić Kazuko nie dało. Niemniej wbrew temu, nic poważniejszego między
Usagi i Mamoru w owym czasie nie było. Ale to nie dlatego, że Usagi nie
chciała, albo nie dlatego, że Mamoru nie chciał. To dlatego, że Mamoru się po
prostu bał. A Usagi? Usagi się nie bała. I chociaż z Ami ją przyjaźń wiązała to
była ona od jej samolubności słabsza. Usagi chciała mieć Mamoru i już. Choćby
skały srały, a mury pękały on miał być jej i nie szło przegadać, że są zbyt
różni. Pasowali, jak zdechła krowa do złoconej karety, ale Usagi tego nie
zauważała, nie zauważała, że w gruncie rzeczy Mamoru i Ami tworzą naprawdę
udany związek, a tym, który został dla niej stworzony jest Diamond. Diamond
cierpliwie czekał, aż Usagi sobie Mamoru z głowy wybije. W międzyczasie jednak
inni kolesie zaczęli się przy boku Usagi pojawiać i trzeba było taktykę podboju
serca dziewczyny zmienić. Di postanowił więc zaryzykować, o rękę Usagi poprosić
i zamiast przed, to po ślubie obraz Mamoru stopniowo bledzić. Bóg mu świadkiem,
że robił wszystko, co w jego mocy, ale Usagi i tak obraz cudownej, namiętnej
miłości do Mamoru pielęgnowała. Efektem tego, po paru latach zaczął czuć się,
jak gdyby wrócił z wojny na tarczy. Stwierdził jednak, że nie może dać poznać
swoich lęków, bo jeśli Usagi słabość u niego zobaczy to zechce jego ślepą
miłość wyzyskać. I zawsze, wszędzie prześladował go Chiba. Nie mógł czasami
nawet siedzieć z Usagi przy stole, bo wiedział, że chciałaby, aby nie on, tylko
Mamoru zajmował obok niej miejsce. Kiedy zaś leżeli w łóżku wieczorem miał
wrażenie, jakby było ich troje. Doprowadzało to do obłędu i wkrótce zaczęli się
kłócić, a ostatnimi czasy spać nawet w różnych częściach przecież wspólnego domu. Diamond czuł, że
poległ, przecenił swoje możliwości, źle postąpił, biorąc ślub z Usagi. Nie
spodziewał się jednak, iż ona, ośmielona ich słabnącą relacją zacznie na
,,randki” wychodzić. Nigdy wcześniej nie drążył: ,,gdzie idziesz?”, ,,z kim
idziesz?”, ale głupi nie był i swoje rozumiał. Zapytał w zasadzie raz,
pamiętnego wieczoru i kiedy w odpowiedzi usłyszał ,,babski wieczór” to
wiedział, że Usagi kłamie. Gnany jakimś samobójczym odruchem postanowił ją
śledzić aż za drzwi restauracji. Tam, pośród tłumu znajomych zastał Usagi i
Mamoru, trzymających się czule i ślepo w swoje oczy wpatrzonych. Wtedy szala
goryczy została przelana. Diamond był nie tylko do najgłębszych zakamarków serca
tym widokiem tknięty, oszukany, samotny, zdradzony, lecz również silnie
upokorzony. Jego honor Usagi potraktowała, jak ścierkę, o którą może sobie
wytrzeć zabłocone buty. Przecież troszczył się, opiekował, kochał, rozumiał,
psuł, pieścił i na wszystko pozwalał, a ona te starania olała, zdeptała jego miłość
i dumę i sam nie wie, co jako pierwsze. Strasznie go zachowanie Usagi bolało i
kiedy, już w nocy mówiła ,,nie dotykaj mnie” to zaczął sobie wyobrażać, jak
Mamoru ją subtelnie pieści. Ale on nie mógł. Była jego żoną i on, jej mąż nie mógł. A
Chiba mógł. Zdecydował Usagi pokazać, że jednak może. Ona z kolei nagle się
opierać przestała, ale i tak, mimo wszystkiego, dnia następnego był swoim
brakiem kontroli zażenowany. Planowany z samego rana wyjazd wypadł
więc idealnie. Inaczej, kłębiące się w nim uczucia chyba by go udusiły.
Tymczasem uspokoił zszargane nerwy i odciąganą
decyzję o rozwodzie podjął. W ogóle to myślał, że Usagi się z tego faktu
ucieszy. Niby widmo utraty pieniędzy i pracy na przeszkodzie jej szczęściu stawało,
ale przecież bez ogródek powiedział: ,,Zostawię Ci dom i firmę”. Nie miała
potrzeby prowadzić już gierek, ani kompilacji kłamstw komponować. Mogła być
wreszcie z Mamoru i nie rozumiał, czemu się zgodzić na rozwód w takiej sytuacji
nie chce. Przychodziło mu do głowy tylko, że Mamoru brakuje odwagi na
oficjalnie rozstanie z Ami. Wtedy bowiem rozwód dla Usagi nic poza
destabilizacją nie wnosił. Tak sobie to tłumaczył, ale serce jeszcze inną rzecz
mu podpowiadało. Rozum, trzeźwe myślenie i chłodna kalkulacja wydobyć się nadziei jednak nie pozwalały. Niemniej, gdy wkrótce żonę
w Londynie zobaczył wyraźnie poczuł, jak ufność się z wolna na stwardziałą powierzchnię
przebija. Mówił wcześniej, że decyzji o rozwodzie nie zmieni. Choćby co nie robiła,
choćby co nie mówiła i choćby jak go urokiem nie omotała to miał przy swoim pozostać.
Nie został, złamał się. Ten stanowczy odnośnie interesów i innych ludzi
mężczyzna pierwszy raz w życiu się złamał. I po tym zaczęło być pięknie, widocznie
aż zbytnio pięknie, bo raptem ktoś inny, niż Mamoru cień na ich życiu położył.
,,Ann”- pomyślał i wstał
gwałtownie, a fragment tłuczonego szkła zachrzęścił pod jego butami.