BIAŁA RÓŻA
Rozdział XXV
Ellen, na poprawę humoru :*
Podczas przejazdu do firmy Diamond parę rzeczy Usagi wyjaśnił. Dziewczyna słuchała uważnie, bo jeśli o interesy chodzi to miała w zwyczaju się skupiać. Informacje chłonęła jak gąbka ciągle wyczekując kolejnych. Droga im jednak dość szybko minęła i na zwykłych ogólnikach poprzestać musieli. Tak naprawdę nie było potrzeby, żeby Usagi wszystko dokładnie wiedziała, ale Diamond zbyt dobrze ją znał i możliwości pominięcia szczegółów słusznie nie przewidywał. Dlatego o detale jej wiedzy miała zadbać sekretarka Rubeusa- Yvonne. Spotkało się to z jękiem zawodu i grymasem niezadowolenia samej Usagi, której ręce na wspomnienie szatynki bezwładnie opadały. Zapamiętała ją jako bojaźliwą trzpiotkę o nieskoordynowanych ruchach i cnotliwym głosiku, co Usagi do roli jej korepetytora całkowicie nie pasowało. Pytała więc Diamonda pełnym dramatu głosem czy nie znalazłby się ktoś jeszcze, żeby jej te kwestie wyłożyć, lecz ten uparcie kompetencje Yvonne podkreślał. Fakt, iż pracowników mieli zbyt mało, a on sam był zajęty, bo musiał szybko pewne sprawy załatwić, ale chciał też z Rubeusem bez obecności Usagi pogadać. Napięty grafik zbyt wiele czasu na sprawy osobiste nie dawał i dlatego miał nadzieję wykorzystać okazję, aby się przyjaciela poradzić. Niby wiedział, że jest on stronnikiem Usagi i od zawsze specyficznym uczuciem ją darzy, ale miał też świadomość jego obiektywnej i szczerej oceny rzeczy. Takiej zaś przed rozmową z Usagi wyraźnie potrzebował. Tej natomiast przesuwać już nie mógł, bo w zasadzie na wstępie powinni sytuację między sobą wyjaśnić, a raczej on powinien wyegzekwować to, co wcześniej zostało postanowione. Mianowicie najsłuszniejszym rozwiązaniem było odesłać ją natychmiast do Tokio. W końcu zadecydował, iż się rozwodzą i jej gierki już na niego działać przestają. Nie, żeby takie odprawienie Usagi do łatwych spraw należało, ale Diamond akurat dałby radę to zrobić. Niemniej tak nie postąpił, a zamiast tego swoim uczuciom dał upust i się z Usagi przespał.
- Chcesz, żeby została, prawda?- mówił zajmujący miejsce naprzeciw Rubeus- Kochasz ją i Cię jej przyjazd ucieszył.
Diamond siedział nieruchomo, brodę wspartą na podłokietniku fotela ręką podtrzymując. Obserwujący go przez chwilę Rubeus uśmiechnął się lekko, wzrokiem niebawem do trzymanego palcami obu dłoni długopisu wracając. Wtem zadzwonił umiejscowiony na biurku telefon, ale Rubeus początkowo był miarowym dźwiękiem kompletnie niewzruszony. Niespodziewanie jednak pisadło odłożył, palcem wolnej ręki na Diamonda wskazując.
- Powiedz jej to i żyjcie szczęśliwie- ostatecznie doradził wyciągniętą rękę opuszczając, by odebrać dzwoniący już chwilę telefon.
- Yhy, niech wejdzie…- mówił niebawem, słuchawkę na aparacie kładąc ognistowłosy.
W stronę Diamonda wzroku nie zwracając ponownie ją sekundę później chwycił i jakiś numer wewnętrzny wybrał.
- Yvonne, Ann przyszła. Daj znać Usagi...
Kiedy to mówił Diamond czoło w zastanowieniu zmarszczył.
- Kto dzwonił, skoro Yvonne się na dole z Usagi zamknęła?- pytał ciekawy tego niuansu białowłosy.
Mężczyzna zaś ramionami, jakby nie wiedział wzruszył, ale po chwili odparł ,,praktykantka” i wolno ciało z fotela podniósł. Akurat się drzwi gabinetu otwarły i stanęła w nich ubrana elegancko dziewczyna. Były to jednak ciuchy odpowiednie dla osoby nieśmiałej, a więc ołówkowa spódnica za kolano i mysiego koloru żakiecik.
,,Jest tak inna od Usagi”- myślał obserwując powoli idącą ku biurku dziewczynę Diamond.
Ta z Rubeusem się już witała, gdy on prawie podchodził zwalniając najbliższe siedzenie. Ann mu cnotliwe spojrzenie rzuciła, rękę do przywitania nadspodziewanie radośnie wyciągając. Diamond ją więc ucałował, co idealnie w moment wejścia Usagi do gabinetu się wkomponowało. Blondynka z dystansem i miną zbrodniarza podeszła, jedynie głową na przywitanie kiwając. Atmosfera stała się gęsta i w miarę spotkania była już ciężka jak ołów. Gdy wstępną naradę planistyczną skończyli to wszyscy się we swoje strony rozeszli. Ann oczywiście nie zapomniała Diamonda stosownie pożegnać, bo kiedy ten ujął jej rękę ona się wychyliła, milimetr od ust wargami jego skórę muskając. Naturalnie zaraz wzrok opuściła i lekkie zażenowanie udając, coś o nieprzystającej damie wylewności zaczęła mamrotać. Widząc to Usagi prawą ręką gwałtownie szarpnęła i rozdziawioną z niedowierzania buzię na bok obróciła. W końcu patrząc gdzie indziej palcami o torebkę bębnić zaczęła, swoje podirytowanie jeszcze bardziej uzewnętrzniając. Podirytowanie było na domiar podwójne, bo wywołane bezczelnością płomienistej córy Koryntu w habicie i ślepotą ewidentnie omamionego jej fałszywą cnotą Diamonda.
- Usagi, nie pożegnasz się?- usłyszała zaraz głos męża Usagi.
Kiedy obróciła głowę dostrzegła patrzącego z dezaprobatą Diamonda i spoglądającą na nią triumfalnie Ann Reiter, która sądząc po układzie ciała miała właśnie wychodzić. Usagi się do niej więc uśmiechnęła i to tak szeroko, że aż ją policzki bolały.
- Ależ oczywiście- odparła słodziutko, ciało w przeciwną stronę zwracając.
Parę kroków przed siebie zrobiła i stojąc plecami do rudej piranii ognistowłosego ucałowała. Nic po tym nie mówiąc najzwyczajniej w świecie gabinet opuściła. Tak więc podczas drogi powrotnej aura sprzyjająca małżeńskim uniesieniom nie była- chyba, żeby do małżeńskich uniesień napastliwe wymiany argumentów zaliczyć. Kiedy byli już w hotelu Usagi gwałtownie drzwi apartamentu otwarła i torebkę na ziemię rzucając, szybko korytarz zakończony łazienką minęła. Tam dłonie zimną wodą przemyła, usta delikatnie zwilżyła, włosy palcami przeczesała i wspierając się o brzegi umywalki w swoje odbicie patrzyła. Raptem usłyszała głos mówiącego coś do kogoś Diamonda i wyszła, ale akurat kiedy ten rozmowę zakończył. Stanęła jednak przed nim z położonymi na biodrach rękoma, brwi pytająco unosząc.
- Fiore będzie tu za 5 min- powiedział telefon na stoliku w salonie kładąc mężczyzna.
- Co proszę?- żywo zareagowała Usagi- Tyle czasu jego kuzynkę dzisiaj znosiłam i po powrocie do domu mam moje oczęta jeszcze jego osobą napawać? Nie mógł przyjść do firmy, żebym dwóch Sakatów za jednym razem z głowy miała?
Diamond popatrzył na nią złowrogo.
- Widocznie nie mógł...
Raptem Usagi buty z powrotem ubrała i torebkę gwałtownie chwyciła.
- Gdzie idziesz?- pytał rozkładający ręce białowłosy.
- Będę w lobby na dole…- odparła naciskająca klamkę blondynka- Mam na dziś tej rodziny po dziurki w nosie. Powegetuje przy małej czarnej dzwoniąc do Rei i Ikuko…
Ellen, na poprawę humoru :*
Podczas przejazdu do firmy Diamond parę rzeczy Usagi wyjaśnił. Dziewczyna słuchała uważnie, bo jeśli o interesy chodzi to miała w zwyczaju się skupiać. Informacje chłonęła jak gąbka ciągle wyczekując kolejnych. Droga im jednak dość szybko minęła i na zwykłych ogólnikach poprzestać musieli. Tak naprawdę nie było potrzeby, żeby Usagi wszystko dokładnie wiedziała, ale Diamond zbyt dobrze ją znał i możliwości pominięcia szczegółów słusznie nie przewidywał. Dlatego o detale jej wiedzy miała zadbać sekretarka Rubeusa- Yvonne. Spotkało się to z jękiem zawodu i grymasem niezadowolenia samej Usagi, której ręce na wspomnienie szatynki bezwładnie opadały. Zapamiętała ją jako bojaźliwą trzpiotkę o nieskoordynowanych ruchach i cnotliwym głosiku, co Usagi do roli jej korepetytora całkowicie nie pasowało. Pytała więc Diamonda pełnym dramatu głosem czy nie znalazłby się ktoś jeszcze, żeby jej te kwestie wyłożyć, lecz ten uparcie kompetencje Yvonne podkreślał. Fakt, iż pracowników mieli zbyt mało, a on sam był zajęty, bo musiał szybko pewne sprawy załatwić, ale chciał też z Rubeusem bez obecności Usagi pogadać. Napięty grafik zbyt wiele czasu na sprawy osobiste nie dawał i dlatego miał nadzieję wykorzystać okazję, aby się przyjaciela poradzić. Niby wiedział, że jest on stronnikiem Usagi i od zawsze specyficznym uczuciem ją darzy, ale miał też świadomość jego obiektywnej i szczerej oceny rzeczy. Takiej zaś przed rozmową z Usagi wyraźnie potrzebował. Tej natomiast przesuwać już nie mógł, bo w zasadzie na wstępie powinni sytuację między sobą wyjaśnić, a raczej on powinien wyegzekwować to, co wcześniej zostało postanowione. Mianowicie najsłuszniejszym rozwiązaniem było odesłać ją natychmiast do Tokio. W końcu zadecydował, iż się rozwodzą i jej gierki już na niego działać przestają. Nie, żeby takie odprawienie Usagi do łatwych spraw należało, ale Diamond akurat dałby radę to zrobić. Niemniej tak nie postąpił, a zamiast tego swoim uczuciom dał upust i się z Usagi przespał.
- Chcesz, żeby została, prawda?- mówił zajmujący miejsce naprzeciw Rubeus- Kochasz ją i Cię jej przyjazd ucieszył.
Diamond siedział nieruchomo, brodę wspartą na podłokietniku fotela ręką podtrzymując. Obserwujący go przez chwilę Rubeus uśmiechnął się lekko, wzrokiem niebawem do trzymanego palcami obu dłoni długopisu wracając. Wtem zadzwonił umiejscowiony na biurku telefon, ale Rubeus początkowo był miarowym dźwiękiem kompletnie niewzruszony. Niespodziewanie jednak pisadło odłożył, palcem wolnej ręki na Diamonda wskazując.
- Powiedz jej to i żyjcie szczęśliwie- ostatecznie doradził wyciągniętą rękę opuszczając, by odebrać dzwoniący już chwilę telefon.
- Yhy, niech wejdzie…- mówił niebawem, słuchawkę na aparacie kładąc ognistowłosy.
W stronę Diamonda wzroku nie zwracając ponownie ją sekundę później chwycił i jakiś numer wewnętrzny wybrał.
- Yvonne, Ann przyszła. Daj znać Usagi...
Kiedy to mówił Diamond czoło w zastanowieniu zmarszczył.
- Kto dzwonił, skoro Yvonne się na dole z Usagi zamknęła?- pytał ciekawy tego niuansu białowłosy.
Mężczyzna zaś ramionami, jakby nie wiedział wzruszył, ale po chwili odparł ,,praktykantka” i wolno ciało z fotela podniósł. Akurat się drzwi gabinetu otwarły i stanęła w nich ubrana elegancko dziewczyna. Były to jednak ciuchy odpowiednie dla osoby nieśmiałej, a więc ołówkowa spódnica za kolano i mysiego koloru żakiecik.
,,Jest tak inna od Usagi”- myślał obserwując powoli idącą ku biurku dziewczynę Diamond.
Ta z Rubeusem się już witała, gdy on prawie podchodził zwalniając najbliższe siedzenie. Ann mu cnotliwe spojrzenie rzuciła, rękę do przywitania nadspodziewanie radośnie wyciągając. Diamond ją więc ucałował, co idealnie w moment wejścia Usagi do gabinetu się wkomponowało. Blondynka z dystansem i miną zbrodniarza podeszła, jedynie głową na przywitanie kiwając. Atmosfera stała się gęsta i w miarę spotkania była już ciężka jak ołów. Gdy wstępną naradę planistyczną skończyli to wszyscy się we swoje strony rozeszli. Ann oczywiście nie zapomniała Diamonda stosownie pożegnać, bo kiedy ten ujął jej rękę ona się wychyliła, milimetr od ust wargami jego skórę muskając. Naturalnie zaraz wzrok opuściła i lekkie zażenowanie udając, coś o nieprzystającej damie wylewności zaczęła mamrotać. Widząc to Usagi prawą ręką gwałtownie szarpnęła i rozdziawioną z niedowierzania buzię na bok obróciła. W końcu patrząc gdzie indziej palcami o torebkę bębnić zaczęła, swoje podirytowanie jeszcze bardziej uzewnętrzniając. Podirytowanie było na domiar podwójne, bo wywołane bezczelnością płomienistej córy Koryntu w habicie i ślepotą ewidentnie omamionego jej fałszywą cnotą Diamonda.
- Usagi, nie pożegnasz się?- usłyszała zaraz głos męża Usagi.
Kiedy obróciła głowę dostrzegła patrzącego z dezaprobatą Diamonda i spoglądającą na nią triumfalnie Ann Reiter, która sądząc po układzie ciała miała właśnie wychodzić. Usagi się do niej więc uśmiechnęła i to tak szeroko, że aż ją policzki bolały.
- Ależ oczywiście- odparła słodziutko, ciało w przeciwną stronę zwracając.
Parę kroków przed siebie zrobiła i stojąc plecami do rudej piranii ognistowłosego ucałowała. Nic po tym nie mówiąc najzwyczajniej w świecie gabinet opuściła. Tak więc podczas drogi powrotnej aura sprzyjająca małżeńskim uniesieniom nie była- chyba, żeby do małżeńskich uniesień napastliwe wymiany argumentów zaliczyć. Kiedy byli już w hotelu Usagi gwałtownie drzwi apartamentu otwarła i torebkę na ziemię rzucając, szybko korytarz zakończony łazienką minęła. Tam dłonie zimną wodą przemyła, usta delikatnie zwilżyła, włosy palcami przeczesała i wspierając się o brzegi umywalki w swoje odbicie patrzyła. Raptem usłyszała głos mówiącego coś do kogoś Diamonda i wyszła, ale akurat kiedy ten rozmowę zakończył. Stanęła jednak przed nim z położonymi na biodrach rękoma, brwi pytająco unosząc.
- Fiore będzie tu za 5 min- powiedział telefon na stoliku w salonie kładąc mężczyzna.
- Co proszę?- żywo zareagowała Usagi- Tyle czasu jego kuzynkę dzisiaj znosiłam i po powrocie do domu mam moje oczęta jeszcze jego osobą napawać? Nie mógł przyjść do firmy, żebym dwóch Sakatów za jednym razem z głowy miała?
Diamond popatrzył na nią złowrogo.
- Widocznie nie mógł...
Raptem Usagi buty z powrotem ubrała i torebkę gwałtownie chwyciła.
- Gdzie idziesz?- pytał rozkładający ręce białowłosy.
- Będę w lobby na dole…- odparła naciskająca klamkę blondynka- Mam na dziś tej rodziny po dziurki w nosie. Powegetuje przy małej czarnej dzwoniąc do Rei i Ikuko…