środa, 29 stycznia 2014



ZAGUBIONA

Rozdział XXXII


Zapinający jasną koszulę Diamond podszedł do rozłożonej na kanapie Usagi.

- Naprawdę musisz iść?- zapytała ciągnąc go za rękę ku sobie.

- Naprawdę Skarbie… Poza tym zaraz przychodzi do Ciebie przyjaciółka- odparł siadając koło niej.

- Chciałam, żebyś ją poznał…- mruknęła niezadowolona- I jest niedziela…  I dopiero wróciłam z zajęć, a Ty wychodzisz….

Nieco naburmuszona blondynka skrzyżowała ręce na piersi.

- Jesteś zła?- rzucił rozbawiony Diamond.

Usagi przymknęła oczy i odwracając twarz uniosła w górę podbródek. Białowłosy zaś zaczął przesuwać ustami po odsłoniętej szyi blondynki.

- Już mniej- szepnęła rozanielona.

Mężczyzna ujął ją w pasie sadzając sobie na kolanach, a pogłębiające pocałunki usta wędrowały coraz niżej, aż do pokrywającej się z biustonoszem linii czerwonej bluzki.

- Dobra, wcale- mruknęła kompletnie ulegając pieszczocie.

- Świetnie… To to by było na tyle- odparł powtórnie lokując ją na kanapie.

Minęło parę sekund zanim całkowicie zbita z pantałyku blondynka cisnęła w niego leżącą pod jej ręka poduszkę.

- Jesteś wstrętny!- krzyknęła już przez śmiech.

- Doprawdy?- zapytał zmysłowo- Zauważyłem, że uwielbiasz mnie bić… Wiesz, póki jesteś słabiutką kobietą to taki fetysz mi nie przeszkadza…

Dziewczynie najwyraźniej nie przypadło do gustu zaprezentowane określenie, bo chwilę później rzuciła się przed siebie z zaciśniętymi pięściami.

- Już ja Ci pokażę, jaka jestem słabiutka!- krzyknęła żartobliwie odpychając go w tył.

Diamond z kolei chwycił jej dłoń i składając na niej pocałunek obarczył ją przenikliwym spojrzeniem.

- Nie pozwolę Ci odejść, więc przy optymistycznym założeniu, że nieco pożyję będziemy mieć dla siebie jeszcze trochę czasu…

Usagi ucichła, a jej twarz przyozdobił pełen ciepła uśmiech.

- W porządku… To o co z tymi matrycami chodzi?

Białowłosy rozłożył się wygodnie kładąc ręce na górnej części tylnego oparcia.

- Jakiś czas temu zaczęliśmy pracować nad stworzeniem komputerów z własną matrycą, co miało być zagraniem poniekąd pionierskim. Tymczasem tydzień przed naszym świeżo zapowiedzianym show taki sam pomysł planuje wdrożyć dużo niżej notowana spółka.

- Więccc?- drążyła blondynka.

- Więc trzeba coś z tym zrobić- odparł białowłosy lekko się uśmiechając- Najlepiej na szybkości jeszcze bardziej zmniejszyć czas reakcji matrycy przy zachowaniu pełnej głębi koloru.

Dziewczyna zrobiła wyjątkowo kwaśna minę, a rozweselony jej reakcją białowłosy zaśmiał się znacznie.

 - Nieważne Usa… Nie musisz tego wiedzieć.  W każdym razie przygotowaliśmy komputery z nowoczesną matryca i mieliśmy je zaprezentować za tydzień. Jednocześnie udało się nam stworzyć jeszcze lepszy model, ale ponieważ ten już sam był świetny to ze względów ekonomicznych zdecydowaliśmy wprowadzić je w odstępach czasu jako dwie różne generacje. Niemniej wyszło, jak wyszło i chociaż Eguchi z pewnością nas nie przebije to nie wiem na ile dobre jest to, co chce zaprezentować. Już raz nas zaskoczył, więc nie pozwolę, żeby to zrobił drugi. Jeśli nie zgasimy go czymś konkretnym to całą inwestycję diabli wezmą. Dlatego rzucimy od razu drugą generację, wprowadzając później pierwszą jako dobrą alternatywę na mniejszą kieszeń. Problem polega na tym, ze jeszcze wczoraj plan był inny i teraz trzeba się sprężyć, żeby wszystko przeorganizować.

W tym momencie rozległ się dzwonek do drzwi.

- No to ja lecę- powiedział wstając.

Usagi zaś wyskoczyła przed wejście uśmiechem na twarzy witając nieco zdezorientowaną Minako.

- Usa!- krzyknęła rzucając się jej w objęcia- Co Ty tu do cholery robisz? Parę razy sprawdzałam adres, który mi podałaś. Przecież to jakieś skupisko międzynarodowych zarobasów! Tu nawet psy wyglądają inaczej…

Nagle dziewczyna kątem oka zobaczyła ubierającego elegancką kurtkę Diamonda.

- O mój Boże!- pisnęła upuszczając torebkę i zakrywając usta dłońmi.

Próbujący ukryć śmiech białowłosy podszedł do niej wyciągając rękę na przywitanie.

- Ty pewnie jesteś Minako. Miło mi poznać, Diamond- rzucił całując ją w wierzch dłoni.

Blondynka delikatnie tylko przytaknęła niemalże się chwiejąc i przewracając oczyma.

- Di, przestań, bo ona zaraz zemdleje. Mina ma szczególną słabość do gości z okładki…

- Tylko się przywitałem- rzucił niewinnie- Dobra, idę. Będę późno. Nie rób niczego głupiego…

Białowłosy przejechał delikatnie dłonią po jej głowie na koniec czule całując w usta. Otwierając drzwi zwrócił się jeszcze do wciąż oniemiałej Minako.

- Mam nadzieję, że następnym razem będzie czas na to, żeby chociaż przez chwilę porozmawiać…

- Yhy…- odparła nadal nie mogąca się odblokować blondynka.

Dopiero dźwięk zamykanych drzwi podziałał na nią cucąco.

- Wow- powiedziała w końcu uginając nogi- Moja przyjaciółka chodzi z księciem z bajki… Ale co, gdzie, jak?

Usagi powstrzymała się chwilowo od komentarza  jeszcze raz zarzucając Mianko ręce na szyję.

- Oj Mina, jak dobrze, ze jesteś- rzuciła wypuszczając ją z objęć.

- To się rozumie- odparła prezentując promienisty uśmiech- A teraz opowiadaj.

- Chodźmy do kuchni. Zrobię kawę- rzuciła zmierzająca już na drugi koniec mieszkania blondynka.

Minako ruszyła za nią ściągając płaszcz i przewieszając  go przez oparcie lekko wysuniętego krzesła.

- W ogóle czemu nie dałaś znać gdzie jesteś?- zapytała wsypującą ziarna do ekspresu Usagi- Dziewczyny świrują…

- Domyślam się… Wiesz, po prostu na razie nie chcę, żeby Mamoru wiedział o mnie i Di, a prawda jest taka, że:  Rei by do niego od razu pobiegła, Mako niechcący sypnęłaby przed Motokim, a Ami dałaby z siebie co nieco wydusić … Poza tym nie mam jeszcze siły na ich morały, ale coraz lepiej czuję się w nowej sytuacji, więc pewnie na dniach do nich zadzwonię...

Minako prawie nabierała powietrza, żeby zaserwować kolejne z serii pytań, kiedy zadzwoniła leżąca przed nią komórka Usagi.

- Seiya…- powiedziała patrząc niepewnie na przyjaciółkę.

Zaskoczona dziewczyna podeszła do stolika podnosząc brzęczący telefon.

- Cześć Króliczku!- usłyszała naciskając zieloną słuchawkę.

- Miło Cię słyszeć- szczerze odparła blondynka.

- Wiesz, dobiegła mnie wiadomość… Nie wiem czy Yaten coś poplątał, czy co…

W tym momencie Usagi morderczo spojrzała na Minako, która robiąc minę ,,ups” bezradnie rozłożyła ręce.

niedziela, 26 stycznia 2014



ZAGUBIONA

Rozdział XXXI


Lekko zarumieniona Usagi wtulała się w obejmującego ją ramieniem Diamonda.

- Nie zobaczysz się już nią Di?- zapytała wplatając swoje palce między jego.

Białowłosy pytająco uniósł brwi w górę.

- No z tą… Kalaberas  Ayakashi- dodała krzywiąc się tak kwaśno, że aż zabawnie.

- To będzie trudne Kochanie…  Kalaberas to siostra Berthier i Coan, ale też Petz, która jest narzeczoną Safira.

- Poważnie?- rzuciła dość zaskoczona blondynka- Nie są do siebie podobne…

- Rzeczywiście…- odparł gładząc ją po ramieniu.

Usagi zamilkła rzucając raz po raz Diamondowi badawcze spojrzenia.

- No co?- zapytał.

- Spałeś z nią?- wystrzeliła w końcu blondynka.

Białowłosy odczekał chwilę, jakby ważąc przychodzące mu do głowy słowa.

- Tak, ale to było dawno temu. Zresztą nigdy jej nic nie obiecywałem. A ona sama mówiła, że też niczego nie oczekuje…

Usagi przygryzła dolną wargę i podrywając się z zajmowanej części  łóżka przełożyła przez mężczyznę prawą nogą. Mając kolana po obu stronach jego bioder i łokcie nad barkami przy twarzy spojrzała na niego swoimi wielkimi oczami.

- Jeśli znowu będzie Ci nadskakiwać to powyrywam jej kłaki z tej wylakierowanej głowy- powiedziała poważnie wpatrując się w niego.

Przyozdobiony chytrym uśmieszkiem Diamond owinął sobie wokół palca kosmyk jej złocistych włosów.

- Czyżbyś była zazdrosna?- zapytał wyraźnie zadowolony.

- Ani trochę- odparła gwałtownie wpijając się w jego usta.

Diamond złapał ją za pośladki i raptownie przyciągnął do siebie.

- Jest Pani niewyżyta, Pani Tsukino- rzucił łapiąc trochę powietrza.

- Tak jak Pan, Panie Kentaro…

Zanim jednak Usagi ponownie dotknęła jego ust swoimi rozległ się wymieszany z gwałtownym waleniem w drzwi dźwięk naprędce przyciskanego dzwonka .

- Szlag!- zaklął białowłosy nadal nie odrywając się od niej.

Dziewczyna zaś tylko mruknęła niezamierzając wypuścić go z objęć.

- Cholera, Diamond otwórz!- krzyknął dobijający się do drzwi Rubeus.

Mężczyzna westchnął niechętnie odciągając Usagi.

- Nie chodź…- szepnęła przewracając się na plecy.

- Słuchaj…  Za dzieciaka zbudowaliśmy sobie z Safirem bazę. Kiedyś przyszedł Rubeus i myślał, że nie chcemy go wpuścić, a my tymczasem najzwyczajniej zasnęliśmy w środku. Zanim zajarzyliśmy co to i kto to Rubeus sforsował wejście tak, że trzeba było budować bazę od nowa- powiedział szukając spodni.

Usagi otworzyła szeroko oczy.

- Skarbie coś Ty zrobiła mojej koszuli?- zapytał po chwili białowłosy.

- Bez jaj Diamond, otwieraj!- dało się słyszeć z dołu.

- Już idę!- odparł wyciągając pierwszą z brzegu koszulkę.

- Zaraz do Was zejdę!- rzuciła powoli wstająca Usagi.

Jasnowłosy zbiegł po schodach otwierając drzwi prawie, gdy  Rubeus robił kolejny zamach.

- Nooo- powiedział przekraczając próg- Od czego masz telefon?

- Byłem niedysponowany- odparł wskazując przyjacielowi kanapę.

- Zrobiłbym Ci drinka, ale pewnie jesteś autem- dodał siadając naprzeciw niego.

W tym czasie naprędce ubrana Usagi schodziła już po drewnianych schodkach mieszkania Diamonda.

- To ja przygotuje kawę- rzuciła idąc ku nim.

Rubeus spojrzał na jej pomiętą bluzeczką i pośpiesznie poprawioną fryzurę.

- Niedysponowany, tak?- mruknął ognistowłosy.

Diamond wzruszył ramionami chytrze się uśmiechając, a Usagi podeszła do gościa podając mu rękę na przywitanie.

- Di bardzo Ci ufa, więc chciałabym, żebyśmy się polubili- powiedziała wpędzając zuchwałego zwykle Rubeusa w zakłopotanie.

- Yyy… No tak… To…

- To ja zrobię tą kawę…

Onieśmielony pełnym ciepła spojrzeniem jej błękitnych oczu chyba pierwszy raz poczuł się strasznie mały. Z kolei powstrzymujący dławiący go śmiech Diamond wybuchł nim, jak tylko dziewczyna weszła do kuchni.

- No co?- zapytał odzyskujący już wigor Rubeus.

- Nic, nic…- odparł na siłę uspokajający się Diamond- Więc o co chodzi?

Przyjaciel westchnął, a jego twarz przybrała poważny wyraz.

- W poniedziałek Eguchi wypuszcza komputery z nową matrycą…

- Co? Eguchi? Przecież ich nie stać… I jak?... I akurat teraz? Przecież….

Białowłosy zawiesił głos bezwładnie rozkładając ręce.

- Wyprzedzą nas o tydzień…- po chwilii dodał.

- Myślisz, że to przypadek?- zapytał Rubeus.

- Nie wierzę w przypadki.

- A Usagi?

Diamond uśmiechnął się podnosząc głowę.

- To zrządzenie losu…


***

Niemogąca wysiedzieć Rei zaczęła krążyć wokół swojego salonu.

- Nie do wiary!- krzyknęła kładąc ręce na biodrach- Ona chyba już totalnie zdurniała!

- O co Ci w ogóle chodzi?- zapytała nieco zirytowana jej zachowaniem Minako.

Brunetka gwałtownie zatrzymała się posyłając jej pełne goryczy spojrzenie.

- Jak to o co? Moja przyjaciółka niszczy sobie świetlaną przyszłość przez jakiegoś pożal się Boże grajka!

Do tej pory milcząca Ami podniosła się z zajmowanego miejsca.

- Nie mamy pewności, że chodzi o Seiyę. Mieszanie go w to jest niesprawiedliwe- powiedziała kładąc jej dłoń na ramieniu.

Brunetka nagle zerwała się dalej przemierzając swoje mieszkanie.

- Mamoru mówił, że ktoś po nią przyjechał…

- Mamoru się przyznał, że ją okłamał… że nas okłamał. Może i dobrze zrobiła- odparła nieśmiało Makoto.

- I Ty Brutusie przeciwko mnie?- ryknęła ciemnowłosa- Mamoru zrobił to dla dobra ich związku…

Podminowana od dłuższego czasu Minako nagle zerwała się z łóżka.

- Mamoru to, Mamoru tamto- krzyknęła wzburzona- Weź sobie tego Mamoru! Guzik Cię powinno obchodzić z kim ona chodzi…

Ubrana już w płaszcz blondynka gwałtownie otworzyła drzwi.

- I ile razy mam powtarzać, że Seiya jest w Nagoi…- dodała na odchodnym.

Przemierzająca szybkim krokiem ulicę Tokio długowłosa dziewczyna jedną ręką trzymała pokaźną torebkę, a drugą pisała krótką wiadomość.

,,Gdzie jesteś, Usa? Martwię się”- wstukała.

Niezbyt zainteresowana otoczeniem Mianko wpadła w końcu na idącego z naprzeciwka mężczyznę.

- Przepraszam Pana bar…- zaczęła, ale jej głos zawiesił się, kiedy dojrzała najwyraźniej znajomą twarz.

- Alan?- zapytała niepewnie.

czwartek, 23 stycznia 2014



ZAGUBIONA

Rozdział XXX


Diamond wyszedł ze swojego gabinetu trafiając w korytarzu na niosąca plik dokumentów Berthier.

- Jak jej idzie?- zapytał zmierzająca do swojego biurka jasnowłosą.

Dziewczyna rzuciła trzymane dotąd papiery otwierając szufladę najwyraźniej w poszukiwaniu nowych.

- Wbrew przesadnie niskiej ocenie własnych możliwości bardzo dobrze- odparła uśmiechając się do swojego szefa.

- Świetnie, dzięki Bertie- odparł ruszając w kierunki drzwi do świeżo zasiedlonego biura Usagi- Niech nikt nam teraz nie przeszkadza.

- Ale…- zaczęła jasnowłosa - Prosiła o podstawowe dokumenty analizy finansowej firmy...

- Naciskający już klamkę Diamond odwrócił się jeszcze w stronę zdezorientowanej asystentki.

- Na dzisiaj wystarczy- rzucił wchodząc do pomieszczenia.

Zastał Usagi wiszącą nad jakimś papierem ze śmiesznie zmarszczonym brwiami. Podszedł do niej i obejmując od tyłu lewym ramieniem nachylił się lekko całując ją delikatnie w odsłoniętą szyję.

- Zmęczona?- zapytał.

Dziewczyna przymknęła oczy powoli odpływając.

- Tak- odparła dalej odurzona jego pieszczotą.

Białowłosy odkleił się od niej czule przesuwając palcem po jej ramieniu i wbijając przymglony wzrok w głaskaną przez siebie rękę. Nagle odwrócił twarz i czując palące spojrzenie blondynki sprawnie zgarnął wyrozkładane przed nią papiery. Złapał Usagi w pasie sadzając na blacie biurka, a ona instynktownie oplotła ramionami szyję mężczyzny i gwałtownie przyciągnęła do siebie wpijając się w jego usta.

- Di, Berthier zaraz przyjdzie…- z trudem wyszeptała, kiedy poczuła wsuwające się pod jej bluzkę dłonie.

- Nie przyjdzie- powiedział przerywający pocałunek Diamond- Powiedziałem, żeby nie przychodziła.

Ich spragnione spojrzenia przenikały siebie nawzajem, ale to Usagi obróciła wzrok niechętnie spoglądając w inną stronę.

- Co ja wyprawiam….- szepnęła świdrując przeciwległą ścianę.

Momentalnie posmutniała dziewczyna zaczęła bawić się swoimi palcami.

- Widzę, że Chiba daje Ci się we znaki nawet, jeśli go nie widzisz- rzucił siadający na fotelu Diamond.

- Taa…- odparła- Ale chyba lepiej mi z tym, co zrobiłam, bo dzisiaj pierwszy raz od 2 tygodni spałam, jak zabita...

- Mogę to potwierdzić…- skomentował białowłosy.

Usagi szeroko otworzyła oczy przypominając sobie dzisiejsza pobudkę.

- Ani się waż zrobić tak kiedyś znowu!- krzyknęła wracając wzrokiem w jego stronę.

- No nie wiem…. W tej mokrej koszulce wyglądałaś wyjątkowo seksownie- rzucił z szelmowskim uśmiechem.

Ciskająca już błyskawice blondynka uderzyła go lekko w ramię.

- No co?- zapytał nonszalancko wygładzając trącone miejsce-  Trzeba było spać w swojej piżamce… Kupiłem Ci każdy model, który mieli w sklepie… Do wyboru do koloru...

Dziewczyna na chwilę zamyśliła się przypominając sobie obładowanego po uszy Diamonda.

- Tak, tylko, że to był sklep z bielizna erotyczną- rzuciła na wpół jeszcze zła, a na wpół już rozbawiona.

- Naprawdę? Nie wiedziałem- odparł miną niewiniątka.

- Trzeba było sobie jakąś koszulkę nocną spakować- kontynuował bawiąc się długopisem.

Przewracająca oczami Usagi zeskoczyła z biurka idąc w stronę okna.

- Nie wiem czy pamiętasz, ale uciekałam przed własnym narzeczonym. Jakbyś ruszył swój wielomiliardowy tyłek i pomógł mi z bagażami to miałabym i piżamkę.

- Samej zależało Ci na dyskrecji, a..- zaczął wstając, ale naraz drzwi do gabinetu otworzyły się z rozmachem.

- Diamond!- krzyknęła odpicowana po całości kobieta- Ostatnio Cię nie zastałam, ale dzisiaj miałam już więcej szczęścia. Witaj- powiedziała podchodząc do niego i całując w policzek.

Białowłosy nie zdążył jednak odpowiedzieć, bo w tym momencie odezwała się wisząca przy klamce Berthier.

- Przepraszam Diamond. Mówiłam, żeby nie przeszkadzać, ale wiesz jaka ona jest.

- W porządku- odparł raczej niezadowolony białowłosy.

Berthier znikła za drzwiami, a świeżo przybyła zwróciła się w stronę Usagi.

- Ty pewnie jesteś tym słynnym udziałowcem. Kalaberas Ayakashi, bliska przyjaciółka Diamonda- rzuciła wyciagając dłoń.

Blondynka posłała szatynce lodowate spojrzenie.

- Usagi Tsukino- chłodno odparła niechętnie podając rękę.

Kalaberas momentalnie przeniosła wzrok na Diamonda czepiając się jego ramienia.

- To co? Zrobisz sobie przerwę na obiad? Pójdziemy do tej restauracji na rogu...

- Prawdę mówiąc wychodziliśmy właśnie z Usagi- odpowiedział wyrywający się z jej uścisku białowłosy.

Mająca w oczach zamiast źrenic zapalniki blondynka odparła wymuszenie obojętnym tonem.

- Właściwie to nie jestem głodna. Idź z przyjaciółką.

- Widzisz?- rzuciła na nowo przyklejająca się do mężczyzny szatynka- Powspominamy stare czasy… W ogóle zostaje na dłużej, więc może byśmy razem poszli na ślub Safira i Petz...

Napięta do granic wytrzymałości Usagi porwała torebkę i płaszcz szybkim krokiem opuszczając gabinet.

- A tej co?- zapytała śledząca ją wzrokiem Kalaberas.

Białowłosy wystrzelił za nią, jak z procy zostawiając ogłupiałą szatynkę, ale nie dane mu było dobiec do Usagi bez przeszkód.  ,,Diamond, musisz podpisać mi parę dokumentów!”, ,,Bracie, Chiba dzwonił!”, ,,Panie Kentaro, możemy porozmawiać?” i w efekcie, gdy znalazł się przed budynkiem dziewczyny już nie było widać. Sięgnął po telefon wybierając nr Usagi, a gdy odpowiedział mu spodziewany dźwięk nieodbieranego połączenia bez zbędnych rozważań wsiadł w samochód i odjechał. Dotarł do swojego mieszkania i wściekle otwierając drzwi rzucił się na kanapę wyczekując powrotu blondynki.

,,Prędzej czy później przyjdzie”- myślał wspierając ramiona o górą część oparcia skórzanej sofy.

I tak wzburzony czekał ignorując wszystkie telefony Berthier, Safira, Rubeusa, Sakuraby…

I rzeczywiście. Dziewczyna pojawiła się w końcu z już nie wściekłym, ale przepełnionym smutkiem spojrzeniem.

- Nie chce jej, rozumiesz? Nie chce jej, ani żadnej innej… Tylko Ciebie…- rzucił doskakując do niej.

Usagi nic nie odpowiedziała tylko wbiła twarz w ziemię, a po jej policzku spłynęła samotna łza.

- Odkąd Cię poznałem nie pomyślałem o innej kobiecie… Teraz jesteś tylko Ty- dodał ujmując jej podbródek i patrząc szczerze w zaszklone oczy.

Usagi wciąż milczała już jednak świdrując pełne uczucia fioletowe tęczówki. Rzuciła na bok torebkę i zbliżając swoje usta do jego zaczęła rozpinać śnieżnobiałą koszulę Diamonda.

poniedziałek, 20 stycznia 2014



ZAGUBIONA

Rozdział XXIX


Śpiąca jeszcze Usagi poczuła spływający po jej ramieniu szereg pocałunków. Dziewczyna błogo się uśmiechnęła wywołując zadowolenie u leżącego obok Diamonda. Mężczyzna czule odgarnął opadający jej na czoło kosmyk złocistych włosów, podziwiając wciąż zatopiona w sennych rojeniach blondynkę.

- Kochanie, budzik dzwonił pół godziny temu- szepnął jej w końcu do ucha.

Usagi najwyraźniej zarejestrowała jego słowa jako nieproszony dźwięk, bo po minimalnych ruchach wskazujących bardziej na wygodne układanie się do snu, niż powolne przebudzanie ponownie znieruchomiała.

- Usa, bo Cię wrzucę do zimnej wody, albo wystawię na balkon- powiedział już zdecydowanie głośniej Diamond.

Dziewczyna w odpowiedzi naciągnęła sobie kołdrę na głowę.

- Ok, sama tego chciałaś- nonszalancko rzucił ściągając z niej narzutkę i delikatnie biorąc na ręce.

Usagi była do tego stopnia nieprzytomna, że nawet nie próbowała się wyrwać z objęć białowłosego. Dopiero tuż po tym, jak wylądowała w wannie ocucił ją prysznic zimnej wody.

- Hyyy!- zerwała się łapiąc głęboko powietrze.

Diamond zakręcił kurek z rozbawieniem w oczach wyczekując jej dalszej reakcji.

- Ty, ty, ty… potworze jeden!- krzyknęła wycierając twarz dłońmi.

- Sama zmusiłaś mnie do ostateczności- chytrze odparł kucający obok białowłosy- Ale dzięki temu wiem, że moja koszulka lepiej prezentuje się u Ciebie w przemoczonej wersji.

Dziewczyna spojrzała na przyklejony do jej ciała materiał, który dość wyraźnie uwydatniał to, co miała pod spodem.

- Out!- krzyknęła wskazując drzwi.

Roześmiany Diamond lekko się przechylił całując blondynkę w czoło.

- To ja zrobię śniadanie- odparł z pełnym ciepła uśmiechem.

Białowłosy wstał idąc w stronę wyjścia.

- Chyba, że sama sobie z tą koszulką nie poradzisz…- łobuzersko dodał mijając już drzwi.

Odpowiedział mu uderzający go ułamek sekundy póżniej w ramię mokry zwitek materiału.

- Dzięki, ale dałam radę- rzuciła nadal zirytowana Usagi.


***

Opierający się skrzyżowanymi przedramionami o biurko Reiki Motoki uniósł brwi zauważając mknącego z wściekłością przez korytarz Mamoru. Widząc przyjaciela ciemnowłosy przewrócił oczami, jakby mówiąc ,,za mną” i wpadł do swojego gabinetu. Rzucił trzymaną kopertę na biurko i obchodząc je zajął swoje służbowe miejsce.

- Co jest?- zapytał siadający naprzeciwko niego Motoki.

- Przeczytaj- odparł ciemnowłosy wskazując niesione wcześniej papiery.

Zaintrygowany blondyn sięgnął po leżącą na wierzchu kopertę i wyjął z niej ksero dokumentu.

- Odwołanie pełnomocnictwa?- przeczytał zszokowany- Coś Ty ją pobił czy co?

- Wyprowadziła się wczoraj- rzucił zamyślony twardo trzymając ręce na oparciach fotela.

Motoki potrząsnął głową, jakby próbując zrozumieć.

- Nie łapię… Co się stało?

- Sam chciałbym wiedzieć- odparł zakładając stopę za kolano- Zaczęło się od tej jej całej przemiany. Nie chodzi mi tyle o wygląd, co wyrażanie własnego zdania, chęć zaangażowania w naukę i firmę, stanowczość… Wbrew moim wcześniejszym podejrzeniom myślę teraz, że wypłynęło to od niej samej jako odzew mojego niefartownego wytłumaczenia rzekomej kłótni. Potem pojechaliśmy do Osaki i tu już ktoś mógł jej co nieco podszeptywać. No bo ludzie- odwołanie pełnomocnictwa? Jakiej chęci nauki by nie miała to na razie tak życiowo zielona osoba nie zorganizowałby się w parę dni z tym wszystkim. Zaskoczyłem ją wcześniejszym powrotem, a ona była już spakowana…

- Tylko nie mów, że zamówiłeś jej taksówkę i wyniosłeś torby na zewnątrz- odparł ciągle osłupiały Motoki.

- Większość rzeczy zostawiła. Wzięła pewnie tylko najpotrzebniejsze- powiedział stukając palcem w oparcie- Wiesz… Wróciłem, wzięła mnie na stronę, stwierdziła, że ze mną zrywa, bo sobie wszystko przypomniała…

- Znaczy się Ciebie i Esme sobie przypomniała?

- Taa… Nie zaprzeczałem, bo to by był gwóźdź do trumny. W zamian zacząłem tłumaczyć, że nic poważnego między nami nie było i takie tam… Łamała się, ale wiedziałem, że tym razem nie przejdzie…. I zrobiłem najlepsze co mogłem- wyszedłem…

Blondyn westchnął wbijając wzrok w sufit.

- Nie rozumiem Cię stary- rzucił wracając spojrzeniem do swojego rozmówcy.

-  Co bym nie zrobił Usagi by się zwinęła… To było już nieuniknione. Mogłem albo ją więzić albo dobrowolnie wypuścić albo zostawić czekając, jak pod moją nieobecność zwieje… Wychwyciłem moment, w którym miała największe wątpliwości i wyszedłem ,,kupić coś" na wspólną kolację. Jak myślisz, przy której opcji mogłaby mieć największe wyrzuty sumienia?

Przez twarz Motokiego przeszedł cyniczny uśmiech.

- Ale tego ruchu z pełnomocnictwem nie przewidziałem. Myślałem, że wspomnienia ją zbytnio rozbiły jak na to, by myśleć o firmie… Szlag!- krzyknął ciemnowłosy uderzając pięścią w biurko.

Drugą rękę podparł chylące się ku blatowi czoło.

- O tak… Usagi ostro zagrała- skomentował wpatrzony w przyjaciela blondyn.

- Ale gdzie ona do cholery jest?- myślał dalej na głos- Może pojechała do którejś z dziewczyn?

- Czarna toyota GT86 to chyba nie taksówka?- bardziej stwierdził niż zapytał przenosząc rękę z czoła pod podbródek Mamoru.

Motoki ponownie skwitował słowa przyjaciela wyrażającym zrozumienie uśmieszkiem.

- Widziałeś numery albo kierowcę?- rzucił blondyn.

Brunet pokręcił przecząco głową.

- Ale myślę, że to ta nasza gwiazdeczka…

Motoki oparł przedramiona o rozpościerające się przed nim biurko.

- Jeśli tak to w osobie zastępcy.

Mamoru pytająco spojrzał w oczy wieloletniego kolegi.

- Mako wczoraj mówiła, że koncertują w Nagoi… ale potem wracają na stałe do Tokio.


Translate