ZAGUBIONA
Rozdział VII
Siedziała tak jeszcze parę minut obdarzając spojrzeniem
przeciwległą ścianę. Nagle zeszła z łóżka i skierowała się w stronę łazienki.
,,Całkiem suche to to nie jest, ale przynajmniej nie ocieka
wodą”- pomyślała dotykając rozwieszonych na grzejniku ubrań.
Sięgnęła po bieliznę, dżinsy i biały sweterek, a czerwone
tenisówki przerzuciła na korytarz oddając się poszukiwaniom kurtki.
,,Hmm, gdzie ja ją zostawiłam. Przecież szłam w niej do
łazienki…”- dumała.
,,O, jest!”- krzyknęła znajdując zgubę przewieszona przez
barierkę- ,,Kurde, jestem okropna. Zanim rozporządzić odzieniem wierzchnim przy
wejściu wtoczyłam się do sterylnego mieszkania w przemoczonej kurtce i
zabłoconych butach. Wypadałoby uprzątnąć po sobie ten syf, ale gdzie on ma jakiegoś
mopa…”
Po piętnastu minutach zrezygnowała z poszukiwań. Pokój na
uboczu, który miał wedle jej przypuszczeń stanowić pomieszczenie gospodarcze
okazał się być gustownie urządzonym biurem.
,,Dobra Usagi, mopa nie ma, ale przynajmniej znalazłaś
papier… Jakbyś swojego w torebce nie miała”- pomyślała.
Siegnęła po długopis i naskrobała: ,,Dziękuję i przepraszam
za kłopot i syf na podłodze. Muszę wyjaśnić parę spraw.”
Kiedy odkładała pisadło naszedł ją lekki zawrót głowy, a
nieufna wobec swojego błędnika dziewczyna wsparła się o biurko, tak, że jej wzrok
centralnie utkwił w srebrnym stojaku na wizytówki.
- Diamond Kentaro, Dyrektor- przeczytała.
,,Zaraz, zaraz… dyrektor czego”- myślała marszcząc brwi- ,,O
Boże, Kentaro Computer Ltd… Nieeeee… Niemożliwe, to pewnie inne Kenatro…”
Wahała się chwile po czym wsunęła świstek do kieszeni i na
liściku dopisała: ,,PS: Wzięłam Twoją wizytówkę ;P”. Wyjrzała przez okno i
zadowolona z faktu, że zawierucha ustąpiła wyszła z pomieszczenia. Zgarnęła
buty, kurtkę, torebkę, pośpiesznię upieła włosy i opuściła mieszkanie. Będąc na dole podeszła do portiera,
dozorcy, ochroniarza czy kogokolwiek kim ten człowiek był.
- Przepraszam- zaczęła nieśmiało- Pan Kentaro pojechał
gdzieś, a ja właśnie wychodzę z jego mieszkania i nie mam kluczy. Nie
chciałabym zostawiać drzwi otwartych…
- Dobrze panienko…- powiedział wyraźnie nie wiedząc co o tym
sądzić.
- Dobranoc- rzuciła na odchodnym.
,,Mogłam jeszcze spytać co to za dzielnica…”- pomyślała
zbliżając się do drzwi.
Jednak gdy wyszła na zewnątrz wiedziała doskonale gdzie
jest.
***
- Chyba tak, po prostu jestem osłabiona i zdenerwowana.
Wysoki blondyn niecierpliwie stukał palcami w kierownicę.
- Duża biała kawa dla Pana- dało się wnet słyszeć z boku-
Dziękuję i zapraszam ponownie.
Chłopak ruszył przechylając kubek, gdy nagle gwałtownie
zahamował wylewając na siebie dziesięć razy więcej, niż zdążył wypić.
- Cholera!- zaklął
odkładając kawę miedzy przednie siedzenia i pośpiesznie otwierając drzwi.
- Usagi!- krzyknął do idącej chodnikiem charakterystycznie
uczesanej blondynki.
Dziewczyna obróciła się ze zdziwieniem i uświadamiając sobie
kogo ma przed oczami wykonała asekuracyjny krok w tył.
- Nie bądź dzieckiem Usa!- rzucił chłopak najwyraźniej
odgadując, że znajoma rozważa ucieczkę- Siadaj szybko do samochodu, bo tamuję
ruch.
Blondynka rozmyślała jeszcze parę sekund, ale zdając sobie
sprawę, że to najlepsze co może zrobić pospiesznie przeniosła się wewnątrz
srebrnego volvo.
- Witaj Motoki- powiedziała zapinając pas.
- Witaj nasza drogocenna zgubo- odparł ponownie ruszając-
Gdzieś Ty była kobieto? Mamoru przetrząsa całą Japonię… Czekaj, zadzwonię do
niego, że Cię znalazłem…
,,Ehhh… Może to i dobrze, że przyplątał się Motoki”-
myślała- ,,W końcu co się odwlecze to nie uciecze. Tylko co ja powiem Mamoru?... ,,Słuchaj,
zawiodłam się na Tobie”, albo nie- ,,Mamoru, zdradziliśmy się nawzajem”… Nie,
nie, nie- źle!.. ,,Mamoru, jestem zagubiona…””
- Ziemia do Usagi Tsukino!- krzyknął jej w ucho przyjaciel
narzeczonego, że ta aż podskoczyła na przednim siedzeniu.
- Mogłeś ciszej- powiedziała z lekkim wyrzutem.
- Ciszej nie działało- odparł chłopak.
Dziewczyna obniżyła się na fotelu pasażera wciąż masując
obolałe ucho.
- Co Ci Mamoru w ogóle powiedział?- zapytała.
- Że mieliście sprzeczkę i tyle.
- Sprzeczkę, hm? Więc tak to nazwał- rzuciła wykazując nagle
ożywione zainteresowanie kondycją swoich paznokci.
- O co chodzi Usa?
- Aaa, takie tam. Zresztą nie wierzę, żebyś naprawdę nie
wiedział… Ale w porządku, rozumiem- w końcu to Twój najlepszy przyjaciel-
powiedziała uśmiechając się blado.
- Owszem, Mamoru to mój najlepszy przyjaciel i wiem jedno-
kocha Cię do szaleństwa, a jeśli zrobił coś źle to na pewno nie dlatego, że mu
na Tobie nie zależy- odparł zatrzymując samochód.
- Słuchaj, z mojej perspektywy….
Przerwało jej potężne burknięcie w żołądku, na dźwięk
którego Motoki nie mógł utrzymać należytej powagi sytuacji i buchnął śmiechem.
- Przepraszam…- jęknęła- Z tego wszystkiego nie jadłam od
przed wczoraj…
Chłopak wytrzeszczył oczy ze zdziwienia.
- Chcesz mi powiedzieć, że Usagi Tsukino- osoba, którą
taniej jest ubrać niż wyżywić nie jadła prawie dwa dni?
- Tak wyszło… Zaspałam na wykład, zapomniałam kanapki,
kupiłam ptysie, ale… Właśnie, ptysie- powiedziała poklepując torbę- Pewnie
wiele z nich już nie zostało. Potem cała ta sytuacja z Mamoru i tak jakoś…
- To pewnie dlatego jesteś blada jak trup- odparł wysiadając-
Dobra, chodźmy…
Usagi wstała, ale dopadł ją konkretny zawrót głowy i
zachwiała się lekko chwytając drzwi.
- W porządku?- zapytał wyraźnie zaniepokojony.